TYBET
KRAJ ZAKAZANY OTWIERA SWOJE WROTA
Helmut Uhlig
TYBET
Krai zaka.zany otwi era swoie wrota
Prze(oĘla z niemieckiego Anna Staniewska
TW0JA KSlĘGAHNlA lNTEBNET0WA Zapolnaj sję 2 naszą olertą W lnternecie i zam
@ @
tEffi
książki suybko
w
tak jak lubisz:
[email protected] +48 61 652 92 60
+48 61 652 92 00 Publicat S.A., ul. Chlebowa 24,61'003 Pozna latwa obsluq ' pBlna of rta ' prmoci i orzsz calą dobę
'
Wy
dawnic
tw
o,, K siążntc a "
Tytuł oryginalu Tibet.
Ein verbotenes Land Ófuet seine Tore
Opracowanie graficzne
Maiusz Banachowicz Ilustracja na okładce @ Martin Kawalski
Copyright @ 1986 by Verlagsgruppe Li.ibbe GmbH & Co. KG, Bergisch Gladbach Wszelkie pravła zastrzeżone. Bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy żaden fragment niniejszego utworu nie może być reprodukowany ani przeslany za pośrednictwem ttrządze mechanicznych bądźelektronicznych. Niniejve zasttzężenie obejmuje r rł'rrież fotokopiowanie oraz przechorłyvanie w systemach gromadzenia i odnłarzania informacji.
For the Polish edition @ Publicat S.A., MMVIII
rsBN
97 8-83 -245 -7 693-7
Ębet
tel. (032) 203-99-05 faks (032) 203-99-06
e-mail:
[email protected] sklep internetowy: www.ksiaznica.com.pl Katowice 2008
tajemniczy światna sl
Słowo ,,Tybet'' od najdawniejszych czas w promieniowało czarem magicznego zaklęcia' Ma ono dla wielu ludzi zna-
czenię symbolu wiedzy tajemnej o sensie i celu istnienia, a poznanie tego sensu i celu jest dla nas, ludzi wyroslych w świecie racjonalnego myślenia, niezwykle trudne. Do Ty-
betu' ,'dachu świata'',gnała już w minionych stuleciach ludzi z Indii i z Chin, ale także z Europy, jakaś niepojęta' niewytlumaczalna tęsknota' Doniesienia ich brzmią często jak opowieściz bajki. Rzadko jednak odnosi się wrażenie, że odwiedzający nięza|eżnie od tego' jak dtugo m gl ptzebywać
-
Wydawnictwo',Książnica" 40-160 Katowice Al. W. Korfantego 51/8 oddział Publicat S.A. w Poznaniu
-
w tym kraju - uni sl Z sobą coświęcej niż obraz Tybetu zewnętrzny i powierzchowny. W oczach większości cudzoziemc w spos b Ącia i wierzenia Tybetaitczykw to egzotyczne ciekawostki. Ich glębsza treśći znaczenie stały się bliższe i bardziej zrozumial'ejedynie dla nielicznych. Należą do nich Aleksandra David-Neel, kt ra nawet wiedzie łwot tybeta skiej osadniczki, orazlamaAnagarika Govinda, Nie_ miec z urodzenia, kt ry się całkowicie poświęciłbadaniom naukowym buddyzmu, przede wszystkim zaśjego tybetariskiej postaci. W ksiązkach Govindy ukazuje się ,,Tybet od wewnątrz", Tybet jako terytorium duchowe, kt re wielu c4ltelnikom Zachodnim moze się wydać czymś zgola nierzeczy-
wistym. Tylko ten jednak, kto do swego własnego obrazu Tybetu w|ączy nakreślone przez Govindę ezoteryczne powiązania, może mieć nadzieję, że zbiegiem czasu dzięki wielostronnemu zajęciu się tematem naprawdę pozna i nauczy się rozumieć Tybet i jego mieszkaric w. Ze słowem ',Tybet'' wiąże się wydarzenie z dzisiejszego punktu widzenia bez precedensu: kraj przez stulecia odcięty od całego otaczającego go świata Zostal, od października 1950 roku począwszy, zajęty przez Chi czyk w i utracit swą niezależnośćpolityczną. Wielu mieszka c w ucieka. Są biedni. Ich religijna świadomość,przeświadczenie, że buddyzm Ębeta ski - ich wiara jest sluszny i skuteczny w swym duchowym oddziaływaniu - to wszystko, co mogą z sobą zabrać. Ta odmiana buddy-zmu zakorzenia się w świecie wszędzie tam, gdzie przybywają uchodźcy. Dzięki promieniowaniu swej religii Tybet od 1965 roku
-
autonomiczny region Chiriskiej Republiki .Ludowej - stał się dla wielu ludzi terytorium duchowym. Zycie, na ktr5rym wycisnęly piętno wyobrażenia i pragnienia niemal wyłącznie jak natury materialnej, nie przynosi juz im - podobnie lamie Govindzie żadnego sensownego spelnienia mimo całego technicznego i przemysłowego postępu, |ecz coraz bardziej oddala od tego, co w ich odczuciu jest szczęściem. W ostatnich dziesięcioleciach nastąpił proces odmienny, kt ry Walt Anderson, psycholog i socjolog amerykariski' opisał Za pomocą formuly: ,,Wsch d jest Zachodem' a Zach d Wschodem." Istnieje proroctwo slynnego indyjskiego guru Padmasambhawy, kt ry według legendy poskromił w VIII wieku demony w Tybecie i wprowadzil tantryczną postać buddyzmu. Jego przepowiednia,bez wątpienia odnosząca się do naszego stupofrunie ptakz metalu, a konie potoczą lecia, brzmi: ',kiedy się przed siebie na kolach, w wczas Tybeta czycy rozproszą 6
się po świeciejak mr wki i nauczanie Buddy dotrze do najodleglejszych kraj w''. Od roku 1959, kiedy to uciekł dalajla-
ma, a wraz z nim duża częśćludności, przepowiednia spełnila się slowo w slowo na naszych oczach. Jej utzecrywistnienie,
czego nikt nie m głby sobie wyobrazićprzed 1200 laty, bylo wynikiem sąsiadowania bezbronnego, niemal bezludnego i tkwiącego w średniowiecznych formach ryciaTybetu z najbardziej zaludnionym krajem na tej ziemi. Niemal miliard ludzi jedna piąta ludności globu ziemskiego - zyje dziśmiędzy Harbinem na p lnocy a Kantonem na południu, między Szanghajem na wschodzie a szlakiem Lanczou Cz'engtu na zachodzie, na terenie Chirlskiej Republiki Ludowej. Wydaje się rzeczą zdumiewającą, kiedy sobie to uświadomimy, że dalej na zachld przy|ega do Chin prawie r wnie wielki obszar, kt rego mieszkaricy stanowią tylko mały procent calej ludnościświata,obszar' o kt ry Chiny, powolując się na starodawne uprawnienia, usilowaly jeszcze sw j kraj powiększyć. okupowaly więc, począvłszy od roku 1950, niezależny do tej pory Tybet, od roku zaś1961 p lnocno-wschodnią częśćnależącego do Indii Ladakhu oraz pomyślnie przeprowadzily swe roszczenia do prowincji Singkiang przeciw Związkovłi Sowieckiemu. Te tendencje
nie są nowe. Trwają niemal od tak dawna, jak zapisana historia Chin i są zrozumiałe i wytlumaczalne, zllłatyvłszy na osobę cesarza Chin, przedstawianego jako syn nieba i wladca Paristwa Środka. W dzielnicy Pekinu' w kt rej znajduje się Świątynia Sto ca' w Sam środekwielkiej platformy w kształcie kola polozo-
nej przed świątyniąwpuszczono okrągty kamieri. Dawniej
cesarz odprawiał na nim swe modlinvy. W Chinach cesars_ kich kamieri ten mial znaczenie pępka świata,centralnego punktu Ziemi. Jeślisobie uświadomimy, że Pekin jest sto-
sunkowo młodą stolicą
i że ważne starsze stolice
Chin
Q7'a1-a1, p źniejszy Si-an i Lojang - położonebyły na -poludniowym zachodzie, to dążenie do zaskrąg|enia sfery
wplyw w poliĘcznych na zachodzie stanie się zrozumiałe przede wszystkim w wczas, kiedy jako czynnik sprawczy uwzględnimy kosmocentryczny spos b myślenia chi skich władc w, skierowany calkowicie na osiągnięcie petni w|adzy i jej przedstawicielstwa. Cala armia glinianych figur nadnaturalnej wielkości wykopanych od roku 1974 w pobliżu dzisiejszego Si-anu, armia' kt rą przydano pierwszemu jedynowladcy Chin, cesarzowi Szy huang-ti, przed przeszło dwoma Ęsiącami lat jako strażnik w grobu, świadczy o sposobie myślenia, bez kt rego nie można sobie wyobrazić owej szczeg lnej formy chiriskiej godności cesarskiej, takiej, jaka się utrzymala ź do roku 1912w zmiennym toku dziej w. Istot-
zwipku z tym fakt, że w ostatnim tysiącleciu cesarzami chi skimi byli wladcy wywodzący się z obcych narodowości,przede wszystkim z Mongoł w i z Mandżur w, a ci dla osiągnięcia tego urzędu rezygnowali nie Ęlko ze swoich rodowych nazwisk, ale takie ze swej narodowości po to, by ny jest w
sprostać warunkom niezbędnym do objęcia tronu.
Zostać cesarzem Paristwa Środka było starym, odwiecznym wschodnioazjatyckim marzeniem o władzy. W ciągu dw ch tysiącleci historii Chin nic nie było bardziej godne pożądania niż tron Syna Słorica orazpieczęć cesarska, ta zaś zapewniala w|adzę nad calą ziemią - tak przynajmniej wierzono do czasu nawiązaniab|iższych kontakt w z Europejczykami' Kto jednak byl posiadaczem tej pieczęci, stawał się z ducha Chiriczykiem. Kraj asymilował tych, co wladali na otaczających go ziemiach. Chiny zawsze utożsamiano zwladzą i potęgą. Tak jest też jeszcze i dzisiaj. objęcie rząd w przez komunist w pod wodzą Mao Tse-tunga po Wielkim Marszu Armii Ludowo-Wyzwole czej przez prowincje Chin nic w tej sprawie nie zmieniło. Takze Mao mial na oku 8
coświęcej niż oswobodzenie swego ludu - Chi czyk w Han. Jego Chiny obejmują w zamyśle i w rzeczywistości kraj w najszersrych granicach. Wączeni są do niego Mongolowie i Mandżurowie, a także Tatarzy i Ujglrzy, podobnie jak niez|iczone plemiona tak zwanych mniejszościnarodowych na południu i południowym zachodzie kraju. Jako ostat-
nich, taka jest wersja chiriska, ściągnąłTybetariczyk w do domu, do kraju macierzystego, kt rego stolicę dalajlamowie Ębeta scy boscy monarchowie lub ,,kr lowie religii'' - często odwiedzali we wcześniejszych stuleciach. Mala Po-tala imitacja palacu wladc w w Lhasie - stojąca w starej cesarskiej rezydencji letniej w Cz'engte, na p lnoc od Pekinu, świadczy o ścisłychzllłiązkach, kt re przetrwa|y aż do naszego stulecia. W calej swojej historii Tybet nie mial z żadnym innym krajem na ziemi tak bliskich zvłiązk w - wrogich i przyjajak z Chinami. Nie jest to samo przez znych na przemian się zrozumia|'e. Dająca się udowodnić, podparta dokumentami historia Tybetu nie podlegala przecież u Swego początku wplywom chiriskim, lecz indyjskim i środkowoazjatyckim' Buddyzm, kt ry przez niemal 1500 lat wywierał silny wpływ na kulturę tybetariską, przyszedl z Indii. W Ębeta skiej postaci tak zwanego lamaizmu silnie promieniował na Chiny, szczegllnie w ostatnich stuleciach cesarstwa. Świątynia lamajska w Pekinie oraz cesarskie rezydencje letnie Wschodu są widomymi świadectwamirozszerzania się wplyw w lamaizmu.
kt ra jako religia bon niekt rych częściach kraju az do XX stulecia, prz1byla z pÓlnocy. Religia ta ma cechy szama skie' znane nam od dawna wśrd rdzennych plemion na Syberii i w Mongolii. W ciągu wiek w formy ich kultu Przedbuddyjska religia Tybetu,
utrzlłrmala się obok buddyzmu w
znalazly sobie także dojście do lamażmu. Podobnie jak me_
dytacja i pogłębienie dozna religijnych, także tairce wykonywane w transie oraz gloszenie przepowiedni są środkami '.uqurazr) religii bon. Przy por wnaniu chiriskiego i tybetariskiego sposobu myśleniai zachowania można ustalić podstawowe t żnice. Dla Tybetafrczyka religia jest właściwym,prawdziwym Ęciem. Jest podstawą jego istnienia, kt re już bardzo wcześnie nauczył się od Hindus w traktować jako przemijającą, ale ustawicznie się powtaruającą postać bytu. Każdy Tybetafrczyk ma w sobie glęboko zakorzenioną wiarę w ponowne a zarazem w to, że jednostw reinkarnację narodziny
-
-
kowy byt czlowieka to sprawa bez znaczenia. Chi czyk natomiast uzalezniony jest od życia ziemskiego. Śmiejący się, tłusĘ, rozsiadły u wejściado każdej niemal świąĘnib g szczęścia,w b g, kt rego chiriscy przewodnicy cudzozięmc w nigdy nie omieszk ają nazvłać Tłustobrzuchym Buddą, jest dla Chiriczyka wa:żniejszy niż oddający się medytacjom Budda Śakjamuni, kt ry przed dwoma i p ł tysiącami lat głosiłw Indiach, że wszelkie ziemskie dązenie do władzy, potęgi i bogactwa jest bezsensowne. Jego prawdziwi' autenĘczni wyznawcy zawsze stanowili drobną mniejszośćw Chinach. żyli w Chinach cesarze' kt rzy uważali, że buddyzm i mniszy spos b bycia stanowią niebezpiecze stwo dla kraju, i prześladowalibuddyst w. Takze dzisiaj, po ponownym otwarciu w Chinach klasztor w i świątyribuddyjskich' wyznawla buddyzmu oczekuje, że modlitrva i ofiara zapewnią mu przede wszystkim praktyczną pomoc i powodzenie materialnę. Pokonanie irezygnacja z ziemskich dąże i pragnie zgodnie znalczaniem Buddy tak ważne dla Tybeta czyk1w są obce Chi czykom. Dlatego nowe, bardziej liberalne kierownictwo chifiskie nie zdolało nic zrobić z buddyzmem Ębetariskim, kt ry znalazł swe odbicie w lamaizmie. Wprawdzie wydawało się wła10
dzom, że przejście od maoisĘcznej teorii zr wnania wszystkich do socjalisĘcznego społeczeristwa jutra, nastawionego na produktywność i wydajność,brak potrzeb i pragnie materialnych, jest z pewnościąnakazem eĘcznym wartym uznania, jednak paristwo nie może pozwolić sobie na zrezygnowanie z produkĘwności i wydajności. Dlatego też ani w gl wnym kraju, ani w zaanektowanym Tybecie nikt nie pozwoli, by nieproduktywny materialnie spos b zycia mnich w m gl kiedykolwiek ponownie odzyskać i rozwinąć swoje pierwotne charakterystyczne cechy, odciskające się na każdym istnieniu' oznacza to, że tah'ze w przyszlościwolność religijna w całych Chinach będzie musiala być utrzymana
w pewnych granicach. A wreszcie kraj, kt ry jeszcze dziś m wi o sobie jako o rozwijającym się pa stwie, dązy do tego, by osiągnąć pozycję potęgi światowej, a tej nie da się z calą pewnością zdobyć, ptzestrzegając zasad buddyzmu' W organizmie paIistwowym kierująrym się zasadami buddyzmu nie można osiągnąć nawet r wnowagi gospodarczej, jak to wyraźnie widać na przykładzie Birmy' oznacza to, że w naszych czasach dązenie do postępu, tak jak je rozumiemy i odczuwamy w kapitalistycznych, ale takźe w tak zwanych socjalisĘcznych krajach' nie da się pogodzić z nauczaniem Buddy.
Z
drugiej strony wlaśnie w związku z faktem, że te postępowe tendencje coraz bardziej wptywają na rozw j techniki i gospodarki, obserwujemy we wszystkich częściachświata zwrot ku buddyzmowi całych grup oraz jednostek. Ruch ten wywodzi się takźe częściowo od owych Tybetariczyk w, rozproszonych dziśpo calym świecie,kt rry w ostatnich dziesięcioleciach opuścilisw j kraj z powod w religijnych. Tak więc
kraj obezwladniony politycznie
i
obrabowany z wielu naj-
ważniejszych świątyti i klasztor w przeksztalcił się w eksterytorialny ośrodekduchowy, kt ry dzięki sile religijnego promieniowania nauki wygnanych mnich w i lam w wyr sl na 11
potęgę budującą wiarę i kształtującą zycie. Pod przewodnictwem dalajlamy potęga ta dziala o wiele silniej i skuteczniej, niż gdyby pochodzila z odciętego od ludzi, choć nawet niezawislego kraju na ,,dachu świata''. Nie chcąc głosić prognoz doĘczących przyszlości Tybetu czy też spekulować na temat możliwościpowrotu dalajlamy do Lhasy, można już dziśz ca|ą pewnościąstwierdzić, że marksistowska pr ba zdlawienia lamaizmu i zmodernizowania kraju na fundamencie ateisĘcznym spalila na panewce.
Zdlawiona i zepchnięta do podziemia religia przetrwala mimo wszystkich starari i wysiłk w Chi czyk w, by wychować ludzi na nowych zasadach, i obecnie wraz z ponownym otwarciem nielicznych świątytii klasztor w, jakie się zachowaly i pozostały po rewolucji kulturalnej, zmartwychwstala jak feniks z popioł w. Trzeba bylo widzieć rozbłysłe oczy pielgrzym w, stoją-
cych przed ukrywanymi tak dlugo podobiznami Buddy, w świątyniach Lhasy i Szigace, tajemniczo oświetlanych tysiącem zasilanych maslem lamp, aby pojąć, co dla tych ludzi znaczy ponownie odzyskana wolnośćreligijna. Jak mnie zapewnil pewien stary lama, jest ona dla Tybetariczykanajważniejszym dobrem życiowym.
o ,,dachu świata''i jego mieszkaricoch Przeciwieristwa charakter w Chifrczyk w i Tybetairczyw mają wiele przyczyn KontrasĘ te stają się zrozumiale, kiedy z r wnin chi skich przedostajemy sifdo Tybetu. Jeszcze dziśjestto wielka ptzygoda mimo chiIiskiego polączenia lotniczego z Lhasą' Droga do Tybetu prowadzi wszak ze wszystkich stron przez przejścia położone na wysokości 4000 do 6000 metr w n.p.m.na obszar, zkt rym nic na tej ziemi nie da się por wnać. Rozciąga się on na olbrzymiej przestrzeni dw ch i p l miliona kilometr w kwadratowych, co stanowi dziesięciokrotną powierzchnię dawnej Niemiec_ kiej Republiki Federalnej i usprawiedliwia nazwę ,,dach świata''. Wok l tego obszaru wznoszą się szcnJĘ sięgające nie_ mal 9000 metr w wysokości l otaczają plaskowyż leżąq na
k
wysokościod 3800 do 5200 metr w, przecięĘ dalszymi grzbietami g rskimi. Jeślijuż nielatwo jest uzmyslowić to sobie tu, w Europie, to obraz ten nabierze jeszcze bardziej
fantasĘcznego charakteru, kiedy wysłuchamy opowieści geo_ log w o Ęm, że ta g rska kraina z'iłana Tybetem byla niegdyśmorzem'
Znaleziska z formacji wczesnego trzeciorzędu dowodzą' że teza, kt ra wydaje się czymśzbliżonymdo bajki, jest slusz13
na. Tak więc trzeba nam talcźe uwierzyć, że Himalaje' naj_ wyższe g ry nanaszej ziemi, są zarazemjej g rami najmlodszymi. Jeszcze w eocenie, a więc przed jakimiś pięćdziesięnie cioma milionami lat, Himalaje przy 3000 metr w n'p'm' jeszcze osiągnęly nawet wysokości Alp. Z drugiej zaśstrony dziśrosną one według najściślejszychpomiar w 10 cenfyme-
7 cenĘrych zresztą ponownie tracą do metr w z powodu szalejąrych tu burz' To najpotężniejsze spiętrzenie mas g rskich wywolały inruchy tektoniczne napierające z południa' Subkontynent globu w dyjski, określany w terminologii doĘczącej dziej ziemskiego jako ląd Gondwana, przesunąl się na p łnoco-wsch d w okresie tak zwanych przesunięć konĘnent w' ziemw kt rym ukształtowała się obecna postać powierzchni skiej' Doprowadziło to do wyparcia morza Himalaja i do spięirzenia olbrzymiego masywu g rskiego o tej samej na-
tr w
rocznie , z
kt
będącego dziśdla nas jednym z najbardziej fascynują"*iL, region w ziemi. rych ' Do rybe tu zb|iżalem się z wielu stron, w wczas kiedy jeszczebyt najbardziej niedostępną krainą Azji' l w latach gdy sześćdziesiątychstałem na granicy Nepalu i Sikkimu' Cierpiepołudnie' na fale uciekinier w z Tybetu zmierza|y im nie ludzi ciągnących w wczas w nieznane, w świat' kt ry nie odpowiadał ani klimaĘcznie, ani kulturowo, przypomniało mi ios uciekinier w, jakich widzialem na granicy czeskiej w roku 1945, gdy tlumnie przedostawali się do rozbitych i zniszczonych Niemiec. Ci wygnani Niemry byli jednak ofiarami nacjonalisĘcznego oblędu i manii wielkości,tu zaświdzialem uciekinier w,kt tzy nigdy nie mieli innych pragnieri j jak to, by m c w pokoju i swobodzie wieśćsw skrom'ny, Ęlko przeważnie biedny łwot na obszar'ze świata'gdzie nie z samych tylko względ w zdrowot_ 1est w stanie egzystować nych większośćludzi tu nie urodzonych' T4
Iluź Chi czyk w pełniących slużbę i sprawujących lrzę-
dy w Tybecie uskarża się dziśna stale dolegliwości i obciąże-
nia. StaĘsĘki milczą na temat wielkiej liczby tych, co w najprawdziwszym sensie tego slowa stracili zycie albo musieli być zastąpieni. Tu już zarysowuje się wyraźnie przeciwieristwo między Chinami a Tybetem: w Chinach Ęją ludzie, kt rzy osiedlili się na urodzajnych nizinach lub w g rach średniejwysokości z tarasami do uprawy ryżu,ludzie z dolin rzek' kt rzywpraw-
dzie nalczyli się trudnego obcowania z rvvącymi potokami, ale nie z lodowcami, piaskowymi i śnieżnymiblrzami oraz zawieruchami niosącymi odlamki lodu. W Tybecie natomiast ludzkie bytowanie od pierwszych chwil sklada się z zagtoże , niebezpiecze stwa, nędzy i niepewności' Jest więc Tzeczą zrozumialą, że postawy wobec bytu są tu całkiem odmienne. Natura w swych najskrajniejszych przejawach wplywa na co-
dzienne, praktyczne Ęcie w Tybecie, podobnie jak religia, bez kt rej zgodnie zwiarą tybetariską nie można by się upo_ rać z prob|emami bytu ludzkiego. Człowiek staje bezradny wobec przemocy nieobliczalnej przyrody z jej nieustannymi
przemianami sło ca, deszczu, śniegu,kamiennych lawin, huragan w i powodzi. W Tybecie na kilometrze kwadratowym zyje jeden czlowiek. Przezrozlegle r wniny przeciągają jedynie hodowcy bydta i karawany. Na zamieszkanych przez dzikiego jaka stepach p łnory, poloźonych powyżej 4800 met_ r w n.p.m'' życie ludzkie jest w og le niemożliwe. A nawet na gęściej zasiedlonych obszarach południa można wędrować calymi godzinami, nie spoĘkaj ąc zywej duszy. Jeszcze dziśliczba Tybetariczyk w jest sporna. Wedlug ostatnich oszacowa ledwie dwa miliony zyje w Tybetariskim Regionie Autonomicznym' okolo 800 000 mieszka na wcześniej takze należącym do Tybetu obszarze Amdo, dzisiejszej
chitiskiej prowincji C'inghaj. Także w prowincjach Kansu 15
i Sycz'uan Zyją grJpy ludności Ębetariskiej' Możemy spokojnie oszacować og lną liczbę Tybet a czyk w - |ącznie z uciekinierami rozsianymi po calym świecie na jakieśsześć
-
milion w. Malo wiemy o wczesnych dziejach ludności zamieszkujątu cej tę ziemię' W starszej epoce kamienia (paleolicie) Ąly niewielkie grupy ludzi na|eżących do rasy paleomongolskiej. Prawdopodobnie dotarły one na tę dziką, niezamieszkaną wyżynę od p lnocy. Także p źniejsi przybysze przedostali się na tę wyzynę przez bramę Cajdamu na
p
lnocy
kt i zmieszali się z pierwotnymi mieszkaricami tego obszaru' jaka' rry w tym czasie wlaśnieoswoili i udomowili dzikiego
Jeślidziśchcemy umieścićTybetariczyk w w strukturze ras Azji Środkowej i Azji Wschodniej' to m wimy o części porasy Ębeto-birmariskiej, osiedlonej na obszarze leżącym pomiędzy Birmą p łnocną, chi skim Jiinnanem' Tybetem a plemiona podgrupa. łudniowym kraricem pusĘni Gobi. Jako te należądo rasy mongolskiei, zasiedlającej Azię Środkową' od ponad dw ch tysięcy lat jednak Tybeta czycy rozwi_ jali się tardzo niezależnie i przede wszystkim w ostatnich st,lte"iact' nie mieli prawie żadnej styczności z ilną ludno_ ściąpoza dośćdwuznacznym kontaktem z Chiilczykami' kt ry jednak tylko w rzadkich wypadkach prowadzil do przemieszania się ras. Tybetafrczycy Zatem do dziśstanowią ludnośćstosunkowo mało przemieszaną i zachowującą swoją tradycję kulturalną i religijną; trudno zaśspotkać na tej ziemi drugą grupę ludności, kt rej spos b Ęcia byłby tak dopasowany do naturaĘch warunk w otoczenia, a kt ra zarazem wytworzyłaby swoistą kulturę, jakiej nie spotkamy nigdzie indziej'
Sądząc po jego bytowaniu i trybie zycia, Tybetaficzyk przynajmniej ten na wsi lub pędzący żywot koczowniczy -na rozległych stepach jest człowiekiem, kt rego z etno-
-
t6
graficznego punktu widzenia należaloby raczej za|icryć do lud w pierwotnych. Tym bardziej, że az do VII stulecia Tybeta czycy byli ludem nie znającym pisma, co jeszcze dziś jest jednym z gl wnych kryteri w uznawania jakiegoś ludu za pierwotny.
Pismo Ębetariskie zawdzięcza swoje powstanie decyzji w latach 6Ż0-649 kr la Srong-bcan_sgam_po [wym. Songcżin Gambo], kt ry po wprowadzeniu buddyzmu wysłałw roku 632 do Indii swego ministra T'on-mi Sambhota, aby ten zdobyl buddyjskie obrazy i pisma w celu ich studiowania. ostatecznie uczeni tybetariscy rozwinęli alfabet tybetariski, wywodząc go z t'nv. pisma guptyjskiego, stano_ panującego
wiącego odmianę dewangari.
og lny stan niepiśmiennościludu tybetariskiego nie zmienił sięprzez to. Przeciwnie: powstal roz|,am na dwie warstwy. Do wyksztalconej mniejszościna|eża|y nieliczne wysoko urodzone rodziny, a przede wsrystkim mnisi wyższej rangi,kt rzy p źniej otrzymywali tytul lamy. Szęrokię masy ludu tkwiły nadal w analfabetyzmię i z nowej religii buddyzmu docierało do nich Ęlko to, co było dostępne ich wierzą-
-cym
w cuda sercom
i
oczom w postaci znajdujących się
w nowo wzniesionych klasztorach i świątyniachposąg w oraz
malowidel o wspaniałych barulach
i
obwiedzionych zlotem
konturach.
Podzial ludu na warstwę wykształconą i niewykształconą utrzymal się, praktycznie biorąc, aż do naszych czas w. I
mimo iż Chiflczyq takźe w Tybecie, podobnie jak we wszyst-
kich jednostkach administracyjnych swego kraju, wprowadzili obowiązek chodzenia do szkoly, zrealizowanie w pelni tego ambitnego przedsięwzięcia jest niemożliwe choćby z powodu wielkich odległościmiędzy chłopskimi zagrodami i małymi wioskami z niewielką liczbą dzieci, a także z braku nauczycieli. 't7
Edukację szkolną można zapewnić jedynie tam, gdzie się udało doprow adzić do skupienia ludności, a więc w więk_ szych miastach i osiędlach, na przyk|'ad w okręgu Lhasy i Szigace lub w miejscach, gdzie ostatnio powstały komuny' Wobec takiego rozwoju sytuacji wielu Tybetariczyk w ma postawę bardzo nieufną, jeślinie zdecydowanie wrogą, po-
Pozostaje kwestią otwartą, co się okaże trwalsze i silniejsze: wplyw szkoły czy wpływ religii. Trudno przeułidzieć, cry oba te wpływy, po|'ączone z sobą, po|ożą kres podziałowi ludnościna warstwę wyksztalconą i na analfabet w, a tym sa_ mym otworzą nolvy etap w zyciu Tybetu, |'ączący tradycję z usprawnieniem gospodarki kraju. Bądźco bądź, navtet
faktu, że właśniewyszkoleni ideologicznie nauczyciele
dalajlama, przebywając na wygnaniu w Indiach, głosil, że zniesienie średniowiecznych warunk w Ęcia w Tybecie jest juź od dawna sprawą bardzo op źnioną. Dziśw Lhasie odnosimy wrażenie, że ta zmianą określo_ jako na pożądana przez da|ajlamę, dokonala się, choć ina_ czej, niż to sobie wyobrażal pozbawiony tronu boski kr l. Widać to, kiedy por wnamy dzisiejsze miasto' kt re tylko w niewielkiej częścizachowalo swe stare struktury, z jego opisami pochodzącymi z pierwszej połowy naszego stulecia i sięgającymi aż do lat pięćdziesiąĘch. Ale dalej od Lhasy' na przykład w takim mieściejak Gjance, kt re leĘ o jakieś 250 kilometr w na południo_zach d od Lhasy' podczas spotkania z Ę1ącymi tam ludźmi można młątpić w zasadniczą zmianę ich usposobienia i natury' Trzeba by przecież zaloĘ{ że prryjęli oni nowe wartości w takiej postaci, w jakiej przynieśli je do kraju Chiitczycy, bardziej teoreĘcznej niż jako przekonywające lub wręcz urzekające przyklady prak-
'ię w dlugich pielgrzymkach, aĘ oddawać czeŚć sławnym wizerunkom Buddy i b stw tego kraju; r wnież dzieci dostają się w zasięg wplywu tajemniczej relrigii rządzącej calym Ęciem, kt rej Tybeta czyq zawsze się oddawali z takim zapałem'
Wątpliwościi niepewność dotyczące tego, czy jest możliwe, przede wszystkim jednak, czy ma sens zmienianie sposobu Ęcia tych ludzi, wzmagają się, kiedy patrzymy na pielgrrym w z dalekich okręg w p lnocnych i zachodnich, na ludzi należących do plemion wędrownych, kt rzy nadchodzą, czlapiąc, odziani w sk ry młierząt, nadzy od pasa w g rę, z ciemnymi twarzami o grubej' stwardnialej cerze) zliczącymi wieki ozdobami rodzinnymi wok ł szyi, w uszach i we wlosach. Ludy te zamieszkują przecież tereny czyniące nie-
nieważ w takim ksztalceniu dopatrują się pr by odciągnięcia dzieci od wychowania przez rodziclw, wciąż jeszcze przywią-
i oddania ich w ręce nauczycieli' ktć:rzy dolozą starafr, by mlode pokolenie uksztaltowa w duchu polityki chi skiej. zanych do starej tradycji,
Nie ma i nie może być żadnej wątpliwości,że na Ęm wlaśnie polega gl wna trudnośćdoĘcząca przysz|ego rozwoju Tybetu i jego mieszkaric w. O ile w ostatnich latach stało się jasne, że podjęta przezMao Tse-tunga pr ba uczy-
nięnia ateist w z dzisiejszych Tybetariczyk w spełzła na niczym, o tyle nie rozstrzygnięte pozostaje pytanie, czy w dal_ szej przyszlości uda się nowemu chi skiemu kierownictwu doprowadzić do zwrotu ku czysto materialisĘcznemu myśleniu; cry uda się doprowadzić do postępu kraju, postępu zorientowanego na Chiny, mającego na celu ukształtowanie społeczefrstwa industrialnego. Nie można wszakże przeoczy ć
troszcząsię i zabiegają o to, by dorastającej mlodzieĘ uczyni bliskim ten rodzaj myślenia. A gdyby nie ostatnia fala chiriskiej tolerancji religijnej, powodzenie tego zamysłu nie miałoby żadnych szans. Teraz jednak, kiedy Tybeta czycy ponownie mają dostęp do swych świątyri, wolno im zbierać u"" obaw wok l ołtarzy domowych i mogą lczestniczyć
18
tyczne.
19
mal niemozliwym w Sęnsie technicznym udostępnienie ich i otwarcie' gdyż spowodowałoby to oddanie Ęcia tychludz| dziśjeszcze wolnego i swobodnego, w niewolę planowania przemysłowego. Na dluższą metę planowanie to jest wprawdzie dla Tybetu niezbędne, gdyż jego ziemia kryje w sobie niewyczerpane zasoby rud i minerał w, kt rę wiara Tybetaricryk w zakazlĄe wydobywać, a kt rych udostępnienie wyni_ kajasno zcel w chiriskich ekspert w gospodarczych' Zresztą takźe w tym względzie w trudno dostępny kraj stawia sam w sobie poważniejszy op r, niż mogą to zrobić jego mieszka cy. Dlatego też aż do dziśChiiczycy zdołali jedynie w niekt rych punktach dobrać się do skarb w zięmi
Ębetu' Ich
zaśprzetransportowanie z ,,dachu świata''stano-
wi następną przeszkodę niemal nie do pokonania, ponieważ Lhasę z Cz'engtu w południowo-zachodnich Chinach lączy Ęlko jedna, do tego kra cowo ciężka do przebycia droga prowadząca przez przejścia na wysokościponad 5000 metr w n'p.m. Następny krok zostal już jednak zrobiony' Projekt kolei żelaznej, mającej po|ączyć, Lhasę z Chinami' powoli, lecz ustawicznie i niezmiennie zb|iża się do zrealizowania.
Pr4lbliżenia W ciągu ostatnich stuleci cudzoziemcy wciąź ponawiali pr by dojściado Tybetu i dotarcia do Lhasy. Udało się to bardzo niewielu. Juz samo polożenie geograficzne Ty_ betu sprawia' że jest krajem trudno dostępnym, a jego granice nie bardzo nadają się do nadzorowania. Kiedy w koricu
xvIII wieku granice Tybetu zostaly zamknięte dla wszystkich cudzoziemc w, a dalajlamowie ogłosili Lhasę miastem' do kt rego wstęp obcym byl zakazany, do kraju napłynęło wielu r żnorakich uciekinier w' co często wywolywalo duże klopoty polityczne. Nic dziwnego, skoro przez cale stulecia to, cTy ktośzdołałprzeĘć przygodę tybetariską' bylo jedynie kwestią odwagi, kondycji fizycznej i wytrzyma-
łości. Pierwszymi Europejczykami, kt rzy podjęli trud przedarcia się do Tybetu, byli mnisi katolicry' Ich wiara i doslownie pojmowany nakaz: ,,Ruszajcie w szeroki świati nauczajcie wszystkie narody'', byly bodźcem i wskazaniem, kt re pozvłala|y pokonać liczne trudnościi przeszkody. W roku 1325 franciszkanin włoski odoryk de Pordenone dotarl prawdopodobnie do Lhasy. Wrażenia swoje opisuje kr tko prostymi slowami: ŻI
Udalem się do innego, bardzo dużego kraju, kt ry nosi nazwę Tiboth i leĄ na drodze do Indii. To kr lestwo poddane jest wielkie_ mu chanowi. Można tamzna|eźćchleb i wodę w największej obfitości, jak nigdzie indziej na świecie. Mieszkaricy tej ziemi mieszkają w namiotach z czamego wojłoku. Ich stolica jest bardzo piękna, cala zbudowana z bialego kamienia, a jej ulice są dobrze wybrukowane. Nazywa się Gota (Lhasa). W tym mieścienikt nie ośmielasię przelać krwi ludzkiej aniteżn ęrzęcej, a to zczciokarywanej obrazowi ich bożka, tak się do kt rego zanosząmodly. Mieszka tam obassi (dalajlama) w tutejszej mowie nazywa ich papież' Jest on zwierzchnikięm wszyst-
-
kich slug bożk w i według swego upodobania rozdziela wszystkie dochody kraju.
Ten pierwszy skąpy opis Lhasy, kt ry wyszedł spod europejskiego pi ra, nie wystalczyl, by uciszyć powstale p źniej wątpliwości, czy rueczywiście Pordęnone kiedykolwiek dotarl do Lhasy. Ostatecznie dwaj jezuici: Johann Grueber i Albert d'orville, pozostają nam jako pierwsi, kt rzy z calą pewnością odwiedzili Ębetariską stolicę. Według ich relacji 13 kwietnia 1 61 roku opuściliPekin z jednyn Ęlko sługą Chiriczykiem, 13 lipca tego samego roku przekroczyli grani cę Tybetu i 8 października po nieopisanych trudach dotarli do Lhasy.
W jednym z list w Grueber pisze: ,,Tylko sam B g wie, cośmy wycierpieli w tej podr ży.'' od obaj jezuici zatrzyma|i się przez miesiąc w Lhasie życie pilnie obserwowali 8 października aż do 8 listopada i obyczaje Tybeta czyk w. Następnie z jedną z karawan powędrowali dalej na południe, do Nepalu. Grueberowi zawdzięczamy pierwszy rysunek Potali' kt rą
V' wznow, czyli jako boskich monarch rezydencję gl wną ,,kr _ szono jezuici ale nie ujrzeli, lÓw religii''. Samego dalajlamy obaj zobaczy|i jego posąg, kt ry jeszcze za Ęcia dalajlamy usta-
w
'))
wczas, wlaśnieza panowania slawnego Dalajlamy
wiono w wesĘbulu Potali
i kt remu pielgrzymi
oddawali
cześć'
Za czas w Dalajlamy Y by| także świeckiwladca Tybetu, opisuje jako rozmiłowanego w przepychu, wystawnie księcia Tatar w. Przyją| on osobiście na Ęjącego jezuit audiencji obu w. Mimo to Grueber jest najwyrźniej przede wszystkim zainteresowany pozostającym w ukryciu dalajlamą, kt rego decydujące znaczenie dla kraju dobrze
kt rego Grueber
rozpozna|.
o
nim teżpisze:
Ten drugi władca jest uwolniony od wszelkiego ciężaru spraw światowychi czczony jako b stwo, pozostając spokojny i swobodny w samotnym odosobnieniu wewnątrz swego palacu. Jako b stwo czczą go nie Ęlko krajowcy, lecz wszyscy podlegli mu książęta Tatarii w swych pielgrzymkach, kt re do niego podejmują' Czczą go jak prawdziwego boga, przynosząc mu zwyczajowo więlkie dary. Zowią go talrże odwiecznym i niebia skim ojcem. Przebywa on w ciemnej komnacie swego pałacu, przyozdobionej zlotem i srebrem i oświetlonej licznymi płonącymi lampami: zasiada na tronie, na poduszce, pod kt rą rozpostarto kosztowne dyrrany; pielgrzymi padają przed nim z głowami schylonymi do ziemi i z niebywałą czcią calująjego stopy, tak jak papieżowi'.. Barbarzyriq nazywają tego bożka Wielkim Lamą, co oznacza wielkiego kapłana i lamę lam w, czyli kapłana kaplan w, od niego bowiem, jak ze źr6dla, wyplywa caly system religii albo raczej slużby bożkowi _ dlatego narywają go też odwiecznym ojcem. Aby nie wydawal się pozbawiony Ęciawiecznego, W momencie, kiedy nadciąga jego śmierć,lamowie, czyli kapłani, ci,kt rzy są bez przerwy przy nim i z największą troską i uwagą zaspokajają jego potrzęby, ogłaszają prostodusznym ludziom wyrocznię z jego ust' umiejętnie udając, że pochodzi od boga. Nawet po śmierciwielkiego lamy szukają w całym kr lęstrłie człowieka pod każdym względem nadnłyczaj do podobnego,agdy już takiego znajdą,wynoszą go na tron' W taki oto spos b oglaszają w calym kr lestwie ludziom, nie podejrzewającym oszustwa i omamienia, nieprzerwany żlywot odwiecznego ojca, kt ry od stuleci już siedmiokrotnie zmartwychwstal i powr cil do życia.'. Wszyscy azczą go z tak wielkimi dowodami głębokiego powa23
żania, że za szczęśliwca uważa się ten, kt remu z laski lam w (przekupywanych zamłyczaj w tym celu znakomitymi i wartościowymi darami) przydzielone zostanie trochę kału lub moczu wielkiego lamy. W wielkiej naiwnościi glupocie ludzie wyobrażają sobie, że jeślibędą nosić cośtakiego na sryi lub też domieszają do potraw, uchroni to ich od wszelkich chor b.
Mimo wielu uprzedze mających źr d|o w jego wierze Grueber opisuje bardzo dokladnie lvygląd i funkcje dalajla-
my. Przedstawia r wnież po raz pierwszy wiarę w reinkarnację wielkich lamćlw i spos b, w jaki mnisi, z wielkim trudem i wysilkiem wyszukując nowego lamę, wiarę tę podtrzymują.
Inkarnację pojmuje zgodnie
z
wiarą chrześcijaską jako
powstanie z martwych. tu zresztą łudzące i zwodnicze Grueber byl takze pierwszym mnichem, kt ry w liście do ojca Gamansa, brata zakonnego' pisal o uderzająrym podobierisnvie obrzęd w katolickich i lamaisĘcznych. Temat ten podjąl ponownie w 191Ż roku Sven Hedin w Swym wielkim i bogatym dziele Transhimalaya w rozdziale Lamaismus und Katholizismus, mimo iż mało się interesował zagadnieniami
-
religijnymi. W liścieGruebera do Gamansa czytamy: W Lhasię reryduje wielki papież Chi cryk w i Tatar w. M głbym o nim donieśćrzęczy wtęcz niewiarygodne, gdybym dysponował dostateczną ilościączasu, wyjaśniam jedynie to, że w tamtejszy diabeł tak pilnie i żarliwię naśladuje Kości l katolicki, iż we wszystkich istotnych sprawach ich rytual zgodny jest z obowiązlljącym w Kościele rzymskim choć żaden Europej cryk ani chrześcijanin nigdy tam nie byl święcątam ofiarę mszalną z chlebem i winem, udzielają ostatniego namaszczenia, blogoslawią zawarcie malżeIistwa i modlą się za chorych, organizują procesje i czczą relikwie bożk w; znajdują się tam klasztory męskie, a takżę żeriskie, śpiewająw ch rach' podobnie jak u nas mnisi, kilkakrotnie w ciągu roku przesttzegają postu, poddają się najsurowszym umartwięniom, takim jak biczowanie; wybie-
_
24
-
rają swoich biskup w' wysylają też do Chin misjonarzy, udająrych się tam w największej biedzie i niedostatku, boso, przez wzmiankowanę uprzednio tatarskie pustynie. Wszystko to oglądałem na wlasne oczy.'. Widoki na nawr cenie tamtejszych pogan byĘby z pewnością bardzo duże, gdyby tego nię zabraniaI w diabelski boski ojciec, kt ry poleca bezzll,łlocznię uśmiercać tych, co nie chcą się do niego modlić' My jednak pozostająry pod Bożą opieką byliśmy bardzo przy1aźnie potraktowani przęz ten |ud i przez kr la, kt ry jest bratem boskiego ojca i kt ry nas obdarzył kr lewskim listem żelaznyrn...
_
-
Dzięki temu, że Grueber odwiedzil Lhasę, do jednego
z wielkich gęograficznych dziel wczesnego czasu,
księgi
China illustrala Athanasiusa Kirchera, weszly pierwsze wiadomości o Tybecie' Minęlo przeszlo pięćdziesiąt lat, zanim dwaj następni jezuici: Ippolito Desideri oraz Freyre, dotarli do Lhasy w 171,5 roku. Desideri przebywal w stolicy Tybetu trzynaście lat. Prowadzi| ołwione dyskusje i polemiki z gllvłnymi przy-
w dcami duchowymi lamaizmu owego czasu. Bylo to możliwe dzięki temu, że panowal w wczas Dalajlama VII bsKal-bzang-rgjamc'o [wym. Kżilsang Gjac'o], czlowiek tolerancyjny' wyksztalcony i wybitny pisarz. Kapucynom zaś,kt rym przewodzil Orazio della Penna, udalo się, począwszy od 1719 roku, nawr cić niekt rych Tybetail,czyk w. Wybudowali w Lhasie kaplicę chrześcijariską i hospicjum. Zostali jed_ nak w roku 1740 wypędzeni pod naciskiem ortodoksyjnych kręg w lamaistycznych. Pierwsze obszerne dzielo,jakie ukazalo się w Europie na temat Tybetu Missionum Aposto- Alphabetum Tibetanum licarum Commodo Editum zostalo opublikowane w Rzymie w roku 1762. Jego autor Augustinus Antonius Georgius,
także duchowny' wprowadził do tej wczesnej publikacji
wszystko, co w wczas w krajach Zachodu wiedziano o Tybecie. Mimo wielu uprzedze ifalszywych wniosk w to najstarŻ5
sze' napisane po łacinie kompendium odznacza się zadziwia_ jącą umiejętnością wczuwania się i pojmowania spraw kraju tak trudno dostępnego i jeszcze trudniejszego do zrozumienia jak Tybet, umiejętnością,kt rej brakuje publikacjom p źniejszym, dysponuj ąrym większą znajomościąszczeg | w.
w XVIII
stuleciu ptzybyli do Tybetu pierwsi podr żni
świeccy'kt rych cele i zadania byly przeważnie natury poli-
Ęcznej. Ich pojawienie się na ,,dachu świata'' wzbudziło czujną uwagę europejskich tajnych służb'DzialalnośćĘch służb,zwłaszcza dzia|,alność tajnych sluzb bryĘjskich, polegala na doprowadzeniu do calkowitej izolacji Tybetu w p źnych latach XIX wieku, co się wiązalo z zazdrosnym nadzo_ rowaniem jego granic zar wno przez stronę chi ską, jak brytyjską i rosyjską. Kiedy wreszcie w roku 1904 Brytyjczycy pod wodzą pulkownika Younghusbanda wyslali ekspedycję wojskową do Lhasy, aby dopilnować swych interes w w Azji,także po tamtej stronie Himalaj w, spok j na ,,dachu świata''się skoriczył. Nadciągaly nowe czasy dla Tybetu, czego większość jego
zawsze tajemnym celem wyprawy. Istnieje wiele sprawozdaft o pr bach zbliżenia się do miasta, te jednak przewaznie spel_ zały na niczym, rozbijając się o czujnośćobcych tajnych służb
lub urzędnik w dalajlamy. Sven Hedin jest tego najsławniejsrym przyk|adem: czekał cale miesiące, mając nadzieję, że otrzyma pozwolenie na odwiedzenie Lhasy, a jednak nie został tam wpuszczony. ot ż niezmiernie cenne i zasłużone dla nauki dzieła geograficzne wielkiego Szweda dowodzą, że zbada| on jak chyba żaden inny uczony rozlegle przestrzenie Tybetu, atakże doglębnie przeĘ| swoją odkrywczą przygodę. Z drugiej strony uważny czytelnik dziel Svena Hedina na pewno Spostrzeze fakt, że w uczony nigdy tak naprawdę nie pojąl sposobu życia, a przede wszystkim religii Tybeta czyk6w' Można by zadać sobie pytanie, czy wlaśnieto nie było ostatecznym, najbar_ dziej tajemniczym powodem tego, że nigdy nie dotarł do Lhasy. Ponieważ już w wczas kwestia dotarcia do najświęt szych miejsc Lhasy, a także możliwośćich zlłiedzania byly uzależnione nie Ęlko od przepustek i zezv.tol'efi,|ecz w dużo większym Stopniu - aby to sformulować po tybetarisku byly sprawą karmy, wewnętrznej uduchowionej goto-
mieszka c w nawet nie przeczuvłala. Wraz z nadejściem Brytyjczyk w skoriczyła się w Lhasie szczęśliwaepoka wybranego z własnej woli odosobnienia, chociaz lamaistyczna hierarchia kraju starata się za wszelką cenę utrzymać i zachować nietknięĘ tradycyjny spos b życia
-wości.
ludności.
jej tradycyjny obraz zostal znieksztalcony przez chiriskie bu-
Wdarcie się do kraju brytyjskich sił wojskowych doprowadziło zresztą do jeszcze surowszego zamknięcia jego granic, zvł|aszcza przed napłryem wszelkich cudzoziemc w do Lhasy. Jednak właśnieta sytuacja przyciągala zar wno wielu awanturnik w, jak i naukowc w, kt rych podniecalo badanie i eksplorowanie olbrzymich białych plam, jakie ten teren stanowil na mapie globu ziemskiego. Lhasa miasto, do kt rego wstęp był zakazany pozostawala przy Ęm prawie
-
26
Wydaje się, że jakaś tajemnica, na kształt tajemnicy Graala, panuje nad Lhasą i otacza ją nawet dziśjeszcze, gdy dowle z betonu
i
obozowisko barak w, a liczne świąĘnie
i klasztory leżąw gruzach. Jest bądź co bądź rueczą zastanawiającą, że mimo furii czerwonej gwardii w czasie ,,rewolucji
kulturalnej'' i szerzącego się powszechnie zniszczenia, tak ważne budowle, jak Potala, Dżo-k'ang, czy klasztory Sera i 'Bras-spungs [wym. Dźipung], a nawet siedziba wyroczni paristwowej w N cz'ungu (tyb. gNas-cz'ung), zachowaly się i dziśzn w są dostępne z dużą częściąswych dawnych zbio-
t
vł rzeźby i malarstwa. Trudno to wytlumaczyć wyrozumia_ tościąchi skich oddzial w lub skutecznością administracyjnych zarządze . W świadomościTybetariczyk w jawi się to zupelnie inaczej, jak mi to pewien lama usilowal z wielką
powagą uzmyslowić:
dobroczynnej, pozytywnej karmy wok l jest tak silna, że calkowite zniszczenie nie bylo możliwe i z pewnościąnigdy nie będzie możliwe, p ki m j lud będzie się mocno ttzyma| swej przyrodzonej, dziedzicznej wiary. Dżo-k'ang to kolebka naszej religii, a Potala jest twierdzą tego' kt ry ją chroni. W owych słowach dźvlięczy to, co na początku określilem jako ,,Tybet od wewnątrz". Oddają one spos b myślenia i odczuwaniaTybetaficzyk w i ukazują jasno, że tego kraju i jego ludu nie na|eĘ traktować zgodnie z naszym punktem widzęnia i z zachowaniem naszej postawy duchowej, ponieważ tak czyniąc, nie zavważamy prawdziwego oblicza
Koncentracja tego miasta i jego świętych miejsc
nię, poniewa ż wy czuw ają negaty'wne promieniowanie. Powiadają: ,,To są ludzie' kt rym brak dobrej karmy.'' Pr buję im
w wczas wyjaśnić,że odwiedzający przybywają ta z daleka,
że nie są buddystami, ale chcieliby poznai naszą wiarę. To jednak nie pomaga. Pozostają przy swoim, że cudzoziemcy
Wielu przybywa tu Ęlko dlatego, że fakt, iż byli Nie mogę w Tybecie, jest wśrd nich sensacją - powiada.
oslabiają silę, kt rą wypromieniowują podobizny bog w. Jednak można też obserwować, że jakiśmnich szczeg lnie przyjaźnie,ze z|ożonymi dlorimi i z lekkim uklonem, wita odwiedzającego _ albo że pielgrrymi uśmiechają się do cu_ dzoziemc w i wyciągają do nich języki' co jest formą tybetariskiego pozdrowienia. Tak więc i tu spotkania grawitują między brakiem zrozumienia a usiłowaniemzbliżenia się do siebie i wyrażenia sympatii bez możliwościporozumienia się slowami. Nikt nie potrafi określić,gdzie przebiega granica między tak jeszcze skąpym i niedostatecznym kontaktem ze spoĘkającymi się tu ludźmi a calkowitą obcością i brakiem zrozumienia, co często odczyĘwałem z twarzy wielu odwiedzających. Bardzo trudno uprzytomnić sobie, jakie wewnętrzne granice opr cz granic Zevłnętrznych, niegdyśnie do pokona_ - przekraczamy nia w trakcie kr tkiego przelotu z Cz'engtu g i do Lhasy - mimo ze lodowate zapory rskie niezamieszkane, dzikie g rskie doliny, kt re można obsenvowaĆ z samolotu, uzmysławiają podr żnikom, jaką odleglośćpokonali w kilometrach. Wewnętrzny dystans, kt ry się tam odczuwa, jest niepo_ r wnanie większy. I ludzie przybywający do Lhasy przeważnie go nie pokonują. Powodem tego nie są jedynie trudności językowe, choć niewątpliwie stanowią jeden z gł wnych pro-
niż możliwe ciągnie dalej lama niezrozumienie odwiedzająrych jest oddziaływanie cudzoziemc w na naszych wiernych. Często opllszczają oni świąty-
Większość Chiticzyk w przebywająrych czasowo w Tybecie, a nawet prawie wszyscy ci, ktĆsrry oprowadzają grupy turyst w zagranicznych, nie m wi po Ębetarisku. Minimalna
Tybetu.
Do wewnętrznego portretu Tybeta czyka naleĘ także wypowiedź pewnego |amy z klasztoru Sera koło Lhasy, kt _ remu zadalem pytanie, co sądzi o cudzoziemcach, ktlrzy obecnie co dzieIi masowo napływają do klasztoru i świątyni. odpowiedzi a|, że lzna|by to za dobre i pożyteczne, gdyby tych ludzi zapoznano z tybetariskimi świętościami,zarazem
jednak wątpi, czy większośćodwiedzających ma zdolność ich zrozumienia i chce naprawdę wniknąć w tajemnice la_ maizmu.
_
temu zaprzeczyć. o wiele gorszę
28
blem w.
Ż9
liczba Tybet a czyk w zna językchi ski' Tak więc nawet kon_ w takt słowny jest bardzo ograniczony' Ponadto światobraz całw w świąĘniachi klasztorach jest dla wielu cudzoziemc towicie niezrozumiały, zanim zdo|ają cho by w najmniejszej mierzę zapoznać się z trybem myślenia i naturą wiary ludzi w tym kraju. Tybet staje się więc prawie dla każdego odwie-
aziiącego jednym z najcięższych kamieni probierczych w kwestii zrozumienia obcej kultury i religii' osiągnięcie takiego zrozumienia wymaga znajomościwie_ lu zagadnieri jednostkowych oraz ich wzajemnych uwarunkowa i powiązari. To wlaśnie ma szczeg |ne znaczenie, jeśli chodzi o poznanie Tybetu. Życie i religia Tybeta czykazasa' dzają się bowiem na wzajemnym powiązaniu z sobą wszystkiego. Jest to trudne do pojęcia dla nas, |lldzi Zachodu' na_ stawionych na r znorodność i rozproszenie' Życie Tybeta czyka określa postawa zasadnicza o cha-
rakterze ezoterycznyrn; w kręgu kulturowym indyjskim określa się ją jako tantryczną, d|a Tybetu zaŚ stala się ona elemen_ tem' kt ry silnie wpłynąłna historię tego kfaju'
Zycie międ4; bogami i demonami Tybet to Waj tantryczny' I jeŚli chce się go poznać i zrozumieć, trzeba coświedzieć o tantryzmie. Sanskryckie slowo lan stanowiącę rdze wyraru tantryzm, oznaczai tozszerzać się, rozmnażać. Rzeczownik tana oznacza nić albo rozciągrrięcie. Tantra jest słowem oznaczającym pierwotnie grę na instrumencie strunowym, ale można je także i interpretować jako tkaninę albo nłiązek, zależnośÓ Zrozlmieć tantrę oznacza zrozumieć Tybet, choć tantra rlie powstała w Tybecie, lecz dalej _ w indyjskim Bengalu i w Assamie' Tam, wśrd pierwotnych mieszkaric w, jeszcze przed naiazdem przybywająrych z zachodu Ari w, rządzi|y i panowaly kulty plodności; u podstawy tych kult w tkwi wiarlt, że na tej ziemi, ale talęe w całym kosmosie wszystko jest
ze sobą powiązane. Zgodnie z tą nauką wszystkie rzeczy, zjawiska, formy Ęcia i dzialania są ze sobą nierozerwalnie sczepione i wzajemnie jedne wplecione w drugie. Ów światwyobrażeri, kt rego kulty znajdują kulminację w najbardziej widocznym przykladzie splecenia -w zjednoczeniu seksualnym _ był bardzo bliski myśleniu wyznawc w llraminizmu' Hindus w przestrzegających zasad kastowości. Koncepcja wszechświata nie mającego początku lub korica, 31
t
właśnietak
a więc wszechświata niesko czonego' pasuje tu jak wiara w ustawiczne ponowne narodziny iw to, że nasz byt
jest uwarunkowany karmą.
Karma jest materią duchową Hindus w, na kt rą skła_ da się wszystko, co indywidualny czlowiek myślal'czyni|' zdzia|a7 i spowodowal w bieżącym, aktualnym żyvocie' ale także we wszystkich swoich żywotach minionych' Kar_ ma decyduje o riandre ponownych narodzin, wyznaczając im miejsce na tej ziemi pomiędzy źdźblemtrawy' z-łłierzęciem a człowiekiem, lub też narodzin jako istota boska w jednym z |icznych niebios hinduisĘcznych albo buddyjskich.
Im bardziej buddyzm oddalal się od pierwotnej nauki a zajeden z elementÓw rozwoju buddy_ swego zaloĘciela zmu można uzna wyobrażenie buddyjskiego nieba - tym nawięcej, młlaszczana Wschodzie, przejmował element w tanuki i wiary od dawnych lud w Indii' Pierwsze buddyjskie przekazutry powstaly na początku naszej ery; były to pisma
ją." w symboliczny spos b, trudny do zrozumienia dla ludzi
Sam święckich, tantryczne Systemy wiedzy oraz formy kultu' inicjastwa b oraz środek tantr zajmują b stwa opiekuricze mają ofle znagzenie jako pomocnicy cji, tak zwane jidamy jak Ęlko w medytacji, w istocie jednak nie są niczym innym tożsa_ wewnętrznej cząstkowymi aspektami naszej wlasnej, Ustamości.Mają nam przypominać naszą podświadomość' wiczna konfrontacja z ich obrazami ma nas utrzymywać w pełnej świadomościi wytwarzać oraz pie-
nieprzerwanie
lęgnować w nas to, co wedlug nauki Buddy na|eĘ do najważ-
sposob w zachowania i postaw człowieka: troskli-
'iĘs"yct' wość,baczenie i
rozwagę.
Człowiek nie powinien nigdy ustawać w dokladnej i bliskiej obsemracji swych myśli, uczuć i dziala , aby nie być narażonym na niebezpiecze stwo bezwiednych, niedobrych 32
i
niebezpiecznych postępk w' Rozpoznajemy w tym jeden z punkt w zaczepienia tantryzmu w buddyzmie. Wszystko jest ze sobą wzajemnie powiązane, ale tylko w naszej świadomości'Według indyjskiej wersji bowiem nie istnieje żaden staIy, trwały byt ani żadna rzecrywistośćmaterialna. To, co uważamy, że istnieje, jest poddane nieustającej przemianie. Nie istnieje, tak naucza Budda, żadna cielęsna egrystencja. Jeślinam się wydaje, że ulegamy jej władzy, to jest to urojenie, kt remu zresztą - to także powiada Budda podlega większośćludzi. - Uwolnienie od tego urojenia wraz z wszystkimi jego przelotnymi radościami, jak też z jego brakami _ nędzą, cierpieniem, chorobą i śmiercią_ wybawienie wreszcie od nie koliczącego się ko|owrotu ponownych narodzin, możemy osiągnąć' jeśliĘlko świadomie uwolnimy się od tej iluzji. W jaki spos b możę do tego dojść?Czlowiek powinien zrezygnovłać, - tak naucza Budda - ze swej wątpliwej dzia_ łalnościi z jej cel w: osiągnięcia powodzenia, bogactwa i potęgi, i dąĘĆ do stanu, w kt rym nie będzie mial zupełnie żadnych pragnieri i wyzwoli się od wszelkich więz w i zobowiązafi' Po długich, nieprzerwanych wysiłkach i staraniach moze na tej drodze ostatecznie osiągnąć oświecenie i nirwanę - stan wolny od ziemskich ponownych narodzin. Wynika to z pierwotnej wypowiedzi Buddy, zawierającej tantryczne cechy, m wiącej o tym, że wszystko jest ze sobą powiązane,
cho w
czasach, kiedy żyl Budda, nie miala ona jeszcze re|igijnego sensu.
Drugi element rozwoju buddyzmu' kt ry mial derydujące znaczenie dla utrwalenia tej religii w Tybecie, pochodzi także z Indii, ale p źniej rczszerzyl się na calą Azję Wschodnią, obejmująć Chiny, Koreę i Japonię. Ta odmiana buddyzmu to tak nłany buddyzm Wielkiego Wozu buddyzm mahajany.
-
W przeciwierisnvie do pierwotnej nauki Buddy, kt rą
buddyści mahajany okreśLająszyderczo jako hinajanę
-
Mały
W z, mahajana nie dąĘ do oświecenia jednostki, lecz do nirwany (,,zgaśnięcia'') wszystkich, ,,aż także ostatnie źdźblo jedtrawy źostanie wyzwolone'', j* to zostalo nazwanę w nej z sutr mahajany Wozu.
-
dydaktycznym poemacie Wielkiego
Aby przygotować tę drogę dla wszystkich rywych istnieri, potrzebni są pomocnicy. Są nimi bodhisattwowie licznie występuiący w mahajanie. Bodhisattwa to oświeciciel, kt ry zre-
,y:[norul z nirwany, co oznacza rezygnację ze stanu buddy'
aĘ dzialać dla drugich, pomagając im w osiągnięciu wyzwolenia. Tary bodhisattrvowie odgrywają wielką rolę w rybeta jako budskim buddyzmie tantrycznym, określanym takźe dy
zm
w adźraj anistyczny.
Wrazze slowem wadźrajana znajdujemy się już w Samym centrum wiary Ębetariskiej, a zatem tybeta skiego zycia' Tu bowiem nie da się oddzielić wiary od życia' W pojęciu wadźĄana mieści się określenie wadźra' Oznacza ono "ber_ lo diamentowę'' - 1ry sensie przenośnym jest to symbol z języ j asnościabsolutnej. Liczni uczeni slowo wadźra wiążą przedmiotu jako je określenie kiem niemieckim, traktując przez to wskazać Chcą także więc a ,,piorun''' magicznego, na nłiązek z m|opochodzenie , na jego pierwotne zachodnie tem starogerma skiego boga Thora, związkąpromieni Jupi_ tera, kt ra w braminizmie przeksztalcila się w piorun wczesnoindyjskiego kr la bog w Indry, i z niego wywi dł się w najdawniejszym buddyzmie jako symbol chroniący Buddę W adźrę'
Dzierżącego jak na całym obszarze podobnie W iybecie,
Wadźrapaniego
objętym
przez buddyzmwadźrajany, ten znamienny i ciekawy symbol oot'y*u-y w rękach każdego tybetafrskiego mnicha, stano_ wi on wyraz męskiej siły. ow symboliczny przedmiot mnich 34
trzyma w prawej ręce podczas świętych obrzęd w. Rozpoznajemy ten symbol w obrazach i posągach pierwotnych budcl w Wadźrahara i Wadźrasattwa, kt re się znajdują w kaz_
dej świąĘnijako odzwierciedlenie odwiecznego pojęcia buddy.
W lewej ręce mnich trzyma, dokładnie tak jak pierwotni buddowie upersonifikowane symbole istnienia bez początku i bez ko ca ghantę, czyli dzwonek; ma on jako uchwyt pol wkę wadźry i reprezentuje element żeriski, kt ry ucieleś_ niając mądrość,dolącza w wadźrajanie do siły męskiej i tym
-
-
sposobem zamyka krąg kosmiczny. Aby się zbliĘć do wewnętrznej zgody i r wnowagi' kt re muszą poprzedzać wszelkie oświecenie, kaźdy mnich tybeta ski, trzymając te oba przytządy, osiąga kilka razy dziennie w świętych obrzędach, przeryvl ających medytacj ę, przeTłły-
ciężenie sprzeczności naszego bytu w tym codziennym obrzędzie mnich w przejawia się częśćtantrycznej idei głoszącej, że wszystko jest z sobą powiązane, ujawnia się w spo-
s b widoczny częśćkosmicznego myślenia. Pytanie, co się za tym kryje, co to ma lkazać mnichowi, stanowi zasadnicze zagadnienie buddyzmu tybeta skiego lamaizmu. W pr -
-
bie odpowiedzi, o kt rą chcemy się teraz pokusić, tkwi zarazem wyjaśnienie, dlaczego ta religia i jej tajemnicry kult ma
dla Tybeta czyk w tak dalekosiężne
i
wszechobejmujące
znaczenie.
Niepodobna zaprzeczyć, że niewielę jest miejsc na tej ziemi, gdzie zagrożenie spowodowane warunkami naturalnymi oraz bieda mieszkaric w są tak wielkie i dojmujące jak w Tybecie. Aprzecież nigdzie ludzie nie przeciwstawiają się temu losowi i ptzeznaczeniu bardziej zdecydowanie i z większym powodzeniem niż tutaj, na ,,dachu świata''. Tybeta czycy jllż w czasach prehistorycznych usiłowali stawić czolo r żnorodnym i rozlicznym niebezpiecze stwom, 35
kt re narażaly ich kaprysy nieobliczalnej przyrody' Czy'nili to z udzialem sil nadnaturalnych, kt re powoływali do
lych wiosek bogami, demonami, elfami,
na
zycia.Dziś jeszcze uważa się je za skuteczne w kultach religii
bon' kt ra istniała w Tybecie przed nastaniem buddyzmu, a następnie wchłonęła wiele element w buddyzmu tantrycznego' W odległych miejscowościach pozostala ona żywa obok buddyzmu aż do dzisiaj' Ale buddyzm takźe w swej wersji tybeta skiej otrnyma| silne inspiracje ze strony bon, tak że przynajmniej w kwestii rytuału i obrzęd w, a więc w kultowych formach wyrazu nastąpiło wzajemne dwustronne wply-
wanie na siebie, kt re jest w og le charakterystyczne dla zachowania się Tybetariczyk w.
Tybetafrczyknie trzyma się zasady: albo - albo, lecz jest przekonany, że w Ęciu trzeba kierować się maksymą: nie tylko, lecz także'Być może ta zasadnicza postawa, kt ra pozwala mu być pobożnym a zarazem kipiącym radościążycia,
' zamkniętym w sobie, a jednocześnie energicznym i żywot nym, pelnym ducha kupieckiego, a zarazem ezoterycznp' po"*otitu mu talcże przetrwać czasy zakazl prakĘk religijnych. Wymuszony zwrot ku życiu praktycznemu nie wyobco-
wał go
i nie oddalił od bog w' o kt rych opowiadali
mu
rodzice.
Taka opowieśćmogła stale oznaczać dla Tybetariczyka pewne ołwienie otaczającego go świata,światawprawdzie wielkiego i potężnego, ale ubogiego w wydarzenia' Podobnie od jasnego i przejrzystego krajobrazu' jak 'nie zmiana i przejście odznaczającego się jednak intensywną kolorysĘką, do p łmroku świątyni,pelnego barw i zlota, z migająrymi plamami światl a z |amp podsycanych masłem nasuwa pielgrzymowi myśl,że wkracza do świata marzefi sennych' Takżę wielośći r żnorodnośćopowieścii legend tybetariskich stanowi wzbogacenie jednakowego i monotonnego dnia powszedniego, zapelnienie rozległego, bezludnego otoczenia ma36
wr zkami, wiedźma-
nli iherosami.
Miejscowości centralne, takie jak Lhasa czy Szigace, aż tltl połowy naszego stulecia oznaczaly dla tybetariskiej ludrrttści wiejskiej potężne metropolie, w kt rych koncentrowaly się boskie siły. Są Ęm i dziśw oczach ludności, tam gdzie ('hiriczycy wprowadzaj ą tak zasadnicze zmiany. Teraźniej szośćjest jednak w oczach Tybeta czyka zbyt skąpo wypełtliona czarami i tajemnicą. To one jedynie czynią byt bogatym i uzasadniają istnienie. Do zewnętrznych wydarzeri i doświadczeri dnia powszedniego, kt re muszą się wydawać
l}beta czykom ciężkie i nieprzyjazne, na|eżą jako światprzeciwny owe obrazy przetywane podczas wizyty w świątynilub lcż te, kt rym bar,wnie opowiadający historie pozwala pojawić się w wyobraźni. Nie ma żadnego przedzialu pomiędzy wyobrazeniami religijnymi a legendarnymi wydarzeniami z wczesnych dziej w, kt re wciąż rzutują na teraźniejszoś. A prosty Tybetafrczyk .jednakowo uznajewciąż jeszcze iryvłe w jego odczuciu duchy clomowe, miejscowe demony, b stwa g rskie i b stwa religii bon lub buddyzmu. Wszystkie one tworzą jedną rodzin9, 04wiają otoczenie, a od ludzi wymagają względ w' oddawania czci i ofiary. Zr żnicowanie świadomościreligijnej, jak przedstawiają to u nas opisy religii tybetafrskich, jest w samym Tybecie prawie nikomu nieznane. Także dla wykształconego lamy, jak to mialem okazję stwierdzić w wielu rozmowach, elemenĘ religii, przyrody, wiary bon oraz buddyzmu Ębetariskiego zlewają się razem w jedno głęboko religijne, wszechobejmujące uczucie. Nikt się nie zastanawia nad Ęm, skąd pochodzą poszczeg lne elementy wiary. Sprawą decydującą '
jest tylko to, aby idee
i
wyobrażenia przechodziły jedne
w drugie plynnie, aby nie wylaniały się żadne przeciwieIistwa 37
i sprzeczności. Ale to wlaśnie usiłowali osiągnąć dzięki umie-
jętnościdoprowadzania do zręcznych układ w wczesnobuddyjscy guru, kt rzy do Tybetu przybyli z Indii -wyprzedzil' zaśich wszystkich wielki Padmasambhawa; pokonał i ukorzyl straszliwe demony Tybetu, przed kt rych domniemaną przemocąludzie drżeli, i uczynil z nich pomocnik w i obrori_
c w chroniących
nową wiarę.
Tak więc mamy w Tybecie do czynienia z duchową rze-
czywistością o licznych warstwach kunsztownie i wszechstron_
nie z sobą splecionych. Pozvła|a ona na to' aby każdy bral w niej udział odpowiednio do swych sił i stanu świadomości, nie żądając od nikogo zbyt wiele, a|e także nikomu nie odbierając Szansy na osiągnięcie najwyższych święceli'a ostatecznie stanu oświecenia. Światy roślin, zvłierząt,ludzi i
b
stw przechodząw Tybe-
cie jeden w drugi płynnie i bez granic. Wejście natomiast w sferę budd w wymaga intensywnego wysiłku i starania, możliwe jest jednak dla kazdego, kto got w jest aż do korica podążać za nalką Buddy. Co to oznaczaw prakĘce? Każda żywa istota' czy to roślina,czy zwierzę, człowiek kt _ czy b stwo, musi po kr tszym lub dłuższymistnieniu się ze re w przypadku bog w może trwać Ęsiące lat -|iczyć przebiega i dokonuje To się narodzeniem. ponownym swoim w niesko czonym następstwie wydatze , aż do wstąpienia istoty w stan oświecenia,kt ry prowadzi do stanu buddy, a przez to do nirwany. Prawidłowośćtego przebiegu nie koriczących się ponownych narodzin zyskała nową, obiecującą perspekĘwę' odkąd przed około dwoma tysiącami lat pojawila się koncepcja bo_ dhisattwy. Perspektywa ta pozwala obecnie na dotychczas niewyobrźalne powiązanie między światemludzi a światem Buddy. Gdy w dodatku sam Budda zaprzeczyl', jakoby po 38
,jcgo śmierciistniala możliwośćdalszego dzia|,ania, kiedy pytal
go o to zatroskany jego ukochany najmlodszy 1lowstała całkiem nowa sytuacja, na
kt
ucze Ananda,
rą teoretycy zlłracają
nader malo uwagi.
Lama, kt ry osiąga stan oświecenia, rezygnuje świadolnie z wejścia do nirwany i rwor4y w ten spos b przesłankę do swych ponownych narodzin jako bodhisattwa. W ten spostib obok pierwotnych bodhisattw w należąrych do panterlnu buddyzmu mahajany
-
a naleĘ ich pojmować jako
czyste idee bodhisattwy, kt re nigdy nie prayję|y ludzkiej po_ staci powstaje też Ęp bodhisattwy jako ponownych naro-
-
dzin czlowieka, powtarzająry się następnie w ustawicznych reinkarnacjach, nazywanych w Tybecie rin-po-cz'e [wym. rimpocz'e].
W ten spos b powstal złłiązekmiędzy światemBuddy it światemludzi, a jego znaczenie staje się dla nas jasne, kiedy sobie uświadamiamy, że potęga i wygląd dalajlamy mają takie samo zakorzenienie w tym złłiązkujako hierar_ chia przeor w klasztor w tybetariskich. Zar wno bowiem każde ponowne wcielenie dalajlamy, jak też przeor w oraz innych wysokich dostojnik w stanu duchownego, ma za podstawę tę właśniezasadę zvłiązktt między ideą bodhi_ sattwy a rzeczywistością świata ludzi. Lamaizm przy tym
zawęźla bezpośredniepowiązania między bodhisattwami żywmi a wyobrażonymi. Tak więc każda reinkarnacja dalaj_ lamy ma znaczenie jako ludzkie ponowne narodziny bodhisattwy Awalokiteśwary - upltld, kt ry patrzy miłosiernie
z9
ry".
Powiązania sięgają jeszcze dalej. Awalokiteśwara jest pośredniczącym bodhisattwą naszej epoki. Jego dzialanie, ukazujące go na pewnych rodzajach wizerunk w i obiekt w kultu z jedenastu glowami i tysiącem ramion, cąyni go w naszych
ponurych czasach zbawczym lącznikiem pomiędzy historycz_
nym Buddą Śakjamunim a Buddą przyszłości Majtreją kt rego się oczekuje za dwa i p ł tysiąca lat. - Mozna też wielokrotnie udowodnić, że podobne' jeśli nawet mniej reprezentatywne powiązania istnieją między sferą działania budd w lub bodhisattw w a światemlicznych
Ale takźe z b stwami i demonami religii przedbuddyjskich istnieją powiązania: najważniej szy i najbardziej rin-po-cz'e.
znamienny z Ę ch lącznik w zachow a| się z pewnościąw slawnej paristwowej wyroczni w N cz'ungu. Kaplani wyroczni z N cz'ungu mają znaczenie jako media demona Zwanego Pehar; miał on być pierwotnie, jak podają, bogiem ludowym plemion tureckiego pochodzenia, prowadzących koczowniczy tryb Ęcia,p źniej zaśawansowal do pozyąi najważniejszego z pięciu kr l w-demon w, kt rzy dzięki zlxtycięstwu Padmsambhawy nad wszystkimi złymi duchami i demonami przemienili się w obroric w i opiekun w
religii. We wszystkich tych tajemniczych ukladach i stosunkach odslania się skomplikowana wielorakość wzajemnych powiązafi, tak charakterystycznych dla wiar i religii tybetariskich;
natrafiamy na nie wciĘ w rozlicznych wariantach. Do zja' wisk, o kt rych tu napomknęliśmy, będziemy się więc zbliżaĆ z wielu stron, aby uzyskać wlaściwy obraztego, co na począt-
ku nazwalem
od wewnątrz''' Najpierw jednak chce-
',Tybetem my poznać od zewnątrz tajemniczy kraj na ,,dachu Świata''.
Ębetariska dolina kr
l
w
W pierwszych latach po otwarciu kraju dla cudzoziemc w w 1980 roku Chiriczyry ściślewyznaczyli drogi i miejsca, kt re wolno było odwiedzać. Poza Lhasą, Szigace i Gjance' rzema najważniej szym i, a zar azem najbardziej święĘmimia_ stami starego Tybetu, dla obrych włiedzających dostępne byly jedynie rolnicze zaklady produkcyjne - komuny ludowe oraz gospodarstwa zajmujące się hodowlą nłierząt. t
od początku sprawą zadzivłiającą pozostalo to, że w kraju można było dostrzec niewiele rzeczy nowoczesnych i udogodnieri technicznych. Istnialy wprawdzie chi skie budynki
administraryjne oraz ob z wojskowy, ale poza elektrownią i fabryką cementu w Lhasie i jej bliższych okolicach nie do_ strzegało się tego, co mogloby sugerować rozw j kraju zgodny z koncepcją jego okupant w. Pozostalo tak aż do dzisiaj, jakkolwiek chiriskie publikacje wiele piszą o eksploatowaniu bogactw naturalnych kraju i o postępie technicznym.
Można natomiast z radościąstwierdzić, iż wzrasta, i to Chiriczyk w wobec ludnościtybeta skiej, atakże wobec zagranicznych gościodwiedzających Tybet. Począvłszy od 1985 roku, zwiększyły się znacznie mozliwości z-łłiedzania historycznych miejsc stare-
w coraz większym stopniu, tolerancja
41.
kt ry do
tej pory musiał często zadow alać się prowizo ry cznym zakwaterowaniem, obecnie pewna liczba nowych hoteli oferuje nieoczekiwany, jeślinawet nie zawsze funkcjonujący komfort. Jeden z najpiękniejsrych hoteli powstał w Cet'angu (ryb. rCedt'ang), mieście pełnym uroku, dziśjużprawie nowoczesnym' z wieloma ostatnio wzniesionymi budynkami' polożonymi u wejściado owianej legendą doliny Jarlungu orazjego lewobrzeżnego doplygrobowcami wu Cz'ongjii - kolebki kultury tybetatiskiej z najdawniejszych kr l w tybetariskich. Poza Ęm z doliny tej można po przebyciu w poprzek promem rzeki Cangpo (tyb. gCang_po) dotrzeć do Samjżi (tyb. bSam-jas), najstarszego klasztoru tybetariskiego. Cet'ang jest oddalony od portu lotniczego tylko o dwie godziny jazdy autem. Po godzinie jazdy trasą biegnącą wzdłuż Cangpo można, zbaczając w prawo' dojechać drogą pokrytą go Tybetu. Zwiedzającemu,
pylem do położonego w pag rkowatej okolicy klasztoru MindÓling (Ęb. sMin_grol_gling), ponownie odbudowanego i odnowionego po zniszczeriach,jakich padł ofiarą w czasie ,,rewolucji kulturalnej''. Jest to, jeśliprześledzimy ptzekazaną opowieśćo jego za|ożeniu,jeden z najstarszych klasztor w kraju. Gmach centralny jest otoczony wysokim murem ijliz daleka zaznaczajego obecnośćstupa stojąca naprzeciwległym stoku g rskim, ozdobiona barwnymi chorągiewkami.
Duża częśćrozleglego, wielopiętrowego gmachu świątyni zostala odnowiona - w tym posągi i malowidła - ale zachowaly się także stare części, wskazujące na jej szczegllne znaczenie. Ciekawa jest zwlaszcza komnata medytacji, polozona na najwyższym piętrze, gdzie malowidła na złotoż |Ęm tle przedstawiają ca|y tlum nauczycieli i mistrz w wczesnego buddyzmu, pochodzących z Indii, z Azji Środko-
wejiz Ębetu.
42
|)ośrodku ściany przeciwległej do widza siedzi ciemnolrlękitny pierwotny Budda Samantabhadra spleciony w uścishtl zc swym lśniącobialym żeriskim odpowiednikiem, w tak rwlrnej pozycji jab-jum, kt rą będziemy wciąż spotykać w tlltszych wędr wkach po klasztorach. Budda pierwotny jako lrgtrraĘwne przedstawienie idei Buddy wskazuje tu za porrcrlnictwem Mahasiddhy wielkiego czarodzieja i mistrza na to, że wszystko z niego pochodzi i wszystko w nim rlrirjduje ujście.
z
otaczających go Scen nauczania przywraca twii1zek między nauczycielem a symbolem w duchu, kt ry
Wiele
rltlpowiada myśleniutantrycznemu. Widzimy więc, jak rc sl w dw ch rozmawiających z sobą mnich w powstaje 1lrzed ich oczyma mandala' w świętykrąg lączący makrokrlsmos wszechświata z mikrokosmosem naszego ludzkiego lrytu.
Kolekcja wczesnych brąz w, pochodzących częściowo r lndii P lnocnych, zzachodnięgo Tybetu orazZ Kaszmiru, wskazuje na wiek klasztoru Mindoling, kt ry najwyraźniej t,ostal za|ożony bezpośrednio po klasztorze Samjżi i swą tra_ dycjąnauczania promieniował na położony stąd na południe llltutan. Kiedy wybuchła,,rewolucja kulturalna'', pobożni lrlieszkariry wiejskich osiedli ukryli brązy w swych domach i teraz nłr cilije klasztorowi. Wielka liczba starych klasztor w na drodze do Cet'angu, kt rym jeszcze nie przywr cono funkcji zgodnej z ich prze't.naczeniem, świadczy o tym, że znajdujemy się w miejscu, gclzie powstala kultura Ębetariska, także buddyzm tybetariski. od czasu kulturalnej'' klasztory te użytkowa''rewolucji ne są jako domy mieszkalne, warsztaĘ, spichrze, maEaTWy Iub obory czy stajnie.
Klasztor C'ongdti położonyw pobliżu MindÓlingu słuzy icszcze dziśjako magazyn. Natomiast w klasztorze a'ang43
czu(?) Tybeta czycy zarliwie
iz
zapa|em zajmują się jego odbudową i w sali gł wnej, na kt rej ścianachzachowaly się (mimo długiego użytkowania niezgodnie z jej przeznaczeniem) bardzo piękne malowidła, wisi znowu t'ang-ka, chorągiew kościelna naszywana ponad dwudziestu tysiącami perel. Przędstawia ona Tarę Bialą (tybet. sGrol_dkar), jedną z najważniejszych tybetariskich bogiIi,,zbawicielek''. Takźe tutaj tymi, kt rzy uchronili kosztowny obraz przed porwaniem go przez chiriskie oddziały i ukryli w swych domach, byli chtopi z wiejskich osiedli. Kiedy widzimy, jak bogato prezentuje się dziśpo odbudowie wyposażęnie wnętrza jednego z tak wielu zniszczo-
nych klasztor w' orientujemy się, jak głęboka jest wiara religijna Tybetariczyklw, zkt rą lgnęli do Ęch miejsc schro-
nienia i ucieczki, jak nazywali swoje klasztory' Jeślite wszystkie niezmierzone skarby wylaniają się dziśponownie z ukrycia, to trzębabyćzatowdzięcznym jedynie prostym ludziom ze wsi. W latach bowiem prześladowaniareligii żaden były mnich nie m gl się odważyć bez narażenia Ęcia na zabranie i przechowanie d br klasztoru. P attząc na Tybeta czyklw, pracuj ących niezmordowanie, aby m c jak najrychlej ponownie ujrzeć w dawnym blasku świątynię Cz'angczu(?), pewien Chi czyk zauważa z pogardliwą ironią: - Tyle pieniędzy dajemy Tybetariczykom, aby im pom c, ale oni trwonią je wszystkie bez sensu i rozumu na swoje religijne opętanie. W pobliżu Cet'angu rzeka Jarlung wplywa do Cangpo' Tocząc swe wody z poludnia, przeplywa przez jedną z najbardziej Ęznych i urodzajnych dolin Tybetu. Stąd aż do IX wieku sprawowano rządy w dawnym kr lestwie Tybetu jeszcze przed za|,ożeniem Lhasy, po zjednoczeniu po_ litycznym rywalizujących ze sobą plemion w VI i VII stuleciu. 44
Jeszcze o wiele glębiej w dzieje sięgają sagi i legendy o powstaniu ludu tybetariskiego i o pierwszych kr lach tej l.iemi, kt rzy zstąpili z nieba i zsxliązani są z tą doliną. O wczesnej epoce doliny Jarlungu i o jej wladcach dolltrszą nawet teksty, kt re francuski uczony Paul Pelliot zna_ lirzt w swych podr źach odkrywczych w grocie Tunhuangu, oddalonej o 1200 kilometr w od tej doliny, na poludniowo_ -zachodnim skraju pustyni Gobi. Mimo tej wczesnej wiadomości o dolinie Jarlungu i pierwszych kr lach Tybetu miejsce to i jego dzieje były owiane lajemnicą az do XIX wieku i w gruncie rueczy jeszcze dziś takimi pozostają' Dopiero Giuseppe Tucci, tybetolog' kt remu zawdzięczamy cenne wiadomości o dawnym Tybecie' m gł podczas swej na wielką skalę zaplanowanej wyprawy do Tybetu zwietlzićw 1948 roku takze dolinę Jarlungu i opisać legendarne groby kr l w w ich zewnętrznym układzie. Znajdują się one o 27 kilometr w na południe od Cet'an_ gu częściowo na wąskiej r wninie, po częścizaśna stokach g rskich. Tylko niekt re z kurhan w sąjeszcze dziśwyraźnie rozpoznawalne. Przede wszystkim gr b pierwszego historycznego kr la Tybetairczykltv Srong-bcan-sgam-py, zwje czony malą świąĘnkąbuddyjską. Zadnego z kurhan w, jak dotąd, nie otwarto i nie dobrano się do jego wnętrza; kryją one - mimo niewątpliwych pr b rozkopywania ich w celach rabunkowych nie -jeszcze rldgadnione tajemnice dotyczące wczesnej historii Tybetu.
Nie można także na razie stwierdzić, czy istnieją plany prze_ prowadzenia w tej częścikraju badari archeologicznych.
Lepiej wygląda sprawa tekst w dostarczających wiado_ rności o wczesnym kr lestwie tybeta skim. Już w 1866 roku limil Schlagintweit, zaslużony badacz Azji, przeloĘ| na język niemiecki Ębetariską kronikę kr lewską, pochodzącą
z Leh, stolicy Ladakhu. A w 1949 roku Helmut Hoffmann przedstawił ciekawe i pouczające fragmenty tej kroniki, pochodzące z innego źr dla'Wyraźniejest tam mowa o przejściuod kr lestwa mitycznego do historyczlęgo' gdy się stwierdza: ,,Grobowiec pienvszych siedmiu wladc w został wzniesiony w legionie niebiariskim. Ponieważ posiadali oni ciało boskie, znikali w tej przestrzenijaktęcza,nie pozosta_ wiając za sobą szczątk w doczesnych.'' Jeszczę Dalajlama V, kt ry urodzil się w dolinię rzeki Cz'ongtrżt, pisze w swej slawnej kronice o pierwszych kr lach Tybetu: ,,Powiada się o nich, że poslugiwali się duchową liną (niebiariskim Sznurem)' znikali w niebie i nie posiadali żad' nego grobowca." Dopiero gdy jeden z Ęch pierwszych kr lÓw zostal zabiĘ przez zaufanego slugę, nie było już dla niego drogi powrotnej do nieba. Gwałtowna śmierćuczyniła z niego istotę
ziemską. Wtedy powstaly owe kurhany, kt re jeszcze dziś odciskają swe piętno na krajobrazie bocznej doliny rzeki Cz'ongsd. Są to miejsca spoczynku pierwszych kr l w tybetariskich' począwszy od Srong-bcan-Sgam-py' załoĄciela bud_ dyzmu Ębetariskiego, aż do Ral-po-czana. Kurhany są stosunkowo duze' świadczyto o tym, że trzy' mano się tu jeszcze starych Ębetariskich obrzęd w pogrze_ bowych i że kr lowi dawano do grobu nie tylko bogate przynależne przedmioty osobiste, ale także zaufanych lttdziz jego otoczenia, tzvł. zaprzysiężonych losem. Co prawda dokladne wyjaśnienia tej kwestii mogą dopiero przynieśćprzyszle pra_
ce wykopaliskowe. Jedynymi świadkami z epoki, kiedy powstawał ten świat kurhan w' są dwa stojące ieizczew g rach lwy_strażnicy, wyrzeźbione w blękitnym, nie występującym na tym terenie kamieniu. Styl tych rzeźb wskazuje na pochodzenie z zacho' du i zostaly one prawdopodobnie ustawione przed grobami 46
jako demoniczni strażnicy
jeden z nich jest bez glowy,
się w dośćdobrym
drugi zachowal stanie: stanowią przykłady najwcześniejszej rzeźby tybeta skiej z IX stulecia' W tym czasie powstal także zamek Jum-bu_bla-sgang [wym. Jumbu Lagang] z epoki pierwszych kr l w, kt ry, jak wiele rzeczy w Tybecie, padl ofiarą ,,rewolucji kulturalnej'',
ale został już ponownie odbudowany w starym sĘlu jako przyklad Ębetatiskiej architektury zamkowej dzong, kt ta zresztą zachowala się tylko w ruinach.
Lhasa
leĘ I90 kilometr w od tej kolebki
kultury tybe-
tariskiej w dolinie Jarlungu. Jest to około trzech godzin jazdy
po dzisiejszych drogach, biegnących r wnolegle do rzeki Caqgpo, zanim się znajdziemy w liczącej ponad tysiąc lat stolicy kraju, w mieście,kt re zachowalo najcenniejsze przyklady rybetariskiej historii.
Droga do Lhasy Aż do pięćdziesiątych lat XX wieku drogę prowadzącą
z poludniowo-zachodniej graniry Chin aż do serca Tybetu,
do Lhasy, miasta zamkniętego, do kt rego wstęp był wzbroniony, przebywano w najcięższym trudzie marszem' trwają_ cym trzy do czterech miesięry' Tybet jest niewątpliwie naj' bardziej niedostępnym krajem na naszej ziemi' Wznoszące się do ponad 8000 metr w n.p.m. lodowe masyTry' z kt rych wynurzają się olbrzymie lodowce, tworzą granice kraju. Polożonymi na wysokości ponad 5000 metr w n.p.m. przelę-
rych kamienne kopcryki z modlitewnymi chorągwiami dają znać o religijnym duchu mieszkaric w tego kraju, bezludnymi pustynnymi terenami, zamieszkanymi dawniej przez bandy zb jc w, prowadzą szlaki karawan w inny czami, na
świat.
kt
Brahmaputra i Indus mają swe źr dla na Wyżynie Tybetariskiej, po czym jako olbrzymie rzeki przeplyvvają przez wschodnie i zachodnie obrzeża indyjskiego subkontynentu. Chwiejne mosty wiszące, kt rych ptzebycie wymaga dużej zręczności,są ozdobione tysiącami chorągiewek z wypisany' mi na nich prośbamio spelnienie Ęczefi i z błogoslawieristwami; mają one zapewniipielgrrymom ochronę przedz|ymi duchami oraz demonami. Filary most w są cale owinięte 48
rttzępkami tkanin, zapelnionych postaciami i świętymi senmantrami' Tak oto kruche i wątle konstrukcje, lcllcjami -owe wiszące mosty są Himalaj w i Transhimalaj w, ;rrkimi rrlrzymaly ,,duchowy gorset'' Z mantr, kt rę z pomocą nieba lrriirly uczynić pewniejsrym i ubezpieczyć to, co najbardziej rttgrożone. Liczne rzeki stanowią gl wne szlaki komunihircyjne kraju. Jeszcze dziśTybeta czycy przebywają je w lekkich l dkach zrobionych ze sk ry jak w, takich samych rrżywał też Sven Hedin w swych wyprawach na ,,dach świallr''' Są one zadziwiająco szybkie, łatwe do sterowania, zwrotttc i wesolo ta czą, na często trafiająrych się wirach rzeczrrych.
Kiedy Sven Hedin przemierzal, kraj w licznych lvypra-
witch, na stromych stokach g rskich Ęli jeszcze święcimęltlwie odcięci od świata w swych pustelniach' Szeroka droga
r poludniowo-zachodnich Chin do środkowego Tybetu prowirdzi obok olbrzymich klasztor w, niegdyś zaludnionych przez Ęsiące mnich w, do Lhasy, do świętegomiasta z Politlą, pałacem tybeta skich boskich kr l w _ dalajlam w' jak dotąd ostatni z nich - Dalajlama XIV udal się w 1959 roku na wygnanie do Indii. Chi czycy okupowali kraj, tl Potala zosta|,a opuszczona. Klasztory i świątyniezamknięlrl, mnich w wypędzono. Za zamkniętymi granicami zaczęto ł' calą bezwzględnoŚcią przekszta|cać mentalność ludu tybel ir
riskiego na rzecz komunizmu. Ale j ak zobaczyliśmy,ta pt 6-
hit się nie udala.
W czasie ,,rewolucji kulturalnej'' zniszczono setki świątyri i klasztor w lam w buddyjskich, kt re przedtem stano-
wily cechę charakterystyczną kraju. Pozostaly jedynie ruiny. Wiara ludu Ębeta skiego okazala się jednak niezłomna. od r'ltku 1980 można zn w odwiedzaćnięIiczne świątyniei klaszIrrry, kt re przetrzymaly atak i szturm Chi czyk w lub powstały na nowo z ruin' Najważniejsze z nich zostały odre_ 49
staurowane przez Chiirczyk w i obecnie po raz pierwszy otwarto je także dla nłiedzających z zagranicy. Dla ctdzoziemc w droga do Tybetu prowadzi dziśpra' wie wyłącznie nad poludniowo-zachodnimi Chinami. Zamiast jednak ciągnącego się niegdyśptzez d|ugie tygodnie marszu pieszego mamy teraz trwającą dobrą godzinę podr z samo' lotem. Zaczyna się w Cz'engtu, stolicy Sycz'uanu, następnie
przelatujemy nad wysokimi g rami wschodniego Tybetu, nad lodowymi olbrzymami, nie koriczącymi się polami lodowc w i trudno dostępnymi, wysoko polożonymi halami z malymi
osiedlami na Ęm rozległym, |eżącym na wysokości 4000 metr w plaskowyżu, kt ry nazpvamy,,dachem świata''' Tak' że szlak wiodący z Nepalu do poludniowego Tybetu zostal w roku L985 otwarty dla turyst w. Szeroko rozgalęzione biegi rzek, występujących na wszystkie strony zbrzeg w, rozcinają ubogi w roślinnośćpla'
oazy twotząakcent zieleni. Ponieważ grunt jest częściowo bardzo podmokty i bagnisty, Chiftczyq zal'o' skowyż, w
kt rym
swoje lotnisko w odleglości 90 kilometr w od Lhasy. Tu' taj odwiedzający z nizin, kt ry przybywa samolotem ' po raz
Ąli
pierwszy staje na ziemi tybetariskiej. Powietrze jest rozrzedzone i oddycha się z trudnością. Samjżi, najstarszy klasztor Tybetu, a zarazem kolebka la_
maizmu, leĘ w oazie, niedaleko od lotniska. Lamaizm, ta religia mnich w, ludzi w habitach koloru czenvonego wina, rządzi Ęciem w Tybecie przez ponad tysiąc lat. Dziśwpływ mnich w jest ponownie dostrzegalny, mimo iż w niegdyś przeludnionych klasztorach ledwie można jakichśnapotkać,
ich liczba zn w zaczynawzrastać. Proklamowana w Pekinie tolerancja dla mniejszości narodowych doprowadzila do ponownego ozywienia tradycyinej wiary w Tybecie. Żywym świadectwem tego są setki pielgrzym w, kt rych od 1980 roku począwszy, można jak 50
rlrrwniej spotkać na drogach kraju. I nie tylko starzy ludzie 1rrltlc.imują się wędr wki trwającej całe tygodnie, aby odwie-
rlzic świętemiejsca Lhasy. Przychodzą z dziećmi i z wnukartti. 'Iakże mlodzi mężczyźnii mlode kobiety znajdują drogę rLr oddalonych klasztor w.
Droga z lotniska do Lhasy prowadzi wzdluż biegu rzeki ('illtgpo, indyjskiej Brahmaputry. Kraj jest opustoszały. W czasie jazdy trwającej ponad ttzy godziny spotykamy nie_ wicle samochod w Są to chiriskie ciężar wki. Rzadko wirllrć jakieśosiedla, ale na rozległych plaskowyżach uprawia rig jęczmieri i pewien odporny gatunek pszenicy'
rzycy wyhodowali specjalnie dla Tybetu, a rlrlbrze się udaje tu na g rze.
Dojeżdżamy do
kt ry
kt
ry
Chi
-
szczeg lnie
Ęi-cz'u (Rzeki Lhaskiej), nad kt
rą
wznoszą się g ry i formacje skalne o dziułacznych ksztaltach. Nir zakręcie wita nas Budda Śakjamuni'- Budda historycz-
lly
-
w postaci plaskorzeźby skalnej nadnaturalnej wiel-
lrrlŚci' Po jednej stronie ma czerwonego Buddę Amitajusa, rlirwcę wiecznego Ęcia, szczeg lnie czczonego w Tybecie, po rlr'ugiej zaśTarę Bialą oraz wieloramienną ,,matkę wszyst-
kich Budd w'' Uniszawidźaja. Tara Biała jest Panią Strażlriczką Tybetu. Uważana jest za boskie wcielenie chiriskiej księżniczki z VII wieku, kt ra poślubila wczesnego kr la tylrctariskiego i wprowadzila do kraju buddyzm. Wydaje się, że od tego czasu niewiele się w Tybecie zmierrilo, jeśli nię brać pod uwagę zmasowanych, potężnych wpły-
wriw chiriskich w ostatnich trrydziestu latach. 1ll'awie nie naruszyły
Ale nawet one
form Ąciana wsi rybetariskiej. Są tam
lcszcze te same proste, niskie wiejskie domy z dachami kryĘmi slomą, kt rej trzeba strzec, by nie stała się zimowym 1lrlżywieniem dla wiecznie głodnych zlxtierząt. Występującą w obfitości siłę wodną wykorzystuje się do mielenia zboża rv najprostszy, starodawny, uświęcony tradycją spos b. 51
Takżeludzie tuzyjący prawie się nie zmienili' Wielu nosi jeszcze tradyryjny ubi r, wielu wprawdzie także ubiera się w mundurek Mao, kt ry w chiriskim domu towarowym w Lhasie zachwalają jako ,,ostatni krzyk mod}'', podczas gdy w samych Chinach ustępuje on stopniowo modzie zachodniej.
Dopiero w poblizu Lhasy ruch na drodze wzrasta, ale widać na niej więcej furmanek i rower w niż aut' A w oddali rozblyska znakrozpoznawczy i symbol Lhasy: Potala' Wznosi się nad miastem jako potężny zamek otoczony z trzech
kt
ra podwaja jego obraz we wspanialych zwier_ ciadlanych odbiciach, ustawicznie się zmieniaj ą cy ch' Za zamstron wodą,
kiem wznoszą się, niby potężne, a zarazem chroniące go kulisy teatralne, śnieżneg ry, piętrzące się prawie do 5000 metr w wysokości. U st p zamku toczy się tybetariski dzieri powszedni. odbywa się tu mycie i pranie, poi się bydło i wymienia między sobą najnowsze wiadomości' Jest to weso_
wśrd tej ciżby |udzi z trudem tylko możemy sobie wyobrazić i uświadomić,jak nieskoriczenie
łe i ruchliwe życie. Stojąc
daleko jest do wielkich miast tej ziemi.
Między pałace arĘstokracji w starej dysĘngowanej podobnie jak tamte wyLhasie a dzielnice biedoĘ, kt re
-
tworne siedziby _ zagrożone są rozpadem' Chificzycy wsta' wili swoje bezksztaltne, nieforemne nowe budowle' Dopiero w ostatnich latach c4mione są starania' aby nowe budynki powiązać architektoni cznie z tradycyjnym tybeta skim sty_
lem budownictwa. od stuleci nic się prawie nie zmieniło na Park'orze, we_ wnętrznym kręgu Lhasy, w kt rym stoi centralna świąĘnia miasta, katedra Dżo-k'ang. U wejścia do świąĘnitloczą się jak niegdyś tubylcy, pielgrzymi' Chifrczycy, a od czerwca 1980 ioku talrże cudzoziemcy. Mimo zatrważającej ciżby ludzkiej halasem' Ęcie na uliry toczy się z ptzytlumionym
5Z
Siedząc na obrzeżach ulicy' mnisi rerytują mantry ze świę_
lvch ksiąg. Są to sylaby, kt re mają otwierać drogę do lrutld w i bodhisattw w. W przeciwie stwie bowiem do budrlyzmu południowego, takiego, jaki znamy ze Sri Lanki (Cejlrlnu), Birmy i Syjamu, lamaizm utysiąckrotnil postać histolycznego Buddy, kt ry żry| 2500 lat temu, i otoczyl go rticzliczonymi bogami i boginiami. Dzięki temu każdy wiett,ący może sobie w tej boskiej sferze zna|eźćpomocne lli'lstwo, kt re go wyzwoli zkręgu nie koitczących się ponow_ lrych narodzin, czemu zgodnie z nauką Buddy podlegają wszyscy ludzie.
Jednym ze sposob w uzyskania takiej pomocy jest ustawiczne obracanie korbką mlynka modlitewnego, w kt rego lltctalowym walcu znajdują się wstęgi z sentencjami i świę-
tym wezwaniem do Buddy: Om mani padme hum!, czyli ,,(), ty, klejnocie, w kwiecie lotosu!'' Takie jest bowiem tłulllaczenie tybeta skiego tekstu, kt ry dziśznowu tysiąckrot-
lrymi sposobami, przez młynki modlitewne i ustawiczne recyIowanie przenika do nieba. Nawet handlarz, gospodyni czy 1lani domu, robiąca zakupy' lub rzemieślnik, mający częSto swoje miejsce pracy na ulicy, nie zaniedbują tego, by co pe_ wien czas wym wić szeptem serię pomocnych mantr.
Istnieje ieszcze drugi spos b, ztesztą o wiele bardziej lr.ęczący, bo wymagający wielkiego wysilku, w jaki można l, czcią religijną starać się o wyzwolenie od nie koIiczącego się obiegu ponownych narodzin. Jest to 1'I1'1'1' padnięć na t'icmię, tego lamaizm wymaga od kazdego wierzącego, kt ry chce obrać dlugą i uciążliwą drogę do osiągnięcia wlasnego slanu buddy. Na Park'orze na razie jedna jedyna kobieta, ttieustannie padając na ziemię, ptzemietza kolistą drogę, rrlającą jakieś3 kilometry długości.Ale przed świątynią l)żo-k'ang i przed świętą,ozdobioną modlitewnymi chorągiewkami wierzbą, stojącą naprzeciw wejścia do świąryni, 53
znajdują się dziśponownie sętki ludzi spełniająrych tu' padania w najświętszymmiejscu kraju, buddyjski obowiązek na ziemię.
Dżo-k'ang, czyli Cug-lag-k'ang [wym' Cuglak'ang]' zo-
katedrą lhasta| pr zezdawniej szych odwiedzaj ących nazwany ską. Świątynia,
powstanie sięga VII wieku' położona miasta i otoczona Park'orem' Przez dziedzi-
kt rej
iest w ."niru. się niec oraz wspartą na kolumnach przybud wkę wchodzi wąskie przez do świętegomiejsca, gdzie slo ce wpada Ęlko świetliki.We wnętrzu ponownieo jak w dawnych czasach' płoną setki lamp podsycanych maslem, przed kt rymi wierząry skladają swoje skromne ofiary, przeważnie w postaci ziaren pszenicy czy jęczmienia' Bogacwo świątyni jest przytłaczające' W jednej z cer'-
postać tralnych kaplic natrafiamy na odzianą w zlote szaty on Jest zaloĘcie|a Dżo-k'angu, kr la Srong-bcan-Sgam-py' także wielokrotnie przedstawiany z obu swymi żonami księżniczką Bhrikuti, kt rą poślubilw roku 637' -oraznepalską tsiężniczką chiriską Wen Cz'eng, kt ra po zawarciu przez'Iybetpokoju z Chinami zostala jego drugą żoną w 641 j iot,r. lej to zawdzięcza Lhasa, jak chce legenda' sw najku slynniejszy i najświętszy obraz Buddy Dżo_b
ki
remu cisną się wszyscy pielgrzymi, aby
sąg inkrustowany złotą folią
i
pr zybr any bialYm welonem.
m
c podziwiać po-
drogocennymi kamieniami'
przed Zauważam niespokojne, nawet przerażone fvłarze czę_ mającymi w, widmowo oświetlonymi posągami demon chrow sto wiele gl w; w lamaizmie pelnią one rolę strażnik niących *iurę. Demony te znajdują się takźe na malowidlach ściennych' skąd, obwieszone la cuchami świeżoodrąbanych szczerząc zęby, patrzą z g ry na wierzących, mając kt ra "rurrćk, im w ten spos b obrazowo przekarywać myśl o śmierci' stoi przed każdym czlowiekiem. 54
Ten, kto pokonał ostatnie Strome piętro Dżo-k'angu świąĘni,czuje, że się uwolnil od dręczącego świataduch w' Zlote dachy kaplic świadczą tl bogactwie skoncentrowanym w świętościachi relikwiach lej religii, kt ra glosi i zalecajej wyznawcomwrzeczenie się i wszedł na dach olbrzymiej
i brak wszelkich potrzeb.
Nad budowlą g ruje zlote koło nauki, kt re Budda wpra_ wił w ruch przed 2500 laty. Po bokach tego symbolu-koła siedzą dwie gazele; mają one przypominać o pierwszym kazaniu Buddy, wygloszonym przed bramami starego hinduskiego miasta Benares w Parku Gazeli (Sarnim Gaju). Z daleka przesyla nam pozdrowienie Potala. Zamek jestznakiem rozpoznawczym Lhasy, dostrzegalnym ze wszystkich stron miasta. Spojrzenie w innym kierunku sprawia mniej radości.Slynna stara szkoła medyczna położona na wzg rzu rudy żelaznej, drugiej wyniosłościwznoszącej się wysoko nad miastem, leĘ w gruzach. Poniżej tych ruin Chi czycy wznieślijeden ze swoich gł wnych gmach w administracyjnych, kt ry zlotymi literami na frontonie daje znać o obecnościobcego pelnomocnika. Gdziekolwiek spojrzeć, Lhasa r żni się wyglądem od innych miejscowości w Ęm kraju; pelno tu częściowo zrujno_ wanych fragment w miasta, kt re wyrastalo przez setki lat, oraz r żnorodnych chaotycznych budowli i barakowych obozowisk, robiąrych wrażenie czegoś doraźnie zaimprowizowanego, czego nie ma gdzie indziej, a co pozwala dostrzec obcośćwpływ w chi skich w Tybecie. To wdarcie się element w przypadkowych i bezstylowych w otoczenie calkowicie uksztaltowane architektonicznie i arĘstycznie stanowi z pewnością obok zniszczenia Licznych klasztor w, Świątyti, zamk w i siedzib arystokracji, reprezenjeden z najgorsrychprzytujących tybeta ską architekturę
-
55
kład w niszczenia kultury, jaki można odnotować w nasą/m stuleciu, przecież bynajmniej nie ubogim w podobne wydarzenia. Gdy znalazlem się ponownie w Lhasie w październiku 1985 roku, otoczenie Dżo-k'angu już się całkowicie zmienilo' Tam gdzie docieralo się do świętej wierzby i do wejścia do świątyni, mijając ciasne, szeregi dom w, dziśrozciąga ^Iłarte się rozlegly plac, obramowany nowpni domami' zbudowanymi w tradycyjnym sĘlu tybetariskim. Wierzbę otoczono chroniąrym murem. Jedynie Krąg Wewnętrzny Park'or nic nie stracil ze swego tradyryjnego wyglądu. -Stoją jesz_ cze stare domy, a między nimi tłoczy się więcej pielgrzym w niż kiedykolwiek przedtem' Handel prywatny rozwija się ponownie z calym rozmachem, tak że odnosi się wrażenie gdyby nie twarze licznych Chiriczyk w _ iż takźe tutaj -ponownie się odrodzil stary Tybet.
Lhasa
znaczenie i przemiany -Ębeta skiej stolicy
We wszystkich wcześniejszych doniesieniach o Lhasie rrlzwierciędla się zar wno obrzydzenie, jak podziw. obrzy_ tlzenie wywoluje brud na ulicach miasta i brak jakiejkolwiek lrigieny. Podziw zaśdotyczy świątytii klasztor w, kt re g rują w promieniejącej - jeśliwierzyć sprawozdawcom
-
wręcz czystości nad nędzą dnia codziennego Lhasy zjej ciżbą
ludzką. Wiadomo, że ta|ue inne poludniowo-
i
środkowo-
rrzjatyckie miasta nie są przykładowo czyste. Znam miasta
nawet w naszej mniejszej niemieckiej rych można by powiedzieć to samo. Chyba
i wsie europejskie o.iczyźnie
-
o
kt
-
więc to nie brud m gł tak szokować odwiedzająrych, |ecz r'aczej kontrast między wąskimi uliczkami, pelnymi brudu i śmieci, a nadziemską pięknościąportali' świątytii klasztor(lw, kt re unosily się nad nimi i jeszcze dziśtam się unoszą, icślinie zostaly zniszczone przez Chiflczyk w, z kt rych inicjaĘwy nesztą znikną| brud z ulic Lhasy. W por wnaniu z innymi miastami na tej ziemi Lhasa przede wszystkim nie jest miejscem osiedlenia ludzi, lecz
światowym i duchowym centrum pewnego terytorium' kt rego rozległośći szczeg |ny charakter geograficzny sprawiają, że w)moszono je zawsze w sferę czegoś niezwyklego i nadlwyczajnego. To szczegÓlne polożenie zna|azlo także odbi-
57
cie w
og lnym planie miasta. Ma on kształt mandali
-
świę-
tego, kosmicznego kręgu buddyzmu tantryczne9o. Ksztalt ten
spotykamy także w buddyjskich relikwiarzach - w stupach, młanych po tybetafisku cz'Ótenami, atakie w niezwykle pięknie i subtelnie wykonanych malowidlach ściennych i malowanych zwojach.
Lhasa jako miasto zbudowane w kształcie mandali na południowym wschodzie Tybetu ma sw j odpowiednik w mandali świętejg ry Kajlas' kt ra na poludnio-zachodzie kraju przegląda się w wodach jeziora Manasarowar. I Kajlas, i Lhasa |eżąna tej samej szerokości geograficznej, przy czym Kajlas ma znaczenie niebia skiego centrum Tybetu' Lhasa zaś|iczy się jako centrum ziemskie Tybetu. Podstawą znaczenia obu tych ośrodkw j est wsp lne kosmiczne wyobrażenie o powiązaniu z sobą wszystkiego; w tym kosmicznym powiązaniu Kajlas ma znaczenie osi świata' świętej g ry Meru, a tym samym siedziby najwyższych b stw, Lhasa zaśstanowi ośrodek ziemskich odpowiednik w Ęch b stw boskich kr l w lub kr l w religii z,,dachu świata'' w. Takźe tu jest widoczne przenikające wszyst-ko dalajlam w wierze Ębeta skiej powiązanie makrokosmosu z mikrokosmosem, świata Buddy, b stw i ludzi. Podobnie jak g rę Kajlas otacza ciągnąca się przez wiele kilometr w ścieżkapielgrzym w, kt rą pozostawiają za sobą, padając wielokrotnie plackiem na ziemię, tak też wok ł Dzo-k'angu, centralnej świątyniLhasy, prowadzi podobna Park'or kt rą, jak wspomnieścieżkapielgrzym w liśmy, pobożny Tybetariczyk całkowicie wymierza długością swęgo ciala. I podobnie jak rzeki, splywające na kraj z wszystkich stok w g ry Kajlas na podobieristwo promieni koła, tak też ulice wychodzące z Park'oru dzielą Lhasę na cztery okręgi, kt re zamykał pierścieri lub krąg zewnęttzny Lingk'or,
dziśzachowany jedynie częściowo. 58
-
Stosunek między miastem wewnętrznym z jego punktem r'cntralnym - świątyniąDzo-k'ang - i polożoną na zach d rld niej Potalą odpowiada' jeślinawet w innym wymiarze, sttlsunkowi między Lhasą a g rą Kajlas. Także g ra Potali ltio jest postrzegana wylącznie przestrzennie, |ecz ma zaralc m znaczenie kosmiczne. Lhasaz Dżo-k'angiem jako swoim centrum uosabia świat ltt,Jzi z zamkniętym w nim światemmnich w i lam w. Ktlsmos b stw i budd w wraz ze święĘmiobrazami Dżo-k'angu wciska się w wielu postaciach w wir ziemskiego Ęcia i uzmysławia, na jakie stopnie trzeba się wspiąć, by pozostawić za sobą ziemski region. Potala jako siedziba dalajlamy i jego uczonych męż w riIr-po_cz'e jest i byla przecież az do ostatnich czas w miejsccm' w kt rym doczesnośćwiązala się z pokonanięm świata i .jogo pokus, a czaswiąza| się zbezczasowością. Ale na Kajlas wszystko co ziemskie, a więc każdy czIowiek - czy to zwyk|y koczownik, czy zajmtljący wysoką pozyt'ję społeczną lama jest jedynie zjawiskiem chwili' istotą, kt(lrej w oczach bog w nie jest prrypisane żadne znaczenie' Herbert Tichy, jeden z niewielu cudzoziemclw, kt rzy tltltarli na Kajlas przed okupacją chiriską było to w roku
poświadcza owo przekonanie ludzi tam Ęjących, cytując wypowiedź wczesnego władry obszaru Tybetu za1936
chodniego, podczas surowego przesłuchiwania Tichego. Ponicważ i w wczas nie można bylo marzyć o otrzymaniu urzętltlwego zento|enia na odwiedzenie kraju, Tichy wśliznąlsię tkr cichcem jako domniemany mieszkaniec Kaszmiru. Kietly zachodniotybeta ski wladca wydawał się już przekonany rl tym, że ma przed sobą autentycznego mieszkarica Kaszmir'tr, powiedział do niego: - W twoim kraju, w Kaszmirze, możesz być sobie wielkim panem, na przyklad poborcą podatkowym, albo właści-
cielem ziemskim. Tutaj' na świętejg rze, jesteśniczym, zupełnie niczym, nawet ja, władca tego kraju, jestem tu niczym. Tutaj rządzą tylko bogowie! Każdy Tybetafrczyk, kt ry się zbliża do Ęch świętychsiedzib, czy to będzie Kajlas, czy teżjakaśinna świętag6ra; czy to będzie klasztor, świąĘnia,czy relikwiarz, jest o tym przeświadczony. Znane są r żnorakie powipania miejsc świętych,kt re jak w ukladzie wsp lrzędnych - poĘ- rozmieszczone wają kraj, ofiarowując bezpieczeistwo i schronienie w otoczeniu, gdzie czyha Ęsiące niebezpieczeristw. W tej pokrywającej kraj sieci Lhasa ma dla Tybetafrczy-
k w, zwłaszcza dla koczownik w i wieśniakw, szczeg |ne znaczenie. Stanowi prawdziwe, a także duchowe miejsce
schronienia i ucieczki dla ludzi z rozleglych pustynnych bezjest najważniejszym droĘ, ze step w i g rskich obszar w celem dla pielgrzym w. Tak to wygląda od stuleci, a nłIaszcza od czas w owego wielkiego dalajlamy, kt ry ż,y| w latach 1'617-1'68Żjako piąta reinkarnacja Awalokiteśwary i w roku 1636 przeją| także w|adzę świecką.Lhasa stała się w wczas gł wnym miastem kraju i mimo wielu zagroże aż do wtargnięcia Chiriczyk w pozostała stolicą Tybetu' Gdy w roku 1980 przybyłem po raz pierwszy do Lhasy, zda|'em sobie doskonale sprawę ze szczeg lnej roli tego miasta. Czyta|'em o nim i poznaję jego ulice, choć nigdy
przedtem po nich nie chodzilem. Jest tu rzeka Kji-cz'u, a dalej zanią, na tle potężnych białych ściang rskich Potala na stromej wyrynie. Na rzece ta czą lodzie ze sk ry jaka, kierowane biegłą, fachową ręką. Wieśniacy,z ciężkimi tlumokami na plecach, ciągną w g ry' W ich ciemnych, pokryĘch zmarszczkami twarzach polyskują oczy. Wielu z nich kręci mlynki modlitewne w rytm powolnego wspinania się 60
w g(lrę. Po szerokiej, biegnącej nadruekąuliry' kt ra ptzedtr'tlt nalezała do zewnętrznego kręgu, wlecze się mozolnie r'ir;żar wka, a jej motor wydaje z siebie bolesne zgrzyty' Ro-
wcrzyścibez większego wysiłku zostawiają ją za sobą, a nawct wozy zaprzężone w woły wydają się tu pewniejsze jako 1rrlwszedni' codzienny środek lokomocji.
Rzadko kiedy widziałem Ęle zepsutych pojazd w met'lrirnicznych co w Tybecie. Wysokośćnie wychodzi silnikom
ttit zdrowie. Sam kiedyśto przezyłem, na pewnej przelęczy
wysokoŚci 5000 metr w m
j silnik
stracil oddech. I nie llyltl to wcale takie proste na tej wysokości obr cić pojazd wlirsnymi siłami, aby przy zjeździe w dolinę ponownie wy_ łw
klasztor w kr lewskich. R wnieżliczne znarlc siedziby arystokracji, kt re się jeszcze do tej pory zachowirly, wykazują groźne oznaki rozpadu i ruiny' Nie wspomiw poszukiwaniu
lrirm już o stanie ich wnętrz, do
wcjść.
kt
rych przeważnie nie da się
Gdy przebiłem się w kierunku z;rbudowane ulice, na
p
lnocnym przez nowo
kt rych po latach budownictwapozba-
61
wionego wszelkiego wyrazu
i
indywidualności pr buje się
ponownie podjąć budowę w Starym Ębeta skim stylu, dotarłem do wielkiego dziedzi ca starego klasztoru Szide. Tam, gdzie niegdyś była wielka hala świąĘni,rzemieślniry otwo-
rzyli swoje warsztaĘ i magazyny z materialami. W dawnych mieszkaniach mnich w tloczą się i,'przelewają przezbrzegi" rodziny' kt re w Ęch ciasnych kwaterach urządzily się tak, jak na to pozwalają warunki. otaczają mnie rozbrykane dzieci i prowadzą na g rny ganek' obiegający dokoła salę. Tam ściski ciżba stają się tak zatrważające, iż obawiam się, że spadniemy na d ł wraz z kruchym, zmurszałym, nigdy nie
odnawianym kolistym gankiem, po kt rym terazbiegająrczwrzeszczane dzieci. Dopiero kiedy stary czlowiek, najwyraźniej byly mnich z zamkniętego pTzez Chiriczyk w klasztoru, interweniuje i ratuje sytuację, mogę się spokojnie rozejrzeć
dokola. Wypytuję o Ra_mo-cz'e, świąĘnię,kt rą zgodnie z |egendą wystawiła w VII wieku Wen Cz'eng, chitiska żona kr la Srong-bcan-sgam-py' Świ ątynia ta j est uwaza na za pierw szą buddyjską budowlę Lhasy i jeślim j stary plan miasta jest
poprawny' musi się znajdować calkiem niedaleko. Powiadają, że kr lowa zostala pochowana w świątyniRa-mo-cz'e, kt rą wystawiła jako pomnik swej wytrwalej bud_
dyjskiej wiary przeciw mocom rodzimej tybeta skiej religii
ludowej. ojej czynach mÓwi stara opowieśćo duchach, kt ra przybycia Wen-Cz'eng do Tybetu nie święcijako triumfu, co
sugerują malowidła ściennew świątyniDźo-k'angu. opowieśćta, przeciwnie, w baśniowej formie ukazuje wyraźnie konflikt, jaki w obfitującym w cuda i czary Tybecie nieuchron_ nie wyłonił się z konfrontacji tradycyjnej odziedziczonej religii i religii nowej.
Powiadają też, że księżniczka zostala zrodzona
kt re dobry i pełen wsp lczucia duch przelal nad 62
z lez,
nieŚwia-
rlrlmymi Tybeta czykami. Następnie przybyla
t,'t.adaniem nawr cenia
kr
la.
Ale z|a
do
Lhasy
stosując czarllrlksięskie zaklęcia, nie dopuścilado spotkania Srong-bcansgam-py z jego chiriską narzeczoną. Wen Cz,engzbudowala rrllrie altanę obok źr dła, na p łnoc od placu, gdzie dziśstoi l(it-mo-cz'e, i tam przez całe dwa lata śpiewałasmutne pie_ r:yv,ła\ka,
wtlrze gitary, kt rą sama skonstruowala. Pewnego l usłyszałjej grę i to go natychmiast wyzwolilo z czarnoksięskiej mocy jej zawistnej rywalki. PoślubiłWen srli przy
tlllia kr
('z'eng i udostępnil kraj buddyzmowi. Urzędowe zapisy zawarte w tybetariskich kronikach są wyraźnie sprzeczne z tąlegendą, kt ra walkę między religiattli trawestuje, zmieniając ją w delikatną, owianą poetycką lrtelancholią opowieść milosną. Według kronik w roku 37 księżniczka nepalska Bhrikuti ptzybyla do Lhasy jako narzeczona kr la Srong-bcan-sgam-py i prrywiozla jako posag
kt ry p źniej ustawiono w Ra-mo-cz'e. l)opiero cztery lata p źniej jak crytamy w urzędowym - Cz,eng, c rka rezydującesprawozdaniu _ księżniczka Wan gtl w mieście Cz'ang-an cesarza chi skiego, prrybyla z wiel_ kim orszakiem do Lhasy i zostala także poślubionakr lowi, kt ry tymczasem nawr cil się na buddyzm. Prrywiozlaz sobą rlo Lhasy sławny ukoronowany wizerunek Buddy - Dżo-bo - kt ry dziśjeszcze jest czczony w Tybecie w świątyni Dżok'ang jako najświętszyobraz lamaizmu. W niemieckim piśmieilustrowanym wycrytalem,jakoby świąĘniaRa-mo-cz'e zosta|a zniszczona i zt wnana z zielllią. Stary człowiek, kt ry szurając nogami podszedl i stanął 1lrzede mną, ustawicznie powtarzając słowo,,Ra-m o-cz,e,,, rrtial, jak się zdaje, ochotę zarzucić szerzenię kłamstw nierllieckiej informacji prasowej. Zrozumiał' mnie bowiem, co tdradziI jego szept. I po chwili stoję rzecrywiście przed szerrtkim, choć bardzo zmurszalym frontonem świąĘni.Stary swięty obraz Buddy'
szlak pielgrzym w obrzeżony jest po obu stronach wrakami rower w, między kt rymi bawią się dzieci, z całą pewnością nieświadomehistorycznego znaczenia tego miejsca. Nie znajduję zresztą poza tym nikogo, kto by umial cośpo_ wiedzieć o świątyni.Jej wrota są zamknięte'Przez szczeliny w drewnie mogę dostrzec, że wielka nawa świątynijest całĘiem pusta poza kilkoma drewnianymi lawkami. Z Ęlnej ściany zwisają strzępy portret w Mao. W czasie ,'rewolucji kulturalnej'' budowla słuzyłajako miejsce zgromadze . Stary miedziany dach ma dziury na wylot. W czasie moich pierwszych odwiedzin kraju w roku 1981 nie mogłem się dowiedzieć, czy istnieją plany odrestaurowania także tej bu_ dowli.
Pr buję dotrzeć
do jakichś otwartych drnłi przez kompleks małych dziedziric w, otwierających się jeden na drugi, kt re dawniej częściowo należałydo Świątyni _ nadaremnie! W ciemnej sali' skąpo oświetlonej tylko dwiema świeca_ mi' siedzą w kucki mlodzi Tybeta czycy' Ujrzawszy mnie, wychodzą na zewnąftz i przyjmują groźnąpostawę. Z obfitych lektur o Tybecie wiem, że ten poboźny lud jest zarazefil ludem rozb jnik w. Także tutaj spotykamy się z postawą: ,,nie tylko, |ecztakże", kt rą tak trudno nam zrozumiei' Wydaje się wprawdzie, zę moi ciemięzcy mają mi za zle jedynie to' iż zak| ci|em ich spotkanie. Ich ponure twarze się rozjaśniają, kiedy daję im do zrozumienia, że m głbym ich sfotografować. Prrynła|ają na to. Tu jednak następuje drugi grożący gest. odkąd po świeciekrążą liczni turyściz polaroidami, oczekuje się powszechnie na blyskawiczny portret. Jeślizaśnie da się go od razu wyciągnąć z aparatu. w wczas ludzie czują się oszukani. Tak więc z wynalazku, kt ry sam
w sobie jest pożądany i godzien pochwały' powstało nowe źr6dlo braku zaufania miejscowej ludności do obcych przy64
bysz w. Właśniew Tybecie stale odczuwałem to jako zagrażający mi cą'nnik.
Kiedy wreszcie uwolniłem się od młodych Tybetariczy_ k w, udalo mi się z trudem wybrnąć z |abiryntu dziedziitciw i.dotrzeć do tylnej ściany Ra_mo-cz'e. Stąd można bardzo dokladnie przyjrzeć się konstrukcji dachu kryjącego dawniejszą gl wną relikwię świąĘni.Jest to styl budownicnva, jakiego się nigdzie indziej w Lhasie nie znajdzie Gdy w październiku 1985 roku ptzybylem ponownie do Lhasy' świątynia Ra-mo-cz'e, tak zipuśzćzona i zaniedbana jeszcze przed czterema laĘ, zmienila się calkowicie' Plac przed świąĘniąoczyszczono i uporządkowano, jej a wnętrze zabudowano. Dwie kaplice na parterze Zostaly już wyposażone w nowe rzeźby b stw, przed kt rymi ploną lampy podSycane maslem, a mnisi dopełniają swych obrządk w. Tu staje się jasne, jak niedorzeczne jest często cytowane twierdzenie Heinricha Harrera, jakoby odnowie i-napraw dokonywano Ęlko dla zachowania pozlr w, mnisi zaśw ponownie otwarĘch klasztorach byli w r zeczywistości szpiclami poliĘcznymi, mającymi zadanie nadzorowania i szpiegowa_ nia pielgrzym w i turyst w. Właśnieci nieliczni mnisi, kt rzy dziśponownie Ęją w Ra_mo_cz'e, pozwalają dostrzec i ztozumieć, jat z wieitj
radościąi uniesieniem w czasie - wypędzeni ''rewolucji kul_ turalnej'' powr cili zn w do swych dawnych zajęć. dachtl świątyni widzę Potalę, podobnie jak można ją .Z zobaczyć prawie z każdego wyżej poiożonego miejsca w ry; mieście' calym skierowanym w stronę owej g ry kr l w religii' Choć w zestawieniu z Ra-mo-cz'e Potaia jest stosunkowo
niestarą budowlą, także ją otacza legenda, kt ra ją lączy g rą Potala, owianą legendami CzerwonąG rą (Marpori). Tam wszak miał w roku 37 wznieśćpalac dla *"1 n"puiskiej żony Bhrikuti kr l Srong-bcan-sgam-po. Legenda z
65
i historia, senne marzenie i rzecrywistośćprzenikają się wzajemnie' przechodzącjedno w drugie, jak wszędzie w Tybecie, na rozleglych przestrzeniach od Himalaj w do Transhimalaj w, uwarunkowują się wzajemnie, odpowiadając fantasĘcznej, żywionej obrazami b stw i demon w wyobraźni zyjących tam ludzi. Gdy powracam zamyślony do
śrdmieścia Lhasy i obserwuję ludzi, kt rzy budują tam nowe domy, znajdują się w drodze, objuczeni ciężarami, dźsłigająnaczynia z wodą albo spokojnie i dobrodusznie siedzą w drzwiach dom w, zapytuję sam siebie, jakteż oni odczuwają zmiany, kt re tu nastąpily. Jedno bowiem staje się dla mnie jasne: z dawnej Lhasy pozostal tylko szkielet, a nawet mniej. Nadaremnie można się rozglądaćzaszkoią mnich w tantrycznych i za wieloma małymi klasztorami i schroniskami, także za slawnymi siedzibami szlacheckimi, znanymi z dokładnych opis w poprzednich podr żnik w ' Czego nie zdar' to i nie zniszczono, zostalo zmienione nie do poznania się wielorodzinnym domem mieszkalnym lub skła-demstalo towar w. na Tylko tam, gdzie swoje warsztaty mają garncarze jeszcze się piętrzą dziś p lnoco-wsch d od Park'oru - także brzuchate, ceglastej barwy wyroby ich pracy, kt rych zresztą nie można jak dawniej kupić na targowiskach, tylko w pa ' stwowych domach towarowych. Mimo to od czasu zliberalizowania handlu Lhasa odzys' ka|'a talęe na gł wnych ulicach cośz barwnej r żnorodności swego dawnego rycia handlowego. Dzięki pielgrrymom, kt ' przeciskają się między stoiskami, futra rzy - odziani w straganami i dwukolowymi w zkami wolnego rymku, można nawet w szczeg lnie ożywione dni handlowe odnieśćwraże' nie, jakby to była zn w Lhasa z dawnych czas w - miasto zawieszone między niebem a piekłem, przed kt rego brama' 66
mi obozowali rozb jnicy i w kt rego uliczkach rozwija się tyle niebuddyjskiej dzialalności, dokonuje się Ęle nieuczciwych transakcji handlowych, a wszystko to zupełnie nie przeszkadza pobożnym mnichom, recytującym tuż obok swoje mantry.
Dziśzdjęto z Lhasy odium zagrożenia i przestępczości, kt re zawsze istnialo w Tybecie, stanowiąc odwrotną stronę podszewkę religijności. Podczas -gdyniejako - glębokiej w pozostalych regionach Chin przestępczaśćzn w niepokojąco wzrasta w wyniku liberalizacji i bezrobocia, w Tybecie sila rezimu okupacyjnego wciąż wywiera hamują_ cy wplyw na przestępczość. Do tego wprawdzie przyczynia się też f'akt, że z wyjątkiem nielicznych turyst w podr żują_ rych po kraju nie ma jeszcze prawie dla zb jc w atrakcyjnych ofiar obiekt w napadu. Bogaci, wytworni mieszkaricy Tybetu opuścili kraj wraz z dalajlamą oraz bezpośrednio po jego ucięczce i dziśĘją na wygnaniu, rozproszeni po
calym świecie. Poznaję przedstawiciela Tybetu tradycyjnego _ jeślinawet nie naleĘ on do dawnej klasy wyższej _ w pobliżu meczetu Lhasy, skromnej budowli, wzniesionej przed przeszło stu laĘ przez iryjących tu muzulmanlw z Ladakhu' W ota_ czających meczet uliczkach znajdują się warsztaty krawc w, szewc w i kuśnierzy. Po wąskich schodach docieram do mieszkania malarza chorągwi kościelnych lub zwoj w malowanych (t'ang-ka). Po latach zakazu uprawiania zawodu może on dziśzn w się zajmować swą subtelną sztuką. Maluje obrazy na zwojach dla nielicznych ocalałych świątyi klasztor w, w kt rych trzeba wiele uzupełnić iwykoitczyć z tego, co uleglo ruinie wsku_ tek uplyvu czasu lub zostało świadomie zniszczone w wielkich następujących po sobie cyklach wizerunk w budd w, bodhisattw w i guru. 67
W domu tego malarza obrazlw
t'ang-ka,
kt ry wraz
z synami i wnukami żyje całkiem dostatnio jak na warunki katybetairskie, widzę po raz pierłłszy w Tybecie prywatną jak płoną' Buddy figury plicę do-o*ą. U st p pięknej starej
w świąĘniach'lampy podsycane masłem' Jest to niewątpliwie oznaka zamożności.Na ścianach wiszą bardzo subtelnie wymalowane obrazy t'ang-ka. Rozpoznaję wśrd nich Awa_ lokiteśwarę o tysiącu ramion, rdzawoczerwonego Amitajusa jako Buddę wiecznego Ęcia,kt ry w dloniach złożonych do medytacji trzyma wazę świętej wody, a na koniec boginię lHa_mo, jadącą na mule ponad jeziorem krwi, opiekunkę i strażniczkę Lhasy, odzianą jedynie w laticuch świeżoodrąbanych czaszek ludzkich. W obrazach t'ang-ka,kt re przedstawiają wizerunki przechodzące od niebiariskiego spokoju do skrajnego okrucieri_ strva i grozy, ujęta zostala obrazowo cała tajemnica starego Tybetu. lej dwa bieguny to z jednej strony oszałamiająca pierwotnoś i dzikię bestialstwo, kt re zawsze stanowily cedrlchy szcregillne plemion zyjących na ,,dachu świata'"z świątobligĄ zaś,uspokaj aj ące oddzialywanie buddyjskich iyct' męzow ,kt rzy nie mogliby uzyskać wpływu i znaczeria w Tybecie bez uznania tego drugiego elementu'
Aby ten kontrast dostrzec takżę w dzisiejszym Tybecie' wystarczy por wnać uduchowione, opromienione łagodnym uśmiechem oblicze goszczącego mnie gospodaTza z Nłarza' mi licznych koczownik w, kt rych chytry i ptzebiegly wyraz nie zmienia się nawet w świetle podsycanych maslem lamp' obok lagodnYch wizerunk w BuddY' ujawnia się to wyraziście - w Tybet to kraj
wzajemnie
kt n'm
oba elementy skladowe jego dawnezazębiająsię go ukladu społecznego, wyraźne bogactwo i zderydowana bi"du, zacofanie, przestępczość i wielka pobożność- to dzi' wszystko odzwierciedla się w twarzachludzi aż po dziefi 68
siejszy. Jest przy tymrzeczą interesującą obserwowanie, jak
nawet najbardziej ponura i zamknięta w sobie twarz koczownika potrafi się rozjaśnić,kiedy zlote posągi w świąĘni sprawią, że odczuje niepojęte i niezrozumiałe dla zdumienie.
Na ścianachmalej kaplicy domowej ma|arza t' ang-ki, kt ra dobrze odzwierciedla spos b Ęcia i mieszkania w dawnym Tybecie, stoją na drewnianych regalach posązki zbrązll przedstawiaj ące licznych budd w oraz b stwa lamaizmu; wśrd nich znajdują się figurki pochodzące z dawnego Ladakhu, kt re prawdopodobnie już dawno przybyly do
Lhasy wraz z pielgrzymami lub handlarzami z Ladakhu. W ręce goszczącego mnie gospodarua,ktlry zdaje się okazywać wielkie przywiązanie do swego małego panteonu' te statuetki dostały się z pewnościąjako przedmioty wymiany handlowej. Kiedy się żegnam i rozstaję zĘmĘczliwymiprzyjaznym
czlowiekiem, pyta mnie, czy odwiedziłem już Dżo-k'ang. odpowiadam twierdząco i dodaję, że jest rzeczą oczywistą i samo przez się zr ozumialą, iż tam wl aśnieskierowalęm moje pierwsze kroki w Lhasie. powiada, czyniąc - Niech pan tam idzie 1eszcze raz blogoslawiący gest. Następnie pyta mnie, czy znam uzdrawiające dzialanie odwiedzin Dżo-k'angu. Gdy zaprzeczam,
wyjaśnia:
-
Ngag-dbang-blo-bzang-rgja-mc'o, wielki Dalajla-
ma V, zapisal to, co niegdyś powiedzial pielgrzymom kr l Srong-bcan-sgam-po: ,'Gdy odwiedzacie Dżo-k'ang i z nabożną czcią spoglądacie na wszystkie malowidła i rzeźby katedry, zdjęta z was zostaje groźba zlej reinkarnacji. Gdy jednak odwiedzicie świątynię po raz drugi, będziecie mieć zapewnioną reinkarnację jako czlowiek lub nawet jako b stwo i będziecie mogli osiągnąć zbavłienie.'' Dlatego
powinien pan uda się tam jeszcze śmiejącsię robi raz i wszystkiemu się dokladnie przyjrzeć,. - Ponownie się powźny. _ Naprawdę trzeba tam chodzić bardzo często bo Dżo-k'ang kryje w sobie więle tajemnic powiada
-koflczy,
-i cud w.
-
Na poczqtku było jajo Ra_mo-cz'e
i Dżo_k'ang są kamiennymi świadkami wej-
Ścia Tybetu do historii. Fakt ten jeszcze dziśznajduje bardzo
wyraźne odbicie w Dżo-k'angu. Przekazana naszym czasom tlpowieść o powstaniu świątynijest bardzo charakterystyczną
dla Tybetu mieszaniną historii i legendy, rzecąnvistości imitu. Nie wiemy, gdzie ostatecznie ma swe źr dlo mit tybetaIiski, ale znamy kilka poemat w opisujących powstanie świata, b stw i ludzi. Sięgają one w gląb dziej w, daleko poza buddyjską wiarę i buddyjski spos b myślenia.Ziemia i nasz byt nie są tam opisane jako cośbez korica ibezpoczątku, jak to jest u Buddy. Mamy tam' przeciwnie, wyraźne po-
'ięcia i przedstawienia początku świata.
Z powodu rozleglychprzestrzeni i rzadkiego zasiedlenia środkowoazjatyckiej wyłny pomiędzy Himalajami a pustynią Gobi te obrazy i pojęcia zostaly przekazane w bardzo tldmiennych opowieściach' Nikt nie wie, gdzie powstały najwśrd jakich licznych plemion, już bardzo dawno rozdzielonych na p lnocnych koczownik w i zyjących na południu chłop w uprawiająrych rolę. Interesujące są jed-
starsze mity,
nak częste wzmianki o olbrzymim morzu' z kt rego mial się wywieśćświat'Tutaj mit zderza się z dziejamiZiemi. 71
W Tybecie można ponad wszelką wątpliwośćwyodrębnić Ęlko dwa przedbuddyjskie jądra tradycji, zkt rychjedno ma swe odpowiedniki aż w świecie}vysp Indonezji, ponieważ dziśnie bardzo j da się ustalić i wyizolować poszczeg lne warstwy mit w i to, jak powstawały. Jest to opowieŚć o ż lwiu wynurzającym się z pramorza i kształtującym ziemię i niebo. Ż6lwia tego spotykaliśmy już w epoce wczesnohistorycznej jako silę sprawczą kosmogonii. Następnie w wedyjskiej epoce Indii ż lwia tego powiązano z b stwem stw rczym Pradźapati, z kt rego mial się wywieśćświat. Jako zvłierzę symbolizujące Swą postacią niebo i ziemię dla ludzi z epoki przedhistorycznej spotykamy
także ż |wia w micie o stworzeniu świata,ż:ywym wśrd Balijczyk w. Nie ulega wątpliwości,że to przedstawienie stworzenia świata, kt remu jako mityczny obraz pierwotny sluzy olbrzy_ mi ż lw wodny, nie powstało na g rskim obszarze Himalaj w. Nawet zvłiązane z Ęm obrazem świata duchy wodne, z kt rych najważniejsze i najbardziej rozpowszechnione są duchy zwane naga' nie wywodzą się z rzek i jezior Tybetu, lecz prawdopodobnie dotarly na ,,dach świata'' na dlugo przed nastaniem buddyzmu jako indyjski eksport religijny. Ta|
Tutaj staroindyjski mit o stworzeniu świata,m wiący rl powstaniu Ziemi z wody, wlewa się niejako jak rzeka w lamajsko.tantryczne wyobrażenie o g6rze świata Meru _ zachodnioĘbeta skiej Kajlas i o Pięciu Buddach metlytacji, odpowiadających pięciu stopniom, kt re wladają
Środkiem wszechświata i czterema stronami świata. Inna tybetariska wersja o powstaniu świata zlewa się tak'i,c z wyobrażeniami wyznawc w tantryzmll o kosmosie. Bez wątpienia naleĘ ona do najciekawszych mit w o stworzeniu
tcj Ziem| Jest to opowieśćo powstaniu Ziemi i ludzkości z pierwotnego jaja. W Tybecie do tego obrazu świata naleĘ jest odpowiedptak, kt ry jako Kr l Ptak w - Bja-rdże nikiem ducha wodnego r'a9a, a indyjskiemu Garudzie objawil się w swej boskiej postaci, kt rą spotykamy jako orla z rozpostarĘmi skrzydlami we wszystkich świąĘniachi klasztorach Tybetu, gdzie stanowi figurę centralną nad koronami budd wibodhisattw w. Na początku jednak nie byl to ptak, jak dobrze wiadomo z Ębeta skiego przekazu, lecz jajo, z kt rego się wydobyl świati czlowiek. Tu mit obejmuje |ącznie powstanie świata i czlowieka.
Żr6dlo mit w znajdujemy w Indiach' w pienrotnym zalążku Hiranjagarbha ,,z|oĘm zarodku'', z kt rego pocho_
zgodnie m wi o
dzi wszystko
z podaniem wedyjskim. Slawny tekst
Ęm, że z w d wydobyl się zalążek, kt ry przy powstaniu zostal zamknięty w zlotej powłoce. Tu mit o jaju znalazl swe pierwsze sformulowanie, sięgające nawet do czas w prehistorycznych. Mity o stworzeniu świata'kt re opowiadają o jednym, a nawet o dw ch jajach jako o początku wszelkiego istnienia, zostały także przekazane niekt rym wczesnoindyjskim reli_ giom plemiennym. Nie wiemy, czy mialy one wpływ na tybetariski mit o jaju pierwotnym, ale znajdujemy ten mit na sanskrycki
73
zar wno w południowej tradycji bonu, jak ,,dachu świata'' też w plemiennych podaniach koczownik w p lnocy. Zas|użony badacz misjonarz Matthias Hermanns prze|ozył kilka z Ęch mit w o powstaniu świata. Jeden z nich pozwala namrozpoznaćznaczenie liczby pięć dla wiary tybetariskiej, dzięki wzmiance o pięciu pierwotnych, podstawo_ wych Ąwiołach, co p źniej doprowadzilo do nauki o Pięciu Buddach medytacji, zwanych teżTathagatami. Mit ten sięga wstecz' az do opowieściPo-ti-bse-ru, pochodzącej z czas w panowania religii bonu. Crytamy tam: Jądro istnienia, zIożone z pięciu element w, stalo się wielkim - Z zewnętrznej skorupy zostala utworzona biala skała du_ ch w. Z wewnętrznego płynu w jaju zakipiało motze, blyszczące jak biala muszla. Z środkowych twardych części jaja powstało sześć istot zywych. Jajo zostało utworzonę w osiemnastu warstwach. Środkowe warstwy z tych osiemnastu wydobyly się na wierzch w konsze jaja. Wyjaśnia się to w następujący spos b: w konsze jaja wysuwały się w g rę wszystkie członki, jeden po drugim, oraz pięć narząd w zmysl w. W ten spos b ptzyszedl na śriatcudowny chlopczyk, jakiego Ęlko serce pragnie, i nadano mu imię Je_smonjajem.
-rgjal-po.
Jest rzeczą uderzającą jak na tekst bonu, że z jaja nie b Stwa i demony, lecz ,,cudowny chłopczyk" ę7|gwiek. w pewnym plźniejsrym utworze bonu gCang-ma-klu-'bum Czytamy cośinnego: powstaly
Nie stworzona jeszcze istota wydala białe światło.Z samej esencji tego rzeczywistego światlawydobylo się skoriczenie doskonałe jajo. Było ono skoriczenie dobre i promieniowało na zewnątrz światłem. Nię mialo ani częściciala, ani rąk, ani n g. Było jednak wypełnione siłą poruszania się. Nie miało wprawdzie żadnych skrzydel, potrafilo jednak latać. Nie mialo ani głowy, ani ust, ani oczu, ale wydobywał się 74
z niego jakiś głos. Po pięciu miesiącach to cudowne jajo pękło. Wy_ szedl z niego czlowiek. Ten człowiek sam sobie nadal imię' Brzmi ono r(lżnie, odpowiednio do r żnych jęryk w. Siedział na zlotym tronie, kt ry stał na wyspie leżącej pośrodku wielkiego morza. Potządkował wszechświat, przepisywal i regulowal oddawanie czci duchom, gnębil tlcmony.
Są tu obecne duchy i demony, jednak czlowiek ma niejako nad nimi władzę.
Woda, ż luł, jajo, ptak, wąż - to są elemenĘ tybetair skiego wyobrażenia o stworzeniu świata.ElemenĘ te odcis_ nęly decydujące piętno na obrazie świata i wierze T-vbeta czyk w, nięzależnię od tego, skąd jako symbole dotarły na ,,dach świata" - ę7y to z region w zachodnich' ze staroirytnego lranu' z Indii wedyjskich, czy teżzp lnocy, z Azji Środ_ kowej. Symbol ż lvłia iwężajest mniej popularny w Tybecie niz symbol jaja i ptaka. Kto jednak przeĘ| jakiśczas w Tybecie, pojmuje takze mityczne znaczenie wody' mimo iż w wyobrażeniach Tybetariczyk w pojęcie morza, nawet jako wspomnienie, nie może występować. w świadomościTybeta cryk w zastępuj ą .ie olbrzymie jeziora i potężne rzeki. Podobnie jednak jak woda morza nie ma takiego Samego znaczenia i wartości jak sila deszczu lub dobrej wody gruntowej, kt re przynoszą Ęznośći urodzajność, tak też bogactwo wodne dalsrych częściTybetu - zllł|,aszcza na poludniu - nie oznacza niejako automatycznie i w spos b oczywisĘ urodzajności i obfitych plon w. W wielu częściach kraju deszcz pada rzadko, a woda jezior jest często slona. Bagniska i rozległe tereny podmokle czynią ziemię nieurodzajną i utrudniają budowę osiędli. Potrvierdza się to w przypadku Lhasy, gdzie rozlegle plaszczyzny wok l Potali są bagnistymi łąkami, nie dająrymi się wykorzystać ani w rolnictwie' ani jako tereny budowlane. 75
Jak podaje legenda, nawet centrum Lhasy znajdowało się dawniej pod płytkim, płaskim jeziorem. W ten spos b powracamy ponownie do początk w Dżo-k'angu. Jego powstanie to cząStka mitologii tybetariskiej odzwierciedlona w historii Tybetu. odpowiada to najstarszemu wyobrażeniu tybetariskiemu, że pierwsi ludzie na ,,dachu świata'' wywodzą się ze związku małpy z g rską diablicą. Przedtem pewien tytan obral sobie za mieszkanie pozbawiony ludzi Tybet. Czytamy o tym u najsłynniejszego historyka tybeta skiego Bu_stona. Wyobrazenie, że to, co ludzkie, co tywe, zrodzilo się z diabliry, znajdujemy także w legendzie o powstaniu Lhasy. Opowiada ona o tym' że w pradawnych czasach na miejscu' w kt rym dziśwznosi się stolica Tybetu, spoczywała na plecach olbrzymia kobieta-demon, a zkrwijej serca mialo powstać jezioro' Nad nim wznosiły się piersi kobiety-demona jako gł wne wzg rza, na kt rych p źniej zbudowano Potalę i szkolę medyczną. Sama księzniczka chiriska Wen a'eng - nikt niższej rangi wystąpila z inicjatywą (wÓwczas dośćszokującą) zbudowania katedry Dzo-k'ang pośrodku jeziora kryjącego r wninę Lhasy' Z|e duchy przeszkadzaly w osuszeniu potężnego jeziora, więc kr l Srong-bcan-Sgam-po zrazu sądziI, że jego chi ska malżonka przedloĘ|'a mu projekt nie do przeprowadzenia. Dopiero gdy kr l wrzucił do w d jeziora pierściei zmobilizowal dobre duchy buddyzmu przeciw demonom wodnym i ich potężnej wladczyni, udało się osuszyć jezioro' W ten spos b uzyskano teren dla Dżo-k'angu, ,,domu Pana''' najświętszej świątyniTybetu, i rozpoczęto jej budowę.
Malpy i kobieta-demon zostaly pokonane, awraz z nimi ich dzieci, nięświadome i barbarzyriskie wedlug chi skich pogląd w Wen Cz'eng. Rozpocząl się nowy rozdział' w histo'76
rii Tybetu, pierwszy przekazany także na piśmiedzięki alfakt ry kr l Srong-bcan-sgam-po poavolil romłinąć z tzw. pisma guptyjskiego, po to by sluzył jego ludowi, przede wszystkim jednak jego urzędnikom i klerowi.
bctowi,
nie Lhasy,
kt ry opublikowal w roku
1647 jako przewodnik
dla pielgrzym w. Dokładny tytuł książki brzmi: Kryształowo jasne zwiercia-
dto: opis klasztoru przyświqĘnnego,kt ry dzięki działaniu mocy nadprzyrodzonej stał się mieszkąniem bog w' o zalożeniu Dzo-k'angu czytamy tam w przekladzie Alberta Grtinwedela:
Dżo-k'ang
-
architektura wzięta z mitu
Dzieje Dżo_k'angu byly bardzo zmienne. Kr l Glang-darkt ry panował w Tybecie w IX stuleciu i prześladowal wyznawc w buddyzmu, kazal świąĘnięzamknąć. Trzeba bylo ukryć lub zakopać najświętsze obrazy, aĘ nie dostaly się _ma,
w ręce
wrog w buddyzmu. A jednak buddyzm w Tybecie stał
się ostatecznie stroną zwycięską w walce między religią bonu a Buddą' podobnie zresztąjak w walce między wladzą światową i świeckąa potęgą duchową.
Wraz z nastaniem Dalajlamy V kr lestwo religii utrwalilo się na,,dachu świata'',mimo iż poszczeg lni dalajlamowie w trakcie podstępnych walk o władzę bywali natażenina wielkie prześladowania i niebezpiecze stwa. Niekt rych mordowano, zanim osiągnęli pełnoletność.Zasada jednak, kt rą ustalił i umocnil Wielki Piąty, trwala nadal i na początku XX stulecia jeszcze raz znalazla silnego i energicznego reprezentanta w osobie Dalajlamy XIII, zanim najazd Chirl-
czyk w spowodował ucieczkę jego następcy. Dżo-k'ang był świadkiem Ęch wszystkich wydarzeri i wierzący wciąż patrzą na świątynię jako na takiego świadka.Nie było więc przypadkiem, że Dalajlama V tę właśnieświąĘnię wybrał na punkt centralny Swego sławnego poematu Świqty78
Bhrikuti, nepalska żona kr la Srong-bcan-sgam-py, wysłala do
żony chitiskiej pokoj wkę, aby się dowiedzieć, jakie polożenie i jaki rodzaj gruntu byłby najbardziej korzystny przy budowie świątyni. Choć
Chinka jasno i wytaźnie opisała metodę prowadzącą do pomyślnego wykonania zadania, służącanie zapamiętala dokladnie danych. Mimo iż' tym razem zostały przygotowane urządzenia do osuszenia jeziora, jednak nię udalo się tego przeprowadzić' Chinka, najwyrźniej motywowana uczuciem zajadlej niechęci, nie uwzględnila zwyczaju krajowego' a nawet' nie zawiadamiając kr la, zlecila poloĘć kamie węgielny. Kiedy złe moce zniszczyĘ go nocą tak, że nie pozostał z niego ani ślad,a przycTyny tego dotarły do uszu kr la, postąpil on jednak tak, jakby nic nie wiedzial, iwraz z Bhrikuti zstąpil z g ry O-t'ang na lrrzeg jeziora' Nakazał następnie rzucić w powietrze pierścionek z jego palca, pierścionek wpadl do jezioru. W wczas szlachta, ministrowie, kr tko m wiąc' wszyscy obecni spojrzeli w głąb i wydalo im się, że powstaje tam wielka hala skonstruowana z r żnobarwnych promieni' Gdy kr l złozyl uroczyste ślubowanie, z kolei ministrowie i wsryscy wierni poddani poczęli, prześcigającsię nawzajem, rnlcać kamienie w gląb jeziora' W wyniku Ęch zawod w powstal potężny stos kamieni i uformowal trwałe podloże. Kiedy następnie umieszczono belki w jego narożnikach, jezioro zostało osuszonę bez żadnego wysilku i udręki. Miejscowe b stwa i koboldy zniszczyly wpravłdzie budowę świątyni'gdyż jej styl i maniera budowy byly dla nich niemożliwe do przyjęcia, w wczas jednak pr4łriesiono kr lowi instrukcję, wraz z astrologiczną tabelą zapewniającą dobry wynik, w jaki spos b tla się uniknąć z|a; można to było zrobić dlatego , że z zaloże rachun_ kowych Chinki wynikaly szczeg lowe dane. To uciesrylo kr la. Potem wraz z obu sw}.rrni żonami kr l odprawial w dziewięciopiętrowym
za'
kt ry wybudowal, całotygodniową ceremonię ujrzał oblicze ,,boga str ża i opiekuebezpieczeństwa; źegnywania
kamiennym domu,
na trzęch rodzin'' i otrzymal jego blogoslawie stwo' Następnie zało' iryl cztery świąĘniez klasztorami na cześć,,początk6w nawr cenia'', cztery upamiętniające ',nawr cenie'' i cztery na cześć,,opanowania namiętności''.Tak więc przy niesłabnącym zapa|e, pomyślnejprogno_ zie, chroniącej przed wszelkim szkodliĘ'm sąsiedztwem i wp\'wem w zwipku z miejscem wybranym pod budowę, zostala wzniesiona świątynia klasztorna Dżo-k'ang dzięki samemu kr lowi, kt remu nikt nie dor wnywal wśrd tylu ludzi, ponieważ wykazpval zwykłą, ale nadnaturalną energię i wytrwatość,gdy naganial do pracy swych tybetariskich poddanych. Budowa świątyni klasztornej Ra-mo-cz'ę została tęż ukoriczona w tym czasie.
i
Ów poemat, kt ry powstał dokladnie Ęsiąc lat po wybu_ dowaniu Dżo-k'angu, odzwierciedla bardzo dokladnie epo-
kę wprowadzania buddyzmu w Tybecie. Jest przy Ęmrueczą
zrozumia|ą, że dalajlama celebruje ZwycięStwo buddyzmu jako największe wydarzenie w dziejach Tybetu' Czytamy dalej:
Kiedy na ścieżcedobra i cnoty rozprzestrzenila się wszędzie, jak
morze po odjęciu desek trrymająrych śluzy,drogocenna nauka potężnego w kierującej milości najlitościwszego Awalokiteśwary oruz z.rły' i źr6dła, cięitiego Gautamy Buddy; kiedy na mocy swych właściwości
z kt rego się wywodzi, nauka ta objęla wszystkie niez|iczone Ąące istoty, kt rych szczeg lowe przedstawienie i wyliczenie byłoby zada_ niem nie mającym ko ca, wszystko to zaśzostało dokonane w celu
ostatecznego udoskonalenia Świata istot (wraz z włączoq'rni weri dewami), w wczas zadaniem kr la, i to takiego, kt ry był oddany bud_
dyzmowi, bylo rządzić tym rozleglym krajem
z miłościądo
istot
zywych, tak by zapewnić poparcie i powodzenie temu zadaniu' Srong-bcan_sgam-po byl kr lem chroniąq'm religię' interpretatorem hym'
n w i taric w triumfalnych. Znajomość Zwoj w Padmy niby czaro' dziejski welon osłania go iwyzlacza
Zwycięzcy 80
na prawdziwego duchowego syna
z silną predysporycją do miłowania swych poddanych,
heroicznego i potężnegojako pokonywający i nawracający. Ponieważ sława, zkt rą inni nie mogli się r wnać, zawsze i wszędziewypeI'jego
niala rozlegle krainy wok ł, wielry kr lowię z Indii, z Chin, Persji, bohater Geser, klaniając się uniżenie, prrynosili dary w ofierze. Kr l wysłał T'on mi Sambhotę jako ministra do spraw religii buddyjskiej do Indii i polecil mu stworzyć pismo tybetaIiskie na podstawie pisma uĄnvanego w Indiach. Stworzony przez T'on mi Sambhotę alfabet zalvv:tera 30 znak w ,,sp lgłoskowych'' i diakrytyki dla samoglosek i, L!, e, o. Efekt nauki mistrza' wymagającej ogromnego zdysryplinowania i mającej za podstawę dziesięć przepis w, ciąryl potężnie niby zlote jarzmo _ więlkim i maluczkim. Ponieważ w Ęłn czasie władcy Chin i Nepalu podpierali się w swej pyszę trzema potężnymi poglądami: ortodoksją, heterodoksją oraz tajnymi tantrami, kr lewski minister i minister od czarodziejskich praktyk przejrzal ich metody i przygotowal potężne ęgzotcyzmy, pozbawiając wladc w ich pyszalkowatych manier oraz sposobu bycia. I oto niemaĘ triumf i korzyŚć rozla|y się po wszystkich częściachkraju' podobnie jak latem zalewaje węzbrana rzęka: a tą korzyściąbyly rządy religii buddyjskiej i jej strażnika i obro ry. 0 nawet
Widać wyraźnie, jak oceniano rolę pierwszego buddyjkr la w Tybecie: nie tylko z punktu widzenia historyczno-religijnego, lecz takze politycznego. Ujawnia się tu samoświadomośćludu budzącego się do własnego samookreŚlęnia i w tym świetlezrozumiala Staje się duma, z jaką dalajlamowie i ich otoczenie przez cale stulecia utrzymywali swą pozycję wobec wszystkich wewnętrz_ nych i zewnętrznych zagroże , mimo ze Tybet nie mial wiel_ kiego znaczenia jako potęga światowa' Widomą oznaką tego samoutwierdzenia był palac wlad_ c w Potala obok niego zaśtakze świątyniaDżo-k'ang' skiego
-
-
kt rej gl wnymi historycznymi posągami
są nieprzypadkowo
poza ukoronowanym Buddą historycznym Dżo-bo-rin-po_ panem) Awalokiteśwara o tysiącu ra_ mion jako obro ca i strażnik Tybetu oraz Majtreja jako Bud_
--cz'e (Drogocennym
81
da Przyszłości.To, że Potalawraz z Dżo-k'angiem przetrwa|y ptzez cale stulecia wszelkie groźby i niebezpiecze stwa zniszczęnia zaśtę ostatnie w czasie ',rewolucji - najestkoniec kulturalnej" nieomylnym dowodem cudownego po-
-
wstania tych budowli oraz ich ponadczasowego znaczenia jako symboli kosmicznych religijnej rzeczy'lvistości. W swej cennej i zaslugującej na uznanie książce Tibet. Die Kulturdenkmriler (Tybet pomniki kultury) Michael
-
Henss zestawil te nieliczne znane nam fakty dotyczące histo_
rii
budowy Dżo-k'angu. Według
Ęch danych drewno
na
budowę świątynisprowadziły kozy, ,,ponieważ mogły łatwiej i lepiej przemierzać lasy dzięki swej chudości". Czy jest to legendarny, wyssany z palca wymysl, czy może sugestia, że w owym czasię na wysokości 3500 metr w n.p.m. rosly gęste bory, trudno będzie rozstrzygnąć. Pewne jest jedynie, że rząd pięknie, snycersko rzeźbionych kolumn orazboazerie wykonane w stylu nepalskim pochodzą z VII wieku, a tym samym potwierdzają wczesną datę założeniaświąĘnidzięki jej zachowanym fragmentom. Architęktura Dżo_k'angu nie robi dziśprawie żadnego wrażenia na widzu stojąrym przed świątynią'Podparty drewnianymi słupami portal z rdzawoczerwonym fryzem i pozlacanymi godłami na dachu, Z ogromnymi ciemnymi kotarami utkanymi zwe|ny jak w ik z, a także oba okna na lewo od wejścia oto wszystko' co można dojtzeć, stojąc na zewnątrz slynnej lhaskiej świąĘmi.Z wspomnianych okien na lewo od wejściadalajlama wtaz ze swymi najwyższymi urzędnikami
obserwowal dawniej uroczyste procesje' ciągnące do Dżo-k'angu w dni wielkich świąt,przede wszystkim zaśz okazji świętaNowego Roku. Zdobienie dachu z obu symbolami zwycięstwa w kształcie walc w, w środku zaśzKo|em Prawa i z dwiema gazelami, każdą stojącą po jednej stronie kola 82
_
to element doda-
ny w naszym stuleciu. Ufundowal go, jak podają, w roku 1927 przeor mongolski z pobliskiego klasztoru Sera z okazji jakiegoś wielkiego świętakościelnego. Naprzeciw wejścia do świątyni stara świętawierzba wy_ ciąga ku niebu swoje bezlistne konary, kt re według legenjy nliały powstać z wlosa z glowy Buddy' Pod konarami stoi
podziurawiony
i poryĘ
slup, wzniesiony w
XVIII
i caly owinięty wstęgami z wypisanymi na nich
stuleciu
modlitłami. Cuda Dżo-k'angu ujawniają się dopiero po przekroczelliu portalu i po przejściu w poprzek otwartego od g ry kwadratowego dziedziitca. Architektura, rueźba i freski lworzą tu wspanialą jedność.
Pierwotny Dżo-k'ang był niewątpliwie znacznie mniejszy
niż jego dzisiejsze olbrzymie zalożenie architektoni czne wraz
z niezliczonymi przybud wkami, kt re zapelniają calą przestrze zamkniętą biegnącą dokola szeroką drogą Park]oru. Jednak niezaprzeczalnie wlaśnieten pierwszy Dżo-k'ang, jeszcze dziśrozpoznawalny jako gt wny punkt zalożenia aichitektonicznego, byl dla swej epoki bardz o ważną budowlą, kt ra ujawniła po raz pierwszy w spos b widoczny i reprezentatywny istnienie buddyzmu w Tybecie. Przy tym wpływ obu kr lowych z Nepalu i tej - tejDzięki z Chin mÓgl mieć znaczenie derydujące. swej wie-
-
rze i kulturze ukazały one otwartemu na nowe
kr lowi Srong-bcan-sgam-po, że obca religia, wychodząc z Indii, objęia szerokim zasięgiem wiele kraj w i przemienila ich mieszkarig w. KI l dobrze się też zorientowal. jak tylu juz jego po-
przednik w w tej wierze przed wszystkimi zaświelki in- buddyzm dyjski cesarz Aśoka że - nadawal się ze swym pokojowym tlauczaniem doskonale do tego, by w czasach ustawicznej walki o wladzę dziaIać lagodząco i uspokajająco. Tym działaniem m gł się poslużyć kr l Srong-b.un-.gu.-po po swych ogromnych wojennych sukcesach, szczeg lnie
w zachodnich Chinach, dokładnie tak samo, jak to uczynił Aśoka,kt ry potysiąc lat wcześniej w swoim czasie dobnie przeszed| na buddyzm, utrwaliwszy politycznie swą dynastię. Jest więc Dżo-k'ang zatazem znakiem zwycięstwa
i zjed'
noczenia,budowlą, kt ra symbolizuje wejścieTybetu do w_ czesnego świata cywilizowanego. Został wzniesiony, jak się dowiadujemy z legendy, na osuszonym ieziorze po pokona' niu rządzących tam i zagrażających życiu ludzi demon w
wodnych. Najgtębszy Sens w przebiegu Ęch wydarze ma ustanowienie w świeciekosmicznego porządku panującego nad chaosem, za kt ry we wczesnej erze uchodzily nieposkromione wody.
Lamowie ZyjąCy i dzia|ający przy Dżo-k'angu Są przekonani, że nawet dziśjeszcze potężny demon wodny wraz ze swym orszakiem ma siedzibę pod Dżo-k'angiem. W p łnoc_
no-wschodnim kącie starego budynku gl wnego znajduje się Ot'ang-c'o, skąd wedlug od dawna zamknięta kaplica ^Nana jeziora' Starzy dawnego do resztek podari można dotrzeć urzędniwysocy lamowie opowiadają, że dawniej raz do roku wody, aby ry parisnvowi wrzucali dary ofiarne w podziemne uchroi tym sposobem demony w nich ułagodzić zamknięte nić miasto i świątynięprzed powodzią. To, że dla kr la Srong-bcan-sgam_py myślo daniu satysfakcji i zaspokojeniu byla bardzo ważna w świeciewojowniczym, rządzonym przemocą i pelnym przeciwie stw, zostalo wykazane w poemacie o założeniu świąĘni,cytowanym przez
Michaela Henssa: Na kwadratowym planie architęktonicznym w podziale według wzoru szachownicy
84
_
_
w harmonijnej
zgodzie zlvdźmi,
* harmonijnej godzie z mnichami,
tttt
placu budowy w kształcie swastyki
lrrko mandala
w harmonijnej zgodzie zwyznawcami religii bonu,
-
-
w harmonijnej zgodzie z wyznawcami buddyzmu tantrycznego.
Wedlug tego tekstu budowa świątyni odbywa się w harrnonijnej zgodzie nawet z Wznaweami religii bonu, kt rzy 1lrawdopodobnie z mieszanymi uczuciami przyglądali się wznoszeniu buddyjskiej świątyniw centrum Lhasy. Co do wyznawc w bonu, to oczywiście iprzede wszystkim chodzilo tl ludzi potężnych, wplywowych i bogaĘch w kraju, o tych wszystkich,
kt
rym juz sukcesy militarne Srong-bcan-sgam-
-py musiały się wydawać zagrożeniem ich wlasnej pozycji w paristwie' Kiedy jeszcze teraz musieli zaakceptowa obcą religię reprezentowaną przez potężne i wpływowe cudzoziemki, kt re zostały kr lowymi ich kraju, i przez cały ich orszak i ludzi przybylych z nimi, bylo to dla nich jednoznaczne Z Samowyrzeczeniem się swej od wiek w znanej i uznanej potężnej pozycji w spolecze stwie' Musieli mimo to jakoś się dopasować do nowego porządku, chociaż następnym stule_ ciom towarzyszy|y wciąż nowe bunĘ przeciwko mnichom jako stanowi oraz ich coraz większym wpływom i wladzy, począwszy od panowania Srong-bcan_Sgam-py. Także obecność obrych, szczeg lnie zaśnepalskich rzemieślnikw i artyst w, musiala być odczuwana przez nar d świadomy swej tradycji jako cośobcego i zakl cającego jego
obyczaje, złt|'aszcza że przybysze ci mieli decydujące słowo w ksztaltowaniu i nadawaniu formy architektonicznej nowej, waznej świątyni.Pozostaje kwestią otwartą, cry kr6l Srong-bcan-sgam-po miał wyraźne wyczucie stylu i zrozumienie dla wartościartystycznych, cry też może wpływ jego nepalskiej żony byl tak silny, że mogla bez oporu przeprowadzać sqą wolę także w sprawach doĘczących tw rczościartystycz-
nej. Bezsporną rzeczą jest jednak' co także bardzo wyraźnie
przestw r nieba pogręają się w tę miękką masę. W dzie potcm, kiedy wyglądalo to tak' jakby wcześniejszesubstancje mialy się 1rrzemienić w jedenastoglowego Awalokiteśwarę, kr l powiedzial do
.jqcy
ukazuje tekst Dalajlamy V, że wpływ obu cudzoziemskich kr lowych musiał być niezwykle wielki, nie Ęlko pl4y wprowadzaniu buddyzmu' lecz w og le na dworze. Ponieważ z tych wszystkich powod w stale istniala możliwośćwybuchu napięć spolecznych w Lhasie, kler usiłowal dziaIać lagodząco, tworząc legendy o gł wnych posągach Buddy w Dżo_ -k'angu. Duchowni twierdzili' że posągi te powstaly w cudowny spos b, wykluczalo to więc wszelkie wsp lczesne autorstwo przy ich tworzeniu. W ten spos b nie tylko uspokojono niewątpliwie podniecone umysly' a\e rozprzestrzenienie się legendy przyczyni|o się niewątpliwie do przewaF tościowania i przeniknięcia do ludu nowej religii. Niestety nie zachował się do dziśw swej pierwotnej formie naturalnej wielkości posąg Awalokiteśwary o jedenastu głowach, kt ry miał rzekomo powstać w tak cudowny spos b. Q samoŚtworzeniu tego najważniejszego obok Dżo-bo_ -rin_po-cz'e posągu' opowiada Dalajlama V. Wierząc w cud, pisze pod wielkim wrazeniem, jakoby sam stał przed posą_ giem wraz Z grupą pielgrą'm w.
ncpalskiego artysty, gdy ten zgodnie ze ntyczajem umieszczania przedmiot w w obrazach mial jeszcze dodać do wizerunku sprowadzonę z Indii przedmioty - figurę Buddy z drzęnła sandalowego tlraz siedem kosztownych relihvii: ,,Wydaje mi się, że trochę za szybko doprowadzasz, panie, do korica pracę nad tymi zewnęttzlyrni pokrywami bog w.'' Ale artysta odpowiedzial: ,,Ja tego posągu nie
zrobilęm. Powstał sam z siebie.'' Zalędvłię te słowa zostały wypowietlziane, kiedy dolna częśćodzieĘ posągu podwinęła się aż do kolan 1rostaci, promieri światla wystrzelił na zewnąttz, przyciągnął święle przedmioty i uni sl je w g rę, aż do wysokości piersi postaci. Ponieważ dalej mieszkające upiory i złe duchy zgromadzily się u st p drzewa nieszczęścia w księżycowym lesie zachodu i na wszystkie sposoby spiskowały i podszczuwaly, chcąc rozbić i zniszczyć religię, z uśmiechającego się oblicza Wielkiego Wsp łczującego trysnęĘ dwa promienie światla'Jeden promieri przemienił się w gniewnego boga Amrytakundę' kt ry zaatakował kryj wkę wiedźmy i dręczy| ją ciągtymi uderzeniami pioruna. Drugi promieri światła przemienił się w grot niebieski, kt ry przepędził w postaci Hajagriwy duchy i upiory wiedźm za ocean. Wewnątrz posągu spocrywało jedrrak samo z siebie powstałe ciało bodhisattwy. Gdy p źniej także kr l Srong-bcan-sgam-po i jego obie żony zostali wchłonięci przez posąg' otrtymal on imię: ,,Ten, kt rego nie stworzono' i pięć os b mu towa-
Jedenastoglowy Wielki Wsp t czujący dal uslyszeć sw j glos, gdy do Boga Strażnika skierowano modlitwę, aby wskazal im spos b usunięcia przeszk d w budowie świątyni klasztornej. ,,Gdy będzie postawiony posąg Wielkiego Wsp łczującego takiej samej wysokości,;aką ma kr l, pożądany cel zostanie osiągnięty.'' Następnie zostało wymie_ szane to, co spowodowalo wcześniejsze wcielenie kr la w mnicha, a mianowicie galązka z drzewa oświecenia, ttawa z wyspy na morzu' piasek z rzeki Najrandzana, serce smoka zrobione z drzewa sanda_ łowego, ziemia pobrana z ośmiu świętych miejsc, kr tko m wiąc, najr żniejsze materiały o cudownej mocy; następnie ugnieciono tę mieszaninę w masę z mlekiem czerwonej krowy i biatej kozy i położono na otomanie kr la. Po odm wieniu modlitwy do budd w i bodhisattw w dziesięciu stron światakt l zobaczyl. że wszysry bogowie w dobrotliwej i gniewnej postaci, jak też całkowicię zapeInii86
rzyszących."
We wczesnej historii azjatyckich rzeźb bog w legenda naleĘ do rzadkości. Zar wno buddyjskie, jak hinduistyczne dziela sztuki nie zostały zgodnie z Wobrażeniami indyjskimi stworzone w Swych początkach przez ludzi,lecz przez sily boskie' Do_ Strzegamy tutaj, a także we wcześniejsrych czasach, wplyw o Samopowstałym wizerunku bodhisattwy nie
staroindyjskiej wiary w cuda.
Poemat Dalajlamy
V
oddaje nastr
j
mający uzasadnienie nie tylko we wprowadzeniu do Tybetu buddyzmu i towat
L
I $
t
'M,
rzyszących temu cud w,lecz także w militarnych i poliĘczkt re nastąpiły potem wskutek przyJę-
nych sukcesach kraju, cia tej religii.
Srong-bcan-Sgam-po dzięki r ozciągnięciu granic swego paristwa aż po Chiny zachodnie, Nepal i jezioro Kuku-nor na
p
łnocy stworzył przeslanki do wielkiej polityki mocarstwo-
wej swych następc w. Drogi, mosty i kanaly, kt re zleci| budować i wyĘczać, umożliwily jego następcom, kr lom tybetariskim' lvypady do Azji Środkowej' atakże do Fergany i Kaszmiru. Kr lw roku 763 zdobylCz'ang-an, wczesną stolicę Chin, dzisiejsze Si-an. W tym czasie wielkie paristwo tybetariskie obejmowało już duże części'Chin,ca|'ą Azję Środkową, p ł_ nocne Indie aż po Zatokę Bengalską, Kaszmir' dzisiejszy Pakistan oraz rozległe częściAfganistanu aż po Kabul, a także Turkiestan wschodni aż po Taszkent. Sukcesy militarne buddyjskich kr l w Tybetu sprawily, że opozycji,kt rą stanowili wyznawcy religii bonu, coraz trudniej było utrzymać swe znaczenie' Wzrost potęgi młodego pa stwa w dziedzinie polityki zagranicznej, za kt6ry w Dżo-k'angu skladano uroczyste ofiary, nie zdołal mimo to calko_ wicie usunąć i osłabić religii bonu. Jakże inaczej zresztąmożna by wyjaśnićfakt, że kr l K'ri-srong-lde-brcan [wym.
T'isong Decżin], zdobywszy Cz'ang-anwezwal do Tybetu wielkiego indyjskiego guru Padmasambhawę, aby ten wygnal zle duchy i demony zagrażające spokojowi wewnątrz kraju. Pod pokrywką pokonania demon w chodzilo oczyłviścieo zlama-
nie i obalenie wewnętrznej opozycji rodzin szlacheckich i kapłariskich,
kt re
konserwaĘwnych
grożącpotęgą Strasz_ liwych demon w bonu, chcialy odsunąć na bok buddyzm, a tym samym panujący dom kr lewski' Jednak, jak podaje legenda, Padmasambhawa pokonal opozyĄę i silą uzależnil demony bonu od Buddy. Zostaly one zmuszone przez pad88
lttilsambhawę do stania się pomocnikami i strażnikamiw slużhie buddyjskiej nauki.
łm czasie
pierwsi dharmapalowie i jidamy święcili tlrtlczyste wejściedo świąĘniDżo-k'angu jako nowo pozyskane b stwa chroniące postaci straszliwych ogromnych figtlr o wielu ramionach i wielu ponurych i przerażających lwarzach demon w. Tym samym si|a i znaczenie nowej religii wydaly się w Tybecie ustalone i zapewnione. W roku 779 buddyzm ustatltlwiono religią paristwową. Dżo-k'ang stal się centralnym
W
tlŚrodkiem życia religijnego, a także potęgi politycznej imperium.
Na przelomie VIII i IX stulecia wojska tybeta skie zajęły Samarkandę. Uklady z Chinami miały zapewni r wnowagę rrriędzy obu paristwami, dzielącymi obecnie między sobą wpływy i znaczenie w A4i Wschodniej. Kr l Ral-pa-czan, kt ry zawarł ten mądry uklad z Chinami, byl ostatnim wielkim buddyjskim wladcą starego Tybetu' Po nim panowal jego starsry brat jako kr l Glang-dar-ma; pozostawał on najwyraźniej calkowicie pod wpływem potężnych kaplan w bonu tlraz konserwaĘwnych rod w szlacheckich . Zamknąl świątynię i klasztory buddyjskie i polecił namalować na drzwiach Dżo-k'angu pijącego wino mnicha. Tym samym wskazal po
raz pierwszy na nieuchronny rozw
j
sytuacji,
kt ra
mimo
ponownego umocnienia się buddyzmu w X stuleciu dotrwala aż do polowy XIV wieku, czyli aż do wystąpienia wielkiego refo rmatora Con g-k' a-py, za|oĘ ciela s ekty Ż6lty ch Czapek' Chodziło o wzmagające się ześwięcczenie Ęcia mnich w w wielkich klasztorach. Poniewź czlonkowie nie zreformowanych zakon w lamaizmu, tak zwane Czerwone Czapl
trycznego nie tylko usprawiedliwienie, lecz w pewnym sensie wręcz nakłanianie do orgii seksualnych, kt re następnie staly się w niekt rych klasztorach trwalą częściąskladową rytuału. W tym samym czasie, około przełomu Ęsiącleci, powstał w Indiach i przeszed|' do Tybetu ruch przeciwny dążeniom wywodzącym się z ducha tantrycznego, ruch, kt ry prowadzil do pogłębienia nauki kosmicznej. Na jego czele stał wielki indyjski guru Tilopa, pierwszy z osiemdziesięciu czterech mahasiddh w nauczycieli tantrycznego bud- wybitnych dyzmu kt rego wplyw i cześćmu oddawana przetrwa|y aż do dziśw Tybecie. Po Tilopie nastąpili Naropa i Mar-pa
Tybetaticzyk, zaloĘciel słynnego odlamu bKa'rgjud-py -i wreszcie jego uczeri Mi-la-ras-pa, wielki poeta Ębetariski.
Był to czas rozkwitu tantryzmu Ębeta skiego,
ktÓry
w Ęch niespokojnych stuleciach rodził zjawiska o coraz bar_ dziej wątpliwej wartości. Dzialo się to pod patronatem lam w i przeor w' wielu z nich zaśw q/m okresie oddawało się interesom i sprawom czysto świeckim. Prawdopodobnie po_ wodem tego byly przede wszystkim trwające aż do X stulecia walki religijne między wyznawcami buddyzmu a zwolennika_ mi religii bonu oraz wciąz postępujący bardzo odmienny rozw j rytuał w tantrycznych. Prowadzil on na przykład z jednej strony do najwyższego uduchowienia panującego w szkole bKa'-rgjud-pa, z drugiej jednak' także do splycenia i zwyrodnienia lamaizmu.
W tych stuleciach walk między religią bonu a buddy_ zmem' a|e tal
Cong-k'a-pa i ustanowienie świętaWelkiej Modlitwy Upadek Dżo-k'angu trwal aż do p źnych lat XIV wieku. l)o roku 1200 nad Tybetem, podobnie jak nad prawie calą Lzją, przeciągnąl najazd Mongolow pod wodzą Czyngis-cha_ tla. To spowodowało ostateczne zalamanie się i rozpad wielkiego imperium Ębetariskiego. Ale Mongolowie, kiedy zapoznali się z buddyzmem, stali się jego wiernymi wyznawcami iź do naszego stulecia. Komunizm naturalnie osłabil jego pozycję.Jednak dziŚ jeszcze istnieją w Mongolii jak i w opartowanej przez Chi czyk w Mongolii Wewnętrznej klasztory amajskie, posługuj ące się rytuałem tybetariskim. Także w Chinach pod panowaniem cesarry mongolskich z dynastii Jtian wzm gl się wpływ lamaizmu. W samym Tybecie lamowie zdobywali coraz więcej władzy politycznej. Jeden z nich, wielki lama P'ags-pa-bla_ma, stojący na czele sekty Sa-skja_pa' został w roku 1260, za panowania mongol_ skiego cesarza Kubilaj-chana, wasalnym wladcą Tybetu. To wyraźnie wskazuje kierunek wczesnego rozwoju sy_ tuacji. Rozprzestrzenienie się na zewnątrz i ujawnienie potęgi i wpływu lamaizmu jako religii paristwowej przyniosło jego spłycenie izarazem zeświecczenie. Wielcy lamowie nie troszczyli się już więcej o swe klasztory. owładnięci ambicją polityczną, dąĘli, stosując intrygi, do osiągnięcia w Lhasie wysol
9I
tttrldziło się dziecko, kt re już wkr tce ujawnilo wielkie ztlo nienia natury religij nej, pomł alające vyr aźnie dostrzec w tlim cechy czlowieka niezwykłego. W dziejach Tybetu roi się od opowieścio sensaryjnych ltttrodzinach. Wywodzą się one z prastarej wiary indyjskiej w t'cinkarnację wielkich święĘchi w tybeta skim lamaizmie
kich stanowisk kierowniczych. W pozbawionych zaruądzania klasztorach szerzyl się nieobyczajny styl Ęcia i postępowa'
t l
nia, czemu zwierzchność przyg|ądala się biernie.
Do gł wnych zajęć mnich w zaliczano obecnie czary, wr żbiarstwo i czarną magię. W ten spos b uzyskali oni znaczne dochody i zdobyli podziw ludu. Nawet sam Marco
l
ritchowały aż do dziśswe znaczenie.
Polo relacjonuje w swym pamiętniku podr zy, że lamowie tybeta scy na dworze chana Mongoł w sprawiali, iż misy z mlekiem i winem unosily się z podłogi, przelatywaly w powietrzu i lądowały na stole władcy, co zapewnialo la'
Urodzony w 1357 roku syn wschodnioĘbeta skiego chło1llr, o kt rym tu mowa, przedstawiał jednak nawet w kręgu llwcj wiary w ponowne narodziny cośĘątkowego i niepowtitrzalnego. To wlaśniejemu, wielkiemu Cong-k'a-pie, było wszak dane odnowić zmurszalą strukturę Ębetariskiego latttitizmu i w ten spos b także dać nowe podwaliny patistwu tvbetafiskięmu' Podobnie jak w Rzymie Marcin Luter czul obrzydzenie rlrl sposobu Ęcia i obyczaj w kleru katolickiego, sprzeczność rirśmiędzy doktryną chrześcijariską a świeckim życiem mnich(lw budzila w nim wielką gorycz, także Cong-k'a-pa w swych 1lrldr żach ptzez Tybet kt re już wkr tce zawiodly go do l,hasy, ośrodka władzy i potęgi' zorientował się, że mimo /cwnętrznego poloru i blasku paristwo i|amaizmbyly zagrorone rozpadem. Z pewnością Cong-k'a-pa to nie jedyny człowiek w owej ('poce' kt ry zorientował się, jak bardzo zachwaszczona fałszywymi tezami była nauka buddyzmu, jak bardzo się wzmogly i rozmnoĘly obce wpływy, przyspieszając upadek prawrlziwego, nieskażonego stanu zakonnego. W przeciwieristwie icdnak do wielu, kt rzy albo się wycofali do jednego z nie-
mom poklask zadziwionych dworzan. Malo kto myślat o obowiązkach religijnych, nikt zaśsię nie troszczył o to, w jakim stanie znajduje się świąĘniawraz z jej wizerunkami Buddy. Tak więc Dżo-k'ang, mający nie_ gdyś znaczenie największe, centralne, popadł w zapomnie' nie. Po jego zasnuĘch dymem, zrujnowanych salach walęsali
się handlarze, żebracy i z|'odzieje. Przedmioty wartościowe znikrręły, inne znieksztalcono tak, że stały się nierozpozna' walne. W łm czasie niemal cale najstarsze wyposażenie Dżo-k'angu w wartościowe rzeźby i malowidła, a nawet naj' świętszy posąg Buddy Dżo-bo-rin- po-Cz' e, zostaly uszkodzo_ ne lub całkowicie zniszczone. Wydaje się, że zwycięskie rozprzęstrzenienie się lama_ izmu aż po wschodnie Chiny i Mongolię, wpłynęłona jego osłabienie jako religii w Tybecie. Walki o władzę pomiędzy poszczeg lnymi sektami doprowadzily do rozczlonkowania kraju pod panowaniem regionalnych książąt, kt rzy zapew' niali sobie wsp ldziałanie potężnych lam w jako swych stron' nik w, uiszczając im za to oplaĘ' a także zapewniając ich klasztorom szczeg lne przpvileje oraz intratne beneficja. Tak się w kr tkim zarysie przedstawiala sytuacja w Tybe_
licznych klasztor w o surowej regule, albo tęż wybrali zu1lclną samotnośćodciętego od świata zycia pustelnika, ('ong-k'a-pa postanowił stawić czoło sytuacji. Był on wybitrlym dyskutantem i polemistą i występowal przecivł zeświecezonym przeorom i lamom tych klasztot w, w kt rych pod-
cie, gdy na p lnoco-wschodzie kraju, tam gdzie obecnie stoi wspanialy klasztor sKum-'bum fwym' Kumbum], w 1357 roku 92
i
i
.l
czas
podr
ł odkrył podejrzane
w zakonie, świadczy o tym, że Cong-k'a-pa dostrzegl wyraźnie sprzecznośćmiędzy nauką a rzeczywisĘm stanem neczy.
i wątpliwej wartości stosunki
i niewłaściwewarunki życia' Podobnie jak Luter swymi słyn-
nymi tezami, kt re przybi| na gł wnym portalu kościola zamkowego w Wittenberdze, wstrząsnął i poruszy| wierzących, kt rzy utworzyli obozy za i przeciw odnowie' tak tęż Cong_k'a-pa jest autorem pism doĘczących wyznania wiary, kt re doprowadzily do rozłamu i podziału w poglądach i umysłach
l)latego tez w swych dzięlach i w licznych przem wieniach
wyglaszanych do lam w i mnich w największą wagę prrywiązywal do opisania reguł zakonu i kultu. Chodzilo mu przede
wszystkim o ponowne ustanowienie zasad i obyczajności wśrd mnich w, o prrywr cenie ich zaufania do zwierzchno-
i
i postawy zgodnej z buddyzmem. Z powagą traktował wezwanię Bud_ rly ,,Uciekać się do Buddy, do jego nauki i do jego wsp lści'o szerzenie
ludzi.
popieranie ducha wsp lnoty
Wielu potężnych lam w dostrzegalo zagrożenie swoich pozycji spolecznych, a przede wszystkim swoich majątk w i świeckiego dobrobytu, mieli jednak lekceważąry stosunek do mlodego zapaleflca,jak na4łvali Cong-k'a-pę. Nie chcieli nic wiedzieć i słyszeć o odnowie religii, o uporządkowaniu sytuacji w klasztorach. Mimo to liczni mnisi, twardo trzyma-
Przebieg studi w Samego Cong-k'a-py _ już w dwudziestym piąĘm roku życia zostal w pełni wyświęconymmni_ chem _ dowodzi, iz mimo calego zeświecczenia znajdowało
jący
się jeszcze w Tybecie dośćklasztor w, w ktÓrych można było
zasad wiary, stwierdzali w rozmowach z Cong-k'a-pą,
'ię pełni przerażenia, że praktyka Ęcia w klasztorach bardzo oddaliła się od nauki Buddy. Przede wszystkim mlodzi mnisi darzyli ogromnym szacunkiem Cong-k'a-pę, czyta|i j ego pisma i dzielili z nim pragnienie i dążenie do zaprowadzenia nowych surowych porządk w w klasztorach. To właśnieoni, dorastający do swego powołania, wstępowali do klasztoru, wciąż jeszcze pelni więlkich oczekiwafr, i dostrzegali, że zostali porzuceni i zapomniani przez swych zwierzchnik w. W wielu klasztorach wyksztalcenie mnich w w nowicjacie polegało jedynie na przekazywaniu im zewnętrznego rytuału, zafalszowanych prakĘk tantrycznych i na całej maskaradzie uprawiania czar w i czarnej magii. Zanim Cong-k'a-pa wystąpił publicznie z własnymi kryĘcznymi pismami, przestudiowal nauki wielkich indyjskich guru' a także sławne stare zbiory pism tybetaliskich, ponad trzysta tom w Kandżuru i Tandżuru. Jego Pneglqd ,,Kandżuru", opatrzaie komentarzami streszczenie i synteza tego liczącego sto osiem tom w dziela, kt rego gł wnym tematem jest dyscyplina 94
-
noty."
pod kompetentnym kierownictwem zapoznać się gruntownie z nauką Buddy i z ezoterycznymi podstawami tantryzmu.
Tam, gdzie studiował, znalaz|plźniej swych najwierniejszych zwolennik w. Trzeba tu przede wszystkim wspomnieć
ri I
klasztor w południowym Tybecie, gdzie został wyświęcony - Jarkung Namgjal(?); z miejscem tym wiąże się legenda o powstaniu sekty Z ltych Czapek. Powiada ona, że przy uroczystości wyświęcania zabraklo tradycyjnych czenvonych biret w, więc Cong-k'a-pę wyświęcono, nakładając mu ż |te nakrycie głowy. Wedlug innej wersji z wie ca kwiat w, kt rym Cong-k'a_pa zostal ozdobiony, mialy odpaśćwsrystkie kwiatyzĘątkiem ż ltych' Jedno jestpewne, że jużzażycia Cong-k'a-py noszenie
ż |tej czapki
stało się obowiązujące dla
członk w dGe-lugs-py, przez co ,,Ż lta Nauka'' lub ,,ż |ta Szkola'' odr zniala się od Czerwonych Czapek także wyg|ą-
dem zewnętrznym. Cong-k'a-pa, kt rego już wcześniej uwazano za inkarnaMa dźl,lśriego'bodhisattwy boskiej mądrości'podejmuĄę
jąc swe |iczne decyzje reformatorskie, powolywal się na swe' jego Ęcia' go boskiego przodka. Tak więc cTytafily w historii ltorą nuJof KaschewsĘ wydal w niemieckim przekladzie allen Glilcks (Żr d|o wszelkiego tytulem
pod
Quellort
szczęścia): roku swego Gdy święty Cong-k'a-pa w pięćdziesiąrym drugim w klasztorze zycia zćwzględu na post w porze deszczowej P:l"by*ul oglosil: ś"ru* tetnicn miesiącach roku myszy' MafldŹuśri "Kiedy
swiątynic obietty wiary i oddawania czci odnowi się w Lhasie o' ztożonę zostaną a następnie ios*ię.orr" nżo-bo-rin-po-cz'emu, i wszyst' nauce dobro wielkię io"rn" *rpuniałe ofiary, przyniesie to że obiekty czci'Bud' kim stworzeniom." Święty pizemyślat tę sprawę' cza Ąącego inne obiekty talźe Jy 1ozo-uołin_po_.r'"j , Lh"'y, a wielką moc mają więc a siebie, od ni" r żnią się zasadniczo
ffi
nujay
otoczono sza' blogosławienia. Gdyby zatern te obiekty czci ponownie się po i rozwinął rozkwitłby nauki klejnot .u,iki"- i czcią,w wczas
To stałoby się *r"y.tt i" czasy i miejsca i b/6y już na z^wszę.obe9nv' dotyczącego dobra' i szczęŚcia nieustannego ptzycryrrą najwyższego,
będą *szystkich istot, kt re obecnie lub w przyszłościiść ustanowienia nuuką świętego Cong_k'a-py' Podjąl więc decyzję wiecznego "a sMonłam_cz'en_mo Wielkiego nu*ą pod znanego święta Dżo-bo-rin-po'cz' ego z Lhasy.
p"'ir''*r''i"
Dwie sprawy, kt re Cong-k'a-pa uważa| za fundamenty jako bezpośrednie swego planu reformy, zostaly tu podane To natural' ,al"-ceniu wielkiego bodhisattwy Maridźuśriego' mu zara' nie podniosło autorytet reformatora i dopomoglo ,"- * uzyskaniu po trudach i staraniach widocznych rezultat w. reonym z jego osiągnięć bylo przpvr cenie dawnego i Ra' znaczenia świątyniom Lhasy, nv|aszcza Dżo-k'angowi za' -mo-cz'e. W ten spos b Cong-k'a_pa navłiązal do starej' uzyska korzenionej w kraju tradycji i m gl być pewien' że znamienitych zgodę na reformy Ze strony licznych, niegdyś 96
lrltlzin, od dawna cierpiących w chylącej się do upadku lamalrrlycznej Lhasie, gdzie triumfowali nuworysze.
Drugim dzielem reformy bylo ustanowienie święta Wielhicj Modlitrvy (sMon-lam-cz'en-mo). W ten spos b Congk'it-pa, wiedziony nieomylnym insĘnktem, powolał do Ęcia lrl, co nie tylko wzmocniło jego dzialania reformatorskie, kct. przede wszystkim przpvr ciło wśrd mnich w ducha wsp lnoty, od dawna zanikłe poczucie wsp lprzynależności rhl zakonu.
Doslownie sMon-lam-cz'en-mo znaczy,,wielka modlilwit'' i w obrzędzie stworzonym przez Cong-k'u-pę jest to wiclka modlitwa żrycze zgromadzorlej spoleczności mnilh w. W tym spotkaniu mnich w na wsp lnej modlitwie ( tlng-k'a-pa dostrzegal szansę na ponowne ożywienie gru|X)wego rytuału klasztornego jako etapu wstępnego medytae
ji dla wszystkich.
Aby to zrealizować, potrzebne były nie uszkodzone świąi sale zgromadze w klasztorach. Na początku Congk'a-pa postawił sobie za zadanie przywr cenie świetności l)żo-k'angu jako celu pielgrzymek, duchowego ośrodka
tynie
l,hasy, a zatem calego Tybetu.
Instrukcja doĘcząca odnowy Dżo-k'angu i sposobu jej 1lrzeprowadzenia zostala opisana niezwykle wyczerpująco i dokładnie w biografii Cong-k'a-py.
_
Polecił ściągnąćdo Lhasy wielu aĄst w malarzy i rzeźbiarry. '/.gromadzono nięzliczone zasoby farby, laki, zlota w platkach oraz innych material w. Blask wszystkich wizerunk w Buddy i malowidel (ciennych w obu klasztorach Dżo-bo-rin-po-cz'ego splowial i stal się rrikły; a w przypadku niekt rych figur Buddy nawet trudno bylo usta-
lić' jakiego w og le byly koloru. ot ż Cong_k'a-pa polecil zmyć je 1xlrządnie wodą kwiatową i innymi podobnymi plynami, tak aby nie ztlstala na nich żadna plama. Następnie polecil pociągnąć figury drogocennymi farbami, ozdobić zlotem w platkach oraz zlotym prosz97
kiem i ponownię tak je wyposazyć i udekorować' jak niegdyśbyly wyposażone i ustawione' Wezwano następnie wielu aĘst w malarzy i rzeźbiarzy, aby urządzili wszystko zgodnie z potrzebami i wymaga-
niami. Przynięsiono r żne przedmioĘ dekoraryjne, kt rymi świątynia została ozdobiona z zewnątrz i wewnątrz, jak np. szaty Buddy zrobione z jedwabiu ofiarowanego przez wielu wiernycb, flagi w postaci wstęg z napisami, chorągiewki, ekrany i r żnę dary wotywne.
Rok po rozpoczęciu prac ręstauracyjnych Cong-k'a-pa znalaz| się w Lhasie. Zalecił dalszą rozbudowę Dzo-k'angu i wyposażenie go w liczne nowe wizerunki Buddy oraz innych świętych. Byl to pierwszy krok prowadzący do rozszerzenia funkcji
i
znaczenia Dżo-k'angu i uczynienia z katedry największej świętościlamaizmu Żt:ltycn Czapek. Trzysta lat p źniej drugi krok uczynił Dalajlama V, pod kt rego rządami świątynia osiągnęla dzisiejsze rozmiary. Cong_k'a_pa ztęcznie powiązal ustanowione ptzez niego święto mnich w sMon-lam-cz'en-mo z Losarem, Ębetariskim świętemNowego Roku, kt re sprowadza corocznie do Lhasy tysiące pielgrzym w i mnich w, co takźe dziśwprawia cale miasto w prawdziwe upojenie i wir świąteczny.
o
tym, jak sam Cong-k'a-pa wyobrażal sobie święto sMon-lam-cz'en-mo i jak w roku 1409 czcil je po raz pierwszy pod własnym przewodnictwem, czytamy także w jego biografii: W ostatnim dniu dwunastego miesiąca zębralo się zgromadzenie złożonezprzeszlo ośmiutysięcy mnich w izłoĘlo ofiary Dżo-bo_rin-po-cz'e Śakjamuniemu oraz przebywającym w dziesięciu okolicach trzem drogocennym b stwom ucieczki duchowej; oddawali im cześś, hymnami pochwalnymi oraz odprawianymi modłami blagalnymi, poałalali im rozbrzmieć i rerytowali Wielką Modlitwę Życze wy$aszaną prTy okazji Cudownej ofiary' Święty Cong_k'a-pa ze sł.ymi 98
ttczniami byl panem darcnJ cą tej wsp lnoty. Wszystkim klerykom r.apewnil zgodnie z miarami stosowanymi w Lhasie cztery porcje masla wraz ze 180 gramami dobrej herbaty, avanej białą herbatą, ugotowanej tak, by była gotowa do picia. Tak oto obchodzono świętoNowego Początku. Poniewaz jedna porcja masła wynosila zgodnie z obyczajem kupieckim okolo 150 gram w, więc ptzydzielal jeszcze każdemu mnichowi w tym zgromadzeniu okolo 600 gram w dodatkowo. Tak więc w 53 roku swego życia, w roku krowy, stworzył podstawy
do uroczysĘch obchod w wielkiego okresu świętowaniamisterium, trwającego od pierwszego do piętnastego dnia pierwszego miesiąca. Teraz, kiedy poznal cudowną mądrośćBuddy, mistrza i nauczyciela' pragnąl zadbać talże o to, by tej mądrościokazać pelne wiary
zaufanie, wykładal i objaśniat przed zgromadzeniem kazdego dnia przed południem jedną częśćz trzydzięstoczteroczęściowych opowieścio życiu Buddy. Po południu świętyukazał się zgromadzeniu, stojąc przy figurze świętego Dźo-bo_rin-po-cz'ego i tam pozosta|,. Wraz z orszakiem kleryk w, licząqm do dziesięciu tysięcy ludzi, blogoslawił przygotowane ofiary wśrd medytacji i sakralnych gest w. Na_ stępnie spełniono ofiarę wedlug wlaściwegorytuału, wyłożonego w sutrach i w tantrach. Kierując się silnym pragnieniem, aby ustawicz_ nie wyjednywać dobro płynące z nauki i z istnienia, odprawial kazde_ go dnia sMon-lam-cz'en-mo (Wielką Modlitrrę). Następnie 1 sĘcznia ofiarorł'al wielkięmu świętemuDżo-bo-rin-po-cz'emu uprzednio przygotowany i ustanowiony diadem. oblicze świętego wylozyI złotęm. Przęd wizerunkiem postawil srebrną czaIę na jalmużnę, srebrną mandalę, czyli krąg mistyczny, i srebrną czarę z glową konia, sprowadzoną z kryj wki w g rach. Pr cz tego aaloĘ|, pozlacane diademy na glowy obu Dżo-bo-rin-po-cz|e, a taMe na głowę Awalokiteśwary o jedenastu obliczach. Tak oto twarue trzech b stw zostaly ozłocone. 8 sĘcznia, a takze 15 stycznia cale postaci zostały ostatęcznie pokryte zlotem. Kazdego wieczora odprawiano ceremonię skladania ofiar. ofiary składałświęty Cong-k'a-pa, ptry crym romiał naturę b stw, kt re były przedmiotem czci, odnosząc się zar wno do ich zapewniających szczęście blogosławieristw, jak i do pr żności,wszysry m wili: ,,Po_ wszechnie wiadomo, że srv:lęĘ Cong-k'a-pa kieruje się zrozurnieniem pr żnościjak i szczęściapłynącego z blogoslawiefrstwa.'' Gdy następ99
nie wyznawano popelnione Erzecw, Cong-k'a-pa ujrzal wyraźnie trzydziestu pięciu Budd w' wyslających wielkie promienie' jak wchodzili
do nieba, a następnie zobaczyl siedmiu Budd w medycyny' a potem Majtreję' Buddę przyszłości, Amitajusa, Buddę wiecznego rycia,boginię Tarę oraz inne b stwa. Jeden z wielkich lam w miał w tym czasie widzenie: Na glowie świętegoCong-k'a-py miały się ukazać Maridźuśri,Awalokiteśwara orazWadźrapani i ujrzal,jak się zgromadzil najwięksry odłam dharmapal w chroniących bialy kierunek nieba. Wydarzyło się jeszcze wiele innych cud w. Oto nadszedl b g Indra we wlasnej postaci i przyni sl w ofierze kadzidło. Wajśrawana,wcielony w postać ,,gospodarza domu'', nadszedl i przygotowal herbatę dla zgromadzenia. W ten spos b ptzyt|aczająca częśćcalego zebranego kleru Tybe_ tu zgromadzLla się w jednym miejscu i w pełni zjednoczona, na podobie stwo jeziora, z mistrzęm wiedzy Buddą, odprawila przed katedrą świętegoDżo-bo-rin-po-cz' ego Wielką Modlitwę (sMon-lam-cz'en-mo). Następnie rozdzielili się na szesnaście grup i odprawiali aż do nowiu ofiarowywanie lamp i potraw. Jest rzeczą powszechnie znaną' że nigdy jeszcze do tej pory nie odbylo się w Ębecie tak liczne zgromadzenie lam w skladających ślubowania czystości.
Tu widać, że spelnialo się Ęczenie Cong_k'a_py przywr cenia w Tybecie żarliwościi jednościreligijnej. Cong-k'a-pa potrafil poląazyć tradyryjnie Zakorzenione formy wiary z nauką czysto buddyjską' miał bowiem dośćmądrości,aby nie odsuwać na bok wszystkich dawnych form magii i rytualu tantrycznego, choćby nawet w swym dzialaniu wydawały mu się bardzo wątpliwe' Z obyczaj w zlxłiryanych z cudami i magią ponłolil zachować te,bez kt rych Tybetariczyk, zllł|aszcza Zyjący na wsi' nie umiaĘ sobie wyobrazićĘcia. Na prryklad obrzęd, kt ry wydaje się niezbędny dla stale zagrożonej gospodarki rolnej Ębetu: magia i zaklinanie deszczu. Magiczna wskaz wka, sformulowana przez samego Cong-k'a_pę, ukazuje, w jaki spos b w|'ączy| on tę magię do rytuału Żałtycn Czapek: 100
W pobliżu miejsca, gdziewjaŁ'tmśźrdle,tzece lub jeziorze mieszkrrją duchy
wodne, trzeba na
r
wnej, gtadkiej ziemi narysować znak
obraz w środkumandali musi ukazywać ośmioplatkowy kwiat lotosu, tttttndali, najpierw ,,krąg ognia'', a potem ,,krąg powietrza,,'
rr z
g rę duch wodny Hu [wym. lu] z ośmio_ innymi duchami wodnymi. Przed mandalą trzeba wystawi na
jego kielicha wznosi się w
rrrIr
_
niebieską czarę wypełnioną niebieską wodą, niebie1xlkaz ofiary skie kwiaty, lampę podsycaną maslem, biale ziarenka Eorczycy oraz
eiasto z mlekięm i cukrem. Czarownik zaklinający pogodę zanutza tttiecz w niebieskiej wodzie i kształtuje w mandali kolo, kt rego śro-
rlck wypełnia maksyma mantry om-szu-li-ni-swa-ha. Kaplan ziłłraca
się do niebieskiego boga, a następnie rozsypuje ofiarę z mąki we wszystkie strony świata, także na p łnoco_wsch d, na p lnoco-zach d, na południo-wsch d i południo_zach d oraz w centrum. Śpiewa lilrmułę dzła-lą-ram-ram-phat i potrząsa osiem razy magicznym
tlinłonkiem w kżdym kierunku.
Cong-k'a-pa surowo rozr żnia| praktyki czarnej i bialej nagii. Zakazal uprawiania w klasztorach wszelkich czar w 'twiązanych z czarną magią, kt re w poprzedzających go stulcciach odgrywały wielką rolę. Zakazal mnichom przyjmo_ wać i wykonyvvać zlecenia mające na celu szkodzenie drugiemu czlowiekowi. Wiele jednak rodzin poslugiwalo się magią na szkodę niemiłych sobie krewnych. Na porządku dziennym llyły magiczne zab jstwa' kt re w rzeczywistości następowaly w wyniku otrucia,
a zadanie komuś śmiertelnej choroby przy uzyciu czar w bylo wysoko notowane. Jeślinawet Cong-k'a_pa nie zdołal catkowicie zlikwidować Ęch zbrodniczych poczyna , to jego nakazy dzialaly na rzecz dobra, i wielu mnich w, kt rzy poprzednio zupełnie sobie nie zdawali sprawy ze zla, kt re czynili, tetaz szlo za jego wskazaniami. Aby zapewnić wlaściwe i pożądane rozwijanie się stanu zakonnego, Cong-k'a-pa zaloĘ| kilka wielkich klasztor w, kt re przetrwaIy ażdo naszego stulecia jako ośrodkiducho_ we lamaizm u Żerltyctt Czapek i obecnie częściowoodzyskaly 101
swe dawne znaczenie. Najstarszy z Ęch klasztor w, za|ożony przez Cong_k'u-pę jeszcze w roku ustanowienia Wielkiej Modlitwy sMon-lam-cz'en-mo, jest polożony na p łnoco-
-wsch d od Lhasy dGa'-ldan [wym. Gandan] - ,,Radosny", kt rego pierwszym przeorem zostal Cong-k'a-pa. Gandżin ma największe znaczenie wśrd wielkich paristwowych klasztor w jako miejsce jego spoczynku, gdzie doczesne szcząthł świętego zostaly pochowane w zlotej stupie. To moglo także stać się przyczyną całkowitego zniszczęnia klasztoru przez chi skie oddzialy w czasie ,,rewolucji kulturalnej". Odbudowano już częśćmiasta klasztornego, kt rego widok dzia|,al na odwiedzających tak jak widok ruin po nalocie lotniczym. Gandźin ma wszak dla każdego Tybetariczyka znaczenie jednej z najświętsrych relikwii kraju, o ktÓrej legenda glosi, że czasami zwłoki Cong-k'a-py, kt re mialy bez szwanku przetnwać spalenie' wstają z grobowca i unosząc się w powietrzu, udzielają pouczeli i rad szczeg lnie pobożnym i gorliwym lamom. W październiku 1985 roku moglem odwiedzić GandŻin po Iaz pierrrszy. Polożony jest 45 kilometr w na wsch d od Lhasy na stoku, schowany za grzbietem g rskim na wysokości4300 metr w tr.P'lrl., wśrd ciemnoczerwonych zarośli, kt rych Tybetaiczycy uzywająjako rodzaju kadzidła. obraz, kt ry staje przed oczyma złłiedzającego, gdy ten licznymi serpenĘnami wspina się stromą drogą, jest wciąż jeszcze zeszpecony i znieksztalcony wskutek straszliwych spustoszeti, jakich dokonali tu ogarnięci furią niszczenia chi scy
,,rewolucjoniści kulturalni",
kt rry do
slużby w swych
od_
działach wciągali nawet Tybetariczyk w. Ale zwlaszcza tutaj widać silną wolę odbudowy, dzięki kt rej zajęto się przede wszystkim zburzonymi i zniszczonymi święĘmiprzybytkami. Nie Ęlko przpvr cono do dawnego stanu ciemnoczenvoną, g rującą nad całościąbudowlę 1,02
t'cntralną ze stupą Cong-k'a_py. Domy i zajazdy dla mnir żnych części kraju, także spozagranic T}betariskiegrl Regionu Autonomicznego' są przygotowane i zdają się ;rrzeciwstawiać otaczającym je ruinom:,,Mimo wszystko!', r'lt(lw z
l)ziśznowu mieszka w Gandżinie trzystu mnich w i wielu ;liclgrzym w wspina się jak niegdyś po stromej drodze do k
lusztoru.
W jednej z tantrycznych kaplic, gdzie kr luj ą obrazy dettltlnicznych b stw malowanych na czarnym tle, jakiślama tltlerza w wielki bęben, aby wyglosić formuly zaklęć skiero_
b stw opieku czych, kt rym od nowa zleca opiekę Gandżinem, tymczasem na zewnątrz, w wielkiej hali, rzel l ieślnicy jes zcze pr acują przy piłach i strugach, aby przynajrrlniej w gl wnej świątyniklasztoru usunąć możliwie jak najszybciej uszkodzenia. witne do l l
lrcl
r
Tak oto odbudowa i święteobrzędy biegną r wnolegle rlllok siebie. Lamom nie przeszkadza pewna prowizorka. Są elrlkowicie oddani swej slużbie i najwyraźniej szczęśliwi, że łrt w mogą dzialać i oddawać się medytacjom. Wydaje się, ilrk gdyby otaczające ich gruzy i ruiny wcale nie istnialy. Przybyłem we wlaściwymmomencie, poniewaz w sali prowadzącej do stupy grobowej, kt ra błyszczy davłnąwspanialtlściąi świadczyo Ęm, że Tybetairczycy chętnie ponoszą rlfiary na rzecz buddyzmu, prTygotowują ceremonię powitalną na cześćwysokiego duchownego dygnitarza z prowincji ("inghaj. Mnisi zajęli miejsca w sali przed stupą i recytowali święte lcksĘ' Na zewnątrz stary, prawie bezzębny Lama trzymal w pięknie wycyzelowanym srebrnym pudeleczku relikwię w postaci zęba Cong-k'a-py, największego skarbu Gand nu, jakby cudem zachowanego w calości.Lama oczekiwał na uro-
czystą procesję, podczas kt rej skarb Gandiinu mial lla dawne miejsce w stupie.
wr cić 103
Po ceremonii, kt rej bylem świadkiem' pewien mnich
oprowadza mnie po nielicznych starych komnatach klaszto' ru, kt re zachowaly się nie uszkodzone i gdzie talcże ocalal kompletny zbi r świętych pism Gand nu' Kiedy na pożegna' nie z mnichem darowuję mu fotografię obecnego dalajlamy' jego oczy się rozświetlają, a potem wilgotnieją. Wyrażają po' wszechną wśrd Tybeta czyk w radośćz tego, że dalajlama Ęje i Ęje wielu ludzi przynoszących Tybetariczykom jego pozdrowienia, ale zarazem wielki ża|,żenie ma między nimi tego, kogo wciąż jeszcze czczą jako boskiego kr la wsryst'
Kasztory
kich Tybeta czyk w.
-
podpory paristwa?
Dzieje starych klasztor w Tybetu nie zostaly jeszcze na;lisane. Wiemy jednak, że buddyzm po wprowadzeniu go do l'ybetu przez kt la'Srong-bcan-sgam-pę przyczynil się do wielu sukces w kraju nie tylko w dziedzinie poliĘki zagratticznej, lecz taVźę do stabilizacji w sferze religijnej, czego
1x stawą staly się wczesne klasztory. Wedlug legendy to Padmasambhawa, wielki poskromiciel demon w, umożliwil dzięki pokonaniu wszystkich zlych tluch w około 779 roku budowę pierwszego buddyjskiego klasztoru bSam-jas [wym. Samje]. Wydarzylo się to w czasie wielkiej rozbudowy potęgi militarnej Tybetu. Przecieżw roku 763 kr l K'ri_srong-lde-brcan [wym. T'isong Decżin] zawladnąl Cz'ang-anem (Si-an), pod wczas stolicą Chin. Budowa klasztoru Samjźi trwała dwanaście lat; klasztor
ten powstał w postaci olbrzymiej mandali na p lnocnym brzegu rzeki Cangpo na poludnio-wsch d od Lhasy, a jego budową kierowal p źniejszy pierwszy przeor Samjżi, indyjski guru Śantirakszita.
Środek tego zespolu architektonicznego, podobnie jak w Dżo-k'angu, stanowi kwadratowa budowla centralna, kt ra powtarza strukturę wnętrza mandali. Tutaj jednak świątynianie jest centrum kultowym jakiegoś miasta, tak jak 105
I !
I
Podobnie jak kr l Srong-bcan-sgam-po musial pokonać lrrplan w bonu, żeby zaprowadzić w kraju buddyzm, boski lr(ll musiał z|amać strzegącą swych praw od stuleci potęgę l wladzę klasztor w w Potali, aby osiągnąć najwyższą, absolrrlną wladzę nad Tybetem.Przed nim klasztory staly się pod-
w Lhasie, lecz stoi na płaskim terenie w niczym nie ograni. czonej, nie zabudowanej okoliry, co pozwalalo na zasiedle. nie mnich w w obrębie bardziej rozległych mur w i dzięki temu można bylo stworzyć system powiąza między świątynią a jej użytkownikami, jakiego dotychczas w Tybecie nie znano.
Wz r wzięto z Indii p lnocno-wschodnich, usianych
;llrami pa stwa, najpierw w świetnymokresie rozwoju zakotttt Czenwonych Czapek, plźniej dzięki potężnemu zakonowi ( ilng-k'a_py. Klasztory pokrywały caly kraj, tak jak to mołcmy dziśjeszcze obserwować w Bhutanie, nie tylko jako nricjsca ucieczki duchowej i religijnej, lecz jako system porzi1dku spolecznego lepiej gwarantujący sp jnośćpa stwa ltiż nieliczne miasta i osiedla, gdzie przeważnie dominowały rodziny szlacheckie, kt re nie zawsze pozostawaly w najlepszych układach i zgodzie z Lhasą.
ta-
kimi klasztorami, gdzie miasto uniwersyteckie Nalanda bylo siedzibą kształcenia nieprzebran ej liczby mnich w, z kt rych niejeden znalazl teraz drogę do nowo otwartego dla wiary Tybetu.
Ale już w Samjżi okazalo się, tak jak p źniej w calym Tybecie, że zalożenie i rozbudowa klasztor w nie były sprawami czysto religijnymi. Ich wplywy i potęga polityczna graly od początku pewną rolę. Ączylo się to przede wszystkim ze
Jak dotychczas, musimy uznać za|ożęnie klasztoru Samjźi z najważniejszych wydarze w historii Tybetu. Rozw ten spos b podział ziemi i ptzyznawanie jej klasz1xlczęty lrlrom trwało aż do p źnych lat XVII wieku i odgrywalo rozstrzygającą rolę w sporach między dalajlamami a hierarchami klasztor w. Kiedy rozpatrujemy nieco dokladniej przekazaną ze
wzrastającym znaczenięm Ębetu wśrd trzech narod w o starej kulturze: Indii, Nepalu i Chin. wplylv Mongolii byl bardzo silny, począwszy od XIII wie_ ku. Kiedy pomyślimy o tym, że po Czyngis-chanie Mongolo_ wie mieli wprawdzie wladzę polityczną nad krajem, ale cha-
rir jedno
nowie mongolscy dzięki przyjęciu buddyzmu stawali się coraz
bardziej zależni od wysokich lam w tybetariskich, a przez to od klasztor w Tybetu - ośrodkw wladzy i potęgi - to zorientujemy się' jak wcześnie poliĘka i religia oddzialywaty wzajemnie na siebie w
Z
A4i
o zalożeniu klasztoru Samjii, kt ra jak przypadku podobnie w Dżo-k'angu opowiada o przepędzeniu demon w wodnych i o uświęceniu otoczenia klasztoru, staje się jasne, że w wyobrażeniach Tybetairczyk w budowa najstarszych siedzib buddyjskich szla w parze 't, ,,magiczną przemianą" kraju, nłiązaną z takimi świętymi postaciami, jak kr l Srong-bcan-sgam-po i obie jego żony oraz wielki Padmasambhawa. Jest to zdarzenie wprawdzie odosobnione i jednostkowe, ale o historycmlymznaczeniuw skali światowej, że w obrębie jcdnego stulecia rozlegly kraj calkowicie pozbawiony kultury i znaczenia przez wplyvł religijny przerodzi| się nie tylko s'rczeg Iami legendę
Środkowej.
sp r między wladzą świeckąi duchowną w Tybecie nie był tylko sprawą polityki wewnętrznej, lecz z punktu widzenia wladzy kwestią polityki światowej. Sp r tego powodu
ten zakoilczył się dopiero Za panowania Dalajlamy Y ptzez ustanowienie boskiego kr lestwa, a przez to panowania duchownego, co zresztą, jak jeszcze zobactymy,wcale nie ozna-
czalo nłycięstwa klasztor w, lecz raczej zwycięstrvo elity mnich w rezydujących w Potali. 106
ro7
i
*
{
pa
stwo Z własną kulturą, ale zdobyl znaczenie światowe, opowieśćo pracach Padmasambhavły przy zakladaniu klasz.
w
toru Samjżi, na przykład o jego pokonaniu demon w wlada. jących Tybetem jest przybranym w kostium legendy opisern wprowadzenia kultury i paristwowości do Tybetu. Względy racjonalne gra|y przy tym r wnie wielką rolę, co magiczne dzialania wielkiego świętego. W opisie zalożeniaklasztoru czytamy, że powstał on jako
odtworzenie Świętej g ry Meru i opasywal pięć raj w światowych ,,Buddy medytacyjnego'', kt re rządzą stronami świata oraz środkiem wszechświata. Czytamy jednak także o tym, jak powolano pierwszą dwunastkę mnich w, ,,aby wypr bo. wać, czy Tybeta crycy nadają się do prowadzenia Ęcia mni. ch w czy nie". Realistyczną postawę wobec otoczenia ukazuje także najstarszy dokument dotyczący pierwotnego budynku centralnego klasztoru, kt ry głosi, że trzy piętra budynku mialy być wzniesione w trzech stylach: indflskim, chiriskim i tybetariskim. Formy zapozyczone z Nepalu wyraźnie dominowaly
ma nadzieję, że w1łvrze on rlrrhry wpływ na gorliwośćwiary jego ludu. od tej chwili, jak łlę tlowiadujemy' na modele wizerunk w Buddy, b stw i świętvclt wybierano Tybetariczyk w. Mamy tu prawdopodobnie do czynienia z momentem łrttt'tldzin Ębetariskiego stylu w sztuoe, kt ry potrafilibyśmy wykazać zar wno w rzeźbie,jak w malarstwie przez por wttttttie z dziełami indyjskimi, chi skimi czy nepalskimi, choć ltl
rtć styl tybetariski, ponieważ
wplyw nepalski w Tybecie poludniowym, a chiriski w Tybecie wschodnim pozostawal zawsze rozpoznawalny. Wraz z za|ożeniem klasztoru Samjźi buddyzm stal się religią paristwową. Po otwartej dyspucie między przedstawicielrrrlri indyjskiego i chi skiego ujęcia wiary opowiedziano się rrr wersją indyjską' z kt rej następnie rozwinąl się lamaizm ('zcrwonych Czapek przez nłiązanie się z rodzimym skarb('cm wiary religią ludową. Dzięki ustanowieniu buddyzmu tcligią Tybetu zmienil się takźe porządek w paristrvie i stołttnki wlasnościowe.
Kr l ptzydzielil
klasztorowi Samjżi ziemię, kt6ra teraz już rrie podlegala paristwowej kontroli i zakt rą nię uiszczarlrl już danin. W ten spos b polożono fundament pod rozlcgłą własnośziemską klasztor w i zwolnienie ich od placelria podatk w. Tak ukształtowała się pod każdym względem rlprąnrilejowana pozycja klasztor w, kt ra p źniej miala się
przy ksztaltowaniu postaci. Z pewnością nie chodzilo tu o podleglośćwobec kraj w sąsiednich' sam Tybet stał się przecież tymczasem pa stwem potężnym, świadomym swej kultury. Powinniśmy więc także w wyborze tych form dostrzegać mądre poliĘcznie zachowanie wobec potęg, z kt rymi trzeba się liczyć i z kt rych przedstawicielami trzeba
slirć problemem spolecznym Tybetu, a dla
MoĘwacja rozstrzygnięć podyktowanych przez Ębeta ską samoświadomośćbyla ptzeważnie natury religijnej, Czyt'amy więc w kronice klasztornej z Samjii, że powstał sp r, czy do dalszego wyposażenia i wykoriczenia artystycznego
srong_lde_brcan stworzył podstawy tego nowego porządku, łtlbowiązując stu pięćdziesięciu gospodarzy na roli z otoczerria Samjżi do utrrymywania klasztoru i jego mnich w. Musir:li oni nie Ęlko troszczyć się o wyĄnvienie mieszkaric w
stale utrzymywać dobre stosunki.
klasztoru powinno się zachęcać indyjskich, chitiskich czy też nepalskich arĘst w i jaki sĘl powinno się wybrać dla rzeźb. Tu włącza się do sporu nagle sam kr l i proponuje, by wy108
skich
-
chlop w Ębetari_ Kr l K'ri-
dotkliwym obciążeniem gospodarczym.
klasztoru, ale także zadbać o ich ubranie. Na przyklad tylko przeor klasztoru rościlsobie prawo do otr4mania rocznie tlziewięciu sztuk ubrania, jednego konia, 75 miar jęczmienia
109
oraz 1100 uncji korzennego masla, a także papieru
i
atta-
mentu.
Można sobie wyobrazić, jak bardzo te prąnvileje klasztow obciążały gospodarkę narodową Tybetu i jak hamująco dzia|a|y na ronł j kraju, zwlaszcza że liczba klasztor w
r
w Tybecie szła w tysiące, a największy z nich dawal schronie-
nie blisko 10 000 mnich w. Także zbożna nadzieja kr la, że wraz z ufundowaniem Samjżi stworzy dla buddyzmu nicrym nie zakl cone pole działania z idealnymi warunkami, nie spelniła się zar wno w tym Hasztorze,jak i w większości p źniej zalożonych. A poza Ęm bardzo wielu mnich w odwr cilo się od klasztor w i opuścilo je, aby w odosobnieniu pieczar i pustelni ptzetywać buddyzm, kt rego zasadnicze zalożenia można bylo urzeczywistniać w klasztorach jedynie w ograniczonym zakresie i przy najwyższej koncentracji jednostki, choćby z powodu masy ludzi tam mieszkających.
Trzeba także przeciwstawić się poglądowi, że aż do nadejściawojsk chiriskich w Tybecie istnialy tylko całe, nienaruszone klasztory, kt re mialy się zamienić w ruiny dopiero pod ciosami kilof w czerwonych oddzial w. Wiele klasztor w, międry innymi takźe Samjżi, kt ry przezten czas odrestaurowano, było już przedtem zagrożonych ruiną lub calkiemzniszczonych. W poszczeg lnych wypadkach trudno jest ustalić tego powody. Wiele klasztor w bylo skupionych w Lhasie lub dokoła niej, podobnie jak w Szigace i w Gjance, a|e także na p łnoco-wschodzie tybetariskiego terenu zasie-
dlonego, gdzie o nietkniętej aż do najnowszych czas w kulturze klasztornej świadcząsKu-'bum [wym. Kumbum] i Bla-brang [wym. Labrang]. Klasztor Samjżi był siedzibą Starej Sekty (rNing-ma-pa)' wywodzącej się aż od Padmasambhawy. W tym można upatrywać wzyczynę utraty znaczenia klasztoru i jego stopnio110
wego rozpadu i ruiny. Choć
pamiętając o znaczeniu klasz-
loru dla rozwoju buddyzmu- w Tybecie jego gl wne bu- David-Neel tlynki częściejrestaurowano. Alexandra juz w roku L920 zasta|'a klasztor w pożalowania godnym stanie. ljunkcję podpory pa stwa od dawna, nawet jeślitylko warunkowo, petniły wielkie klasztory Żtltycn Czapek. Klasztor Samjźi znajdował się na uboczu nie tylko w sensie terenowym,lecz i duchowym. Nie dziwią więc wiadomościo osobliwych wydarzeniach, kt rych stal się Ęmczasem siedzibą' Jedna zjego świąĘri_ Ugs-kang(?) miala odgrywać rolę Domu oiryvłczego Tchnienia, gdzie -przynoszono tchnienie zrnarlej osoby. Przyjmowal je czarownik biegły w magii, będący zatazem jednym ze sławnych kaplan w-wr żbit w Ębetu. Demony żeriskie - singdongmy - spra_ wowały w jednej z sal wladzę nad tasakiem i pniakiem do rąbania i co noc, użryvłającich, rąbały na drobne kawalki tchnienie zmarlego.
Alexandra David-Neel tak pisze o tej odbywającej się co noc niszczącej robocie, kt ra najwyraźniej stała się ostatnią funkcją niegdyśtak ważnego paristwowego klasztoru: Pniak do rąbania i tasak pozostają przez caly rok w pieczarze singdongm w' a potem zostają wymienione na nowe. Jak mÓwią, można przy tym zawsze stwierdzić, że tasak zrobił się cienki i wyszczerbiony, a pniak porąbany izniszczony przezuĘwanie go. Mieszkaticy Samjżi slyszeli często nocą dochodzące od strony Ugs_kang wes-
tchnienia i jęki, śmiech i placz oraz gluchy odglos, z tlderza w pniak do rąbania.
kt rym
tasak
Zmienne dzieje klasztoru Samjźi oraz jego upadek i ruina .jako miejsca świętego - A]exandra David-Neel w roku 1920 zastala tam tylko trzydziestu mnich w _ nie są przykladem tldosobnionym w historii Tybetu. Mimo że tradyryjne formy 111
kultu były glęboko zakorzenione wśrd ludu tybetariskiego, ustawiczna walka o w|adzę w1łvolywała przemiany odbijające się na zewnętrznym obrazie kraju, a także na ośrodkach kultu.
od roku
1980 w Samjżi, uważanym za całkowicie zrujno-
wany' znowrr zyją mnisi; trudno dostępny klasztor - lezy w bocznej dolinie, w pobliżu rzeki Cangpo od roku 1985 mogą talrże odwiedzać cudzoziemry. Z Cet'angl trzeba jechać 36 kilometr w w g rę rzeki aż do miejsca zacumowania promu, kt ry następnie licznymi pętlami, omijając lawice piasku, przewozi nas na drugi brzeg, gdzie traktor albo minibus przejmuje dalszy transport do klasztoru polożonego w dole rzeki.
olśniewającobiale stupy rozsiane są wzdluż drogi do klasztoru Samjżi, kt ry leży jak olbrzymia mandala z kwadratową budowlą centralną w obrębie rozleglego muru, mięĘ dwiema oslaniającymi klasztor g rami' Na dachu gospody stojącej przed klasztorem powiewa czerwona flaga Chin. oczekują tu panczenlamy, kt ry _ jak powinien zostać uhonorowany flagą jako mnie informują czlonek Og lnochiriskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych. Czy w świecie,kt ry obserwatorowi przedstawia się jako cośzamkniętego i jednolitego, wypełnionym śpiewem,odda-
waniem czci i medytacjami, czy w tym świecie natrafiamy w tym momencie na jakąśsprzeczność? Jaka jest rola panczenlamy, kt ry dziśponownie ma pewne wpływy w Pekinie, po okresie spędzonym w kazamatach ,'rewolucji kulturalnej"? To pytanie narzuca się wszędzie wobec powtarzanych pr śbo fotografię dalajlamy, kt ra się pojawia na wszystkich obrazach Buddy, na relikwiarzach, a także w amuletach, w pooranych bruzdami dloniach prosĘch ludzi. 172
Dalajlama jest nadzieją, a także idolem tego ludu - nie ;lltnczenlama, kt ry wprawdzie jest powźany odpowiednio rlrl swej rangi, ale nie tak wyśniony, wytęskniony i podziwialty. Wyczuwam to także w Samjżi, gdzie oczekuj panczenlaą llty. od wielu dni bramy klasztoru są zamknięte dla obrych
r powodu prąlgotowa do tej wizyty.Otwieram je za po-
lttttcą fotografii dalajlamy.
Dla tego, kto dziśodwiedza klasztor, Samjżi jest tajem-
tlicą i zarazem zaskoczeniem. Zaskoczeniem - ponieważ klasztor, od przeszlo p l wieku zagrożony zvłalami piasku i ogloszony martwym, jest tak ż:ywy _ tajemnicą zaśjest, skąd bierze tę ż}wotność.
Jako klasztor Starej SekĘ, a p żniej Czerwonych Czapck, Samjżi nie bral ocz}łviścieudzialu w ponownym rozbu_ tlzeniu do Ęcia i dzialania zreformowanego lamaizmu Cong_k'u_py. A moze jednak? Tu wlaśnie ujawnia się gotowość 'l'ybetu do synkretyzmu, do tolerancji w kwestiach religij_ nych, kt ra wyklucza jedynie i nienawidzi tego, co obce i co 't'agraża - cąlstego materializmu w wersji ideologicznie pochodzącej od komunist w, a prakĘcznie tak'ze w postaci za_ chodniego kapitalizmu. Z obięma tymi formami buddyzm tybetaliski nie ma nic wsp lnego, dowiedzialem się w licznych rozmowach z lamami, ale ten buddyzm staje się dziś ponownie świadom swych korzeni' a te znajdują się w Samjźi. Wobec ponownie uryskanej swobody religijnej ten klasz_ tor nie jest już miejscem odciętym i leżącym na uboczu, jak to było na początku stulecia. Zostal ponownie wyraźnie osa_ dzony w centrum tradycji sięgającej nie Ęlko do Cong-k'a_ -py,lecz o wiele glębiej, kt rej przetrwanie zagrożenia i niebezpieczeristw prrydało nowego znaczenia. Jest to doświadczenie, kt re juz wielokrotnie Tybet przetryalw ciągu stuleci. Komunizm bowiem nie był pierwszym wrogiem buddyzmu tybetariskiego. Wciąż na nowo powta113
rza|y się w kraju, ale także przychodzily z zewnątrz, z Chin, by zdlawienia pokojowej religii. Pierwszy cięźkicios zadał młodym jeszcze klasztorom buddyjskim, przed przeszlo tysiącem lat, kr l Glang_dar-ma [wym. Langdarma], kt rego celem było usunięcie wszystkich
pr
śladw nowej religii. Miał jednak na to niewiele czasu. jego panowania W roku 842 - czwartym roku - w czasie wielkiego świętapojawił się na czarnym koniu kaplan bonu, kt rego kr l łaskawie pozdrowil i skinąl, by się zb|iĘ|. Kaplan wystrzelił grot w stronę kr la z bardzo bliskiej odleglości i zabil go. Następnie odjechal galopem, przeby| w poprzek Kji-cz'a na koniu, kt ry byt siwkiem ufarbowan}łn na czarno? i uszedł nie rozpoznany w pustą, dziką okolicę. Po kr tkim okresie terroru Glang-dar-my klasztory wzrosly od nowa w silę, stając się w corazwiększej mierze podporami pa stwa, ośrodkamijego potęgi j znaczenia. W klasztornych kolegiach mnich w, gdzie często Ą|i znaczący rin-po-cz'e, jak się nazlwa reinkarnacje wybitnych przeor w i wielkich lam w, wyrastali nie Ęlko dostojniry lamaizmu, |ecz tabźe bardzo wplywowi doradcy i pomocnicy kr l w, a p źniej takze dalajlam w. Klasztory skupiały w jednym miejscu szkoly i ośrodkireligijne. Nawet w okresie wzmagającego się zdziczenia i deprawacji klasztory byly wciąż jedynymi miejscami w kraju, gdzie uczono się i studiowano, jeśli nawet w większości klasztor w treśćnauczania ulegla zmia_ nie, a intensywnośćstudi w osłabła. Zkol'ei mamy do czynienia zpotężnymdzialaniem iwptywem Cong_k'a_py i jego uczni w. W g rach koło Lhasy zalo_ żono trzy wielkie klasztory Żaltycn Czapek; ośrodki te jako słupy podpierające lamaizm'' stały się najpiervv zaląż',trzy kami, a plźniej wźnymi cęntrami sekĘ Z ltych Czapek. o pierwszym zalożonym przez Cong-k'a-pę klasztorze Gand n, w kt rym p źniej go pochowano, już slyszeliśmy. II4
W jego ukladzie architektonicznym widoczna jest zasada bu-
kt ra powtarza się w klasztorach Dżipung i Sera, podobnie jak w dalekim bKra-szis-lhun-po [wym. Tasziltltlwlana,
g ry, pnące się wzwyż na kształt amfiteatru; odstępuje ono od dawnej ktlncepcji budowlanej mandali, chociaż wewnętfzne stupy lrtimpo]. Jest to ulożenie tarasowate na zboczu
i centralne miejsca święte'kt re w większości poświęcone są
Buddzie srldę mandali. Majtreji
przyszłości
-
podejmują ponownie za_
Najważniejs zym i zar azem największym miastem-klaszl()rem tego typu jest polożony o jakieśosiem kilometr w od
l.hasy' oparĘ o potężny grzbiet g rski 'Bras_spungs [wym. l)żipung], klasztor Zvłany ,,Stosem ryżu". Zalożony zosta| w roku 1416 na polecenie Cong-k'a-py, kt ry zapowiedzial, ')'c ten klasztor rozwinie się i stanie najważniejszą siedzibą ;lielęgnowania i uprawiania jego zreformowanej nauki' Istotnie, w czasie przeprowadzonych w roku 1958 przez l)alajlamę XIV ostatnich egzamin w i spisu mnich w było
ich w D pungu prawie dziesięć Ęsięcy, zkt rychponad osiem stale mieszkało w klasztorze. W roku 1959 trzy tysiące zbieglo do Nepalu i do Indii, gdzie część,z nich zaloĘla ttowe, małe klasztory, kt re od tego czasu rozwinęly się w godne uwagi ośrodkilamaizmu' Podczas mojej pierwszej wizyĘ w Dżipungu we wrześniu l980 roku podano mi,żel.iczba mnich w mieszkająrych stale w klasztorze wynosi dwieście pięćdziesiąt, podkreślono przy tym,że w klasztorze mieszka też kilku nowo przyjętych czlonk w nowicjatu. Regularne prowadzenie nauki w klasztorzę
ma być teraz ponownie zagwarantowane.
Od momentu zalożenia Diipung naleĘ do najważniejszych ośrodkw kształcenia w kraju. Tutaj studiowano nauki Buddy i najwybitniejszych guru, obszerne Ębetariskie zbiory pism Kandżur i Tandżur, zbiory sutr i tantr' właśnietu, 115
w zasięgu wptywu Z łtych Czapek, największe znaczenie przypisywano tekstom tantrycznym oraz czynnościom kulto. wym.
Liczne mniejsze klasztory w kraju wysylaly swoich naj. zdolniejszych' najpilniejszych i najżar|iwszych młodych mni. ch w do Dżipungu, gdzie po dlugim, intensywnym ksztalce. niu mieli duze szanse awansować w hierarchii mnich w lub
zostać nauczycielami.
Znaczenię D5pungu w dziejach tybeta skiej sekty Zoł. tych Czapek poznaje się tez po fakcie, że Dalajlama v wy. bral ten klasztor na Swą rezydencję aż do czasu, kiedy ukori. czono rozbudowę gmach w Potali. Dalajlamowie II, III i IV, jego poprzednicy, zostali pochowani w Diipungu i tu się znaj. dują ich stupy grobowe. Calkiem blisko klasztoru, na zboczu g ry w gaju topolo.
wym, stoją czerwono otynkowane budynki paristwowej wyroczni w Ndcz'ungu, kt ra miala wielkie znaczenie aż do ostatnich dni niezawislego Tybetu. W czasach pelnej wladzy Chi czyk w Dżipung nie zostal zrujnowany, a w ostatnich latach odrestaurowano go starannie' tak ze mamy tu przed sobą w niezafałszowanym stanie
jeden z wielkich Ębetariskich klasztor w. Mieszkania mnich w, budynki administracji, świątynia, biało oĘnkowane, rozciągają się na zboczu g ry' Pnące się wzlryż budynki sakralnę w kształcie trapezu otoczone są w okolicy dachu rdza. woczerwonym i fryzami. T akże okna, o framugach obwiedzionych ciemnym pasem' mają ksztatt trapezu. Jest to styl budownictwa Ębeta skiego' w skali monumentalnej spotykamy go w Potali. Wiele świątyn ma poz|acane dachy, co pozwala rozpo_ znać wplyw architektury chiriskiej. Z dach w zwisają białe zaslony' ozdobione wyhaftowanym znakiem pr Zynoszącym szczęście wieczysĘm węzłem. Te symbole, podobnie jak
-
1.r6
lrl rrlc (tr jzęby) na dachach świąĘri,mają oddalaćnieszczęśllc od klasztoru i jego mnich w. Kiedy powoli wspinam się po stopniach schod w ku lrrirrstu-klasztorowi, opanowuje mnie nieodparte, wszechrrgttrniające uczucie wkraczania do innego świata. Często od_
wicdzałem klasztory lamajskie, ale tu Stykam się
z
czymś
rłczeg lnym. Z dala od ruchliwej, handlowej Lhasy, w zupelnym spokrliu surowego, zalanego światłemkrajobrazu zdaję sobie po trrz pierwszy sprawę' co może oznaczać bycie mnichem tutaj, ,,trrcliowanie świętych pism i życie według ich wskaza . Wiem' rc udalo się to tylko nielicznym. Potrafię jednak teraz zrozultlicć, że byto to tu mozliwe i że wciąż jeszcze mogloby być lrttlżliwe.
Parking ciężar wek' zalożony przez Chifrczyklw niżej, w pobliżu ulicy przed klasztorem' pozostaje za mną Doszerllcm do pierwszych wąskich, pnących się stromo zaulk w
g
rę międry domostwami mni_ eh w i zabudowaniami gospodarcrymi. Wydaje się, że tutaj ezas stanął w miejscu. Słyszę głosy, wchodzę na pierwszy dziedziniec wewnętrzklłrsztornych, prowadzących w
olbrzymie kule masla piętrzą się w cieniu. Mnisi zajęci si1 rozbijaniem kul na mniejsze kawalki i ich odważaniem. W innym kącie dziedzirica stoją wysokie wąskie maselnice, ()pasane srebrnymi obręczami. Jeden mnich jest zajęĘ wyrallianiem maski. Śmieje się i wyciąga do mnie język, co jest rry.
w Tybecie zwyczajowym sposobem pozdrawiania.
Przed dtzlryiami budynku administracji stoi lama rla go poznać po spojrzeniu i stroju
-
-
moż-
zajęty obliczaniem. Jest
to obraz jak sprzed stu laty. Tu można zapomnieć o czasie, takźe o zmianach przyniesionych przez ostatnie dziesięciole_ cia, kt re zniszczy|y wiele, a jednak nie zdolaly pokonać ducha tego miejsca' kt ry jest ciągle tak zywy jak dawniej' TN
Starąl mnisi z ciężkimi ładunkami masla wspinają się powoli ku świątyniom, gdzie lampy podsycane maslem ploną ponownie i ustawicznie potrzebują świeżegopaliwa. Gdy tak godzinami wędruję po klasztorze, działa on na mnie jak cośżywego, jak organizm, w kt rym pulsuje tantryczny duch kosmicznych młiązk w, wszędzie tu rozpoznawalnych i wyczuwalnych. plastyczne odmtierciedlenie tej atmosfery znajdujemy w malowidlach ściennych przedsionk w świąĘnii w wielkich halach zgromadzeft; malowidla te
powtarzają się we wszystkich lamajskich klasztorach. obrazy te mają mnicha, ale także pielgrąyma, wprawić w stan harmonii i pogodzić ze światem, kt ry - wielokształtny i brzemienny symbolami oczekuje w p łmroku świątyni - wewnątrz i hali zgromadze , oświetlonych Ęlko przezlampy podsycane maslem. Przed nowo wzniesioną w 1735 roku gł wną halą zgromadze Dżipungu pozdrawiają wchodzącego Czterej wiólcy Kr lowie, określanitakze jako strażnicy stron świata. Spoty_
kamy ich jako str ż w pilnująrych dojścia do świątyrii pomieszcze dla relikwii na całym obszarze p lnocnego b'ddyzmu, sięgającym aż po Chiny, Koreę i Japonię. Władają oni zarazem czteręma stronami świata: Dhritarasztra, kr l z lutnią, reptezentuje wsch d' Wirupaksza, ze stupąw lewej ręce, reprezentuje zach d, Wirudhaka, z dlugim mieczem i ol_ brzymim hełmem, przedstawia południe, Wajśrawana zaś z flagą zwycięstwa i wypluwającą zloto i klejnoty mangustą (ichneumonem) p lnoc. Jest on zarazem bardzo czczo_
-
nym także w Tybecie
-
bogiem bogactwa.
obok tych czteręch strażnik w prawie u kazdego wejścia do świątyni - także tu, w Ddpungu - znajduje się Koło Zywot w, kt re Jama, b g zmarlych, trzyma w swych pazu_ rach. W przejmujących obrazach symbolizuje ono wieczny obieg ponownych narodzin; wstęp do świątynimoże stać się 118
pierwsąim krokiem prowadząrym do przezłłyciężeniatego nie koriczącego się obiegu.
W najbardziej wewnętrznym, najskrytszym kręgu usilują się pożreć wzajemnie świnia, kogut i wEż.Tychtroje zslłierząt ucieleśnia najważniejsze zle strony postępowania ludzi; doprowadzają one do ustawicznych ponownych narodzin. rozkosz zmysłową Świnia symbolizuje głupotę, kogut i chciwość, wąż
-
-
nienawiśći gniew. Następny krąg ukazuje
wspinanie się w g rę i schodzenie w d l istot ludzkich w obiegu ponownych narodzin zależnie od tego, jaki mialy stosunek do z|ych postępk w i zutyczajÓw, kt rym albo się
oddawały, albo staraly się je przezwyciężać. Z tych ośrodkw wychodzi sześćpromieni, kt re dzieląKoło Zywot w na sześć
region w życiowych pomiędzy niebem - światembog w paristwem boga zmarłych i jego pomocni_ a piekłem -k w. PomiędzyĘmi regionami leżą świaĘtytan w, ludzi i z-łłierząt oraz pa stwo glodnych upior w - pret w rym moglibyśmy widzieć rodzaj buddyjskiego czyść-ca. wWktkażdym jednak z Ęch region w znajdujemy jakiegoś Buddę, co oznacza, że żadne zejŚcie w d ł nie musi mieć charakteru czegośostatecznego, że zawsze istnieje droga do poznania, do oświecenia, a tym samym - do nirwany. Koło Zywot w w ostatnim kręgu, najbardziej zewnętrznym, przedstawia w dwunastu stacjach dwanaście przywp sprawczych Ęciai cierpienia. Sięgają one od poczęcia aż do śmierci i do ponownych narodzin. Nigdy nic odczulem w spos b tak dojmujący jak w tym miejscu problemaĘczności naszego bytu. Kolo Zywot w ma po bokach symbole całkiem innego rodzaju; zrozumienie ich wymaga glębszego wniknięcia w naukę buddyzmu. Ponad polem geometrycznym symbolizującym kosmos widnieje znak przedstawiaj ący,,dziesiątkę najpotę żniejszy ch (sylab)'' j est to niejako synteza dziesięciu najważniejszych, najbardziej 11.9
skutecznych mantr, świętychsylab, kt rym przypisuje się szczeg lną moc magiczną,wyzlxłolenie z kręgu cierpieri i po-
lrl('żadnych odpowiedzi' Są zamknięci. Uśmiech, z jakim nie-
hl rzy mnie pozdrawiają, wznosząc lekko złożonedlonie,
nownych narodzin.
noże wytażać dobre myśli,a może nawet pewną sympatię w stosunku do kogoś,kto przybył z da|eka, aby poznać cuda
W centrum innego malowidla widnieje miecz bodhisat-
Ma
dźuśriego;zadaniem tego miecza jest odcinać wsrystkie nasze pragnienia i popędy i dzięki temu wzmagać i umacniać naszą gotowośćdo prowadzenia Ęcia medytacyjnego. twy
W owych pelnych symboli obrazach dostrzegam przygotowanie do tego, co wstępującym do świątyniprzekazuje jej wnętrze. Strona zewnętrznai strona wewnętrznabytu
- dzia_ jako alternaĘwa
lanie i medytacja - stają się tu widoczne Ęciafudzkiego. Rozumiem też, że to oznacza podjęcie deryzji dla Ęch, kt rzy są nastawieni na spotkanie z ezoterycznymi siłami władającymi po tamtej stronie' Zatrrymuję się na progu wielkiej hali zgromadzeri i dlu_ go przyglądam się nadchodzącym i idąrym przed siebie lamom, mnichom, pielgrzymom, starcom, kobietom, dzieciom,
i kalekom. Sprawia to wrażenie, jak gdyby Kolo Zywot w ze wszystkimi swymi symbolami i postaciami wtaczalo się i wytaczalo przezpr g,jak gdyby u dravi tej świąĘni stawało się rzeczywistością.Drzwi są jak brama prowadzą_ ca z Ęcia zewnętrznego do wewnętrznego i w twarzach ludzi szukam odzwierciedlenia tego przejścia do rycia wewnętrz_ chorym
nego.
W twarzach starych mnich w widzę ich odwr cenie się od światazewnętrznego i pogrążenie w innej, duchowej rzęczywistości. Dla nich Ęcie tu, na ziemi, już się dawno skoriczyło. Najwyższą, najwznioślejszą rzecz, jakiej mogli oczekiwać, juź dawno osiągnęli: bliskośćBuddy i b stw' IIe wycierpieli w ciągu ostatnich dziesięcioleci ci, kt rzy w wczas nie mogli się zdecydować na ucieczkę' w warunkach
wygnania z klasztoru? Jaki byl ich los, kiedy praktykowanie religii było surowo zakazane? Z lch twarzy nie można
WcZy-
720
:,
1
'i
hrirju na ,,dachu Świata''. Wyraz twarzy pielgrzym w waha się między otępiałością rr zdziwieniem' Na wielu zdaje się malować uczucie szczęicia, ze po raz pierwszy albo ponownie wolno im być w święlych miejscach, w Lhasie lub w Diipungu. Nadchodzą dzieci; w ich spojrzeniach odzwierciedla się cośzpoznanej tajemnicy. Pewnego dnia moglyby tu wstąpić jako mnisi i dalej nieść
t 't
i
I
tlitukę w kraj oraz poza jego granice, w szeroki świat
tak
już dzisiaj dzieje. Najświętszym wizerunkiem Diipungu jest' jak w większościklasztor w Żałtycn Czapek, wielka, pozlacana, z wspa_ rtialą koroną na głowie figura Buddy przyszlości Majtrei jrrk to się
-
wznosząca się piętnaście metr w nad migocąrymi na oltarzu w p lmroku plomykami lamp podsycanych maslem. We wnętrzu posągu mają się znajdować' jak podaje nabożna legenda, relikwie historycznego Buddy oraz wlos Cong-k'a-py ijedna z muszli kiedyś do niego należących. Majtreja jest celem nie tylko dla licznych ptzychodzących tu ludzi, ale także dla każdego, kto myślio zbawieniu w przyszłości.Jemu jako gł wnej rzeźbie Dżipungu podporządkowane są niezliczone posągi Buddy, bodhisatnvy, b stw opie_ kuriczych oraz b stw inicjacji' a takźe posągi bogiri - takich jak Tara i dakinie; jednym slowem, podporządkowany jest
-
mu caly bogaty, niemal nieprzejrzany panteon lamaizmu, przed kt rym przejście w p lmroku świątynii kaplic jest zas|ugą prowadzącą do lepszych ponownych narodzin; tak w kźdym raziewierzą i tego oczekują pielgrzymi. Wtajemniczeni mnisi i lamowie patrzą na to inaczej' W ich rozumieniu b stwa i postaci towarzyszące Buddzie to 721.
jego własny byt. Są one dostępną wzrokowo częściąjegooso. bistego wysilku i starania o wsp łudzial w boskim bycie albo
lepiej jeszcze
_ i o jeden stopieri
stanu bodhisattwy lub stanu buddy.
o osiągnięcic Poniewaź folgują sobic wyżej
także bogowie, zdarzają się ich ponowne narodziny na niź. szym stopniu. Jedynie stan buddy oznacza spok j, stan bo. dhisattwy zaś wybrane przez siebie ponowne narodziny jako rin-po-cz'e, wcielenie wieczystej r wności. Każdy z lam w i mnichÓw wyższego stopnia zdaje sobie Sprawę Ze Swego szczeg lnego powiązania z jednym z b stw przebywających tu w p lmroku. Jest to jego jidam, b stwo inicjacji znane tylko jemu, kt re zostalo muryznaczoneprzez nauczyciela z raĄi wyższych ślubw. B stwo to wybrano dla
niego na podstawie szczeg lnych cech mnicha czy lamy, a także z uwzględnieniem jego kłopot w i cech charakteru, aby bylo dla niego towarzyszem i przewodnikiem na trudnej drodze prowadzącej do spodziewanego oświecenia. Buddowie, bodhisattwowie lub b stwa tu zgromadzone nie mają znaczeniajako cele modl w, nawet jeśliim się składa ofiary' Cześć,jakąodbierają odwierzących, to odwolanie się do siły duchowej w nich ucieleśnionej, wyrażanej przez nich jako aspekt calej sily kosmicznej. To odwołanie się do ich siły duchowej następuje wraz z wejściemdo klasztoru. Przekroczeniu progu, pr bie pokonania złudnej rzeczFvisto_ ściKola Ży,łvot w poświęcającałą swoją siłę niemal wszyscy ludzie, choć nie prrynosi im to żadnych istotnych korzyści. Wewnętrzna rzeczylvistośćklasztoru jest przeciwieristwem pozornej rzec4łvistościżrycia na Zewnątrz, kt re zgodnie z nauką buddyzmu jest Ęlko szale stwem' złudzeniem i oma_ mem i w swym przebiegu przynosi jedynie cierpienie. Stąd jest rzeczą zrozumialą, dlaczego dawniej w Tybecie cisnęlo się do klasztoru tylu młodych ludzi. Zgadzali się w ten spos b z wiarą i przeświadczeniem swych rodzic w, r22
ie nie można z.obić nic lepszego dla zapewnienia im przyłrlrlŚci. Zarazem wśrd tak licznie wstępująrych do klasztotu zdarzali się tacy, kt rzy podejmowali blędne decyzje. Wstąpienie do klasztoru okazywalo się często następrtwem nieporozumienia. Wielu nowicjuszom i ich rodzinom t'lttldzilo o powodzenie świeckie, zewnętrzne, nie zaśduchowc. Tak więc wiele klasztor w przerodzilo się w siedziby, gtlzie szukano sławy, dążono do zysku i folgowano żądzy w|atll.y i gdzie nie bylo już miejsca dla ludzi naprawdę dqżąqch tlrl uduchowienia. Wyruszali oni,jak niegdyś sam Budda, aby wicśćżycie bezdomne, zostawali pustelnikami i Ęm sposollcm zapewniali sobie aż do dziśskromne możliwościzdoby-
t'ia podstaw autentycznej wiedzy tajemnej, kt ra, także Tybecie, miala zawsze tylko niewielu zwolennik w, ale kt rir wymagała pomocy klasztor w' R wnież Cong-k'a-pa ze swoim ruchem reformatorskim
w
rlie zdolał nic zmienić w tym nazbyt świeckim sĘlu Ącia w klasztorach, jak o tym świadczy historia Dżipungu i jego siostrzanego klasztoru Sera. opaci i lamowie wysokiej rangi znajdowali się w ustawicznej oporycji do os b mająrych potężne wplywy w Lhasie. W każdym wielkim klasztorze trudzono się i zabiegano, irby uzyskać bezpośredni wplyw na kierowanie paIistwem. Z klasztor w Gand n, Dżipung i Sera obserwowano zazdrośnierozw j sytuacji w Lhasie i przeciwstawiano się kategorycznie każdej, nawet najbardziej błahej i nie znaczącej innowacji czy reformie, przede wszystkim zaśkażdej pr bie wpuszczenia cudzoziemc w. z r ż" _ to najmłodszy z trzech Sera -,,ogrodzenie gł wnych klasztor w Żattycn Czapek. Powstal już po śmierci Cong-k'a-py, ale jeszcze pod jego bezpośrednim wplywem. Za|oirycie| klasztoru Bjams-cz'en -cz' os-r dże, ucze Cong-k'a-py, kt ry udal się zjego zleceniem w roku 1414 w podr ż do 123
Pekinu do cesarza Jung-le z dynastii Ming, przyczynił się w spos b decydujący do rozprzestrzenięnia się w Chinach lamaizmu. Zewnętrzną oznaką tego zvłr cenia się Chin ku lamaizmowi są do dziśjeszcze zachowane w wielkiej liczbie figury z brązl z czas w dynastii Ming. Wykazują one styli' styczny wptyw Tybetu na dworską i sakralną sztukę chiirską' kt rą odtąd określamy jako sino-tybetariską' W tym czasie powstała w Pekinie slawna świątynialama_ istyczna, od roku 1980 ponownie otwarta i odnowiona, kt ra dokumentuje religijny nłiązek z Tybetem. W p źniejszych czasach cesarze chirisry zbudowali w g rach na p lnoc od Pekinu, w letniej rezydencji Cz'engte, malą Potalę i lamaisĘczne świąĘnie,aby zademonstrować swe powiązanie zLhasą i aby mieć przygotowane odpowiednie i dostosowa_ ne do rangi gości przybywających z ,'dachu świata''miejsca na medytację i edukację. W tym okresie religijny wpływ Tybetu na Chiny wzmaga się rtiwnomiernie i utrąymuje aż do korica cesarstwa chi _ skiego, do roku I9I2, w kt rym zaczyna wzrastać polityczny wptyw Chin na Tybet, skądinąd chiIiskie roszczenia nigdy nie zostały uznane przez Lhasę. Mimo to istnieli zavłsze w Tybecie rzecznicy ściślejszegomiązku z Chinami, ponie_ wź otwarciu kraju na Zach d, a nade wszystko jakiejkolwiek wsp lpracy z władcą kolonialnym Indii - Anglią się nłlaszcza konserwaĘwne kręgi spole_ -czeprzeciwstawialy stwatybeta skiego. Wydarzenie z nowszej historii klasztoru Sera, kt łrm kierowali i kt remu przewodzili lamowie w duĄm stopniu zaangażowani politycznie, wykazuje, jakąptzy tym rolę odgrywały klasztory. Mogło to, jak wynika z nasze1o prrykladu, prowadzić do konfrontacji klasztor w z rządem w Lhasie' Po śmierci Dalajlamy XIII w roku 1933 zostal wybrany na regenta Radeng-rin-po-cz'e, nazwany tak od jego macie1.24
rzystego klasztoru Rwa-sgreng [wym. Radeng]. Tacy ręgenci. wyvodzący się z kręg w najwyżej postawionych lam w, 1lanowali nad Tybetem w okresach ',bezkr lewia'' - pomięrlzy śmierciąjednego dalajlamy a intronizacją jego następnej rcinkarnacji. Na uroczystości żalobne po zgonie Dalajlamy XIII wczesny naczelnik paristwa chiriskiego Czang-Kaj-szek przyslal do Lhasy delegację rządową wyposażoną w aparaturę ritdiową; delegacja ta osiadla następnie w Lhasię jako stala lnisja, podobnie jak to już uczynily w Lhasie przedstawicielstwa dyplomatyczne Nepalu, Bhutanu, Sikkimu oraz od 1904 roku Wielkiej Brytanii.
-
Regent podtrzymywal ścislemtiązki z Chiirczykami. To tln także w roku 1939 przyjąl oficjalnie w Lhasie pierwsrych Niemc w z ekspedycji Ernsta Schaefera. Jego polityka byla
wyraźnie skierowana przeciw jednostronnej hegemonii Wiel_ kiej Brytanii w Tybecie, ale r wniez przeciw polityce zupel-
rrej izolacji kraju, takiej, jaką usilowaly nadal uprawiać l.wlaszcza konserwafine kręgi lamaisĘczne. Regenta zmuszono w roku 1941 do ustąpienia z rządu w Lhasie pod zarzfiem prowadzenia polityki prochiriskiej. 'Zarzucono ml1 że brał zloto od Chiriczyk w, co wydaje się Iriewykluczone, ale byl on znany nie Ęlko jako osobnik skraj-
nie chciwy, lecz także jako czlowiek o chwiejnym charakterze, mający niewielkie poparcie wśrd ludu. Po pr bie zamachu stanu zostal ujęty i aresztowany w roku 1947 w swym rodzimym klasztorze Rwa-sgreng. To spowodowało, ze lamowie z klasztoru Sera, uważani za prochiriskich, stanęli w jego obronie. Doszlo do otwartej rewolty klasztoru ptzeciw nowemu regentowi Taktra-rin-po-cz'emu; wybrano go w roku 1941, uchodzit za arcykonserwatywnego wladcę' Slabośći bezsilnośćChin oraz niesubordynacja klasztoru, kt ry zgodnie z tradycją powinien by| należeć do trzech
n5
Klasztor Sera aż do ostrzelania go w roku 1947 dawał ł'ltrtlnienie ponad sześciu Ęsiącom mnich w. Po Ęch ogrom-
kolumn podpierających paristwo, daly Taktra_rin-po-cz'emu pow d do zbrojnego wystąpienia przecivł klasztorowi Sera, Zostal on ostrzelany przez arĘlerię i częściowo zniszczony,
Irych stratach poniesionych wskutek politycznych walk, klasz-
wielu mnich w stracilo rycie. Innym udało się uciec do Chin,
lrrt' nie m gł się już nigdy podźwignąć. W roku 1976 bylo w llim jeszcze pięćdziesięciu pięciu mnich w, a w roku 1980
w niewyjaśnionych okolicznościach w więziennych lochach Potali. JeślidziŚ dotrzemy do klasztoru Sera, to w jego centrum nie dostrzeżemy już żadnych zniszczeń z tamĘch
1xltlano mi liczbę stu czterdziestu mnich w, z
jeślisię nie rlostali w niewolę' Radeng-rin-po-cz'e zmatl
kt rych
dwu-
rlricstu było nowicjuszami' Czterech z nich poznalem osobiicic. Swoje wstąpienie do klasztoru uzasadniali pragnieniem ł1trlkojnego, bezpiecznego schronienia w,,niespokojnych, ;rrzepełnionych nienawiścią" czasach. Ich celem miało być dzialanie na rzecz czegoślepszego i przez - tak mi m wili trl
dni.
może wczęsna prochiriska postawa mnich w z Sery uchronila klasztor przed zniszczeniem podczas okupacji Być
kraju przez Chiny, a nawet w trakcie ,,rewolucji kulturalnej", choć z biegiem czasu częśćmieszkalna klasztoru popadla w ruinę. naj' tu, w zasięgu stolicy okolica Sera zachowala
-
więcej cech starego, pierwotnego Tybetu mimo bliskości Lhasy oraz chiriskiego obozowiska barak w. Na skale, o kt rą opierają się budynki klasztorne z wielkimi, szeroko rozpostarĘmi halami' namalowane są wielkie figury budd w, bodhisattw w i jidam w' W roku 1980 malowidła te zostaly
rliej setki nowicjuszy otrzymywaly wstępne wprowadzenie _ propedeutykę do nauki Buddy' Następną ha|ę zarezer-
-
odnowione.
wowano dla licznych wędrownych i przybylych w gościnęmni-
ska|ą odprawiane są jak dawniej ,,niebiariskie pogrzeby'' według lamajskiego obrządku, kt re dla wyznawc w bud-
Za
ch w, kt rzy aż do roku 1947 tłumnie odwiedzali klasztor Sera, aby się dalej ksztalcić. Jednak sNgags-pa poświęcona tantrycznym misteriom, gdzie lamowie otrzymyvali ostatnie przygotowania do wyższych święceri,byla najważniejszym
dyzmu oznaczają gtęboko przez nich przetywane przejście ściąg_ cielesnych szczątk w zmarlego w inne formy' Zwloki się wynosi nięte sznurem do pozycji i kształtu embriona na zewnątrz, aby tu, w opustoszałym miejscu za klasztorem, zostaly porąbane na kawalki i rzucone na pożarcie sępom. Taką sytuację przedstawia wiele tantrycznych malowidel, na kt rych widzimy mnich w rozmyślających wśrd zwłok ludz_ kich, aby w ten spos b uczynić pierwszy krok prowadząq do wyzwolenia się od woli zycia, a przez to wiodący do uznania
rniejscem w starym lamajskim systemie zabudowy.
Wyposazenie hal i polączonych z sobą kaplic znajdujących się w Ęlnej częŚci, kt re umożliwiają obejściedokola gł wnych figur, sięga wczesnych przedstawie legendy Buddy oraz licznych rzeźb panteonu lamajskiego aż do wielkich guru sekĘ Żałtycn Czapek z Cong-k'a_pą i jego najważniejszymi uczniami w centrum.
bezsensowności bytu'
|Ż7
126
;i
I tutaj wszakże, w Sera, nie spotykam się z myśląrefor' matorską Cong-k'a-py w tak stanowczej i zdecydowanej po' staci, w jakiej można by się tego spodziewa , jeślisię pamiętr o ostrych przeciwie stwach i starciach między Czerwonyml a Żaltymi Czapkami w dawnym Tybecie' Jednak elementy pierwotnego buddyzmu tantrycznego i oczywiste wplywy religii bonu wraz zwiarą w cuda iw czary w Sera, tak jak zar wno w przedstawionym świecie bog w' w Diipungu grają tak ważnąrolę, że być możc jakteżw tradycji nauki _ dzia|'ają nawet bardziej dlu' przyszlość w spojrzawszy -gotrwale niż pelna cnoĘ nauka Cong-k'a-py' kt rej poświę' cone Są te miejsca. Na podstawie tego opisu może pozostać kwestią nie roz' strzygniętą, czy klasztory rangi Gand nu, D pungu i Sery od czasu ich za|ożenia za Ęcia wielkich były w istocie
podporami paristwa. Jest jednak pewne, że nie mogą się liczyć ani wy' w szerokiej perspektywie -|ącznie jako miejsca religijnej powagi i ezoterycznych prze'
święĘch
zyć, takjak je chciał widzieć Cong-k'a-pa, ani też nie mogly być solidnymi i odpowiedzialnymi podporami rządu w Lha' sie' ponieważw gręwchodziło zĘt wiele interes w wlasnych przeor w i lam w wyższej rang|
Dzieti powszedni mnich w Kiedy przemierzamy labirynt zabudowaIi jakiegośklaszIrrru, takiego jak Sera czy D pung, zadajemy sobie pytanie, jrlk tutaj kiedyśzyli mnisi i jak Ęją dzisiaj. Chciałoby się l,yskać wyobrażenie o tym, jakie by|y zajęcia i tryb pracy w klasztorach.
JeślizlłaĘmy, że aż do połowy naszego stulecia bylo
trry tysiące klasztor w, w kt rych okresowo żyłodo trzystu tysięcy mnich w co stanowi okolo jedrlej czwartej męskiej populacji kraju się jasne, że - stanie 'i,ycie w klasztorach mialo dla Tybetaricryk w ogromne znaczenie. Było ono podstawowym elementem tybetariskiej rzeczpvistości,'nvlaszcza że duża częśćpozostałej, szczeg lnie wiejskiej, ludności pracowala dla klasztor w albo się do ich u trzymania przy czyniala. Ca|e Ęcie w Tybecie koncentrowalo się więc na klasztorze jako na insĘtucji spolecznej i jedynym ośrodku kształcerlia i wychowania w kraju' NaleĄ przy tymmłr cić uwagę na sprzeczność między ideą klasztoru, sformulowaną przęz Cong_k'a-pę, a znaczeniem klasztoru jako czynnika kształtu;ącego społecze stwo. A jednak tylko tu, w miejscu religijnego skupienia i medytacji pokonującej problemy światowe, w Tybecie ponad
lnozna było zostać wykształconym
i przygotowanym do Ęcia I29
świeckiego;tu także rozprawiano o problemach społecznych i zagadnieniach wladzy politycznej. Malo gdzie na świecie wewnętrzna,tajna walka o sukces i wyniesienie w g rę mogla być tak zacięta i nieubłagana jak w tybetariskim klasztorze. Nie dowiemy się nigdy, ilu utalęn. towanych nowicjuszy padło przy tym ofiarą. Także tajemnice
złłiązaneze znalezieniem reinkarnacji lam w
wysokiej rangi, aż do dalajlamy w|,ącznie,
fie
i
przeor w
dadzą się pew-
nie nigdy odslonić. Wiadomo, że Dalajlama YI zostal zamordowany, Datrajlama IX uduszony przez rcgenta przed osiągnięciem pełnoletności,Dalajlama X, mając dwadzieścia jeden lat, zginąl pod gruzami swojej sypialni,
kt
rej sufit
zawalil się na niego; Dalajlama XII zmarl jako dziewiętnastoletni mlodzieniec, otruty przez rcgęnta. Jedynie Dalajlamie XIII udalo się dzięki ostrożnościi skrajnemu baczeniu w roku na otoczenie utrzymać przy wladzy - od intronizacji i stawić czolo 1895 aż do naturalnej śmierci w roku 1933
-
intrygom lam w wysokiej rangi. W obliczu Ęch zatrważających fakt w wyłania się pytanie, najakiej zasadzie Tybetjest postrzeganyjako kraj religii i urzeczywistnienia najtajniejszych, najbardziej doglębnych marze i dąże ludz| kt rzy ziemię tę znają Ęlko z daleka. Czy jest to pobożne oszustwo, kt remu się poddajemy? Cz1 my, poszukujący Sensu ludzie Zachodu, nadajemy temu krajowi na ,,dachu świata''jakieśspecjalne znaczenie, kt re nie jest niczym uzasadnione? Czy ledynie odosobnienie i tajemniczośćTybetu - z-ltiązane z cudami, o kt rych stamtąd donoszą są przyczyną tej fascynacji i czaru,jakie emanują zksiążek Aleksandry David-Neel lub lamy Govindy? Nie wierzę w to! Jednak wobec obciążających fakt w naIeĘ to ,,nie" vzasadnić. Sp jrzmyjeszczeraz na Tybet przedbuddyjski. Był to
kraj zaludniony przez dzikie, pozbawione kultury plemiona 130
lrlczownik w, kt re wiodły nędzny, surowy i prymitywny rywot. Ci nieliczni, kt rzy zaczęli prowadzić życie osiadle l zirimowali się uprawą roli, z trudem mogli się z tego wyżywić. Klimat kraju byl morderczy. Dzie powszedni byl ustaw icznie zagrożony katastrofami Ąnviołowymi' Jest oczywiste, /c po wprowadzeniu buddyzmu warunki życia się nie zmieni|y, może to stwierdzić każdy podr żujący po Tybecie. Zmie-
rrila się jednak wyraźnie struktura spoleczetistwa dzięki rrrlożeniu miast, większych osiedli, aptzede wszystkim klasz_ lrlr w. To one były przytuliskami dającymi opiekę i ochronę w środowisku pełnym zagroże . I niemal każdy starał się tlaleźć w nich schronienie. Nawet w czasach biedy i niedoslatku mozna było tam przeĘć dzięki wzajemnemu wspar-
ciu, a talcże dzięki prawnie uregulowanej pomory z zewnątrz.
llczono się tam czytać i pisać, a także odbywała się nauka rcligii, co dawalo poczucie wyższościi przewagi nad człowie_ kiem świeckim. Nauka w takiej postaci, w jakiej ogłosiłją sam Budda i w jakiej ptzekazywali ją w klasztorze mniej lub bardziej llatchnieni mnisi, nie była z pewnościąprzystosowana do tcgo, by dotrzeć i przekonać wszystkich mieszka c w klasz-
loru, ale tego nie zakladal także sam Budda. Traktował ją jako interpretację zycia, pomoc w zrozumieniu jego trud w i cierpieri iw przemłyciężeniu ich. Dla Buddy bylo jasne, że jcgo nauka dotrze
Ęlko do niewielu. Życie klasztorne bylo zvtiązane z tym, co dzialo się w zyciu codziennym, takim, jakie poznal i przeanalizowal Budda. D|aczego mialoby byćinaczej? Śluby zakonne często składano lekkomyślnie, nawet w najlepszej wierze, a p źniej tamano. To nie odnosi się Ęlko do lamaizmu w Tybecie. Możliwośćzdobycia wiedzy i dzięki niej wspinanie się na
corazwższe szczeble w hierarchii klasztoru, rozbudzala ambicje mlodych uczących się mnich w, toteż często nie potra131
fili powstrzymać się od zawiścii żądzy w|adzy. Bardzo szybko przenikały do klasztor w niewłaściwewpływy i wzmagały się tym bardziej' im bardziej wzrastała liczba mnich w i im moc. niej nasilal się ich wplyw w kraju. Ta sytuacja utrrymała się przez stulecia i przyczyniła do rozbudowy tybeta skiego ustroju spolecznego z wszystkimi jego budząrymi wątpliwo_ ścicechami. Jednakże nie jest to wina klasztor w jako insĘtucji, lecz w o wiele większym stopniu |udzi, kt rzy w nich Zyją.
Klasztor jest bez wątpienia odpowiednio przystosowany w swej strukturze do tego, by chętnym nowicjuszom umożli-
wić wejściedo duchowego świataBuddy. Wplywają na to zar wno rozleg|e przestrzenie klasztoru, jak zetknięcie się Z sugestywną mistyczną rzecnlwistością świata budd w i bodhisattw w, do kt rej nowicjusz ślubowa|dotrzeć w toku swego wykształcenia. Do tego ttzeba dodać szczeg lny ro_ dzaj spotka w halach klasztoru, słuchanie muzyki, recytacje
i qlłiczenia w medytacji, kt re slużą dostrojeniu się nowicjusza do klasztornego trybu Ęcia i przygotowują do dalszych
jego etap w.
Dzie
nowicjuszy, mnich w
i
lam w jest tak zorgani-
zowany' aby nie bylo w nim czasu na myślii dzialania świec_
kie. Poza tym racje żywieniowe są celowo tak skąpe, aby nie dawały sily na rozkosz zmysłową i niecne pokusy' Ale regulamin to jedna rzec4 a rzeczywistośćto coścałkiem innego.
Rozwazmy najpierw drogę zyciową i dzie powszedni mnich w wedlug regulaminu klasztornego Cong-k'a-py. Począwszy od uko czonego si dmego roku zycia, dzieci chlopcy lub dziewcąmki mogą wstąpić do klasztoru
-
-
jako trapowie (Ęb. grwa-pa) za zgodą rodzicÓw, a najczęściej na ich Ączenie' Klasztory żeriskie sązresztąw calym obrębie
buddyjskiego świata, przede wszystkim jednak w Tybecie r32
i w krajach himalajskich, czymś niezmiernie rzadkim, tak że 1xlnad dziewięćdziesiąt pięć procent trap w to chlopcy.
Dziecko musi odpowiedzieć, na czterdzieścipodstawo-
wych pytari i jeśliodpowiedzi wypadną zadowalająco, zostaje
przyjęte przez mnicha do klasztoru jako uczefi; przedtem n u si j e dnak z|oĘ ć potr j ną deklaracj ę : dotrrymywania przy kazari Buddy, poświęceniasię nauce i wiernościzakonowi. ()bcinają mu kosmyk włos w i dokonują symbolicznego oblnycia. Następnie uczeri wśrd modł w i blogoslawiefistw wypowiadanych przez przydzielonego mu mnicha otrzymuje Ilriseczkę ja|mużniczą i szatę. Zostaje w nią odziany i nadaje mu się imię klasztorne. Nauka początkowo obejmuje czytanie, pisanie i rachunki jak w każdej szkole podstawowej. Jednocześnie uczniowie -muszą się nauczyć na pamięć pierwszych uczonych tekst w l
buddyzmu i codziennie je recytować' Poza Ęm mlody !łrwa-pa musi wykonać określoną liczbę codziennych obowiązk w i prac w klasztorze, co ma go nakłaniać do słuzenia innym.
W ten spos b upływa co najmniej osiem lat, zanim okolo piętnastoletni grwa-pa może zostać nowicjuszem i tym samym dokonuje wlaściwego wstąpienia do zakonu' Przy obrzędzie wyświęcaniawymagane jest zlożenie obietniry wy-
rzeczenia się świata i zobowiązanie do przestrzegania surowych regul zakonnych Cong-k'a-py. Ponownie uplywają lata ustawicznej, może nawet zbyt wytężonej nauki' jednakże najwięcej czasu w toku dnia pochlaniaj ą ustalone rytualy. Wymagane jest studiowanie nauki Buddy, pism kanonicznych, regul zakonu wraz z ich wykladnią i lamajskimi komentarzami. Najwcześniej na początku dwudziestego roku życia nowicjusz przystępuje do trudnego egzaminu, obejmującego dość 133
rozległy Zakres wiedzy,w razie potrzeby może go trzykrotnie powt rzyć. Wielu mnich w nigdy nie składa tego egzaminu lub odbywa go pomyślnie dopiero w zaawansowanym wieku. Pozostali w pewnym sensie nigdy nie przekraczają progu no'
i
reprezentują wielką liczbę mnich w robotnik w; nie osiągają oni takźe niższychświęce. Zatrrymują się przed drzwiami tajemnicy, kt ra poprzez dalsze studia i towarzy-
wicjatu
fragment po fragszące im inicjacje otwiera się stopniowo kt się powiodlo. mencie -przed rymi, rym Ci,kt rzy nie osiągnęli sukcesu, to mnisi w najmniejszym stopniu zagrożeni,jeślinawet ich żywot nie daje powodu do zachwytu. Ich tępota jest wręcz wstrząsająca i można sobie
-
zadać pytanie, jaki sens ma istnienie' pozbawione jakiegokolwiek pojmowania i celu. Tybetańczykjednak patrzy na to inaczej' Żywot spędzony w klasztorze, choćby na najniższym szczeblu, ofiarowuje szansę' że przy następnej reinkarnacji mnich zostanie wyposażony, jeślinawet nie w wiedzę, to
w sity duchowe, kt re umożliwią mu wspięcie się
wyżej
w hierarchii mnich w. Nikt niejest zbytnędzny, za nisko urodzony czy grzeszny,
aby nie m c oczekiwać lepszej reinkarnacji. Ta krzepiąca,
uspokajająca pewność pozwala Tybetariczykom nie poddawać się rozpaczy i zwątpieniu nawet wobec licznych przestępstw i zbrodni, kt re się wydarzaly w ich kraju. Nawet jeśli mnich wyksztalcony w sprawach wiary lub wręcz wysoko po_ stawiony lama potknie się i zgrzeszy, zostaje to przyjęte jako wydarzenie uwarunkowane losem, karmą, kt rego się nie da zmienić, ale kt rę w przyszlym zyciu mozna ponownie nadrobić i naprawić. Wprawdzie ataki i zarzttĘ Są tym cięższe, im dalej jest się zaawansowanym w poznaniu. Wydaje się jednak' że bardzo wielu wysoko i najwyżej postawionych lam w przy takim stanie poznania i zrozumienia traci z ocztJ prawdziwość nauki i pada ofiarą pokus swego intelektu. 134
Tutaj odnajdujemy korzenie wsrystkich zlych rzeczy, jakie wydarzyly się w Tybecie w ciągu stuleci' Sprawcami ich ltyli przevłażnie ludzie wyposażeni w najwyźsze cnoty lamaizmu, kt rzy zapomnieli o swych ślubach i święceniach wollec codziennych pokus Ęcia poza klasztorem i wszystkich jogo prryjemności i rozkoszy. Także tutaj cel i droga do niego wiodąca znacznie się rozchodzą i oddalają od siebie. Ten, kto przeszedl egzamin duchowy i naukowy, zostaje mnichem w pełnym znaczęniu tego slowa - dge-slongiem. Tym samym otwierają się przed nim wszystkie urzędy i godności,kt re można osiągnąć dzięki dalszym studiom, często .|ednak takze dzięki osobistym powiązaniom i przekupstwu. Szczeg lnie uzdolnieni i dobrze się zapowiadająq dge-slon_gowie są wysylani przez ptzeor w na klasztorne uniwersytety w Diipungu i Serze, gdzie mogą się oddawać poglębionym studiom Kandżuru, Tandżuru, sutr i tantr, aby na koniec zostać nauczycielami albo tez szukać drogi do ważnych stanowisk w klasztorze i w pa stwie' Są to dla większości mnich w ciężkie lata, skladające się z tysięry jednostajnych dni klasztornych, podporządkowanych rytuałom. Mnie często cięzko bylo przeĘćjeden taki dzieri w klasz_ torze. Przestrzeganie surowego rytualu ogr anicza swobodny
rozw
j
ubznia
w klasztorzę
r
i nie daje okazji do sukcesu. Tym dziefi żni się od dnia szkolnego cry uniwersyteckie-
go. Tu nie chodzi o to, aby ucząc się, przyswoić sobie wiedzę.
Na pierwszym planie jest postawa medytacyjna. Celem nie jest gromadzenie wiadomości,lecz pokonanie wiedzy przez
doświadczenie niepewności,nietrwałościi pełni cierpienia ludzkiego bytu. Temu sluży rytual nastawiony na uplyw czasu, a więc na przemijalność każdego dnia' na zmianę. Przed wschodem slorica rozbrzmiewa pobudka grana na dlugich trąbach przypominająrych rogi alpejskie i na rogach z muszli; ma ona rozbudzić mnich w. Kiedy mnisi się już 135
umyli, ubrali i przesunęli między palcami laricuch ze stu ośmiu pereł, przypominający r żaniec, dla upamiętnienia Buddy lub jidamu drugi - b stwa inicjacji - rozbrzmiewa sygnał. Wtedy mnisi wkraczają miarowym krokiem do hali zgromadzeń, $dzie siadają w pozycji lotosu, ściślewedlug rangi i wieku' na plaskich poduszkach ułozonych na wąskich dęskach.
Przedkażdym mnichem leżąwadźrai ghanta
_
symbole
elementu męskiego i żeriskiego w kosmicznym powszechnym powiązaniu a także bębenek zrobiony z czaszki ludzkiej. Są to przedmioĘ rytualne używane w kulcie tantrycznym. Pr cz tego przed każdym mnichem stoi drewniana miseczka na herbatę z masłem, podawaną między obrzędami, a także naczynie na wodę święconą.
Po dalszych recytacjach modlitw z Ęczeniami i modlinv it.iękczynnych uczniowie i nowicjusze rozdają mnichom po tłe pierwszy w ciągu dnia herbatę z masłem. Następnie mnisi wyg|aszają szczeg lne modlitrvy z Ęczeniami, tak mlane tltiinlamy, dla wszystkich istot, kt rym Ęczy się prawdziwej rlrtlgi do oświecenia albo też najlepszej z wszystkich możliwych reinkarnacji. W trakcie tej ceremonii, zamykającej ;licrwszy cykl rytualny dnia' powinno się w każdym klasztorzc w Ęm samym czasie myślećo wszystkich Ęjących na rwiecie istotach i w ten spos b przyczyniać się do ich zbawierria. W centrum tego tkwi tantryczna idea o powiązaniu r sobą wszystkiego, o nieuniknionym związku wszystkich rze-
c'ry.
Drugie spotkanie mnich w, kt re odbywa się około go-
Niekt rzy mnisi, Wznaczeni do odmawiania modlitwy powtarzanej przez innych, mają poza tym przed sobą
tlziny dziewiątej, poświęconejest straszliwym
i
klasztoru' przewodzący modłom i zaklęciom, nosi koronę z pięciu części, na kt rej przedstawionych jest pięciu tathagat w - budd w medytaryjnych lamaizmu. Przy szczeg lnie waznych zaklęciach tych straszliwych b stw często bietze udzial kilku lam w jako wstawiający się orędownicy ikażdy
_
umieszczone między dwiema deseczkami sutr - teksty tantr, z kt rych recytują fragmenty potrzebne do obrzę-
du.
Tematy spotkari mnich w zmieniają się w zaleznościod skomplikowanego kalendarza tybeta skiego, kt ry podaje r żnorodne Zwroty do budd w, bodhisattw w, boskich 'Tar i b stw opiekuriczych. od tego także zależą śpiewy mnich w wprowadzające w obrządek i towarzyszące mu' a wykonywa_ ne w niezwykle niskim rejestrze glosowym. W czasie wielu porannych spotka mnich w zalecane teksty wprowadzające zostają wyrecytowane po wstępnej muzyce sakralnej, wykonywanej na zmianę z dwoma ch rami. Potem następują wsp lnie recytowane prośby. Na koniec zostaje zlożona na cześćwszechświata ofiara mandali. Urzędujący kapłani rozsypują ptzy tym ziarnajęczmienia, jako dary ofiarne, po mi_ stycznym kręgu mającym ksztalt mandali i symbolizującym świętąg rę Meru; a także centrum wszechświata. 136
b stwom, przyjako wtlływanym kaĘ wrogich demon w, zagrażających wszystkiemu, co Ęje. Podczas tego obrzędu jeden z lam w
z nich ma na glowie pięcioczęściową koronę.
Ceremonial rozpoczyna się od jednogłośnego intonowania świętychsylab mantr kt remu towarzyszą zaklina-
-
jące gesty i uklady rąk
i
b
zaklinane
-
mudry.
Następnie b stwa zostają dokladnie opisane przywolane, przypomina im się też, ze w swoim czasie
tezloĘly przed Padmasambhawą ślubystania na strai chronienia wiary buddyjskiej. Stary ośrodek sekty CzerĄ wonych Czapek odwoluje się w gm obrzędzie do p źniejszestwa
go rytualu Żt:ltycn Czapek. Celebrujący obrzęd lama bierze czarę zrobioną z czaszki Trłaną kapala napelnioną czer-
-
L37
tyczne ledwie pozwalają na częste mycie, oczyszczenie wewnętrzne graznacznie większą, istotniejszą rolę niz to oczysz-
wonym płynem symbolizująrym krew i zatacza nią trzykrot' nie kolo nad głowami siedzących przed nim mnich w. Roz' brzmiewają przy tym przeważnie rogi' fleĘ, talerze, bębny' a także dzwonki; instrumenty te towarzyszą akcji prostymi, latwymi do zapamiętania rytmami. Często przy ktążeniu cza' ry dochodzi do dzikiego fortissimo, mającego charakteryzo' wać niesamowiĘ i dynamiczny charakter zaklinanych b stw. Następnie uczniowie i nowicjusze ponownie przynoszą her' batę z masłem dla mnich w,kt6rzy aż do tego momentu nie brali do ust niczego pozanią. Jedyny większy posilek Twany campa, skladający się Ęl' z ko prażonej mąki jęczmiennej' mnisi przyjmują okolo go-
czcnie' kt re my pod haslem ,,higiena" uczyniliśmy absoltltną koniecznością w naszym zyciu. Stąd też wyrvodzi się tt nas większośĆzastrzęże il
Po myciu następują rllodlitwy oczyszczające dla zgromadzonej społecznościmnich w, kt ra winna się spotka czysta ibez grzech w z oczękującymi jej buddami, bodhisattwami i b stwami. Kwiaty, kadzidlo, ciastka ryżowe i pachnąca woda święcona należą obok muzyki, recytacji oraz plonąrych, podsycanych maslem lamp do dar w ofiarnych. Zostają one zlożone wśrd pochwalnych śpieww b stwom obecnym i patronującym uroczystości. Na koniec mnisi otrzymują male porcje wody święconej,kt ra ma dla nich znaczenie eliksiru Ącia. Piąte i ostatnie spotkanie mnich w w ciągu dnia odbywa skladaniem ofiary popoludniowej.
dziny drugiej' po nabożeristwie południowym, zlożonym
zrecytacji i poświęconym bodhisattwom' owym pomocnikom wszystkich istot. Z tego prostego posilku zawsze powinno cośpozostać dla ps w i ptak w.
odbywa Pierwsze popoludniowe spotkanie mnich w jest przebiegu bardzo w Swym po godzinie trzeciej się podobne do nabożeristwa porannego. Zamiast kosmicznej
ofiary mandali, kt rą składa się Ęlko raz w ciągu dnia, mnisi przynoszą osiem dar w ofiarnych dla budd w, bodhisattw w i wszystkich dobrych b stw przywoływanych w trakcie tego obrzędu, aby zobaczyły dary ofiarne im przeznaczone i oso_ biścieje vzyję|y. Podobne zaproszenia do b stw wygłaszane są na wyspie Bali podczas uroczystości świątynnych,gdzie miałem okazję stwierdzić \iczne zbieżnościz kultem lamajskim. Można je
się po zapadnięciu ciemności,okolo Podziękowania
prośbyo pomyślność wszystkich istot żywych
ko czą zwykly dzieri mnich w. Ieszcze raz zostaje podana
herbata z maslem. Uczniowie i nowicjusze zjavłiają się przed swymi nauczycielami, aby wyrecytować zadaną im codzienną porcję lekcji. Lekcja ta jest także często recytowana wsp lnie podczas wieczornego zgromadzenia mnich w' Doświadczalem tego i przeĘwalem co wiecz r w tybeta skim klasztorze dla uciekinier w w Lumbini, miejscu urodzenia Buddy w poludniowym Nepalu. Po modlitrłie wieczornej dźxxlięk gongu lub niski dźxłięk rogu z muszli wTywa mnich w do p jściaspać. Mnisi, nowicjusze i uczniowie udają się do swych pomieszczeIi, przeważ-
znaleźćmłlaszcza w tybetariskiej ofierze popoludniowej,
kt
rej centralnym punkcie, podobnie jak na Bali, znajduje się naczynie z wodą święconą. Ceremonia sluży wewnętrznemu oczyszczenil czlowieka ustawicznie stykającego się z brudem Ęcia'Przy tym w Tybecie, gdzie woda jest rzeczą bardzo ruadką, a warunki klima-
w
i
si dmej po poludniu'
r39
r38
Łi
nie bardzo skromnych, przeznaczonych na dwie do sześciu os b z twardymi, nędznymi legowiskami, takimi, jakie Budda zaleci| dla mnich w. Jedynie lamowie mają nieco lepiej wyposażone pojedyncze pokoje. Mieszkania przeor w moż_ na od biedy określićjakodobrze urządzone, choć także tam nie ma luksusu w naszym pojęciu tego słowa. Wiecznie taki sam rytm dni mnich w zostaje przenvany mniej więcej raz w Ęgodniu przez wielką uroczystośćwody,
kt ra sluzy poblogoslawieniu wody i często odbywa się
na
wolnym powietrzu. Ten rytuał świadczy, jak ogromnie ważna
jest woda w Tybecie.
Uroczystość wody gra derydującą rolę w
gl wnym dziele
Cong-k'a-py Lam-iru (Stopnie drogi [do przebudzenia]). Dlatego w miarę możnościbiorą w tym święcieudzial wszyscy mieszka cy klasztor! z przeorem i wszystkimi lamami w|ącznie. W swym pożrytecznym i zasługującym na uznanie dziele Geschichte der Dalai Lamas (Historia dalajlam w) Gtinther Schulemann opisal uroczystość wody, obchodzoną według
obrządku Żołty cn Czapek: Na dźwięk rogu z muszli kapłani udają się do świątyni, do kt rej wkraczają w procesji. Skloniwszy się nisko przed najwyższym kapla_ nem, kt ry siedzi na tronie przy o|tarzu, kaplani ze zlożonymi do
modlitwy rękoma zajmują przypadające im miejsca. Wyglaszają wsp lnie formuly modl w do b stw oraz formuły wiary i prośby o blogoslawieristwo, po czym kaplan przewodzący ch rowi, w towarzystwie co
najmniej pięciu duchownych, rozpoczyna zwykle przygotowania do rozpalenia ognia ofiarnego. Po sygnale dzwonka wznosi się uroczysty śpiew' błagająry o obecność budd w we wszystkich posągach oItarua. R wnie uroczyściezostają pozdrowione moce niebieskie, po czym duchowni prTynoszązwyczajowe osięm dar w ofiarnych. Po pobłogosławieniu dar w rozbrzmiewają hymny pochwalne. Następnie kaplan w długiej modlitrpie poświęca wodę w specjalnym naczyniu zmieszaną 1.40
l, szafranem, cukrem i wonn)'mi olejkami. Towarzyszący mu duchow_
lti chwytają swoje sprzęty i ustawiają się przed o|tarzem, podczas gdy 1xlzostali kapłani śpiewają hymn z dwoma ch ram| w przerwach zaś t'tlzbrzmiewa na przemian glośnai cicha muzyka. Ęmczasem jeden z kaplan w podnosi w g rę zwierciadło, pod kt rym znajduje się magiczny krąg mandala. Teraz spryskuje się kilkakrotnie zwierciadlo wodą przygotowaną w pienrsrym naczyniu; inny mnich osusza zwierciadło jedwabną chustką. Woda splywająca po zwierciadle i po symllolu światazostaje uchwycona w miskę' Cośz istoty budd w, kt rych
_
obraz zostal utrwalony w zwierciadle, przeszlo obecnie w przekonalriu lam w do cieczy: dlatego zbiera się ją troskliwie do nowego naczynia. Po wygloszeniu pr śbi modlit'w dziękcz1mnych kaplan zanosi to naczynie modlącemu się duchowieristwu i każdemu z obecnych daje na dlo kilka kropel tajemniczej cieczy, mnisi zaśdotykają nią wierzcholka glowy, gardla i piersi i potykają ją. Po wygłoszeniu kr tkich błogoslawięristw duchowieristwo opuszcza świątyniętak, jak przyszło.
Wiele innych świąti uroczystościpovłtarzających się
w określone dnirządzi przebiegiem roku mnich w i klasztoru. Opr cz świątmanda|i, tantrycznych crynności i zajęć kultowych, takich jak czytania z księgi Kandżuru, kt re mogą się ciągnąć, calymi tygodniami, istnieją taUze lroczystościwewnątrzklasztorne, takie jak intronizacja przeora, wyświęca-
nie lam w wyższej rangi, świętainicjacji dla mnich w oraz uroczystości wprowadzen ia i przyjęcia do klasztoru uczni w i nowicjuszy. Mnichom z danego klasztoru zleca się wciąż takźe obowiązki do Spelnienia poza murami klasztoru. Nie ma chyba wydarzenia w zyciu Tybeta czyka, kt re by nie czy to będzie chowymagalo pomocnej obęcnościmnicha dziło o poświęcenie domu, o narodziny dziecka, czy o ciężką chorobę lub śmierćczlonka rodziny. W przypadkach śmiercimnisi mogą pozostawać jako recytatorzy w domu zmarłego przez cztetdzieści dziewięć dni. Jest to wedlug nauczania tybetariskiej I{sięgi umarłych,
t4r
Bar-do-t'os-grol [łr,ym. bardo t'odol], tak zwany stan pośred' ni (bar-do) między śmiercią od rozstania się z zyciem aż
do ponownych narodzin. Zadaniem mnich w w domu jest wskazać bIądzącej dokola duszy zmarlego właściwądrogę wśrd r żnorakich niebezpiecze stw i pokus wymienionych w Ębetariskiej Iśiędzeuma ych. Z tej dzia|atnościmnich w klasztor ciągnie dodatkowe zyski, kt re zresztą częściowo plynątakże do rąk samych mnich w, przede wszystkim w wczas, kiedy takie obowiązki ttzymają ich przez czas d|l szy z dala od klasztoru. Niekt ' rzy mnisi często są cały rok w drodze i ofiarowują ludziom
kt re wymagają reliwsparcia. gijnego albo nawet magicznego Jednak przedstawienie powszedniego dnia mnich w rybe' swe usługi we wszystkich prrypadkach,
nie byłoby pelne bez wskazania tariskich przed rokiem 1959 prz1'wilej mnich w z Gand nu' Dżipun' na derydujący o zyciu gu i Sery, przywilej, kt ry pozostaje w związku z wprowadzo' nym przez Cong-k'a-pę świętemsMon-lamu' Ustanowił je
-
Cong-k'a-pa w celu pogłębienia ducha wsp lnoty wśrd mnich w oraz podniesienia poziomu ich obyczajności i kultury'
Po genialnym wprowadzenill przez Cong-k'a-pę wsp lnotowego święta dla wsrystkich mnich w Dalajlama V odnowil stare Święto sMon-lam jako kręgosłup swego duchowego panowania w postaci sMon-lam-cz'en-mo, Wielkiej
Modlitwy, i uczynił z niej punkt centralny dorocznego święta Nowego Roku. Dalajlama V dostrzegł w tym święcienie Ęl_ ko możliwośćumocnienia swej pozycji,lecz spodziewał się także dobrego, uzdrawiającego wpływu Wielkiej Modlitrvy
mnich w na resztę społeczeristwa' Aby dać mnichom jakieśzadośćucąmienie za utratę wplyw w politycznych wskutek jego centralistycznych rząd w, Dalajlama V podjął decyzję, kt rej następstwa okazały się bardzo ciężkie dla'mieszkalic w Lhasy. odebral calemu swe14Ż
tllu rządowi władzę nad Lhasą
i na okres dwudziestu jeden
rllri świętasMon-lam przekaza|ją w ręce mnich w' Miano_ wirl dw ch przeor w z D pungu, klasztoru, z kt rego się wywodził, tak zwanym i dge -s kos, okresowymi rządcami z nie-
rlgraniczoną wladzą,kt rzywraz z mnichami z wielkich klaszlrlr w sprawowali wladzę w Lhasie przez trzy Ęgodnie. To zarządzenie doprowadzilo w ciągu ostatnich stuleci rltl coraz większego nasilenia despotyzmu mnich w podczas świętasMon-lam' Wielka Modlitwa przerodzi|a się w Wielką (irabież' Nic bowiem nie było bezpieczne i nikt się nie czul bczpieczny wobec samowoli i bezprawia mnich w w czasie tlni świętasMon_lam. Dopiero Dalajlamie XIII udalo się przyciąć i ukr cić najbardziej wybujale i najgorsze przerosty wladzy mniszej. Po jogo śmiercijednak potęga mnich w zn w wzrosla za rząrl w stosunkowo słabych regent w, kt rzy po nim nastąpili. l)latego wladze stoliry staraly się trrymać z dala od Lhasy wszystkich cudzoziemc w w okresie świątNowego Roku. Jednym z pienwsąych, a zarazem jednym z ostatnich cu-
dzoziemc w wsp lnie przeĘwająqch w Lhasie święto sMon-lam byl Ernst Schaefer. W książce Fest der weissen Schleier (Święto białych welon w), ptzekazującej bogate i r żnorodne wrażenia z Lhasy bezpośrednio przed wybuchem drugiej wojny światowej, opisuje historię świętasMon-lam i wlasne przeĘcia z nim młiązane: Podobnie jak wiele rzeczy, kt re człowiek stworrył w chwalebnym celu, przemieniło się w jego rękach w cośprzeciwne5o, tak tęż pomyślane w dobrej intencjizarządzeniewielkiego Dalajlamy V prze-
istoczyło się
w
bezprzykładne panowanie przemocy
i
gwałtu.
Dge-skosi wykorzysĘwali swą nieograniczoną wladzę bez żadnych skrupul w i w czasie świętegookresu sMon-lam wystawiali oddział terroryst w, kt ry nie mial sobie r wnych. Wymuszanie pieniędry, 143
ehelwrlść,przcśladowanie triumfowały. W cieniu świątyni powodowa_ ni nłrjniższymi instynktami święcili sukcesy. Mianowanie na stanowi' sko dge-skosa można bylo kupić za pieniądze. olbrzymie łap wki ały do kięszeni świeckich przedstawicieli władzy. Aby nic
wpl
ponieśćstrat, dge-skosi uprawiali ponurą grę, kt rej moĘwem bylir niewypowiedziana żądza pieniędzy; tładzieżi pospolity rabunek wy' dawaly się przy ich chciwości dziecinną igraszką. Z calą chyrością zaloiryli sobię, że w kr tkim czasie Ęch dwudzięstu jeden dni wy' ciągną z udręczonych ludzi tyle złota i d br materialnych - aby za' bezpieczyć się na całe życie. W ten spos b panowanie kapłariskich pasozyt w paristwowych przerodzilo się podczas święta sMonłam w prawdziwą plagę tego kraju. I nie było komu przeciwstawić się im i pohamować te zbrodnicze poczynania. Najmniejsze wykroczenia przeciwko przepisom i najdrobniejsze występki byly karane torturami i zagrożone najwyższymi karami pozbawienia wolności; można bfo jednak je uniewźnićw zamian za wpłacenie wysokich danin pienięż., nych. Wszysry mieszczanie, kt rry nie dopelnili obowiązku pozdro.
wienia, kt rzy zostali przyłapani na b jce lub zapomnieli okr dokola relikwiarze albo dali się obciąĄć innymi błahymi niami, bywali zasądzani na wysokie kary pieniężne. Dł kt rzy znal'eż|i się w tarapatach i nie mogli splacić należności, skowano calą wlasność za jednym zamachem. W ten spos b dge stawali się właścicielamidom w i plac w, kt re p źniej ponowni
odprzedawali po lichwiarskich cęnach. Aby wyładować zlośnagromadzoną w samotnym życiu w torze, dge_skosi, przeprowadzając swoje ponure zarządzenia w porządku i sprawiedliwości, poslugiwali się calymi centuriami r wno' gejok w (tyb. miernie podzielonych oddzial w mnisich policjant w dge-gjog) i dop-dop w. Jedyne ich zajęcie polegalo na tym, że patro' lowali miasto' wymuszali pieniądze i karali ludnoŚć biczowaniem, wsa. dzaniem w dyby, zakuwaniem w kajdany i torturami. Nic dziwnego, że zaniepokojeni i przerażeni mieszkaricy Lhasy uciekali z miasta ze strachu przed dzikąthlszczą kapłan w. Zamiast chwalić dzieri i cie' szyć się wielkim świętemarystokraci Świętego miasta zakopywali i zagrzebywa|i swoje wartościowe przedmioĘ, przekazywali domy ochronie i opiece swej slużby, a sami ukrJwali się na wsi aż do wyjścia fanaĘcznych hord lam w z miasta. T1łnczasem kaplaIiskie trutnie 1.44
lrlzbijały się w opuszczonych domostwach, kradly to' co nie byto trwa-
lc przymocowane, i wynosiły meble z dom w. Dochodzilo pvy tym t'zęsto do regularnych bitew między tłumami marudęr w z poszczę1rilnych klasztor w i konwent w, kt rry usiłowa|izlapać, co najleprzc. Niesubordynacja i niekarnośćbyly bezprzykładne.
To dlatego przyjazny wobec Ernsta Schaefera regent dlugo zwlekal, zanim pozwolil swemu niemieckiemu gościowi lla pobyt w Lhasie w czasie świątNowego Roku' Schaefer tak pisze o świętach,w
kt
rych uczestniczyl wraz
z przydzie|oną mu gwardią przyboczną;
Zaraz po śniadaniu udajemy się pod ochroną naszych slużąrych
aĘ przezyć nadejście dwudziestu tysięcy. Prawie jednocześnie niby lawina rozpoczyna się na1azd z zachodu, wschodu i z p lnory. Długie na kilometry szeregi zapelniają miasto jak chmara głodnej szara czy _ jest to w istocie przyt|aczający obraz. okryte grubą chmurą k|Jr^lprzetaczają się obok nas hordy kaplan w, ciskając ku nam wściekle, przepelnione nienai naszej strazy przybocznej na ulicę Lingk'or,
wiściąspojrzenia. W istocie trudno sobie wyobrazić ludzi wyglądających r wnie zlowrogo jak te masy fanatycznych, zuchwałych, niezdysryplinowanych i opętanych prymiĘwną chciwościąkaplan w nadchodzących z wsrystkich stron, wszystkimi drogami, pieszo i konno w nacierających na siebie tlumach. Już pierwszy widok tych brud_
nych ciemnoczerwonych mas pasozyt w paristwowych napełnia nas wstrętem i wzmaga podejrzenie, że wlaściwym motywem podr ży do
Lhasy nie jest pobożność.Z ich oczu wyziera chciwość, upojenie
w|adzą i rozkoszami świeckimi.Robią wrażenie drapieżnych nvierząt w klatkach' kt rym ofiarowuje się na kr tki czas możnośćswobodnego wybiegania się na wolności. Począwszy od małych nowicjuszy, mająrych osiem do dziesięciu lat, noszonych jeszcze przezmatkiw koszu na plecach, aż do uĘkająrych starc w lam w, od obdartych chorych aż do wp łnagich, przykucniętych na brzegu ulicy idiot w cisną się te przerażające tłumy w dzikim nieladzie i przemieszczająw nie koliczących się szeregach, wkraczając do świętegomiasta. Wymalowani na czarno, odstraszająry niby diably awanturnicy, kt tzy jeszcze w mar-
r45
szu zajęci są tym' aĘ swoje Brłatze,blyszczące od potu, wysmarować sadzą, odsuwają i odpychają na bok bez żadnego taktu i dysrypliny najwyższych urzędnik w palistwowych, zmuszając ich do nadkładania
drogi i wybierania ulic okrężnych. olbrrymie kije, powiewające cho. rągiewki modlitęwne i cale barwnie ozdobione drzewka z chorągiew. kami chwieją się w ich rękach, wszystkie ciężko obładowane insyg. niami religijnymi, naczyniami z masłem, skrzyniami, pudłami oraz koldrami. Kiedy chcieliŚmy kręcić film i w tym cęlu uformować krąg ochron. ny wok l kamer, n sza slużba, drżąc ze strachu, usiłowala vykręcić się od tego obowipku. Atletycznie zbudowane draby o dzikim, zwierzęCym wyglądzie, o wysmarowanych na czarno tvłafizach i wścieklym spojrzeniu zaatakowaĘ nas. Grad kamieni spadł na nas z trzaskiem inasza strź ochronna z pałkami i drągami przystąpi|a po raz pierw. szy do ataku. Wszechmocni władcy prawa dge-skosi odbywają sw j wjazd do Lhasy wŚr d całego tego rozedrganego piekielnego rozgardiaszu i zamieszania w towarrystwie dzikich, zenłierzęconych czlonk w straĘ przybocznej, gwardzist w z wysmarowanymi na czarno tutarzami, gejok w i dop-dop w. Wjeżdżajątak do stolicy, aby zgodnie ze starodawnym nłłyczajemprĄęto ich z kr lewskimi honorami i zaprowadzono wśrd rozbujanych kadzielnic do miejskiej katedry. Jako insygnia swej nieograniczonej w|,adzy noszą czworograniaste, metro_ we, metalowe sztaby do karania, na brokatowych zaś,ozdobionych haftem kamżelkach bez rękaw w noszą togi przypominające pan@rze z potężnie wypchanymi ramionami, a na głowach mają ż łte hełmy, kt rych brzegi odstają nad uszami. Z chutilą ukazania się w Lhasie dge-skos w, władze miasta zostają automatycznie odsunięte od zarządzania i rozpocrynają się rządy lam w. W ozdobnych mitrach jadą jeden za drugim gesze (tyb. dge-bszes), ptzeorzy wyższej rangi i zywi buddowie. Jadą przed siebie na dumnych śtępakach, wyciągają ręce i blogoslawią lud, przeciskający się ku nim przez mrowie lam w. Życie kJasztorne koncentruje się w położonym w środkumiasta Dżo-k'angu niezależnie od wielkich pa stwowych uroczystości, kt re odbywają się w święto sMonJam. Tam dge-skosi mają swoją siedzibę i tam jako deporyt z klasztoru Sera wystawiony jest na pokaz najświętszy piorun Ębetu. Lamowie
r46
l pielgr4łni t|oczą się dzieri w dzieri w czamych nłłarĘchszeregach. lklso i z gołymi glowami przewijają stale r ża ce, przesuwające się l rlpadające w d l, i tysiące razy przyciskają swoje pełne szram, obdraprrne czoła do kamiennych, gladko wypolerowanych tafli portalu, nim wcjdą do wielkiego domu bożego, aĘ się pogtąĘć w gęstniejącym' wzbierająrym dymie niezliczonych lamp podsycanych masłem. w tajcmniczym mroku wędrują _ nieprzer'wany wv' ludzki _ w kierunku lliegu slorica, od jednej niszy do drugiej, ofiarowują swoje biale we-
lrlny wszystkim buddom, bodhisattwom, b stwom i świętym.Dtugi sznur mnich w wspina się po stromych, ciemnych schodach na zlo-
ciste dachy miasta wraz
ł!
i
z
altany, skąd można podziwiać wspanialy widok
caIym morzem drzewęk z powiewająrymi na więtrze
chorągiewkami' Nad wszystkim jednak g ruje Potala niby bijący w niębo zamek Graala. Począwszy od bladego Świtu, do p źnej nocy cała świątyniaszumi i brzęczy jak morze. Nieprzennane mruczenie modlitw brzmi glucho jak przetaczanie się odlegĘch grzmot w i ma się wrażenie, jakby caly olbrzymi gmach był rozędrganymi skrzypcami.
Lamowie zgnieceni i zaduszeni w tlumie zostają wyniesieni ze świątyni.Na zewnątrz, przed bramami miasta, niedaleko klasztoru Sera, ich cialazostają porąbane na kawałki na poświęconejskale tak jak dawniej i rzuconę sępom na budząry grozę posilek. 7-ostaćzadeptanym i zginąć w tloku w wielkiej świątyni bog w w czasie święta Wielkiej Modlitwy, sMonJam, uznaje się za najpiękniejszą śmierć' Ludzie wierzą że Święte sępy noszą ziemskie szczątki do nieba tak, że najb|iższa reinkarnacja na wyższym poziomie zostaje prryspieszona.
Kiedy po porannym nabożęristwię lamowie wylewają się ze świątyri szerokim strumieniem niby z tętniącego serca swej religii na wolną
przestrze ,jest to naprawdę widok niesamowity. Jak lawina _ krwii następnie gromadzą na stoczerwone morizę - rozpruestrzęniają się zbiorowe zywienie wok l olbrzymich miedzianych kotl w, podgrzewanych na ziemi, ustawionych naPark'orze, Czenrone hordy rzucają się jak dzikie zwietzęta, bijąc się i t|ocząc, aĘ dorwać się do herbaty z maslem i szarawej, mdłej campy _ prażonej mąki jęczmiennej. Zboku, opodal portalu świątyni, usadowili się na wysokich kamiennych cokolach skarbnicy klasztorni i wciskają w ręcę napierającym 147
lamom monety wyduszone z ludzi jako zap|atę za ich dzie świątecz. ny. obwieszone perlami damy z najlepszych rodzin sypią jalmużnę w to czerwone morze. Pokojowo nastawione mieszczaristwo ma na. dzieję, że dzięki dobrowolnemu uiszczaniu takich opłat uchroni się od dalszych wymusze .
Trudno sobie wyobrazićwiększy kontrast niż ten między wielką modlitwą mnich w, taką, jaką wyobrażał sobie Cong. -k'a_pa, a wykroczeniami i przestępstwami mnich w, kt re tak drastycznie opisał i ptzeĘl osobiścię Ernst Schaefęr. Co prawda, nie powinniśmy z powodu opisu armii mnich w zostawionego przez Schaefera da się zwieśćpoglądowi, że wsryScy mnisi tybetariscy są całkowicie zwyrodniali, skorumpowani i że polożenie kresu tej sytuacji jest kwestią czasu. Niezależnie od tego, że tal
o
f'/m jednak, że nawet pustelnia nie stanowi bezpiecz-
nego schronienia przed świeckimi myślami i pożądaniami i nie zapewnia bezbłędnego dojścia do nirwany, świadczy kr tka legenda o myśliwym i pustelniku, kt rą sobie chętnie
opowiadają w Tybecie, a tu powinna zostać zamieszczona jako tekst do przemyślenia na koniec Ęch pełnych sprzecznościrelacji m wiąrych o dniu powszednim mnich w' 148
W głębokim dzikim borze mieszkal pustelnik Czambałama
grocie skalnej. Myśliwy, kt ry polował w borze dzieri z każdego lrrllitego nłłierzęcia i wsuwal go przez malą szparę w oknie do groty lwiętego. Kiedy już kośćzostala obgryziona z mięsa' lama wyrzucał ją /f swego okienka. Po latach oko myśliwegopadlo na wielki kopiec rlllgryzionych kościleżąrych przed pomieszczeniem lamy. ogarnęlo y'o przerażenie i wykrzyknąl: ,,Jestem wielkim grzesznikiem, odebralcrn zycie zbyt wielu zwierzętom. Jestem niegodny, aby zyć, i muszę srlbie odebrać Ęcie." Ca|klem blisko groty pustelnika wznosila się stroma grari skalna. Z niej myśliwy rzucil się w d l na ziemię. Padając, znikł jednak z oczu lamy, porwany do nieba. Wtedy Czamba-lama 1xlmyślałsobie: ,,Jeślimyślrwy, taki wielki grzesznik, kt ry odebrał życie tylu złłierzętom, zostaje porwany do nieba, to ja, co cale Ęcie spędziłem samotnie, modląc się w leśnejpieczarze, w pełni zasługuję na dostanię się do nieba.'' Wydostal sięprzez okno ze swojej pieczary i rzucił się z grani w d l za myśliwym. Irgł jednak roztrzaskany głęw tlbmurowanej
w tlzieti, prrynosił pobożnemu mężowi codziennie udziec
boko w lesie.
Wspinanie się na Potalę Często mnie pytano' co w Tybecie robi największe wrażenie. Zawsze odpowiadalem: widok Potali od frontu. Pota-
lę, kt ra wznosi się nad Lhasą, a jednocześnie rozciąga
wzdllż,tworząc olśniewającobialy masyw, zbudowany z pewnościąna wz r otaczających go, obsypanych śniegiemg r, trzęba bez wątpienia zaliczyć do najbardziej zadziwiających budowli tej ziemi. Bryła centralna gmachu, pokryta rdzawo_ czerwonym tynkiem, drogi prowadzące do mieszkania dalajlamy i do częściadministracyjnej oraz oslaniające gmachy zlote dachy rozczłonkowują brylę budowli i z olbrzymiego, młiązanego z ziemią gmachu, czynią zarazem cośw rodzaju powietrznego pałacu; w r wnej mierze przynaleĘ on do re_ gion w niebieskich jak do ziemskich, z ktlrych wznosi się w g rę kondygnacjami potężnych schod w. Często przychodzilem na ten wielki plac, aby się przyjrzeć temu cudownemu dziefu architektury tybetariskiej od dołu, od jego podstawy, zanim po raz pierwszy zaglębilem się w jego nieprzejrzany labirynt. Na początku chcialem sobie uprrytomnić wpływ, jaki Potala mogla wywierać na tysiące ludzi przybywająrych tu co roku pieszo, przy cTyłn' większośćz nich nigdy nie przekro_ czyla jej prog w. 150
Odbicie Potali w wodach stawu jest wspaniale i robi ltgr()mne wrażenie. Ów frontowy staw wraz z jeziorem kr la tltrch w wężowych, nag w, na Ęlach pałacu przypomina, r .jilk ogromnymi trudnościamimłiązane bylo wzniesienie l)żo-k'angu, a także Lhasy na takim mokradle. odbicie Potrrli i jej otoczenia w wodzie mialo symbo|izować zotiązanie r kr lestwem nag w i demon w wodnych, a jej dynamiczne wznoszenie się w g rę, w regiony niebiariskie, nasuwa myśl tl kontaktowaniu się z bogami. Jak we wszystkich epokach, takze dzisiaj kobiety i dziewczęta Lhasy przychodzą nad wodę w tym miejscu' gdzie odbijrr
się Potala, aby się oczyścić,umyć włosy, napoić bydło,
wypłukać pranie' aprzedewszystkim mieć okazję do codziennej pogwarki, kt ra w Tybecie wciąż jeszcze zastępuje ludowi gazetę codzienną. Tu pod zamkiem boskich kr l w toczy
się barwne, ciekawe zycie. Można sobie mimo woli zadać pytanie, czy i jak często ci śmiejąrysię, rozgadani Tybeta -
czycy,kt rzy zajmują się swymi codziennymi sprawami, myślą o człowieku, dla kt rego tam, na zamku w g rze, leĘ na krześletronowym przygotowana zlotoż |ta toga, jak gdyby odjechał przed chwilą lub wyruszyl wjakąśpodr ż. Chiitczycy przygotowali wszystko na przyjęcie wezwanego przez nich do powrotu do kraju Dalajlamy XIV, kt ry od roku 1959 Ęje na wygnaniu w Himalajach Przednich w zachodniej częściIndii. Wysłano stamtąd delegacje, aby się dowiedzieć o warunki takiego powrotu. Siostra dalajlamy byla przy tym obecna. Jednak wrażenia wyniesione zkraju, aprzedewszystkim niezliczone rozmowy z ludnościąnie przekonały wysla c w do decyzji zalecenia boskiemu kr lowi powrotu do kraju. Wedle ich sł w to, co ludzie w kraju przeĘwają, jest o wiele golsze niż to, czego oczekiwali na podstawie r żnych sprawozdari i doniesięri. Tak więc Potala pozostanie pewnie jeszcze przez jakiśczas historyczną siedzibą, jak dziś 151
ją odbiera młiedzający z zagranicy. Zależeć też będzie
ltic tybeta skie i właściweĘlko Tybetowi: wyobrażenie rl ustawicznych ponownych narodzinach najwyższych istot rrcieleśniających absolutny ideał ludzkiego bytu w postaci lxrskiego kr la. W Dharamsali w Indiach, daleko stąd, żyje w bardzo skromnych warunkach ten, dla kt rego, zgodnie z poglądem
od
prąlszlej polityki władz chiliskich wobec Tybetu. Co się zaśĘcry ludzi znajdujących się przed Potalą i samej budowli, kt ra mnie się jawi jako jakiścud, a dla nich jest codziennym widokiem, to niezmiennie, odkąd jestem w Lhasie, zadaję sobie pytani e, gdzie tkwi źr dlo tak silnych kontrast w i sprzeczności charakteryzujących Tybet i Tybe-
'Iybeta czyk w, Potala jest jedynym odpowiednim miejscem zltmieszkania; bez wątpienia jest on na stale nviązany iderllogicznie z tym, co replezentuje Potala, a taŁźe on sam: 't' mityczną g rą Potala w Indiach Poludniowych, na kt rej rczyduje bodhisattwa Awalokiteśwara. Dalajlama jest jego inkarnacją niezależnie od tego, czy obecnie przeby'rva w Lhasie, czy też gdziekolwiek indziej w świecie. To odr żnia go od innych osadzonych na tronie wladc w. Żadna świecka, światowa potęga nie może mu odebrać tego, kim jest. Jak mi m wi pewien mnich: pozostaje naszym wladcą ''Dalajlama nieza|eżnie od tego, kto chciałby sobie przywlaszczyć rządy w tym kraju." Wspinanie się na Potalę jest czymśinnym niż drogą do zamienionego w muzeum pałacu jakiegoś dawnego monar-
tafrc'zyk w,jakich nie można zaobsenvować chyba w żadnym
innym kraju i narodzie na tej ziemi. Odpowiedzi szukam w oą'wionych twarzach mężczyzn,kt rzy żartująi nie wyglądają ani na cierpiąrych biedę, ani na uciskanych i gnęuionych. Cry tlaktują wszystko tak powierzchownie, cry też przymlyczaili się już do nowego ukladu? Zapytany o sw j stosunek do dalajlamy, mlody człowiek odwraca się ze śmiechem, inni, kt rzy usłyszeli moje pyta_ nie, rzucają się na niego. Nie jest to jednak reakcja poważna, |ecz raczej mająca w sobie coŚ z zabavły. A stara kobieta, do kt rej świadomościdotarło jedynie słowo ,,dalajlama'', potrafi najwyraźniej zareagować na nie, jedynie spontanicznie rzucając się na ziemię.Czyjest to więc poza, czy teżoznaka głębszejwiary? Czy chodzenie do świątyni, młynki modlitewne' padanie na ziemię to są tylko mile dawne nawyki, kt re zostaly podjęte na nowo wtaz ze zwiększającym się liberal! zmęm? Czy też znaczy to coświęcej ? A jeżeli tak, to co sobie wyobrażają, kulĘwując te praktyki, czego się po nich spo_ dziewają? Jak wygląda treść,sens ich wiary, jaką
nadzieję?
z
chy tej ziemi. Jest to wspinanie się na cośprzypominającego zamek Graala, kt rego strażnicy i obroricy są nieobecni. Wiele os b zapyta, jak mozna tak idealną prezentację pogodzić z żałosnymi realiami opisanymi w poprzednim rozdziale? ot żuważam, że wlaśnie w sprzecznościach tybeta skiej rzeczywistościi tybetariskiej ezoteryki tkwi tajemnica oddzialywania tego kraju na zęwnątrz' Skłonny jestem nawet twierdzić, że Tybet przedstawia wierne odbicie sytuacji naszego bytu ziemskiego w ogÓle; w pozostałych bowiem częściachziemi brak przeważnie nawet dyspozycji do pozna_ ni a czy wręc z uznania jakie go śo state c zne go najwy żsZę go se n su. Tu, w Tybecie, wyobrażenie takiej wznioslościi tęsknota za nią jeszcze nie zaginęly.
nią wiążą
Przychodzi mi do glowy myśl,kt ra, być może, kryje w sobie odpowiedź' Myśltę zainspirowala ciżba ludzka tu, na dole, oraz wznioslośćPotali tam, na g rze, gdzie w naj_ wyższych partiach gmachu, w tronowych i prywatnych apar_ tamentach dalajlamy nikt nie bywa pr cz zllłiedzających; przetnvalo w nich jednak cośz ducha tego, co jest pierwot_ 152
153 tj
Te myśliktębią się we mnie, gdy obchodzę g rę Potalę w kierunku wschodnim i najpierw docieram do jeziora kr la duch w wężowych, nag w, położonego na Ęlach g ry i oko. lonego starymi drzewami. Na brzegu jeziora koczują w namiotach pielgrzymi.
W zachowanej małej świąĘniduch w wężowych Klu-
-k'ang ministrowie rządu Ębetariskiego składali dawniej co roku w ofierze bialę k'ata (tyb. k'a-btags) - luźno złłiązane, długie, przeważnie jedwabne tybetariskie szarĘ z pozdrowieniami, kt rych nie może zabraknąć podczas żadnej uroczystości powitalnej. Czynili to' aby u|agodzić i ptzebIagać duchy wężowe jeziora. od tylu masyw architektoniczny Potali ze swymi potężnymi, oblymi bastionami robi wrażenie giganĘcznej budowli fortecznej. Stara droga, kt rą dziśmożna takźe przejechać, autem' prowadzi serpentynami w g rę do Ęlnego wejścia do palacu, uzywanego przez pielgrzym w i turyst w. Przechodzę kilka bram i docieram do pierwszego we_ wnętrznego dziedzi ca. Blisko wejściaploną trociczki pod
jednym z chronionych firankami malowideł ściennychz kwia-
i
gł wnymi symbolami' godlami Maridźuśriego,bodhisattwy boskiej mądrości,otaz jego ziem-
tem lotosu
mieczem
skiej inkarnacji - Cong-k'a-py ' Miecz, kt ry ma przeciąć wszystkie świeckie myśli i powiązania i w ten spos b uwolnić nas od zludnych aspekt w naszego bytu, pelni tu cośw rodzaju funkcji strażnika. Ten, kto wkracza do Potali, powi
nien sobie uświadomić,żeza Ęmi bramami otwiera się świat bardzo odległy od naszego dnia powszedniego i nłiązanych z nim obowiązk w i pragnieri. obrazy owego świata odzwier_ ciedlają to' co zdaniem Tybetariczyk w tkwi poza rzeczami, odzwierciedlają duchow ą rzeczywistośćkosmosu. Potala zaś wrazz Dżo-k'angiem pojmowane są jako ziemskie odpowiedniki tej rzecz}łvistości. t54
Potala uchodzi za palac o dziesięciu tysiącach pokoj w' Nie nalezy jednak tego brać doslownie. Chodzi tu o jednostki przestrzenne mieszczące się międry piętnastoma tysiącarni filar w dźwigających potężna konstrukcję stropu trzynastopiętrowej budowli.
Pierwszy wzniesiony tu na g6rze Marpori (tyb. dMarG ra Czerwona) palac kr la Srong-bcan-sgam-py mial liczyć jedenaście pięter. Na starych malowidłach jest przed_
-po-ri,
stawiony w postaci podobnej do wieĘ, wznoszący się w g rę niby jakiśpoprzednik amerykariskiego drapacza chmur albo
podobizna starych poludniowoarabskich osiędli wysokich dom w w Hadramaucie. ośmioramienny Awalokiteśwara ma jedenaście gł w. Jego czteroramienna posta o jednej głowie uosabia bodhisattwę, kt ry byl źr dlem reinkarnacji dalajlam w. MisĘka liczb to kawalek tybeta skiej rzeczywistości.Bez liczb zapowiadających szczęście lub przynos zący ch cierpienie, liczb' kt rych trzeba unikać we wszystkich sytuacjach i okolicznościach, Ęcie w Ębecie straciloby sw j sens. Można to dostrzec nie tylko w ukladzie i ustawieniu świętych przedmiot w, w liczbie budd w, bodhisattw w i b stw na malowidłach ściennych i t'ang-kach, czy|i ntojach malowanych, oraz w dniu powszednim ludzi. Dla podejmowanych przedsięwzięć rozstrzygająca jest liczba dnia i miesiąca. W niekt re dni nie naleĘ zawierać małżestwa albo rozpoczynać podr6Ę, inne dni nie nadają się do zawierania transakcji kupna lub sprzedazy. Do najwyżej cenionych szczęśliwych liczb j w magicznych, poslugujących się czarami, praktykach mnich w bonu nalężala dziewiątka. Jest to wszak najwyższa jednoryfrowa liczba w systemie dziesiętnym, poza tym trzykrotnie tkwi w niej świętaliczba trzy, kt rą spotykamy wielokrotnie w buddyjskim nauczaniu i kt ra w tr jry najwyższych bodhi155
sattw w
-
Awalokiteśwarze, Maridźuśrim,Wadźrapanim
wielotysięczny plastyczny wraz w calym regio. -nie znajduje tybeta skim. Przede wszystkim w tr jkach stup prrypo. rządkowanych tym bodhisattwom; dziśw Tybecie wiele z nich zostalo zniszczonych, ale można je znaleźć w indyjskim La. dakhu przed klasztorami, na przejściach i na rozstajach dr g, Ta symbolikaliczb odcisnęła także sw j wplyw na Potali i na bogactwie jej obraz6w, określa kosmiczny charakter ma. lowidel ściennych, ustawienie posąg w; licznę z nich nadna. turalnej wielkości,stojąc na wysokich podestach' g rują nad widzem' kt ry czuje się tu mały i zagubiony, z,łłlaszczajeślite
dziela, o wspaniałych barwach, polyskujące zlotem Są mu
obce duchowo.
Ogromne wrażenie robią hale ze zloĘmi stupami dalajlamy, symbolizują one nieprzemijalność idei dalajlama,
-
Płonące lampy podsycane masłem pogrążają wszystko w migocącym' stale zmieniającym obraz świetle,kt re tajemniczo opromienia tlxł atze nieśmialoprzeciskaj ących się wiernych.
Rzeczywistośći symbole przenikają się w wielu postaciach w tych salach, gdzie obok grobowcÓw i posąg w historycznych osobistości wystawiony jest caly panteon tan_ trycznego buddyzmu, wielopostaciowy, w manifestacjach jest niejako symbolem kosmolagodnych i demonicznych su, z kt rego zyjąca ludzkośćpojmuje Ęlko malutką cząstkę. Hala tronowa, w ktÓrej intronizowano dalajlam w' gdzie udzielali oni audiencji i spotykali się na narady ze swymi
zaufanymi doradcami, jest bardzo duża' To jest centrum dawnych urzędowych wladz Tybetu. Do najstarszych zachowanych częściPotali zalicza się malą, przypominającą pieczarę kaplicę z malowidłami ściennymi i licznymi rzeźbami, położonąniedaleko hali tronowej' Spotykamy w niej ponownie kr la Srong-bcan-sgam-pę, kt ry mial tu świętowaćzaŚlubiny ze Swą chiriską oblubienicą, 156
hriężniczką Wen Cz'eng. W niskiej, wyrąbanej w naturalnej rkltlc komnacie, kt rej ciasnota wyraźnie kontrastuje z rozlcglościąinnych częściPotali, dominuje posąg Awalo_
kitcśwary o tysiącu ramion; powstal on prawdopodobnie
w czasach budowania najstarszej Potali - w VII wieku i 1lochodzi z Nepalu. Ta mała komnata ma być wedlug krorrik historycznych jedyną pozostalością po najstarszym pałat'tl, a ten byl kilkakrotnie burzony iużprzed IX stuleciem. Ostatnie poważne szkody poniosla Potala w roku 1717, sp ądrowana przez zachodniomongolskie plemię Dżungar w - nie oszczędzili nawet rezydencji boskich kr l w' Chiilczyey natomiast zar wno przy wkraczaniu ich armii do Tybetu, jrrk też w czasie najgorsrych miesięcy ,,rewolucji kulturalnej'' rlie śmielizburzyć Potali. Przeciwnie, w roku 1959 zaczę|i rcstaurować i odnawiać potężną budowlę. Roboty w częściowo zrujnowanym pałacu trwały dwadzieścia lat. od 1979 roku l
1lałac promienieje nową pięknością nie Ęlko na zewnątrz' lccz takżę w swych wnętrzach. Znaczna częśćtej renowacji tlie została jednak tak przeprowadzona, jak by sobie to wy-
narzyl znawca sztuki tybetariskiej, jeślichodzi o wyczucie tradycyjnego sĘlu. Błyszczące farby odnowionych z fundu_ sz w panczenlamy malowideł ściennych kontrastują z dawną piękną, przytlumionąpaletą, jaką znamy też ze zutoj w malowanych, t'ang-ka. Pa stwowa drukarnia, poprzednio mieszcząca się przed pałacem, oraz potężne stupy przed bramą palacu, zaznaczające wejścieod zachodu, zostały usunięte i zerwane przy budowie drogi, przez co zlikwidowano istotne elementy duchowego i sakralnego przyporządkowania. Zgodnie z poglądem Tybeta czyk w Chi czycy dopuścili się tu nie dającego się naprawić naruszenia systemu kosmicznego buddyzmu tantrycznego i jego świeckiej reprezentacji. Być może jednak chiriscy planiścinie byli tego świadomi, z drugiej zaśstrony, 157
otwierając ponownie Potalę d|a mtiedzających, największq wartośći znaczenie widzieli w pokazaniu zar wno oficjalncgo' jak prywatnego światadalajlamy w stanie nienaruszonym.
W zestawieniu z odleglą, całkowicie bezosobową atmosferą hal i pomieszcze na niższych piętrach Potali ciąg apar. tament w mieszkalnych dalajlamy pod zlotymi dachami robi wrazenie swojskie, prawie przytulne. Na tronie |eĘ zlotoż6lta toga czternastego ,,kr la religii", przygotowana na jego
powr
t.
Może powr cić w każdej chwili - Chi czycy.
m wią od roku
1980
szepcze mi do Czekamy na Jego Świątobliwość ucha jeden ze strażnik w prywatnych apartament w dalajla-
-
-
my, kt remu wręczyłem fotografię ,,kr la religii'' zrobioną w miejscu jego wygnania, w Dharamsali w Indiach. Strome schody prowadząw g rę, do tego wielkiego dziedziirca wewnętrznego' na kt rym w wielkie świętaorganizowane są ta ce sakralne tworzące częśćlamajskich obrzęd w, Dziedziniec jest otoczony wysoko pnąc.7mi się w g rę konstrukcjami budowlanymi w formie trapezu. Tu droga prowadzi na zewnątrz, na najwyższy ciąg schod w na przedniej Ścianie palacu, a stamtąd szerokie schody wiodą wielkimi zygzakami w d l do miasta. Jeślisię spojrzy stąd w g rę, to masyw budowli wydaje się jeszcze bardziej przyt|aczający niż oglądany z dalszej odległości' Zttpelnie innego rodzaju niż Pota|a jest palac letni dalaj_ lamy Norbulingk'a (tyb. Nor-bu-gling-k'a) wzniesiony przed bramami Lhasy; w jego niegdyś surowo i silnie strzeżonym parku przechadzają się dziśmieszkariry Lhasy. Tylko mala kaplica przeznaczona do rozmyśla przypomina tu o surowym religijnym rytuale, kt remu przez cale życie podlegali wladry Tybetu. 158
Ostatnia rezydencja mieszkalna dalajlamy została uko
_
t'ztlna dopiero w 1958 roku, lecz jej wnętrze ukazuje trady-
ey.iny styl
Ębetariski' Przed postacią ukoronowanego Buddy 1liclgr4lmi połozyli wyjątkowo piękne jabtko jako znak czci, ulc zarazem z pewnościąjako pozdrowienie dla przebywają_ cego daleko dalajlamy. Malarstwo ściennena jasnozielonym llc, przedstawiające sceny z Ęcia Buddy, a tal
Y
egzorcyści oddalaj ący niebezpieczetistwa, lecz także jako llr()rocy i jasnowidze. W łm charakterzę natrafiamy na nich |ll' nz
lrrko na kaplan w wyroczni we wczesnych kultach tantrycztrych, kt re już Padmasambhawa uzna| za obowiązujące r w-
Wyrocznia paristwowa w Nricz'ungu Z wysokich taras w na dachach, z naciągniętymi od g ry zaslonami przeciwsłonecznymi, i z balkon w Dżipungu, klasz' toru rozciągającego się na zach d od Lhasy na g rskim zbo' czu niby ufortyfikowane miasto, można spoglądać na niski, biały kompleks budynk w, z czerwono otynkowaną partią dach w. G rują nad nim wysokie drzewa. Te stare mury mają długą tajemniczą historię. Kryją w sobie wnętrza tybetariskiej wyroczni paristwowej, o kt rej już slyszeliśmy. W wyroczni w Ndcz'ungu (tyb' gNas-cz'ang) znal,azlo svł6j
wyraz prastare pojęcie religijne ntiązane , Azją Srodkową i z Tybetem . Znane jest ono jako szamanizm i rozprzestrzenilo się' od Syberii począvłszy, aż po rozlegle przestrzenie Azji Wschodniej, mlaszcza w okolicach stepowych' pustyn'
nychiwysokichg rach. Szaman jest czlowiekiem działająrym lub wieszczącym
w ttansie, obdarzony mocami prorokowania lub uzdrawiania
poŚredniczy między demonami a innymi ludźmi, między chwilą' kt ra nabra|a jużksztaltu, a nieznanym jutrem. Prawdopodobnie ludzie z takimi zdolnościami odgrywali znaczącą rolę w religii bonu jako kapłani-czarodzieje- Dzialali nie tylko jako lekarze, zaklinacze demon w i pogody 160
lricż dla rytuał w buddyjskich. Cong-k'a-pa najwyraźniej mało się interesował i niewielką sympatią darzyl magię i wieszczbiarstwo, musiał się jednak ltgiąć przed potęgą kapłan w uprawiających magię i także im przydzielić bezpieczne, nie narażone na ataki miejsce w swoim systemie nauczania. Ich magiczne dzialania pozostały istotnym składnikiem buddyzmu tantrycznego aż do najtttlwszych czas w, chociaz Dalajlama XIV podkreślałw ostatllich latach, że dzialalność kaplan w wyroczni wlaściwie nie nalezy do praktyki buddyjskiej. Dalajlama wskazuje przez to na fakt, że buddyzm tybetariski jest zlożony z bardzo odmiennych element w i że
w ciągu wiek w rozwinąl się w r znorodny spos b. Kiedy tlziśDalajlama XIV ze szczegl|nym naciskiem podkreśla wagę i znaczenię pierwotnej nauki buddyjskiej także dla lamaizmu, podejmuje tym samym ponownie wysilki Cong-k'u_py, aby osiągnąć niezafałszowany System nauczania, nie
rezygnując z bogactwa i pelni myślitradycji tantrycznej. To powiązanie znajduje sw j wyraz właśniew ostatnich czasach
w stale podkreślanej wzajemnej przynależnościbuddyzmu tybetariskiego i sekt Czerwonych Czapek, istniejących nadal w regionie Himalaj w między Ladakhem a Bhutanem. Reprezentanci tych sekt r wniez ze swej strony podkreślają szczeg |ne zvłiązki z dalajlamą' Kiedy mowa o paristwowej wyroczni tybetariskiej, reprezentowanej przez kap|ana wyroczni w Tybecie aż do roku 1959, a następnie w Indiach na wygnaniu, nie można zapominać, że w przypadku tej insĘtucji nie chodzi bynajmniej o jakąśpozostałość,samotny relikt najwcześniejszej' przed_ 161
buddyjskiej epoki. Wyrocznia palistwowa jest raczej często cytowanym i dokladnie opisywanym wierzcholkiem całego systemu odniesie , zakorzenionym w religii ludowej i dziś jeszcze powszechnie żywym wśrd ludu.
się albo
znajdują wieszczbiarze się jeszcze aż do czasu chi skiej okupacji prawie
Kaplani wyroczni
znajdowali w każdej wsi i przy każdym hJasztorze,jeśli nawet często nie należeli bezpośrednio do klasztoru jako mnisi czy lamowie.
iw
obozach dla wygnaric w z Ębetu, na przygranicznych obrzeżach Tybetu, w Indiach PÓłnocnych, w Nepalu i w Bhutanie. Ich dzialalnośzresztą nie jest tak ocąłvista i rozpoznawalna dla każdego jak og l' ne obrzędy i ceremonie klasztorne, w kt rych obry mogą Znajdujemy ich w osiędlach
uczestniczyć bez większych przygotowari.
Niemiecki lekarzibadacz Tybetu Gtinter Schtittler opisuje w wydanej w roku 1971' książce Die letzten tibetischen orakelpriester (ostatni tybetariscy kapłani wyroczni), jakie trudności mial w Dharamsali, miejscu wygnania dalajlamy w Indiach, z offZymaniem pozwolenia na rozmowę z lamą Szugdżin Cz'odże, ostatnim kaplanem wyroczni Tybetu. Sam dobrze pamiętam, jak przez kilka dni wstrzymywano mnie, gdy się staralem w roku 196Ż zostać świadkiem zadawania pyta. wyroczni w klasztorzę Czerwonych Czapek w Sikki_ mie. Dopiero kiedy przez przypadek poznałem osobiŚcię kaplana wyroczni, kt ry mieszkał poza klasztorem, ponieważ bylżonaty, moglem wreszcie wziąćudzialw rytuale mająq'm młiązek z odszukaniem reinkarnacji pewnego rin-po_cz'ego, zmarlego podczas ucieczki z Tybetu. Przeor klasztoru zapewnil mnie wtedy, że nie chodzi Ęm tazęm o ceremonię zvłiązaną z ich klasztorem' w jakiej często bralem udzial. Co więcej, podkreślił,że oddal swoje pomieszczęnie, aby mogło Się tam odbywać cośw rodzaju cere_ moniału gościnnego. o możnośćodprawienia tego obrzędu
t62
prosili go tybetariscy lamowie - uciekinierzy, kt rym zlecorro zadanie poszukiwania nowego rin-po-cz'ego. Poniewaz polityczna przysz|ośćTybetu była w wczas jeszcze nie wyjaśniona - dopiero 9 września1965 roku kraj stal się Regionem Autonomicznym Chi skiej Republiki Ludo_ wej trzeba było bardzo uważać na to, aby w regionach przygranicznych, kt re przemierzali albo w kt rych żyli uciekinierzy, nie robić nic, co mogloby zostać w Chinach zinterpretowane jako prowokacja polityczna. W Ęm czasie nawet pozwolenie na wjazd do Sikkimu można bylo dostać tylko z wielkimi trudnościami i mogło ono by w każdej chwili unieważnione. M j udzial w pytaniach do kaplana wyroczni byl także objęty ścisłątajemnicą, miaszcza że chodzilo tu o Sprawę młiązaną z Tybetem. Prawdopodobnie m j udział w ceremonii byl w og le mozliwy tylko dlatego, że mieszkałem w klasztorze i poza mnichami nikt nie wiedzial o mojej obecności.
W dzie mającej się odbyć ceręmonii zostalem obudzony jeszcze przed wschodem sło ca i jeden z mnich w zaprowa_ dził mnie do sali klasztornej, gdzie już zgromadzi|o się trochę mnich w, kt rry recytowali teksty zaklinające i egzorcyzmy z księgi Kalaćakratantra. keqtacja wydawala mi się tajemnicza i wypowiadana w szczeg lny spos b, jakby chodzilo o w}rrarcie wpływu na jakąśniewidzialną istotę. Na podwyższonym miejscu' obok tronu przęora, polożono rozpostartą wspania|ą szatę, czapkę i buty z cholewami. Przed krzeslemleżaly wadźra i p'urbu, magiczny sztylet, kt rym Padmasambhawa pokonal niegdyś demony i przemie_ niwszy je, zrobil z nich obroric w nauki buddyjskiej. Siedzialem w rogu komnaty, na lewo od wejścia, i moglem wszystko dobrze obserwować' Jeden z mnich w zapali! lampy podsycane maslem przed zajmljącą centralne miejsce rzeźbą siedzącego Padmasambhawy, po kt rego bokach sta-
13
ltlwnie, głowę odchylił do tylu. Mialem wrażenie, że jego wspaniale odziane cialo wypelnia calą przestrze ' w komnacie szarej od opar w zkadzielnicy. Dostrzeglem, że nastąpila zmiana we wszystkich obecnych' a takźe we mnie. Wydawało się, że posąg Padmasambhawy unosi się w g rę. W rzec4nvistości to kaplan wyroczni wyskoczyl w g rę przed statuą i zacząl wirować jaktancerz przez komnatę' Przystanął na parę minut jak skamienialy przed tybeta skimi lamami, potem opadl zn w na swoje krzeslo i tam zaczęly nim miotać gwałtowne drgawki. Dwaj mnisi przytrzymryali go mocno' kiedy ponownie chcial skoczyć
ly posągi Buddy Śakjamuniego i bodhisattwy Awalokiteśwa. ry. Inny mnich obchodził dokola komnatę z dzbanem i częstowal herbatą z masłem. Przez dlttższy czas nic się nie dzia. lo. Komnatę wypelniało tylko przerywane od czasu do czasu recytowanie tekst w z Kalaćakratantry, niekiedy glośniejsze' następnie zn w przechodzące w tajemniczy szept. Wiele zaleĘ od tego, by b stwo opieku cze zostalo
-
przywolane, zanim wejdzie kaplan wyroczni, a to dlatego, żeby go nie pokonala sila jego demona szepnął mnich, już kt ry kilkakrotnie częstowal herbatą z masłem. Po uplywie może dw ch lub trzech godzin wkroczyl nagle do komnaty kapłan wyroczni i zd1ąl wierzchnie okrycie. Mnisi pomogli mu wdziać przygotowaną|eżącą szatę, wciągnęli mu na nogi buty z cholęwami i wsadzili na głowę spiczastą czapkę, aplikowaną malymi srebrnymi trupimi gl wkami, zawiesili na piersi metalowe zwierciadło jako symbol magiczny i wręczyli mu wadźrę i p'urbu' Inni mnisi zapalili kadzielnicę, kt ra sprawi|a, że między nimi a kapłanem powstal rodzaj dymnej zasłony, w kt rej igraly promienie słorica padające ukośnie z
w
g
rę, a pierwszy z tybetariskich
lam w przystąpił do niego
i szepnął mu cośdo ucha. Wydawalo się, ze kaplan wyroczni
odebral ten szept jako jakiśdziki wrzask. Cofnął gwaltownie ucho' a bezpośrednio potem wyrzucil z siebie serię chrapliwych dźwięk w. Mnich siedzący obok niego pochylił się do przodu i zacząl pisać jak pod dyktando. Pozostali mnisi mieli głowy spuszczone. Slychać było tylko ochrypły glos kaplana wyroczni. Brzmia|, nienaturalnie i chwilami przechodził w charczenie. Nagle kapłan wyroczni skulił się i przechylił na bok jak bez zycia' Dwaj mnisi skoczyli i podparli go, sadzając prosto na krześle.Inni wachlowali go, rozganiając opary kadzidla. Zdawalo się, że stopniowo wraca do siebie, ale trans trwał
g ry.
Kapłan wyroczni opadl na krzesło i wpatrywal się w dym szeroko otwarĘmi, nieruchomymi oczami. Dym wznosil się w g rę, a on go wdychał r wnomiernymi haustami. Miejsce obok kaplana zają| mnich z przyborami do pisania. Na prawo od kapłana wyroczni siedzieli, oddzieleni od mnich w klasztoru, trzej lamowie, kt rym zlecono zadanie odnalezienia rin-po-cz'ego. Nie brali udziału w rerytacjach i wyglądali na pogrążonych w glębokich rozmyślaniach. Zn w uplynęło wiele czasu' w kt rym nic się nie działo. Ustaly teraz takŻe śpiewyzaklinające. W komnacie panowała niesamowita cisza. Slychać bylo tylko r wnomierne oddychanie kapłana wyroczni' kt rego oczy nabieraly stopniowo dziwnego blasku. Nagle kapłan wyprostował się gwał-
nadal. Następnie przystąpil do niego drugi lama ipo|oĘ| przed nim zapisaną kartę, po kt rej kaplan wyroczni przesuwał teraz palcem wskazującym prawej ręki, zatrzymując się przy tym na kr tko przy niekt rych znakach. Lama i piszący mnich
patrzyli na to jak urzeczeni. Przez cialo kapłana wyroczni przebieglo gwaltowne drganie, kt re stawalo się coraz silniejsze' Jego twarz zdawala się zmieniać. Na czolo wystąpit pot' Ślina ciek|a z na wp l otwarĘch ust, z kt rych wydoby_
r64
165
ł
fir
walo się w kr tkich odstępach kilka nieartykułowanych okrzy. k w; umożliwily one jednak mimo ich niezrozumialości ro.
bienie zapisu piszącemu mnichowi. Trzeci lama, kt ry sic. dzialna krześle najbardziej oddalonym od kapłana wyroczni, przez ca|y ten czas nie zmienil postawy czlowieka pogrążo. nego w medytacji. Teraz nagle wewnętrzne podniecenie ka. płana wyroczni zd,awa|o się udzielać takźe jemu. Jego cialo zaczę|o drżeć i dygotać, głowa obracala się na tułowiu jak igla kompasu. Nagle znieruchomiał w całkiem nienaturalnej pozycji stojącej, przechylony ku sloticu. Mnisi skropili twarz lamy wodą poświęconą. Zdzivłiony, rozejrzal się wok ł siebie, a potem spojrzal na kaplana wyroczni, kt ry po raztrzeci opadl z sil, zupelnie wyczerpany. Teraz mnisi zaczęli się nim zajmować. Trzymali go mocno, kiedy jego cialo bylo miotane nowymi wstrząsami. Uspokajał się stopniowo. Dwaj mnisi pomagali mu i wyprowadzili go z sali. Trzej lamowie siedzieli zn w nieporuszeni, pogrążeni
wydardo. Mnisi dalej cicho recytowali teksty z Kąlaćakratantry. Pisarz siedzial
w rozmyślaniach, jak gdyby nic się nie
przed swymi papierami, pogrążony we wlasnych myślach, kadzielnica wygasla. Rozproszyly się opary i smugi ciągnące się po sali. Pozostał tylko zapach przypominał mi o godzinie,
jakiej nigdy ponownie
nie ptzeĘ|em, o godzinie
samowy_
zwolenia się od bytu.
-
Zadawanie
pyta bardzo
przeor klasztoru przy pożegnaniu
powiedzial mi się udalo rin-po-cz'e zostanie nie-
-
bawem odnaleziony. Nie przeczuwalem w wczas, że spotkam go osobiście trzynaście |at p źniej w Leh, stoliry Ladakhu. Jeden z lam w, kt rym zlecono odnalezienie rin-po-cz'ego, rozpoznal, mnie na ulicach Leh. Zaprowadzil mnie do młodego rin-po-cz'ego i opowiedział mu o niezwy_ kłym ceremoniale, kt rego bylem świadkiem' Lama tymczasem zostal guru rin-po-cz'e. Spotkałem go jeszczerazwklaszt66
Irrrze Rumtek w Sikkimie
z okazji ostatniej ceremonii Czar-
nych Czapek, kt rą prowadzil prze|ożony sekty Karma-bka'-rgjud-pa zmarly w roku 1981 rGjal-ba-karma-pa.
-
Kaplani wyroczni są zaptaszani nie tylko do przepowiedlri religijnych. Zazlłłyczaj chodzi o sprawy osobiste, doĘczącc przyszłości'o decyzje, kt re warto podjąć, o terminy, rl podr że, ptzede wszystkim jednak, zlłIaszczaw przypadku wyżsrych kapłan w wyroczni, takich jak w pa stwowej wyroczni w N cz'ungu, o zagadnienia poliĘczne. Można nawet powiedzieć' że Tybeta czyk z pelnym zau' faniem wyciąga wnioski o swej przyszłościzwyroczni, że nie czyni niczego' co mu nie zostanie stamtąd zalecone, i żę rczygntje z wszystkiego, co mu zostanie przepowiedziane jako rriebezpieczne. Stąd zrozumiala się staje potęga i wplyw kapłan w wyroczni, ktlrzy wszak nie tylko przepowiadająprzyszlość,|ecz taUze zgodnie z wiarą Tybetariczyk w mogą na nią wpływać. Są lub przynajmniej byli przedstawicielami nie tylko białej, lecztakże czarnej magii, kt ra w Tybecie zawsze odgrywała wielką rolę. Jakkolwiek Cong-k'a-pa bardzo się starał na mocy swego autorytetu duchowego powściągnąć i pohamować si|y czanej magii, dziala|y one jednak dalej w wierze ludowej
i dziśjeszcze także są w niej żywe. Tybeta
-
czyry nie tylko wierzą tak jak przedtem w potęgę demon w. Są takŹe w przytlaczającej większości przekonani, że kaplani wyroczni potrafią tymi demonami kierować, wzmacniać je lub osłabiać. wcale nie znamy lub nie kt - Podlegamy siłom, rych znamy wszystkich, ale potrafimy na nie wpływać Za pomocą rytual w magicznych. - Powiedział mi w roku 198]' lama tybeta ski, kt ry już od dawna iryje na Zachodzie, kiedy go zapytalem, jakie znaczenie dla Tybetafrczyk w ma magia i ci, kt rzy nią władają. Z tego punktu widzenia wyrocznia pariStwowa w N cz'ungu jest jedynie szczeg lnie uderzająrym 1.67
przykladem siły wiary, głęboko zakorzenionej w ludzie i ma. jącej decydujący wplyw na cale Ęcie Tybeta czyk w. Mu ona swe źr dlo w świadomości,że światemrządzą spersoni. fikowanę w b stwach i demonach sily dobra i z|a i że można na nie wplywać za pomocą praktyk magicznych. Wiara ta niewątpliwie swymi początkami sięga najdaw. niejszych czas w i ma korzenie w religii natury wyznawanej przez plemiona koczownicze Ęjące na ,,dachu świata'',a tak. że w religii bonu, kt ra wylonila się z Ęch wierze prawdopodobnie pod naporem buddyzmu. Pa stwowa wyrocznia w N cz'ungu wywodzi się od jed. nego z dawnych władc w duch w tej jeszcze wciąż niewy. starczająco zbadanej religii, a mianowicie od kr la demo. n w Pekhara. Pekhar ma trzy glowy, sześćramion i jedzie na białym lwie. Po pokonaniu go przez Padmasambhawę zyskal sobie wiele uznania i mial znaczne zaslugi w szerzeniu buddyzmu w Mongolii. Legenda glosi, źe w założonymprzez Padmasambhawę klasztorze Samjii Pekhar zlączy| się po raz pierwszy z cia|em tamtejszego kaplana wyroczni. Przez cale pokolenia z okazji ważnych sesji pytari do wyroczni pojawiat się on w następcach tego pierwszego kaplana wyroczni, aż nagle po ośmiu stuleciach wtargnął w cialo prostego czlowieka, Ęjącego w pobliżu Lhasy. Nieszczęśnik opętany przez Pekhara popadł w Stan podobny do śmierci,w następstwie tego powierzono go w drew-
nianym pudle nurtom pobliskiej rzeki. Mnisi z klasztoru Diipung wylowili z wody dziwną skrzynię i otworzyli ją. W w_ czas z wnętrza buchnął plomie i wniknął w drzewo, kt re do dziśjest czczonejako drzewo Pekhara. Ten, ktÓrego uważano za zmarlego, wydostal się z drewnianej skrzyni i zostal pierwszym kapłanem wyroczni w Ndcz'ungu, kiedy się upewniono, że jest dobrym medium. 168
Druga legenda opowiada o tym, że mnisi położonego blisko Lhasy kJasztoru C' lgungt'ang byli niezadowoleni r opiekuriczego b stwa ich klasztoru, kt rym byl sam kr l rlcmon w Pekhar. Wsadzili jego rzeźbę' kt ra do tej pory rrriala honoroqe miejsce w hali klasztoru, do drewnianej skrzynki i powierzyli jąrzece, przy kt rej stal klasztor. I zn w zgodnie z tą wersją to mnich z klasztoru Dźipung wyciągnąl tajernniczą skrzynkę z rzeki' Kiedy wraca do domu, rlpanowuje go straszna ciekawość.otwiera skrzynkę' Ulożona w niej figura tymczasem ożyva, ucięka z ciasnego więzienia i frunie na bliskie drzewo, skąd wydaje okrzyk: N cz'ung, Nicz'ung! W klasztorze mnich opowiada o cudownym przeżycil, a społecznośćmnich w postanawia wznieśćPekharowi świąĘnięw pobliżu drzewa. W rzeczylvistości wydaje się, że rozsttzygającymi motywami przeniesienia wyroczni Pekhara z Samjżi do N cz'ungu były względy poliĘczne. Samjżi bowięm byl klasztorem Czerwonych Czapek. W Dźipungu natomiast, klasztorze wlaściwie odpowiedzialnym za za|ożenie wyroczni w N6cz'ungu, koncentrowała się coraz bardziej wladzaŻtłtycn Czapek, co było dla dalajlam w dostatecznym powodem, aby nadać centralne znaczenie tej wyroczni. Oficjalne ogloszenie przez kaplan w Ndcz'ungu wyrocznią parlstwową mialo zresztą zupelnie inny sens. Powiadano, ze osiedleni w Lhasie handlarze nepalscy, nie cierpiani przez
ludnośćmiejscową, planowali zatrucię studni w Lhasie. Kapłan wyroczni w N cz'ungu odkryl to dzięki darowi jasno_ widzenia i m gl przeszkodzić temu morderczemu zamacho-
wi na nic nie przeczuwającą ludnośćLhasy. Wyniesienie jednego z prorokująrych kaplan w na najwyższe stanowisko kapłana wyroczni Tybetu, co w taki spos b wytlumaczono ludowi, nie przynios|,o zresztą, aż do ostatnich czas w, wiele szczęścia sprawującemu ten urząd i jego następcom. 1.69
Kapłani prorokujący z wyroczni pa stwowej byli zawszo traktowani z nieufnością i z poczuciem, że prrynoszą nie. szczęście' Falszywe proroctwa sprawiały, że llldzie wątpili w ich moce, a naciski polityczne z zagranicy, zyłlaszcza zQ strony chiriskiej, wystawialy ich urząd na poważne zarz:uty, Nie można też, jaksię zdaje, wykluczy bezpośredniego }vply. wania przez dalajlam w na kaplan w wyroczni pa stwowej i manipulowania ich przepowiedniami. Tę myślpodsuwa zvłlaszcza ptzejęcie wpływu na wyrocznię pa stwową przez Dalajlamę V. Dalajlama dostrzegl prawdopodobnię w ka' płanie wr żbicie z wpoczni paristwowej narzędzie umożli' wiające popularyzowanie jego roszcze do władzy. Przede wszystkim prosĘ lud Tybetu mial pozostawać pod wiel' kim wrażeniem trafnych przepowiedni albo wypowiadanych w transie za|ece politycznych, co z pewnościąbardzo ulatwiło Dalajlamie V doprowadzenie do absolutysĘcznego sposobu rządzenia. Powiązanie kapłana wr żbiĘ z klasztorem Dżipung' kt panowania Dalajlamy V byl centrum wladzy, nie jest za ry więc z pewnościąprzypadkowe. Jego niezwykle jak na kaplana wr żbitę włączenie się w zycie wysokiego lamajskiego kleru jest jeszcze jedną oznaką d ej wagi, jaką dalajlama przykladał do swej paristwowej wyroczni. Całkiem poza młyczajowe ramy wykroczylo także zobowiązanie kaplana wr żbity z NŻicz'ungu do Ęcia w celibacie, kt ry obowiązywal lam w z sekty Żaltycn Czapek. Waśnieza panowania następry wielkiego Dalajlamy V wyrocznia paristwowa wplątala się w kłopoty polityczne. Dalajlama VI w przeciwieristwie do swego poprzednika, świadomego znaczenia wladzy, byl subtelnym czlowiekiem, zainteresowanym bardziej sztuką i literaturą niż polityką; nię bral też sobie zbytnio do serca ślubw czystości. Dalajlama VI uvłużany jest za największego świeckiego poetę tybeta skier70
go. Znane są przede wszystkim jego pieśnimiłosne. Dziś ,icszcze śpiewasię je wśrd ludu. Pr4ipominają, jak niżej zacytowana, pełne tęsknoĘ średniowieczne pieśniniemieckiej tlworskiej poezji miłosnej: O ty, brzoshrinio wonna, eszcze mi niedostępna, Piękne, szlachetne dziecię' Moja tęsknoto slodka! J
o'
gdybyśbyla moja! ty, z dna morza! wczas byłbym nłycięzcą.
Ach, perlo
W
Papugi, siedźcie cicho!
Chylkiem umknąlem z domu, Ujrzalem miłą w dali, ;
lśniąry,niebieski turkus straciłem, kt rym posiadł. Tak jak księzyca światto nie znika z wschodniej g ry, tak w moim sęrcu tęraz jej obraz się unosi. O, serce! Noc przemija, bezsenna, niespokojna. Pragnienia dzieri nie spełnia, jak marnvy zyję dalej.
Surowa kryĘka Dalajlamy VI,
kt rego
zllłlaszcza obser-
watoruy zachodni niezmiennie określali jako rozpustnika, jest
z pewnością nieuzasadniona. Przeciwnie, to jego wytworny styl zycia, nastawiony także na przyjemności i rozkosze zmy_ slowe, zjednal mu wiele sympatii wśrd ludu. Chi czycy wszalźe w slabościjego przewodnictwa dostrzegli okazję do
I7I
zlamania ugruntowanej przez Dalajlamę
V
potęgi poliĘcz'
nej Tybetu.
Dalajlama, kt remu grozili chiriscy agenci' został na roz' kaz kaplana wr żbity z pa stwowej wyroczni zabrany przez oddanych mu mnich w do Dżipungu i tam chroniony silą zbrojną. Kaplan wr żbita z wyroczni paristwowej oglosil
wszak, że dalajlama w żadnym wypadku nie może dostać się w ręce swych wrog w. Ta przepowiednia w spos b oczywisty stala się podstawą gtębokiej niechęci Chi czyk w do kapla' na wr żbiĘ z N cz'ungu i do wszystkich jego następc w. Jeszcze w roku 1981 Chiriczycy reagowali alergicznie na py'
tania o paristwową wyrocznię Tybetu. Wbrew fideistycznej postawie Tybetaricryk w Chi czycy zawsze przyjmowali nieugięte stanowisko wobec niemiłych im przepowiedni najwyższego kaplana wyroczni' choć wie' dzieli, że w ten spos b ściągająna siebie niechęć Tybetati' czyk w. Uprowadzili więc chronionego przęz wypowiedź wy' roczni dalajlamę przemocą, z uĘciem broni, z DŻipungu do wschodniego Tybetu, podleglego ich wplywom. Tam dalajla' ma zmarł w roku 1701 w tajemniczych okolicznościach. Ę_ beta uycy uułażająsiepaczy cesarza chi skiego za jego mor-
derc w. Kiedy Chiriczycy następc ą znlar|e go dalajlamy chcieli zrobić młodego, oddanego im mnicha, kapłan wr żbita z wy' roczni paristwowej wskazal na dziecko urodzone po śmierci Dalajlamy VI jako na jego reinkarnację; zostało ono ostatecznie dalajlamą i zyskało nawet akceptację chi skiego ce_ sarza. Ale także ten pokaz sily ze strony kaplana wyroczni paristwowej nie pozostał bez reakcji w Pekinie. Chi ski ce_ chcąc nie dopuściÓ do tego, by polityczne sarz C'ien-lung sily Tybetu miały wptyw na odnajdywanie reinkarnacji boskiego kr la i na jego wyb r z większej liczby możliwych postanowil w roku 1793, że kartka z imiopretendent w
-
7',72
llami wyszukanych dzieci ma zostać z|ożona pod chi skim nadzorem w zlotej urnie, a decyzja o wyborze prawdziwej inkarnacji ma być podjęta w drodze boskiego losowania.
Tak też postępowano aż do wyboru Dalajlamy XII. A Tybeta czycy twierdzą, że przepowiednie wyroczni paristwowej byly zawsze uzgadniane z losowaniem.
Wyrocznia paristwowa odegrala decydującą rolę w 1876 roku przy odnalezieniu Dalajlamy XIII. Kryzysy w polityce wewnętrznej, zamordowanie kilku dalajlam w w wieku dzie_ cięcym oraz nieugięta polityka siły prowadzona przez regent w w polączeniu z coraz większą slabością poliĘczną cesar_ stwa chi skiego wszystko to doprowadziło do zaostrzenia problemu Tybetu na arenie międzynarodowej. Wielka Brytania i Rosja usilowały jednocześnie zyskać wplyw na rozw j sytriacji poliĘcznej w Tybecie.
Wciągnięcie w tym kryzysowym okresie wyroczni pa
-
stwowej do ksztaltowania deryzji politycznych mialo się oka-
zać f.atalne' Wątpliwa wartośćjej przepowiedni stała się oczpvista w zestawieniu z jednoznacznością yydprze polityczno-militarnych. W ten spos b takźe w tej dziedzinie średniowiecze dobiegło kresu w Tybecie, chociaż większość Tybeta czyk w, wciąź jeszczewierząca we,wr żby, tego sobie nie uświadamiala. Nieszczęście zaczęlo się od zasugerowanego przez kaplana wr żbitę z wyroczni pa stwowej zderydowanego posunięcia Tybetu w roku 1886. Wojska Ębeta skie zaję|y w wczas g rę Lungt'ur,Ieżącąw głębi terytorium poludniowotybetariskiego, do kt rego w owym czasie irościla sobie prawo Wielka Brytania. Kaplan wr żbita z wyroczni w N cz'ungu przypisal tej g rze siły magiczne i glosil, że wzięcie jej w posiadanie przeszkodzi mocno osadzonym w Sikkimie Anglikom we wdarciu się do Tybetu. Przeciwstawił się także roz:łłiązanill na drodze przetargu. W roku 1888 r73
doszło do ponownego zajęcia g ry Lungt'lr przez wojskr brytyjskie. W ten spos b doszlo do konfliktu między Ębo. tem a Wielką Brytanią, kt ry miał następnie doprowadzl w roku 1904 do wojskowego wystąpienia Anglik w przeciw Tybetowi. Nowsza historia Azji Środkowej narywa ',ekspc. dycją Younghusbanda'' w europejskim sensie tego slowt brytyjskiego pulkownika Younghusban. -da, przedsięwzięcie zakoilczone zajęciem Lhasy 4 sierpnia 1904 roku. Dalaj. lama XIII, kt ry dziesięć lat wcześniej doszedł do wladzy po
zamachu stanu, uciekl do Urgi, dzisiejszego Ulan Bator w Mongolii, gdzie tymczasem lamaizm zyskal jeden z najsil. niejszych bastion w wiary. W swej corocznej sesji zapytari na Nowy Rok kaplan wr żbita zwyroczni w Ndcz'ungu napomknąl o zlych wydarzeniach mająrych nastąpić w roku 1904. Co więcej, wyprorokował, że ten nadchodzący rok tybeta skiej ra- wedlug prryniesie Tybetowi chuby czasu rok drewnianego smoka
-
z|owr żbny rozw j wydarzefl'. Niewiele się sprawdzilo z tej wypowiedzi wyroczni. Jeśli jednak uświadomimy sobie, ze Anglicy po wejściu do Tybetu dąĘli ostatecznie tyłko do utrwalenia swoich interes w gospodarczych * o cąm świadczyotwarcie rynk w handlonajulyraźniej nie wych w Gjance, Jarltungu i Gart'oku
-
oceniając wlaściwie znaczenia kraju na ,,dachu świata''w polityce międzynarodowej, to dojdziemy do zdumiewającego przekonania, że kaplan wr żbita zwyroczniw Nźicz'ungu byl bardziej dalekowzroczny niż angielscy poliĘry. Angliry bowiem, prakĘcznie biorąc, uznali i zaakceptowali młierzchnictwo Chin nad Tybetem w zavłarĘm w roku ].906 traktacie brytyjsko-chiriskim w sprawie Tybetu, co w ostatecznym wyniku oznaczalo z g6ry zalożoną legitymizację decyzji Mao, kt ra sześćdziesiątlat plźniej odebrala krajowi na dobre jego wolność. r74
Boscy kr lowie międ4l średniowiczem a teraźniejszościq W Tybecie znane jest prastare proroctwo, wedlug kt
re_
gtl w ciągu calych dziej w kraju będzie on mial tylko trzynastu dalajlam w. Potem tak glosi wr źba źr dlo ponow-
- kr la wyschnie. Nicwięc dziwnego,
tlych narodzin boskiego
żc właśniew XIX wieku kręgi tybeta skiej
arystot
ta czyk w ze znamienitych rodzin wkroczenie wojsk brytyjskich do Lhasy w roku 1904 oznaczalo początek korica lybetu i jego boskiego kr lestwa. Jeślinawet stara przepowiednia nie spelnila się doslownie, to od tego czasu kraj rzeczlwiścienie odzyskał spokoju. Kiedy w roku 1904 Dalajlama XIII uciekl do Mongolii, llikt w Lhasie nie wierzył w możliwośćjego powrotu. Wolnośći niezależnośćkraju wydawały się ostatecznie utracone, choć już od dawna były wlaściwie fikcją' Nieufnośćdo prawd
rlbjawionych we wszystkich formach była tak wielka, i" *rbitni konserwałwni myśliciele Tybetu zvłątpili, iż uda im się
zachować tradycyjną wiarę i spos b życia. Aie podczas gdy Tybetari czycy w coraz więksą,m stopniu odchodzili od starej kultury w obliczu nowoczesnego rozwo_ ju świata, kt ry dawał o sobie znać także na ,,dachu świata'',
w Chinach lamaizm wciąż zyskiwał na znaczeniu. I gdy 175
w roku 1908 cesarz Kuang-sti, z dynastii C'ing, i cesarzowB umarli, wezwano dalajlamę wraz ze stu ośmiulamami, aby celebrowali uroczystościża|obne. Ten fakt oznaczal olbrzymie przewartościowanie lama'
izmu w oczach świata azjaĘckiego, przede wszystkim jednak świata buddyjskiego' Ten zadziwiający' jak na Chiny, rozwÓJ sytuacji obserwujemy jeszcze dziś,uwidoczniony w architek' turze, zvlaszcza w połozonych na p lnoco-wsch d od gl w' nego miasta grobach cesarz w z dynastii C'ing araz w cesar' skim pałacu letnim Cz'engte. Tak więc pozycja dalajlamy, gdy w grudniu 1909 roku wr cił do Lhasy, wydawała się sil' niejsza niż kiedykolwiek. Ale już kilka Ęgodni plźniej los Tybetu zn w się od' wr cił. Zavłafiy przez Anglię w roku 1906 aż nazbyt ufnic,
mozna wręcz powiedzieć lekkomyślnie, traktat z Chinaml posłuĄł nowemu' słabemu, ale ambitnemu władcy w Peki' nie jako wygodny pretekst do napaści na Tybet.
W roku 19L0 Lhasę zajęły chiriskie wojska, a Dalajla' ma XIII, kt ry dwa lata wcześniej święciltriumĘ w Pekinio jako duchowy władca' utracił wszystkie godności i urzędy świeckie na tzecz następcy tego cesarza, kt ry był z nim
tak zaprzyjaźniony. Ówczesnego panczenlamę zamiast nie' go intronizowano jako władcę Tybetu. To przeniesienie wladzy z jednego najwyższego dostojnika Tybetu na drugie' go stalo się fatalnym i groźnym preludium do owych wyda' rzeil,kt re w roku 1959, za Mao Tse-tunga mialy się powt ' ruyć w prawie identyczny spos b, zresztą z o wiele bardziej złowrogimi skutkami dla Tybetu. W każdym razie przebieg wypadk wwroku 191'0 jasnowskazuje, żezajęcie Ębetunie bylo bynajmniej inicjatywą i pomysłem czerwonych Chin. Mao dośniłdo korica prastary chiriski sen o potędze i odpowiednio konsekwentnie wcielił w Ęcie swoją politykę eks' pansji. 176
Za|amanie się
i rozpad
chiriskiego cesarstwa otaz we-
i zewnętrzne starcia i konflikty w Chinach, tr*ająt'c aż do zagarnięcia silą wladzy przezMao, zapewnily Ębewllętrzne
lrtwi na jakiśczas zawieszenie grożącego mu nieszczęścia, kt(lre od początku XX stulecia zbieralo.się nad ,,dachem Świata'', do tej pory tak odciętym od innych kraj w. Kiedy już w 1910 roku Chiticzycy chcieli wprawdzie zostawić Dalajlamie XIII jego duchowy urząd, ale odmawiali lnu przyznania jakiejkolwiek władzy świeckiej, nie dostrzegamy w Ęm nic innego jak tylko wz r dzisiejszych plan w i zamysl w Chiticzyk w: chcą oni Dalajlamę XIV obsadzić ponownie na jego duchowym urzędzie, ale wladzę poliĘczną jak przedtem, tak i na ptzyszlość sprawonad Tybetem wać z Pekinu. Sporna pozycja wyroczni paristwowej w owych latach ukazuje z tybetariskiego punktu widzenia, jak bardzo chodzilo o przeciwstawienie tradycji i postępu. W sierpniu 1909 roku
powr cil do Ębetu wraz z Dalajamą XIII takze kapłan wr żbita zwyroczni w N cz'ungu. Wielu wpływowych Tybe_ ta czyk w dostrzegalo jednak wjego przepowiedniach i poliĘcznych zaleceniach jedną z gł wnych przy czyn nieszczęśliwego rozwoju wydarze w ostatnich czasach i nalegało na odebranie mu wladzy. Nawet sam dalajlama,kt ry nie chcial lzależniać swoich' i tak trudnych do podjęcia, decyzjijeszcze dodatkowo od wyroczni, opowiedział się przeciw kaplanowi wr żbicie i wykorzystał ostatecznie nastroje szerzące się wśrd możnych tego kraju' aby zwolnić go z Wroczni pa stwowej oraz zamknąć, jego rezydencję w N cz'ungu. Prawdopodobnie Chiticzycy wkraczający do kraju zrobiliby podobne posunięcie, gdyby ich nie wyprzedzi| w tym dalajlama, kt ry uciekl z Tybetu po raz drugi, tym razem do Indii. Zresztą po zajęciu kraju przez Chi czyk w mnoźyly się tam głosy skłonne uzna'wać to nowe nieszczęścieza sku_ r77
Źc reinkarnacji nalezy szukać w kierunku p łnoco_wschodlrim' Kaplan wr żbita z wyroczni w N cz'ungu także mimo
tek zlikwidowania czcigodnej instytucji wyroczni patistwo' wej. Tak więc po wycofaniu wojsk chiriskich, co nastąpilo jeszcze przed wybuchem rewolucji z I9I2 roku, i po powro' cie dzięki temu dalajlamy z Indii rozpoczę|y się ponownie rozvłażania, czy w tak niespokojnych czasach wyrocznia pall'
stwowa nie jest ludziom bardziej potrzebna niż kiedykolwiek. Rzeczywiście otwarto ponownie N cz'ung. Ale już w roku 1915 wyłoniły się nowe trudności w wyniku buntu w klaszto'
rze, co doprowadzilo ponownie do zdjęcia z vzędu kaplana wyroczni. Dopiero kiedy pozycja Dalajlamy XIII w następnych dwudziestu latach umacniała się coraz bardziej i nacisk poli' tyczny z zewnątrz wydawal się, przynajmniej przejściowo, odsunięty od Tybetu, siły konserwaĘwne, zainteresowane wy' roczniąpa stwową i jej dziataniem, odzyskały ponownie znaczenie i wptywy. Wymusily obsadzenie nowego kaplana wr ż' biĘ wyroczni, kt ry cieszyl się także zaufaniem dalajlamy.
Wielkie znaczenie osiągnąl jednak kaplan wr żbita
z wyroczni parisrwowej dopiero po śmierciDalajlamy XIII 17 grudnia 1933 roku. Miał bowiem znaczący udzial w odnalezieniu czternastej inkarnacji dalajlamy, tak spornej zgodnie z przepowiednią. Średniowieczna insĘtucja wpłynęla przez to decydująco na najnowszy rozw j wydarzeri w Tybecie. Osobowość Dalajlamy XIV, jego postawa i zachowanie wywarły mimo chiriskiej okupacji decydujący wplyw na teraźniejszośćkraju. Dalajlama XIV, Ngwang Lopsang Tiindzin Gjac'o, ,,pan
ffiolryy, dobry umysl, dzieźący naukę ocean'', urodził się 6 lipca 1935 roku w należącej do Chin prowincji Amdo jako syn chlopa. Jego dom rodzinny jest oddalony tylko o 40 kilo-
metr w na poludnio-wsch d od sławnego klasztoru Kumbum, kt ry wzniesiono w miejscu urodzin Cong-k'a-py. Już przy śmierci Dalajlamy XIII wiele znak w wskazywało na to, 178
i
wiclu kontrargument w nieznuzenie w tę stronę kierowal tlwagę komisji poszukującej nowego dalajlamy. W kierowniczychkręgach Lhasy zdawano sobie w pełni $l)rawę' co to oznaczalo klopoty zChi czykami. Czy - nowe ('zang Kaj-szek, szef ruądu mlodej republiki, nie przysłal w sĘczniu 1934 roku na uroczystoŚci żalobne po śmierci l)alajlamy XIII tej szczeg lnego rodzaju delegacji, kt ra pod wodzą generała Huang Mu-sunga, wyposażona w bro i sprzęt radiotelegraficzny, miala za zadanie po obrzędzie żalobnym pozostać w Lhasie jako stała misja chi ska? Byl to tlla miłująrych wolnośćTybetaticzyk w poważny cios wymierzony w ich nadzieje na tnwalą nięzależność. Nowy dalajlama, urodzony w g rskim rejonie Chin, m gł tylko zaostrzyć sytuację powstałą w wyniku ataku wojsk Czang Kaj-szeka. Nic więc dziwnego, że w Lhasie odezwały się licz_ ne glosy doradzające, aby poszukiwania ograniczyĆ do obszaru Tybetu i nie wywoływać konfliktu z Chinami, a tym samym pogodzić się z presją Chi cryk w. Jednak ponownie młycięĘla magiczno-misĘczna siła Ębeta skiej wiary w kosmiczne uwarunkowanie wszystkich zjawisk, w sens żmudnego poszukiwania i nie ko czącego się odnajdywania nowej inkarnacji, a taŁie w jej znaczenie jako boskiego kr la powołanego wbrew Chiticzykom. Wydaje się, że po raz ostatni średniowiecze Ębetariskie zatriumfowalo nad racjonalizmem teraźniejszości.Jęst to dostateczny pow d, aby prześledzić to osobliwe zjawisko, korzystając z zapisk w samęgo Dalajlamy XIV. Wobec przepowiedni, że da|ajlam w będzie tylko trrynastu, wszelkie objawy, kt re można bylo interpretować jako oznaki wskazujące na czternastą reinkarnację, badano oraz interpretowano ze szczeg lną starannością. Na przyklad na l'79
p łnoco-wsch d od Lhasy uksztaltowały się rzadkie i dziwno formacje chmur, a twarz zmarlego, kt rego posadzono nE tronie w palacu Norbulingk'a ze spojrzeniem skierowanym na południe, zvłr ci|,a się w tajemniczy spos b ku wschodo. wi. Na p lnocno-wschodnim filarze nagrobka, kt ry wznic. siono dla zmarłego, pojawił się nagle błyszczący nalot w ksztalcie gwiazdy.
Podczas trwania obrzęd w żalobnych, kt rym towarzy. sryly te niezwykłe zjawiska, obsadzono na urzędzie regenta przeot\ o kt rym już poprzednio słyszeliśmy,zwierzchnika klasztoru Radeng. Kiedy poza tymi wskaz wkami geogra.
ficznymi nie bylo widać jednoznacznych oznak rozpo. znawczych, przeor-regent udał się w roku 1935 nad jezioro lHa-mo'ibla-mc'o [wym. LhamÓ lac'o] na poludnio-wsch d od Lhasy. W Tybecie wierzą, że dzięki zanurzeniu się w wo. dach tego jeziora i medytacjom ludzie potrafią odgadnąć przyszlość,.
To, co ukazalo się regentowi nad brzegiem świętego je_ ziora po kilku dniach postu i rozmyśla , możebyć wyjaśnione jako przeĘcie o czysto tantrycznym charakterze - C4, jak to czynią Tybetairczycy, będzie się je oceniać jako odbicie rzecz}łvistości,czy też jako halurynacje przęora z Radengu. Rin_po_cz'emu ukazaly się nad wodami - tak on sam podaje najpierw trzy znaki pisma tybetariskiego: a, ka i rna. Następnie ujrzał obraz klasztoru, kt ry miał dachy
z
zielonego nefrytu' a także z|'ote, zobaczyl też piękny dom z dach wkami koloru turkusowego. Zgodnie z prastarym rytuałem obowiązującym przy poszukiwaniach dalajlamy, te obrazy-wizje przekazano - strzezone w najściślejszejtajemnicy przed ujawnieniem, n asz-
cza wobec obecnych w Lhasie Chiriczyk w - czlonkom komisji poszukującej dalajlamy, ci zaśwyruszyli w następnym roku we wszystkich kierunkach, aby odnaleźć miejsce, 180
kt rego odbicie ukazalo się regentowi w wodach jeziora lHa-mo'i-bla-mc'o. Aby poprzeć autentycznymi dowodami przyjęcie z dobrą wiarą wydarzeri, chciałbym to, co nastąpiło, przekazać slowami Dalajlamy XIV, kt ry opisuje, jak go odnaleziono: Mądrzy mężowie, kt rzy powędrowali w kierunku wschodnim, przybylizimą do Dok'am. Wkr tce odkryli zielone i złote dachy klaszloru Kumbum. Wę wsi Takc'er natrafili na dom z turkusowymi dach wkami. Ich przy-w dca zapytal, czy todzina mieszkająca w tpn domu ma jakieśdzieci, i powiedziano mu, że jest tam chlopiec prawie dwuletni. Kiedy otrzymali tę znamienną wiadomość,dwaj członkowie gru_ py oraz służący,prowadzeni przez dw ch miejscowych urzędnik w klasztornych, udali się w przebraniu do tego domu. Młodszy urzędnik klasztorny z Erupy poszukującej, kt ry nazywał się Lopsang C'ewang, powiedział, że przewodzi grupie, podczas gdy prawdziwy przyw dca, lama Ke'uc'angrin-pocz'e z klasztoru Sera, miał na sobie ubogie szaty i gral rolę służącego. W bramie domu obcy gościespotkali się z moimi rodzicami, ci zaprosili do wnętrza l,opsanga, ponieważ uwźali go zanajwyższego rangą' podczas gdy lama i pozostali znaleźLi pomieszczenie w żbie czeladnej.
Tutaj zastali najmtodsze dziecko w rodzinie. Gdy tylko malec ujrzal lamę' podszedl do niego i koniecznie chcial mu usiąśćna kolanach. Aby nie dać się poznać, lama okryl się plaszczem podbifym futręm baranka, ale na szyi nosił r żaniec, ten, kt ry należal do Dalajlamy XIII. Malęc odĘłten rlżaniec i prosił, żeby mu go dać. Lama obiecal dać mu r żaniec, jeślichlopcryk oświadczy, kim on jest naprawdę. Na co dziecko odpowiedziało, że przybyły jest 'Sera-aga, a to w dialekcie tej okolicy znaczy ,,|ama z Sery''. Tęrazlama zapytal, jak wobec te1o naaywa się prryw dca, i chlopczyk nanłal go l,opsang. Poza tym wiedzial, że prawdzĘm slużącym byl Amdo Kcsang. Lama obserwowal dziecko przez caly dzięibez przerry z rosnącym zainteresowaniem, aż nadeszla pora, żeby poloiryć je do ł żka. Cała grupa pozostała na noc w domu. Wcześnierano następnego dnia, kiedy gościeprrygotowywali się do odjazdu, chłopczyk wydostal się ze 181
swego l żka i nie dał sobie vryperswadować zamiaru pojechania ra. zem z nieznajomymi. Tym dzieckiem byłem ja.
Aż do
tego momentu moi rodzice nie mieli jeszcze pojęcia, jaka
była prawdziwa misja nieznajomych, kt rych podejmowali u siebic, Ale kilka dni p źniej cala komisja poszukująca, zlożona ze starszych lam w i wysokich dostojnik w, zebrala się wsp lnie w nasrym domu w Takc'erze. Widząc tę dużą grupę znakomitych gości,moi rodzicc zrozumieli, że muszę być jakąśreinkarnacją, ponieważ w Tybecic istnieje wielu reinkarnowanych lam w; także m j starszy brat okazal
się taką reinkarnacją. Na kr tko przedtem zmarlw klasztorze Kum. bum reinkarnowany lama i dlatego moi rodzice prrypuszczali, że
goście poszukiwali jego reinkarnacji. O tym, że m glbym być reinkar. nacją samego dalajlamy, rodzice nie pomyśleli nawet we śnie. Jest rzeczą nłyczajną, że mahe dzieci, kt re są reinkarnacjami, przypominają sobie przedmioty i osoby z poprzedniego Ącia. Niekt re dzieci potrafiły takźę cytować święte pisma, choćwcale ich tych tekst w
nie uczono. Dzięki wszystkiemu, co powiedzialem, lama doszedł do przekonania, żebyć może odĘt tak poszukjwaną reiŃamację. Teraz pojawila się cala grupa' aby mnie dalej badać i sprawdzać' DostojnĘ mieli na ptzyKad prry sobie dwa takie same czarne r żairce, z kt rych jeden był osobistą wlasnością Dalajlamy XIII. Gdy połozyli oba przede mną, chwycilem ten, kt ry do niego należal, i zawiesilęm go sobie na jak mi pozniej opowiadano. Tę samą pr bę podjęto z dwoma szyl ż Iqłmi r żaircami. Następnie podano mi dwa bębenki jeden maly,
-
- więkzy, kt rego dalajlama utywal, aĘ zwotać sw j orszak' i jeden
dużo bogaciej ozdobiony, ze złotymi okuciami. Wybralem mniejsry bębenek izacząłemna nim tak bębnić, jak się to robi podczas modlitrr' Na koniec pokazano mi dwa kije wędrowne. Zlapalem fatszywy kij,
uchwycilem go pośrodkui przyglądałem mu się przez chwilę, na koniec wziąlem drugi kij, ten' kt ry nalężal do dalajlamy, i zatrrJmalem go w dloni. Dziwiąc się z powodu mojego wahania, odkryto p źniej, że takżę te1o pierwszego kija wędrownego dalajlama przez pewien czas uzywal. Ofiarował go p źniej pęwnemu lamie, kt ry z kolei ofiarowal go Ke'uc'ang-rin-pocz'emu.
Wszystkie te doświadczenia umocnily wysta
c
w w przekonaniu,
że reinkarnacja została odnaleziona. Także wizja trzech znak w pisma, kt re regent zobaczyl w jeziorze, przemawiala za ich poglą182
a oznacza Amdo' Amdo dem. Sądzili bowiem' że pierwszy znak ka m gl wskazywać na zaśjest naz.ivą naszego rejonu. Znak jeden w w okolicy, kt ry ponadto Kumbum, z największych klasztor ukaz al się regentowi w jego wżji. Dwa znaki: ka oraz ma, mogly takze
-
-
-
oznaczać klasztor Karma Rol_pa'i_rdo-rdżego usytuowany na połowie wysokości stoku g ry nad naszą wioską. Tęraz nabrala znaczenia ta okoliczność,że parę lat przedtem Dalajlama XIII w drodze powrotnei z Chin zatrrymal się w k]asztorze Karma Ro1-pa'!rdo-rd:żego. Wcielony lama klasztoru powitał go, dalajlama zaśprĄąl z kolei holdy mieszkaric w wsi, między kt rymi j znajdowal się talrże _ w wczas dziewięcioletni - m ojciec. Przypomniano sobie teraz o tym, że w klasztorze pozostaly długie buĘ z cholewami' Dalajlama przyglądal się także przez pewien czas mojemu domowi rodzinnemu i wypowiedziat się przy tym' że jest to bardzo piękne miejsce. Wskutek zbiegu Ęch wszystkich okoliczności grupa poszukiwawcza dosz|a jednoglośnie do przekonania, że reinkarnacja dalajlamy zostala odnaleziona, i przekazala telegraficznie do Lhasy wszystkie szczeg ly. Jedyna linia telegraficzna Tybetu przebiegala z Lhasy do Indii; dlatego zakodowana w kluczu wiadomośćmusiala zostać wysłana z Siningu przezChiny oraz Indię do Lhasy. Tą samą dtogąprzyszło z powrotem polecenie przywiezienia mnie bezałlocznie do świę_ tego miasta.
To polecenie bylo, jak się mialo wkr tce okazać, łatwiej wyda niż wykonać. Wszystko bowiem, o czym dalajlama donosi we wspomnieniach ze swego Ęcia, rozegrało się przecież nie w granicach Ębetu, lęczna chi skiej wyzynie. Zgodnie z prawem chiriskim nowo odnaleziony dalajlama byl obywatelem chiriskim, kt ry nie m gl swobodnie opuścićkraju. Ponieważ gubernatorowi prowincji Amdo trzęba było powiedzieć o akcji poszukiwania,wlączyl się, mimo iż byl muzułmaninem' na podstawie wlasnych uprawnie w badanie chlopca i tak samo doszedl do przekonania, że to dziecko, odnalezione w malej wiosce Takc'er, opodal klasztoru Kumbum, jest nowym dalajlamą' To rozpoznanie zresztą wcale 183
nie spowodowało uzyskania przez grupę poszukiwawczą po. zwolenia wyjazdu z dzieckiem do Lhasy. Co więcej, guberna. tor zarządzi1' by chlopczyka umieścićw klasztorze Kumbum' gdzie przekazano go opiece starszego brata, Ęjącego tam właśniejako mnich. Zawiadomil jednak ruąd Ębetatlski, że pozwoli na wyjazd nowego dalajlamy Ęlko w zamian za wplacenie 100 000 chiriskich dolar w. Tybetariczycy zręcznie zareagowali na to żądanie: zawiadomili tymczasem gubernatora, że nie można jeszcze z calą pewnością stwierdzić, czy w przypadku chłopczyka z Takc'eru chodzi o rzeczywistą reinkarnację, ponieważ także w innych częściachTybetu znajdowano kandydat w. Gubernator jednak nie dał się odwieśćtymi argumentami od swego żądania, co doprowadziło do tego, że aż dwa lata minęły, zanim pruypvszczalny nowy dalajlama m gl wyruszyć do Lhasy. W łm okresie odbywało się niepiękne targowanie między chiriskim gubernatorem' kt ry tymczasem podni sl swe żądania do sumy 300 000 chiriskich dola_
r
w, a rządem Ębetariskim; ten zaśza pomocą wciąż nowych
posunięć na szachownicy usilował uzyskać pozwolenie na wyjazd dziecka bez konieczności zaplacenia uprzednio got wką olbrzymiej Sumy' czego Lhasa istotnie nie byla najlvyraźniej w stanie zrobić, jeślinie chciala nadszarpnąć swoich ogromnych skarb w świąĘnnychi klasztornych. Bogactwo Tybetu bowiem polegało w znacznej częścinie na skarbach świeckich, |eczw o wiele wyższym stopniu na drogocennych
przedmiotach
o charakterze religijnym. Przy czym
zLote
posągi oceniano naturalnie nie wedlug wartości metalu, lecz
z
punktu widzenia Tybetariczyk w wedlug ich znacznie
wy
ższej wartości kultowej'
o
swoim odjeździe do Lhasy, na kt ry ostatecznie Chirio warunkach tej podr zy pisze dalajlama w swych wspomnieniach.
czyq dali pozwolenie, i 184
Zkoilcem sz stego miesiąca roku ZiemnegoZająca, kt
ry jest rilpowiednikiem roku 1939, nadeszlajednak wreszcie godzina mojewysuplaćw got w_ 1tl odjazdu. Przedstawiciele rządu nie byliw stanie
cc calej kwoty 300 000 dolar w'
ot ż zlozylo
się niezwykle pomyśl-
kilku kupc w muzulman w chciało udać się na pielgrzymkę do Mekki przez Lhasę' oświadczyli, że są gotowi wylozyć brakującą got wkę, kt rą potem wypłaci im się w Lhasię' Po tcj deklaracji gubernator dal zgodę na m j odjazd, postawil jednak warunek, że jeden starszy urzędnik musi przy nim pozostać jako za_ rric, że właśniew tym czasie
kladnik tak dlugo, p ki nie napisze zlotym attamentem wskazanych rnu pism i p ki gubernator nie otrzyma pelnego zestawu szat Dalajlamy XIII. Przekazanie ich miało nastąpić natychmiast po moim zgodnymzpotządl
w Tybecie; noce spędzaliśmy w namiotach, ponieważ na
naszym
szlaku z rzadkatylko można było napotkać domostwa ludzi' W istocie zraz! ptzez cale tygodnie nie spotykaliśmy zywego ducha z Ęąt185
kiem kilku nomad w, kt rzy nadeszli i prosili mnie o blogoslawicrl. stwo.
Gdy tylko znalazlem się poza zasięgiem wladzy chi skiej, a więe już bezpteczny, mło|'ano w Lhasie Zgromadzenie Narodowę. Przcd.
stawiono czlonkom zgromadzenia szczeg łowe sprawozdanie z wizJl regenta i z
pr
b, z
kt
rych zwycięsko wyszedlem, a także przytoczono
wskaz wki podane przez DalajIamę XIII, doĘczące miejsca, gdzic chcialby się ponownie narodzjć. Wykazano też, że podjęto poszuki. wania i wypyĘrrania w uzgodnieniu z zalecęliamiwyroczni paristwo. wej oraz naczelnych lam w. Wysłuchawszy tego, zgromadzenie zadeklarowało jednogłośnie, że muszę być reinkarnacją dalajlamy, Następnie lvysocy urzędniry otrzymali nakaz wyruszenia mi na spo. tkanie.
Kiedy byliśmy już prawie trzy miesiące w drodze, spotkaliśmy
pierwszego z tych dostojnik w przy rzece T'utop-cz'u. Miał przy sobie dziesięciu ludzi, a także sto skrzyri na zapasy; zatrouczy| się r wnież
o przysposobienie cztęrech łodzi wyplecionych z wikliny i sk rą,
obitych
aby przeprawić nas i nasze bagaże przez rzekę. Tak więc kara.
wana zaczęla się powiększać. Kilka dni p źniej przekrocryliśmy przelęcz Trac'ang_la(?) i dojechaliśmydo miasta Bumcz'en, oddalonego od Lhasy o piętnaście dni marszu. Tu zostaliśmy serdecznie powitani przez następnego wyslan-
nika rządu; przekazal mi on nie tylko biate szarĘ szczęŚcia, kt re
w Tybecie powszechnie symbolizują pozdrowienie,lecz także mendel tensum, potr jny dar będący wyrazem czci i hołdu, Dopiero w
Ęm
momencie m j ojciec i moja matka uświadomilisobie, że ich najmłodszy syn jest reinkarnacją dalajlamy. Choć byli bardzo szczęśliwi, przejęci i wdzięczni jeszcze nie mogli w pierwszej chwili - wciąż w to uwierryć w bezradności i pomieszaniu, jakie nas często opanowują' kiedy przetywarny wielkie i szczęśliwe odmiany losu. _ Trochę p źniej - dziesięć dni marszu do Lhasy spotkaliśmy znowu jakichś stu ludzi z jeszcze o wiele większą liczbą koni i mul w nuta,kt6tą nam przyprowadzili pierwsi delegaci. Przewodzil tej grupie minister tybetaflskiego gabinetu, a skladala się ona z licznych
urzędnik w i przedstawicieli najważniejszych klasztor w Lhasy. Wszysry oni wręczyli mi nvyczajowe kokardki szczęścia oraz rnendel tensum. Przynieśliteż z sobą proklamację uwierrytelnioną prizęz rę186
genta, gabinet i Zgtomadzenie Narodowe, kt ra oglaszała mnie Da_ lrtjlamą XIV. Następnie zdjęto ze mnie chlopskie ubranie i odziano mnie w str j mnicha. Przydzielono mi slużbę zgodnie z obowiązującym cęręmonialem i od tej chwili niesiono mnie w zlotej lektyce, kt rą my, Tybeta czycy' nauywamy p'ebdżamem (tyb' p'ebs-bjam).
Nasz orszak stale się powiększal' W kźdej wsi i w każdym mieście, kt reŚmy mijali' spotykaliśmy procesje lam w i mnich w niosąrych oznaki kultowe i symbole szczęścia. Mieszkariry si l takzę dolączali do procesji, a tymczasęm rozbrzmiewały rogi i flety, bębny i cymbały' a ku niebu wznosiły się chmury kadzidla. Ludzie świeccy, podobnie jak mnisi, nałożyli odświętne stroje i kiedy niesiono mnie przezthlm, pozdrawiali mnie ze zlożorrymi dłorimi i rozpromienionymi od szczęŚcia twarzami. Prąpominam sobie Ę radości, kt re widzialęm,pattząc na ludzi z mojej lektyki. I wszędzie tam, gdzieśmy przechodzili, rozbrzmiewala muzyka, ludzie śpiewali i ta czyli. Następnyn ważnym postojem w naszej podr ży byl Dum Uma_ -t'ang. Tu oczekiwali mnie regent i najwyżsry przeor Tybetu. Przenwaliśmy naszą podr ż i spędziliŚmy trzy dni w klasztorze Radeng' Szczytowy punkt oficjalnego powitania osiągnęliśmy jednak, dopiero kiedy prrybyliśmy do Dcigu-tangu, gdzie zgromadzili się wszyscy pozostali lvysocy urzędnicy, aby mnie powitać: premier, członkowie gabinetu otaz przęorzy klasztor w Dźipung, Sera i Gand n, ,,trzech filar w'' buddyzmu w Tybecie. Także pan Hugh Richardson, kierow_ nik brytyjskiej misji w Lhasie, przękazaI mi swoje pozdrowienia. Znajdowaliśmy się obecnie tuż przed świętym miastem; wkr tce potem spotkaliśmy się z przedstawicielami z Bhutanu, Nepalu i z Chin. Teraz |iczba naszych towarzyszy podr ży niebywale się powiększyla. W długiej procesji przybliźaliśmysię do celu naszej podr ży. Tysiące mnich w z kolorowymi chorągiewkami stalo po obu_stronach drogi' Ludzie z żarem śpiewalipieśnipowitalne, tozbrzmiewala muzyka' Zolnierze z wszystkich pułk w armii tybeta skiej trrorzyli szpaler, prezentując bro . Wszyscy mieszkaricy Lhasy, mężczyźni i kobieĘ, starzy i młodzi, t|oczyli się na ulicach w swych najlepszych, uroczJstych strojach, aĘ mnie prznąć z hołdęm i świętowaćmoje przybycie. Kiedy patrzyli, jak mnie niesiono przez llicę w lektyce, słyszalem ich wolanie:,,Nadszedl dzieIi naszego szczęścia." r87
Czulem się tak, jakbym śnili przechadzal się po dużym parku' pelnym olśniewających kwiat w, gdzie wial lagodny wiatr' a przedc mną tafrczyly wspaniale pawie. Powietrze wypelnial niezapomniany zapach polnych loriat w i mialo się wrażenie, że gdzieśrozbrzmiewa melodia blogiej szczęśliwościi swobody' leszcze się z tego snu nic rozbudzilem, kiedy dotarliśmydo środka miasta. Zaprowadzono mnic do świątyni, gdzie skłonilem się pokornie przed poświęconymi obra' zami. Następnie procesja rusfa dalej, do Norbulingk'i, rezydencji dalajlamy, i wkrocrylem, wciąż jeszcze śniąc,do wspaniałych gma. ch w mojego poprzednika naurzędzie. objęcia Lwiego Tronu Postanowiono, że ceremonia sitringasol _ odbędzie się wkr tce po moim przybyciu. -Datę intronizacji wyzna' czono na czternasty dzie pienrszego miesiąca rcku Żęlaznęgo Smo' ka, cojest odpowiednikięm roku 1940. Regent korzystał z.porad astro' log w pa stwowych i ustalil ten dzięri po obradach na Zgromadzeniu Narodowym. Do rządu Chin, do bryĘjskiego rządu Indii, do kr la Nepalu i do maharadż w Bhutanu i Sikkimu wyslano telegramy zawiadamiające ich o dacie intronizacji. Ceremonia odbyla się w Si Szi P'ttnc'ok, ,,komnacie wszystkich dobrych ucrynk w nadziemskiego i ziemskiego śviata'',we wschodniej częściPotali. 7'ębra|i się tu wszyscy przedstawiciele dyplomaĘczrri kra' j w sąsiednich, urzędniry rządu Ębeta skiego, zar wno świeccy' jak pochodzący ze stanu zakonnego, reinkarnowani lamowie' trzej prze' orzy i zastępq przeor w z klasztor w Depung, Sera i GandŻin, a takźe moja rodzina. Kiedy wszedlem do sali, twłarzyszy|i mi regent i dwaj duchowi opiekunowie, członkowie gabinetu, najwyższy urzęduj ąq prze' or i najwyższy szambelan. Pr cz tego byli obecni także mistrz garderobiany, mistrz od ceremonii religijnych, podczaszy oraz inni przedstawiciele dawnych terytori w Ębetu. Kiedy wszedlem' wsą/scY się podnieśli.Gt wny przeor oraz najstarszy członek gabinetu poprowadzili mnie do Lwiego Tronu, procesję zaśprowadzil starszy szambelan.
jaknazywamy Lwi Tron zrobiony byl z pozlacanego go osiem vyrzeźbiorrych w drzewię lw w, drewna. rogu' Tron mial kształt kwadratowy skonstruowano dwa na kźdym go wedlug wskaz wek pism świętych. Na siedzeniu leżato pięć hładratowych poduszek, każdabyla obciągnięta brokatem innego koloru tak, że siedzenie bylo na wysokości jakichś dw ch metr w. Przęd Sengt'i
Podtrrymywalo
188
lr()nem ustawiono st l, na kt rym leżaly wszystkie urzędowe pieczęcic dalajlamy. Uroczystość rozpoczęla się od odśpiewania specjalnych modlitrr pnez Erupę mnich w z Potali; ich zadaniem było asystowanie dalajlarnie podczas wszystkich czynności związanych z kultem. Wręczyli mi rymbole szczęśliwej wr żby, śpiewającprzy tW modlitwy, kt rymi wyjaśniali ich znaczenię Następnie wystąpil regent i dokonal obrzędu mendel tensum, Polcga on w istocie na ofiarowaniu trzech symbolicznych dar w: złotej statuetki Buddy Wiecznego Zywota (Amitajusa), księgi z tekstami tl wiecznym źrywocie oruz małej stupy (cz'Óteny), miniaturowej kopii rlwej sakralnej, pamiątkowej struktury przekazanej odwieczną tradycją, dobrze znanej każdemu, kto podr żuje po T}becie.Życzy|imi cllugiego Źycia i nawoływali, abym glosil i wykladal naszą wiarę oraz dązyl do sformulowania myślipodobnych do myśliBuddy. Następnie ręgęnt, m j drugi duchowy doradca, i premier wręczyli rni kokardki szczęścia. Poblogoslawilem regęnta i mojego preceptora, doĘkając moim czołem ich cz I. Premiera, kt ry był czlowiekiem świeckim,poblogosławilem, ujmując jego głowę obu rękami i poruszając nią' Następnie mjwyżsry szambelan przywi dl do mnie orszak _ wasali, ci przynieśli mi dromę - zięle o slodkim smaku w małym zlotym pucharku z podstawką. Kiedy go skosztowałem odrobinę, także pozostali dostali dromę. Częstowanie dromą, uważaną za symbol szczęścia,jest w Tybecie stalym składnikiem kźdego obrzędu młiązanego z kultem. Następna ceremonia _ częstowanie herbatą przebiegała w podobnej kolejności' Potem podano oslodzony ryż. W czasie tego niezmiennego, surowo przęstrzeganęgo rytualu dwaj klasztorni uczeni rozprawiali na temat podstawowych zagadniefi wiary. Na koniec grupa malych chlopc w przedstawiła pantomimy ztawarzyszeiięm muzyki. Ponownie nastąpila tozprawa na tematy religijne' a w tym czasie częstowano zar wno suszonymi, jak świerymi owocami oraz k'abse, małymi tybetariskimi ciasteczkami. Tęłaz z kolei regent ofiarował mendel tensum w zastępstwie rządu Tybetu. Tym razem była to niezwykle kunsztownie wykonana alegoria wszechświata; z jednej strony trzymal ją członek gabinetu, z drugiej zaśnajwyższy przeor. Regent wyjaśnil znaczenile tej sakral_ 189
nej ceremonii oraz oświadczyl, że po dlugim poszukiwaniu przywsp l. udziale wyroczni inajwyższych lam w zostałem obsadzony prŻęztząd i nar d tybeta ski na stanowisku duchownego i świeckiego wladey paristwa. Na konięc ż,yczyl mt dlugiego Ęcia, aby dzięki mnie dobrzo wiodlo się narodowi tybetariskiemu i wiara się szerąyła. Teraz dlujr
_
procesja urzędnik w święckich i mnich w zloĘla dary od rządu Tybetu: zlote koło i białą muszlę oznaki duchowej i swieckiej wln. dzy, a następnie osiem symboli dobrobytu iszczęścia i siedem symboll kr lestwa. Kiedy u st p tronu polożono jeszcze calą masę innych podarunk w, orszak się zamknąl.
Nadeszła chwila, w
_
-
kt rej mialem pobłogoslawić zgromadzenia,
Najpierw urzędnicy rządowi otrzymali religijne błogosławie stwo. Potem czekali w szeregu przedstawiciele obrych paristw. Wszyscy onl
ofiarowali mi szarfy szczęścia. Takźe oni otrzymali ode mnie takio k'ata. Przędstawicielom najwyższej rangi podarowalem je osobiścio przez szambelana. Wielę r żnych owoc w, kt re poprzed. -nio innym rozłożono na środku komnaĘ, tęraz ofiarowano mnie, a następnie rozdzielono międ4y obecnych. Potem odbyły się dalsze pantomi.
miczne }vystępy. Następnie ukazal się orszak aktor w w maskach i kostiumach, uosabiali oni bog w i boginie morza i nieba i śpiewali pieśniku chwale naszego kraju. Czterech tancęrzy w maskach przedstawiało starego indyjskiego aćarję (ryb. a-ca-ra), nauczyciela, dwaj urzędnicy klasztorni recytowali opowieści o wielkiej epoce z przeszlościTybetu i o jego religii' Ponownie odegrano pantomimę. Uroczystośćzakoiczyla się dekla-
macjami dw ch mnich w, kt rzy recytowali wiersze przez siebie ułożonę: były to modlitwy o dlugie życie dalajlamy, o zwycięstwo wiary w calym świecie, o spokojne Ącie i dobrobyt wsrystkich stworze znących pod wladzą rządu podleglego dalajlamie. Tym dw m klasz-
tornym uczonym .udzieliłęm mego szczeg lnego blogoslawieristwa i w podzięce za ich wiersze ofiarowalem im szar$' szczęścia.
Na tym zakoftczyla się uroczysta intronizacja' Tnvala bardzo długo i opowiadają mi, że wszyscy jej uczestniry byli zachwyceni, że ja, kt ry przecież byłem jeszcze taki maly, moglem utrrymać się w swojej roli z tak wielką godnością. Pozostało mi jeszcze tylko odszukać p'tinc'ok-doj_k'jel(?) - ,,komnatę dobrych uczynk w zgodnie z Ęczeniem'', gdzie zn w oczekiwaly mnie wszystkie wysokie osobistości, 190
ktÓre towarzyszyly mi w komnacie przy intronŁacji. Polożono przede tnną wszystkie moje urzędowe pieczęcie razem zebrane i teraz nastą-
pil m j pierwszy symboliczny akt rządzenia: przyciskalem pieczęcie dokumentach ze wskaz wkami i zaleceniami dla klasztor w. Bylcm więc w wieku cztercch i p ł lat osadzony na urzędzie jako Dalajluma XrV pod kźdym względem duchowy i świeckiwladca Ębetu. l wsryscy Tybetairczycy wierzyli, że mają przed sobą szczęśliwąi bezrra
pieczną przyszlość.
Ten opis prĄazdu orazintronizacji Dalajlamy XIV ukaTybecie ceremonial średniowieczny mimo wszystkich zmian w otaczającym świecie. Lhasa przezylaw wczas ponownie powt rzenie rytualu, kt ry Tybetariczyk pojmuje jako nie dającą się zmienić częśćowego kosmicznego powiązania z sobą wsrystkich 'zuje wyraźnie, iak Żywy jeszcze się zachowal w
zjawisk.
Usilne wsp łdzialanie wyroczni paristwowej z N cz'ungu przy odnalezieniu Dalajlamy XIV niewątpliwie przyczynilo się bardzo do ponownego umocnienia jej pozycji w Tybecie. Takze wygloszone z okazji świętaNowego Roku 1939 przepowiednie rozwoju wydarzefi,w
kt
rych kapłan wr żbita wy-
roczni wyprorokowal nadchodzące wojenne starcia między Niemcami i Anglią, jeszcze bardziej wzmocniły w Lhasie opi_ nię i status wyroczni' Tak więc po latach kryzysu przetywanych przez magiczno-misĘczną insĘtucję wyroczni paristwowej doszlo do jej ponownego dowartościowania, i to właśniew momencie' na kt ry z punktu widzenia historii światowej trzeba patrzeć jako na porę rozstawania się ludzkościz jej prastarymi, reli_ gtjnymr, ponadzmysłowymi powiązaniami.
To wydatzenie wraz z intronizacją nowego dalajlamy moglo mieć tak duże znaczenię w roku 1939, dziśjednak w og lnej perspekĘwie przelomu historycznego, kulturalne_ go' duchowego, religijnego, atakże politycznego nie moźna 191
7 I I
mu nadawać aż takiej wagi. Realia politykj roku były w istocie bardzo odległe re{igii zpolityką tybetariską. okazalo się, Że Chiny nawet ne najirudniejszym polityc znie etapie pod władzą Czang KaJ. -szeka nie odstąpily od swych zakus w na Tybet. Przeciwniol W roku t943 Czang Kaj-5""ę dal gubernatorom chi skich prowincji Sinciang i Cinghai rozkaz wkroczenia do Tybetu
"o,,"o*i,l'JJiT;]
i zajęcialhasy'
patl. stwa, dowodzi fakt, że LnWen-huei, gubernator Sinciangu, kt ry miał bardzo dobre stosunki z Tybetem' po prostu odrzucil rozkazwkroczenia do Tybetu, podczas gdy Ma Pu. lak
slaba już w wcżas by|a wladza chiriskiego szefa
-feng, gubernator Cinghai, wykorzystał tę okazję, aby naj' pierw zażądać broni. on także następnie omijal wykonanio
rozkazu Czang Kaj-szeka, skladając odwlekające sprawę
oświadczenia.
Problem Tybetu stal się ponownie aktualny w Pekinio dopiero szęśćlat p6źniej, kiedy Mao Tse_tung powołal do zycia Chi ską Republikę Ludową. Mao określilw wczac Tybetu, Ę1ącego w warunkach średniowiecz' ',oswobodzenie nego despotyzmu jako jedno z najpilniejszych zadari stoją' rych przed nowymi Chinami". Reakcją Lhasy była eksmisja przedstawiciela Czang 7 października 1950 Kaj-szeka. Dokładnie rok p źniej wojska chiriskie zaczę|y wktaczać do Tybetu i powoli
fi:r!:?nŁ,T::T':?:J il:ffi';i:":::lTt*JJi,:l.
(]hiriski rząd usiłowal zalegalizować swoje toszczenia wobec 'fybetu i przedstawić chi ską obecność w tym kraju jako obu-
stronne Ęczenie dwu pa stw. Do tego posłużyłukład m wiący o ,,pokojowym wyzwoleniu Tybetu'', zavłarĘ Ż3 maja 1951 roku w Pekinie między rządem chitiskim a nie upoważllioną przez w|adze Tybetu delegacją tybetatiską. Ten układ w siedemnastu punktach przedstawia chiriskie wyobrażenia o przyszlym rozwoju Tybetu' Jest on interesują-
cy nie tylko jako dokument jednostronnej deklaracji woli politycznej, podająry się jako dwustronny uklad. Także por wnanie stwierdzeli zawarĘch w układzie z tym, co od tego czasu Stanowi rzęczylvistość polĘczną w Tybecie, daje powody do rozmyślari' Dlatego pozwalamy sobie zacytować doslownie owe siedemnaście punkt w układu:
1.
2. 3.
-wdzięrać się w gląb kraju.
I zn w wyrocznia patistwowa zaazyna dzia|ać. Poddaje
myśl, aby piętnastoletniego dalajlamę osadzić na tronie jako boskiego kr la. Ów pr'eprowadzony 17 listopada ]-950 roku akt nie po_ wstrzymał zr esztą chiriskich komunist w od przejęcia wladzy w Tybecie. Dlatego już w grudniu ]'950 roku doszlo do pierw' szej ucieczki dalajlamy na poludnie. Cztery miesiące 192
p
źniej
4. 5.
6.
Lud tybetariski zjednoczy się i wypędzi z Tybetu agresywne sily imperialistycznę. Lud Ębeta ski powr ci do wielkiej rodziny narod w swego kraju ojczystego, do Chiriskiej Republiki Ludowej. Regionalny rząd Tybetu będzie akĘwnie wspieral ludową armię uyzłło\eczą przy jej wkraczaniu do Tybetu i będzie umacniał narodową obronę' Lud Tybetu ma prawo do wprowadzania w Ącie narodowej auto_ nomii regionalnej pod centralnym kięrownictwem Centralnego Rządu Ludowego w uzgodnięniu z polityką narodowościową zalożoną w programie Politycznej Konferencji Doradczej narodu chiriskiego. Władzę centralne nie będą zmieliać istniejącego w Tybecie systemu politycznego, podobnie jak trwale ustalonej pozyąi, funkcji i pelnomocnictw dalajlamy. Trwale ustalona pozyąa, funkcja i pełnomocnictwa panczenlamy zostaną rzetelnie utrzymane. Pod określeniami: trwale ustalona pozyąa, funkcje i pelnomocnictwa dalajlamy i panczenlamy, naleĄ rozumieć pozycję, funk193
cje i pelnomocnictwa Dalajlamy XIII i panczenlamy IX' tak jak one się utrzymywały w okresie przy1aznych i serdecznych stosun' k w między nimi. '7.
Polityka wolności wyznawania wiary za|ożorta w programie Poll' Ęczle1 Konferencji Doradczej narodu chiIiskiego będzie konty' nuowana. Wyznanie wiary, ztvyczaje i obyczaje ludu tybeta skio' go będą respektowane, a klasztory lam w - chronione' Wadzo cęntralne nie przedsięwezmą żadnych zmian w sprawie docho'
d w klasztornych.
Wojska Ębetariskie będą stopniowo reorganizowanę: zostaną wcięlone do Chi skiej Armii Ludowo-Wyzwole czej i utworzą częŚć sil zbrojnych obrony narodowej Chi skiej Republiki Ludo' wej.
Mowa, pismo i ksztalcenie będą stopniowo roavijane zgodnie ze stosunkami panującymi w Tybecie' 10. Rolnictwo, hodowla bydla, przemysl i handel będą rozwijane krok po kroku zgodnie z warunkami panująqimi w Tybecie, a warunki życia ludu staną się lepsze' 11. Co się tyczy r żnych reform w Tybecie, wladze centralnę nie będą stosować żadnego prrymusu. Regionalny rząd Tybetu wi' nien przeprowadzać reformy na zasadzie dobrowolności i kiedy lud będzie się domagal przeprowadzenia reform, problem Ęch reform będzie podejmowany i rozstrzygany w naradach z miaro' dajnymi osobistościami Tybetu' 12. Kiedy byli proimperialistyczni i sprzyjający Kuomintangowi urzędniry zdecyduj ą się zerwać wszęlkie powiąania z imperialżmem i z Kuomintangiem, nie uprawiać sabotażu i nie stosować wytrwa_ łej opozycji, będą mogli w przyszlości, podobnie jak przedtem' pozostać na swych stanowiskach nięzd'eżnie od postawy, jaką
9.
przedtem zajmowali. L3. Wkraczająca do Tybetu armia wyzwole czabędzie twardo prze_ strzegać wszystkich wyżej wymienionych postanowieri. Będzie takze postępowaćrzętelnie i uczciwie przy wszelkich transakcjach zakupu i sprzedaży i nie będzie przemocą odbięrać ludności ani ziarenka.
14. Centralny Rząd Ludowy będzie miał na oku wszystkie interesy i sprawy zagraniczne obszaru Tybetu Centralnego. Wobec kra794
j
w sąsiadujących kontynuowana będzie polityka pokojowego zycia obok siebie. Uczciwe stosunki w handlu i w interesach zostaną ustalone i będą rozwijane na zasadzie r wności, wzajemnej korzyścioraz obustronnego poszanowania suwerenności i jedności terytorialnej. l5. Aby zapewnić przeprowadzenie tego układu Centralny Rząd Lu_ dowy ustanowi w Tybecie Komitet Wojskowy
i
Zarządzania,
a także Rejonowy Sztab Wojskowy. Poza tym przyslany do Tybe_
tu przez Centralny Rząd Ludowy personel Ęch otgan w zarządzania winięn prTyląć możliwie jak największą |iczbę miejscowych urzędnik w Ębetariskich, aby wzięli udzial w ich prary. Miejscowy personel tybeta ski, kt ry weźmie udzial w pracy Ko_ mitetu wojskowego i Zarządzania może byÓ z|ożony z patriotycznych element w Regionalnego Rządu Tybetu, z przedstawicieli r żnych okręg w i r żnych znaczących klasztor w. Lista tych os b zostanie zęstawiona w drodze narady między przedstawicielami mianowanymi przez Centralny Rząd Ludowy a r żnymi zaintere_ sowanymi kręgami _ następnie będzie przedtożona do aprobaty Centralnemu Rządowi Ludowemu. l ' Srodki finansowe potrzebne Komitetowi Wojskowemu i Zarządzania, Rejonowemu Sztabowi Wojskowemu oraz wchodzącej do Ębetu Chi skiej Armii Ludowo-Wyzwolericzej zostaną przydzielone przez Centralny Rząd Ludowy. Regionalny Rząd Tybetu winien być pomocny Chiriskiej Armii Ludowo_Wyzwole czej przy zakupie i transporcie środkw zywnościowych, paszy oraz innych przedmiot w pierwszej potrzeby. 17' Uklad nabiera mocy prawnej bezpośrednio po podpisaniu go i przylożeniu pieczęci. Podpisany i przypieczętow aty przez wposażonego we wszystkie pełnomocnictwa deputowanego Centralnego Rządu Ludowego: Przewodnicząry delegacji: Li Wej-han otaz trzech czlonk w de-
legacji.
Wyposażeni we wszystkie pełnomocnictwa deputowani Regio-
nalnego kierownictwa Tybetu: Przewodniczący delegacji: bK'blon Nga_p'od-ngag-dbang_'dżigs_med oraz czterech członk w delegacji. Pekin 23 maja 1951 roku.
195
til
ill
llll
ilil tl
til
ilil
t]il
ltl ill
Tekst tego ukladu ukazuje nam wyraźnie,kt rzy Znariy rzeczylvistośćtybeta ską po roku 1951' jak bardzo rozbieżne są tu słowa i zamysly. Trzeba sobie przy tym uświadomić, że ani dalajlama, ani panczenlama nie wsp łdzialali przy pisaniu tego ukladu i żaden z nich nie byl obecny przy jego podpisaniu' w tym czasie dalajlama znajdował się jeszcze na wygnaniu po raz pierwszy.
Dopiero po podpisaniu układu przez de|egację Ębekt rej nie upoważnił do tego ani dalajlama, aniruąd tybeta ski, dalajlama powr cil z wygnania do Lhasy, mając tariską,
nadzieję, że mimo zaostrzenia sytuacji będzie m gl zapobiec nieszczęściu. Być może wierzył jeszcze w tym czasie w możli_ wośćjakiejśograniczonej wolnościdla swego ludu także pod chiriską wladzą. ostatnia resztka takiej nadziei w polączeniu z silnym na_ ciskiem kierownictwa chi skiego spowodowała, że w sierp_ niu 1954 roku dalajlama odbyl podr ż do Pekinu z okazji
uroczystości pięciolecia istnienia Chiriskiej Republiki Ludowej.
W Pekinie dalajlama spotkał się kilkakrotnie z Mao Tse-tungiem' kt ry zrobił na nim silne wrażenie. Nie uzyskał jednak podczas tych spotkari nadziei dla swego ludu. I kiedy w kwietniu 1955 roku ponownie przyjechal do Lhasy, wiedzial już, że całkowite pozbawienie go wladzy jest tylko kwestią czasu.
Uciekając do Indii, granicę przekroczyl 17 marca 1959 roku pod ochroną K'amp w (parĘzantlw z K'amu, we wschodnim Tybecie) w mundurze żołnierza Ębetariskie_ go' uniknął przemocy' kt ra w tym czasie rozpętała się z potężną silą nad krajem. Punkt szczytowy osiągnęla kulturalnej''' jej celem bylo zniszczenie także w ',rewolucji
kultury tybetariskiej we wszystkich formach, w jakich się przejawiala. !96
Na Ęm zako czylo się tybeta skie średniowiecze. Rozpoczę|o się promieniowanie ducha tybetariskiego i wiary tybeta skiej na ca|,ą ziemię, tak jak to przepowiedzial Padmasambhawa.
Przełęcze położone na wysokości 5000 metr w ft.p.ffi., prowadzqce do świętegomiasta Szigace Szigace to połozona 300 kilometr w na poludnio-zach d od Lhasy rezydencja panczenlamy, drugiej co do rangi rein. karnacji w Ębetariskiej hierarchii lam w. Była ona dawniej stacją ko cową dla większości podr żujących po Tybecie, talrźe dla Svena Hedina. Dziśjest odwrotnie. Ten, kto leci z Cz'engtu do Lhasy, wcale nie może być pewny' że zobaczy r wnieź Szigace, bo w Tybecie nie ma jeszcze dośćrozwiniętej komunikacji. Droga do Szigace jest dobra, ale podr ż dośćuciąźliwa' Szlak, kt rym jedzie się przez ca|y dzie , prowadzi przez dwie wysoko polozone prze|ęcze' Komuś, kto przyjechał tu na kr tko, wyprawa do Szigace umożliwi wlaściwezrozumienie tego kraju. Tylko ten, kto wyruszając z Lhasy, choć nz przemieruyl Tybet, może sobie uzmysłowić strukturę geograficzną tego kraju, jego rozległość,jego bezludzie - i odczuć, jak twarde jest życie na tej odciętej od światawyzynie, na wysokości od 4000 do 5000 metr w n.p.m. W Lhasie nie można odczuć, że się jest na ,,dachu świa_
ta", chociaż Potala u kontemplującego ją widza wywoluje
czasem wrażenie korony naszego globu. Tybetu w jego pierwotnym ksztalcie nie uosabia jednak ani miasto, ani osiedle, ani klasztor cry świąĘnia.Tybet to bezludne pustkowie, roz198
lcgla, nieuprawna kraina, rzeka i jezioro, a nade wszystko kamienie, piasek, zimny wicher,lodowiec ibezdroże. Jest to cośniewyobrażalnego, dop ki nie zobaczylo się tego na wlasne oczy i nie odczuło wszystkimi zmysłami. Gdy wyruszamy z Lhasy i po raz pierwszy poddajemy się przemożnernu oddzialywaniu tego krajobrazu: wody, plaskowyżu, |afr cuch w g rskich i chmur, ogarnia nas wkr tce Ltcz|Jcie, że jesteśmy bliżej nieba niż na naszych nizinach. Każda bowiem z form krajobrazu ma giganĘczne rozmiary. Rzeki rozlewają się' występuj ąc zbrzeg1w' gdy tylko pozvłalają na to otaczającewzg rza lub stromo wznoszące się g ry. Szczyty sięgają lodowymi masywami w niewyobrażalnie błękitne niebo, kt re w jednej chwili może się zaciągnąć ołowianoszarymi zasłonami chmur. Potem burze, powstałe jakby znikąd, pędzą z szale czą szybkością ponad stepami i wierzchołkami g r, przeorują wydmy, będące odnogami południowo-zachodnich kra c w pusĘni Gobi; ich zmieniające się każdego dnia ksztalty są nieustannym zaskoczeniem' To slowo chyba w og le najtrafniej charakteryzuje spotkanie cudzoziemca z Tybetem. Jakźe często zdarzalo mi się, że zdejmowalem kurtkę, ponieważ słorice powodowalo upal jak w pełni lata. W następnej chwili zrywal się lodowaty wicher pod nasuwającymi się ławicami chmur, kt re pojawiały się nieoczekiwanie, nie wiadomo skąd. Nagle spada deszcz i wzmaga się zkażdą chwilą, ażzaczynauderzać twardo jak grad, powodując pękanie wystawionej na powierzchni ciala. Po chwili czuję lagodny wietrzyk, kt ry wachluje delikatne kwiaty, i nie mogę się powstrzymać od pytania, jak takie roślinypotrafią przetrwać te ciąg|e ataki pogody. Między Lhasą a jej lotniskiem, polożonym o 90 kilometr w na południowy_zach d od stoliry, kontrasty tego rodzaju są rzadsze, bo jesteŚmy tu przecież na umiarkowanej jak na Tybet wysokości
-
między 3500 a 4000 metr w n.p.m. 199
W szerokiej dolinie rzeLł Kji-cz'u, kt ra tworzy rozleglc meandry i malownicze zatokj, rośnie jęczmie , a także spc. cjalny gatunek pszeniry, wyhodowanej przez ChiriczykÓw i dostosowanej do g rskich rejon, w. R żne odcienie zielenl kontrastują z jasnąwodą rzeki i barwami mieniąqrmi się mię. dzy szarością, brązem i fioletem na zboczach wzg rz, wznosząrych się czasem lagodnie, czasem Stromo na wiele setek metr w nad doliną, niemal do wysokości5000 metr w. A nad nimi g rują olbrzymy, ktÓrych szcz'yty blyszcząw sloticu. Droga z Lhasy do Szigace biegnie początkowo r wnolegle do szosy plowadzącej na lotnisko. W miejscu, gdzie od|ącza się w lewo, w kierunku chiriskiego cmentatza (liczne groby świadczą o tym, że mieszkalicy nizin źle znosili ostry klimat rybeta skich wyłn)' na zboczu g ry, po prawej stronie, rozciągają się zabudowania klasztoru Dżipung; pod nim, pomiędzy grupami drzew w połowie wysokości zbocza, znajdują się budynki wyroczni paristwowej N cz'ung. Niedaleko od niej' na prawo od szosy, widać mały klasztor Ńet'ang. Jest to jeden z nielicznych budynk w sakralnych Tybetu poświęcony bogini, Tarze Białej, kt ra tutaj naąłvana jest DÓlmą (tyb. sGrol-ma)' W klasztorze Ńet'ang zostal pochowany ucze Naropy, wielki guru Atiśa, jeden z najważniejszych nauczycieli buddyjskich w Tybecie po Padmasambhawie. Atiśaprzybyl do Tybetu z Gu-ge w 1042 roku na zaproszenie zachodniotybetariskiego kr la. Uchodzi za tego, kt ry ponownie utrwalił tradycję buddyjską na ,,dachu świata'' po oznakach rozpadu spowodowanych prześladowaniami buddyst w przez G|ang-dar_mę. Atiśazmarl, otoczony najwyższą czcią,w 1054 roku w Ńet'angu i tam znajduje się jego grobowa stupa. B stwem opiekuriczym Atiśibyla Tara Biala. W ten spos b klasztor Ńet'ang otrzyma| swoją patronkę. Uczniowie 200
Atiśi,wśrd nich sławny tybeta ski uczony 'Brom-ston' zostali zresztą w rok po śmierciSwego mistrza wypędzeni z Ńet'angu przez tarntejszego władcę lokalnego fakt, kt ry r^rca ostre światlo na niestabilność i zmiennośćkolei losu Tybetu oraz roz-u j buddyzmu w tym kraju. Historyk 'Brom-ston wraz z wsp lnotą mnich w Ńet'angu zaloĘLi klasztor Rwa-sgreng [wym. Radeng] 100 kilometr w na p lnoc od Lhasy. Stąd pochodził przedostatni wladca Tybetu' Klasztor w swych zmiennych dziejach byl gl wną siedzibą sekty bKa'-gdams-pa, wywodzącej się z doktryny Atiśi,by stać się p źniej, po reformie Cong-k'a_py, jednym z najważniejszych klasztor w
Ż ltycn
Czapek.
Natomiast Ńet'ang mimo wielkiego historycznęgo znaczenia pozostal na marginesie rozwoju Ębetariskiego buddyzmu. I to takźe jest dow d, jak niewielkie znaczenie mia|y dla Tybeta czyk w powiązania i wydarzenia historyczne. Klasztor Ńet'ang i jego dziedziniec otoczone są wysokim murem; tylko niekt re częścitego obiektu zachowały dawny styl architektoniczny. Klasztor składa się z budynku o jednej kondygnacji na planie centralnym. Mieścisię w nim pierwotna świątynia i komnata zebra dla mnich w oraz dwie kaplice. Dawne pomieszczenia mieszkalne mnich w od lat popadły w ruinę.
Wok l pomalowanej na bialo pamiątkowei stupy' w le-
wej kaplicy sanktuarium, ustawione są figury Buddy; większośćznich pochodzizXIII wieku. Relikwie Atiśimiał zabrać z sobą do Radengu 'Brom-ston. Powiadają jednak, że w jednej Ze stup zbrązu, w lewej kaplicy, znajduje się szata Atiśi.
Na
ścianach wewnętrznych zachowały się malowidła ścienne, kt rych r żnorodne tematy pochodzą z butzliwej historii łcia Atiśi.obok dwudziestu jeden znakomitych figur z brązu przedstawiających Tarę, zgrupowanych wok ł Żo1
małego posągu świętego, we wnętrzu Net'angu zaslugują nl szczeg |ną uwagę dzięki swemu archaicznemu stylowi cztolt
niekonwencjonalne figury strażnik w bram i osiem duich wizerunk w bodhisattw w najbardziej zbliżonych do Buddy, Chociaż w Ńet'angu nic nie bylo restaurowane' maly klasztor znajduje się w zadziwiająco dobrym stanie, czego niesteĘ nie można powiedzieć o większości budynk w, jakio oglądamy po drodze. Wiele uleglo zniszczeniu, jeszcze liu. niejsze popadają stopniowo w ruinę.
Podr żnik zwiedzający dzisiaj Tybet ulega dwoistemu wrażeniu. W Lhasie i w jej okolicy wydaje mu się, że pośrd tego wszystkiego, co jest nowe, co nosi piętno tymczaso. wości, znajduje cośz dawnego Tybetu w jego autentyczncj formie. DoĘczy to nie tylko Potali, Dżo-k'angu i wielkich klasztor w, ale także częściśrdmieścia. Kiedy czytamy dawniejsze opisy, dowiadujemy się, że wiele z tego, co dziśprzedstawia się jako świeżei pelne blasku, w momencie najazdu Chi czyk w bylo w stanie rozpadu, Wynika stąd sprzeczność,pewne bowiem obiekty, kt re pod
w|adzą Chi czyk w zostaly doskonale odrestaurowane, w innym wypadku by się nie zachowaly, a jednoczęśliezniszczo-
no rozmyślnie wiele zabytk w, kt re w momencie wkroczenia Chiriczyk w, a nawet jeszcze na początku ',rewolucji kulturalnej'' znajdowaly się w dobrym stanie' Dotyczy to wielu klasztor w i świąĘri,ale przede wszystkim zamożnych dom w prywatnych i dawnych siedzib szlacheckich. Trudno jednak dokonać dziśrozrlżnienia między zniszczeniami poc4mionymi w najnowszych czasach a dawniejszymi ruinami, gdyż podczas wcześniejszych napad w dokonywanych przez Chińczyk w, a także w trakcie wewnętrznych walk w Tybecie w minionych stuleciach, szczegÓlnie w rozgrywkach między panczenlamami a dalajlamami, niejedna budowla zostala zniszczona i uznana za niewartą odbudowy. 202
Kongkar-dzong (tyb. Gong-dKarTaka właśnieruina g ruje nad-wsią tuż przed mostem przeruuconym pruez Cangpo, tam gdzie na drugim brzegu rozchodzą się szosy na lotnisko i do Szigace. Tutaj, jadąc drogą wznoszącą się ku południo_zachodowi, wkraczamy w fascynujący Świat, kt ry więcej nam m wi o Tybecie ni to, co widzie|iśmyw Lhasie i jej okoliry. Przy wyjeździe na pierwszą przelęcz, kt ra oddziela jest to Kamba-la leżąca na wysokości l-hasę od Szigace -rdzong)
4794 metr
w n.p.m.
- znajduje się spore Ębeta w jeszcze calkowicie tradycyjnej postaci.
skie
osiedle, zachowane Niskie kamienne domy przytulają się ciasno do zbocza' jakby pragnęły chronić się przed nadciągająrymi wichrami i burzami. Spękane ścianydom w nie są świeżopobielone, choć
robi się to w calym Tybecie każdej wiosny. Cieri rozkladu pada na to osiedle. Wydaje się wymarle, bo mieszkaIicy lvylegli na należące do wsi pola, rozciągające się daleko na stokach g r, aby zebrać plony' Na plaskich dachach zlożono jlż siano, kt re pomoże nlierzętom przeĘć dlugą zimę' Tam wysoko jest ono niedostępne dla wiecznie glodnych bydląt, a zarazem chroni przed zimnem, zatrzymując ciepło tak potrzebne w domu. Drewna bowiem czy innych materiał w opalowych wlaściwie brak. W palenisku, jedynym miejscu w domu, gdzie rcznieca się ogieli, spala się wysuszony naw z. Za osiedlem droga prowadząca przez ptze|ęcz wije się wzdluż zbocza g ry. Głęboko pod nami rzeka Cangpo prze-
ciska się przez wąską skalistą dolinę. Na prawo widnieją ruiny niegdysiejszego dzongu. Takie fortyfikacje, znamy je r wnież z sąsiadującego od poludnia Bhutanu, byly rozsiane po kraju jako miejsca obronne i magazyny dla ludności w czasach klęsk. Szczeg lnie zachwycające były wieże tych budowli, wznoszonych zanlłyczaj na występach skalnych. Ponieważ jednak stanowiły dlugo punkty oporu' gdzie się bro203
niono, ostatnie Zachowane dzongi zostały po zajęciu kraju zniszczone przez Chiitczyk1w. Tak więc podr żując przez Tybet odnosi się wrźeni , że dlże połacie kraju są pustkowiem, gdzie nie ma nic pr cz ruin. Uczucie osamotnienia wzmaga się, im bardziej oddala. my się od Lhasy, a nasila się jeszcze, gdyż na szosie, kt ra ciągnie się jak wąska wstążka przez utozmaicony krajobraz, prawie nie spoĘkamy pojazd w. Skaly uksztaltowane dzivłacznie przez erozję wznoszą się wprost w niebo z doliny rzeki Cangpo; podobne widzieliśmy już w Ladakhu. Wspinamy się coraz wyżej drogą ciągnącą się pod Stromą ścianąskalną, z ktlrej osuwające się kamie. nie zagrażają pojazdowi. Tutaj, na wysokości ponad 5700
metr w
tr.P.ITt.,
nie ma już prawie wegetacji poza odpornymi
wysokog rskimi roślinami, płożąrymisię po samej ziemi; dają one skąpe pożywienie kozom i jakom' jedynym zwierzętom, jakie spotykamy na tej wysokości. Nie ma tu już osiedli, są jedynie pasterze, kt rzy teraz, w ciągu tych kilku ciepłych miesięry lata, wędruj ą przez g ry ze swymi stadami. Na wysokościprzelęczy Kamba-la powiewają nad stosem kamieni barwne chorągiewki modlitewne. To jest owo polączenie ducha bonu i buddyzmu, kt re pojawilo się wszędzie tam, gdzie z powiązania dawnej i nowej religii rozwinęla się wiara ludowa, od kt rej oczekiwano wsparcia w potrzebie i zażegnania zlych mory. Samotny wędrowiec, pasterz ciąg_ nący ze swoim stadem przez przełęcz, a dziśtakże automo_ bilista, kt remu udało się bez wypadku dotrzeć na prze|,ęcz każdy z nich k|adzie kamieri na w stos jako dziękczy-nienie dla zebranych tu duch w, niewidzialnych, ale za to tym potężniejsrych i skuteczniej ingerujących w Ęcie cz|owieka.
Z tego pierwotnego obyczaju kladzenia kamienia rozwinąl się w okresie buddyzmu nvyczaj wznoszenia mur w 204
nwni, kt re fragmentami ciągną się wzdłuż ścieżekpątniczych' wiodąrych do klasztor w z innych świętych miejsc. Specjalny cech rzemieślniczy trudni się obrabianiem plaskich kamieni' zkt rych układane Są mury mani. Ci kamieniarze wykuwają starannie świętesylaby om mani padme hum na kamieniu' kt ry dzięki temu staje się dla ofiarodawry szcze-
blem do utęsknionej nirwany. Wroga wobec religii postawa chiriskich komunist w, kt rzy uważali się za wyzwolicieli od lęku i zabobonu, doprowadzila w Tybecie do tego, że mury mani zostaly zniszczone, podobnie jak stupy (cz'Óteny) stojące przy drodze lub przy wejściu do klasztor w, symbolizujące nirwanę. Fakt, że Tłbetairczycy zaczynają ponownie wznosić te mury, świadc4y o niezniszczalności więzi religijnych czlowieka, dla kt rego budzące grozę siły przyrody mogą oznaczaćwy|ącznie dzialanie potężnych b stw, duch w i demon w. Z wysokościprzelęczy otwiera się widok na łaricuch lodowych olbrrym w, tworzą one granicę z centralnym Bhutanem. Zjeżdżamy w dolinę. Głęboko pod nami rozciąga się
pośrd g r Jamdok-c'o, mieniące się r żnymi kolorami, ogromne jezioro. Jego wody otaczają - niby potężny diadem mieniący się wszystkimi odcieniami blękitu i zieleni zatokami p łwysep, kt rego zarys powtarza -linięurozmaicony przeciwleglego brzegu. Jest to widok pelen wznioslego piękna i przyt|aczającego osamotnienia. Dopiero kiedy zbliżamy się do jeziora stromo opadającą drogą, rozpoznajemy na lagodnie wznoszących się stokach g r tarasowato leżące pola obsiane zbożem; ich ziele uroczo harmonizuje z rozmaiĘmi odcieniami koloru niebieskiego i turkusowego, jakimi mienią się wody jeziora. W przeciwie stwie do licznych słonych jezior Tybetu Jamdok-c'o jest słodkowodne. Plytka woda prrybrzeżna pelna jest wodorost w, kt re nadają jej zielonożlłtą barwę' 205
Nasz kierowca podjechał wąskim ryplem jeziora nad samą wodę; tu urządzamy sobie piknik. Ale gdy chcemy jo. chać dalej, nie mozemy ruszyć z miejsca, kola zagrzebują slę coraz gtębiej w rozkruszający się skalisty grunt. Dopiero przo. jeżdżającaprzypadkiem ciężar wka z tybeta skimi robotni. kami drogowymi ratuje nas z tej opresji. Ta prrygoda jest dln nas zarazem lekcją geologii. Stwierdzamy, jak mloda i mial. ka jest skała, z kt rej utworzony jest ,,dach świata''.
Godzinami jedziemy wzdluż Jamdok-c'o, kt re robi ra. czej wrażenie towarzyszącej nam rzeki, ponieważ przecinają. cy jezioro p łwysep widać w bezpośredniej bliskości. Na brzogach rozciągają się pola jęczmienia, choć jak okiem sięgnąć,
nie widać żadnego osiedla, żadnego gospodarstwa, żadnel zagrody.
Nieoczekiwanie droga zaczyna się zn w wznosić. Po. zostawiamy Jamdok-c'o w glębi za sobą i kierujemy się ku K'ari-la, przelęczy,kt ra ze swoimi 5045 metrami wysokości jest wlaściwągranicą między leżącym w środku Tybetu okręgiem Lhasy a poludniowo-zachodnim regionem centralnego Tybetu zSzigace i Gjance. ostatnią osadą, jaką napotykamy, zanim droga na prze|.ęcz zacznie się wznosić, jest Nagarce, graniczne miejsce,
skąd dba się o pola i pastwiska rozrnJcone po okolicy' Za Nagarce Szosa wznosi się zakosami na wyżynne bezdroża,
rymi chodzą jedynie karawany jak w. Spotykamy Tybetaricryk w schodzących w doliny z jakami obladowanymi paszą.Im wyżej się wznosimy, tym więcej widzimy śniegu,kt ry sięga w Ęon dr g nawet o tej porze roku. Po prawej stronie rozciąga się między dwoma grzbietami g rskimi potężny lodowiec. Jesteśmy już prawie na wysokości 5000 metr w. Do osiągnięcia przelęczy K'ari-la' najwyższego punktu naszej podr Ę, brakuje nam mniej więcej
kt
100 206
metr w.
Kiedy wysiadamy z auta, ogarnia mnie szczeg lne tczu_ cie nieważkości,jakiego doświadczyłem już raz przed,laty na
granicy pakistarisko-chiriskiej w Hunzie, na wysokości ponad
metr w. Czuję się jakby wyzwolony od sily ciążenia. Moze takie wlaśnie uczucie spowodowało powstanie wielu lcgend o szybkobiegaczach i latających lamach, kt re po_ chodzą z tych okolic. obcokrajowcowi nie za|eca się szybkiego poruszania się na tej wysokości. Rozrzedzone powietrze utrudnia oddychanie. Z p |nocy wieje ostry wiatr. Niesie z sobą chmurę śniegu, choć slo ce promienieje na czysĘm niebie. Zdarza się .jednak często, ze wiatr pędzi z wysokich g r świeĘśniegjak piasek. I czasami juz nie wiadomo, czy to pada śnieg, czy też wicher unosi z ziemi świeźospadły śniegi zmiata go w doliny' Gdy silny poryw wiatru znosi śniegw d ł, Tybetafrczycy powiadają: ,,Kr lowa śniegu cwaluje przezkraj.,, Tę ulubioną i wielce czczoną boginię, przedstawianą jako jadącą na swym wierzchowcu - bialym lwie śnieżnym spoĘka się w tym kraju częściej niż jakiekolwiek inne b -stwo , przede wszystkim poza obrębem świątyrii klasztor w. Dla Tybeta czyka bowiem jest ona częściąupersonifikowanej przyrody, a więc czymś,co naleĘ do jego codziennego dcia. Po drugiej stronie przelęczy K'ari-la w krajobrazie domi_ nują grupy czarnych namiot w' Niepodobna odrlżnić ich od namiot w koczownik w z lranu c4r Afganistanu. Z tego powodu etnologowie przypltszczają, że jakiśodłam koczownik w tybetariskich prąnvędrowal niegdyśz zachodl, by się osiedlić na ,,dachu świata''.R wnież Ge-sar, gl wny bohater '5()00
tybetariskiego eposu' wywodzi się z tradycji perskiej.
Schronienie p łnocno-wschodnich koczownik w Znane namz Mongolii to jurta. Spotykamy jąteżnaterenie środkowego Afganistanu. Widać wyraźnie,jak właśniew kulturze koczownik w krryżują się wschodnie i zachodnie wpływy, 207
nie likwidując się nawzajęm. Dla Chiriczyk w tybeta scy ko'
czownicy stanowią bardzo trudny problem' nie można nad nimi zapanować i to oni właśniestawiają najsilniejszy i za' pewne trwaly
op
r.
Jeślichcemy jeszcze znaleźćw Tybecie przejawy swobo' dy iniezależności,to do nich właśniena\eĘ widok tych czar' nych namiot w, kt re posępnie i zarazem wladczo trwajq w surowym pejzażl, gdzie stada jak w znajdują skąpe poży' wienie.
Poniżej prze|ęczy K'ari-la w kierunku zachodnim rozcią' ga się plaskowyż. G ry ustępują. Im niżej zjeżdżamy,tym bogatsza jest roślinność.Czarne namioĘ ustępują miejsco niewielkim osiedlom: malerikie, niskie domki o plaskich da' chach, rozsiane po wzg rzach pokryĘch polami jęczmienia i g rskiej pszeniry' Między domami stoją pojedyncze smuklc drzewka, stargane wiatrem; widać, jak trudno im się ostać przed atakami burzy, śnieżycami,gradem i deszczem. Teraz zresztą słorice kr luje na niebie. Choć jest już sz sta po poludniu, wznosi się jeszcze stosunkowo wysoko, a przecież znaj' Tybet ma bowiem ten Sam cZaS co Pekin dujemy się o 2400 kilometr w dalej na zach d. Caly krajobraz jest zanlrzony w cudownym świetle.Wy' daje się pogrążony w zlocistości. Wznoszące się w dali wzg ' od zlotoż ltego, rza mienią się wszystkimi odcieniami rozciągają się Przed nimi fioletu' do ochry i czerwieni aż potyskujące złotawo p|aszczyzny rĄsk, na kt rych zboże stoi jeszcze w stogach.
Mijamy Gjance, pienvsze miasto, jakie napotykamy od czasu opuszczęnia Lhasy. Na zboczu g ry widnieją resztki zachowanego muru, kt ry ogradza teten klasztoru. Nad miastem g ruje potężny zamek. Gjance będziemy zyłiedzaćw drodze powrotnej. Naszym obecnym celem jest Szigace, miasto panczenlam w, drugie 208
co do wielkościmiasto Tybetu. Docieramy tam około smej wieczorem, gdy slorice już zachodzi. Zanim wjedziemy do miasta, zobaczymy po prawej stronie trry laricuchy g rskie wznoszące się jeden za drugim; pierwszy w kolorze antracytu, drugi - niebieski, trzeci szary; ich wspaniałe wyszczerbione szczyĘ odcinają się na tle rozświetlonego nieba' a nad nimi ciemnieją, otoczone zlotą wypustką chmury' ostatnie promienie słorica sprawiają, ze wyglądają one jak obramowane zlotem poduszki. W Szigace zaznaczają się wyraŹnie śladychitiskiej przemocy. Zamek panczenlamy - mniejsza Potala - panujący niegdyś z wysokiego grzbietu g ry nad miastem jest obecnie ruiną. Także w samym mieście wiele uległo zniszczeniu.Przejeżdżamy przez place budowy i docieramy w koticu do barak w chiriskiego obozu wojskowego. Kwatery są nader skromne: | żka polowe' stojak na ubranie, miska do mycia, nocnik. Latryna, Znana we wszystkich niemal krajach jako vządzenie wojskowe, oddalona jest o dwieście metr w, po drugiej
stronie ciemnego podw rza' Stąd utarło się między nami określenie dla tej nieuniknionejwyprawy: ,,Idę do Lhasy.''
Wyżywienie jest r wnie proste jak kwatera; podają je nam na stole w pomieszczeniu będącym czymśw rodzaju kanĘny;
chi scy żolnierze natomiast dostają swoją porcję łwności po dlugim staniu w kolejce i często spożywają ją na stojąco. W ten spos b uzyskaliśmy wgląd w zycie chi skich żolnierzy. Jest ono twarde, a od każdego wymaga się maksymalnie wydajnej prary. Dzieft rozpoczyna się przeraź|ivłym dźwiękiem wydobywającym się o świciez głośnikw, w calym ogromnym paristwie wzywa się w ten spos b Chiriczyk w do porannej gim_
nastyki;
te
gviczenia jednoczą
w
nabywanfu fizycznej
sprawności żo|nierzy i robotnik w w Pekinie i tu w Tybecie,
w Harbinie na dalekiej
p
łnocy i w poludniowym K'unmin-
gu, na ulicach
i podw
rkach, zanim zostanie przydzielona
pierwsza porcja zupy.
Słysząc zachryp|y dźwięk muzyki płynącej z głośnika' w kt rej takt poruszają się rytmicznie poranni Sportowcyt myślęmimo woli o codziennym porannym dęciu w rogi przed klasztorami lam w. R wnież tam wzywa się do dzialania przed śniadaniem. Ale jakiż odmienny duch! Tu tylko akt}Ąv. ność,tam poszukiwanie drogi, kt ra uwolniłaby człowieka właśnieod zbędnej aktywności, od wszelkiego pozbawione. go glębszego sensu dzialania. Jedno i drugie wymaga hartu. Ale podczas gdy mnich tybeta ski dąĘ do przez-łłyciężenia i wyzwolenia samego siebie, hartowanie ciala u Chiriczyk w, odwodząc czlowieka od samego siebie, ma prowadzić go do społeczeristwa; to wlaśnieMao wskazywał swemu narodowi jako jedyny cel Ęcia. Mao zmarł, ale twardość, jaką narzucil Chiriczykom, pozostala nadal zasadą ich egzystencji. Bezvłzględna twardośćcharakteryzuje zachowanie Chificzyk1w w Tybecie aż do dziś. Jest ona innego rodzaju niżta, kt rą sama przyroda naznaczyia Ęcie Tybetariczyk w. Jest to twardość crystej uĘteczności, ale sluzy ona r wnież do niszczenia wszystkiego, co nie pasuje do własnego programu, czy do tego dawniejszego, cesarskiego, czy do dzisiejsze-
go, komunistycznego. Szigace może byĆ dobrym przykladem ilustrującym tę tezę. Niewiele pozostało z niegdysiejszego uroku tego drugiego co do świętościmiasta Tybetu. R wnież luksusowy hotel, oddany do użytku w 1985 roku, nie może przesłonić prawdy o nędzy tego miasta. W hotelu Ęm zresztą prawie zawsze brak wody. Tym bardziej godny podziwu jest jedyny obiekt starego Szigace' kt ry się nie tylko zachowal, ale zostal doskonale
odrestaurowany: macierzysty klasztor panczenlam Taszilhtimpo (tyb. bKra-szisJhum-po). 2r0
w
-
Klasztor jest położony na południowym stoku g ry, w pobliżu miasta. Wspaniały widok, jaki przedstawiają wy_ kwintnie zaprojektowane zabudowania klasztoru w kolorze białym i czerwonym, zak| ca postawiona przez Chi czyk w przed samym wejściemwieża ciśnieri. Na prawo od klasztoru zotraca uwagę ogromna kamienna ściana,na kt rą można wejśćod środka;słuzy ona do tego, aby podczas wielkich świątzawieszać na niej t'ang-ki o niezwykłych rozmiarach. Mozna zobaczyć,jak to wyglądalo na starych rysunkach przedstawiających Potalę, gdzie ukazane są t'ang-ki zwieszające się z fasady pałacu. Na tych zwojach, o szerokościtrzydziestu, a długościpięćdziesięciu metr w, widnialy zwykle wizerunki budd w, bodhisattw w i guru. Jeszcze dziśw czasie święta w Paro w Bhutanie, obchodzonego corocznie z okazji urodzin Padmasambhawy, lvystawia się ogromny konterfekt Guru_rin-po -cz' e, jak naTw,ł a się go w świecielamaizmu. Wczesnym rankiem, około godziny czsłartej, wiesza się go na zachodniej ścianieświątyni
położonej na zewnątrz dzongu i zwija z powrotem, zanim dosięgną go pierwsze promienie sło ca. Takżę na wielkiej ścianiew Taszilhi.impo wystawiano olbrzymie t'ang-ki w czasie ważnych świątobchodzonych w klasztorze; czyniono tak aż do lat sześćdziesiątych, a zapewne nie najbardziej błahą przycTyną była chęć pokazania nie umiejącym czytać pielgrzymom gł wnego bohatera uroczystości oraz os b z nim mtiązanych w ramach obrzędu, a także b stw; należałoto uczyni jasno i sugesĘwnie. Taki spos b posługiwania się obrazem, uprawiany w lamaizmie, ma odpowiednik w praktyce malarskiej Europy w okresie roma skim: wnętrza kościol w pelne byly malowidel przedstawiających sceny z Ącia Chrystusa, apostoł w i świę-
tych.
2r1
,
Klasztor Taszilhiimpo zosta| zalożony w 1'447 roku przct jednego z uczonych Cong-k'a-py, plźniejszeeo Dalajlamę l dGe-'dun-gruba' a stało się to z inspiracji wielkiej patronkl Tybetu, bogini lHa-mo. Jednak dopiero dwieście lat p źnie! klasztor zyskał znaczenie jako siedziba panczenlam w; pienłszy panczenlama został obdarzony nową godnością przez swego sławnego ucznia Dalajlamę V' Już uprzednio bylprzeorem w Taszilhtimpo. Jego uczeri ogłosił go jednak na mocy swego urzędu inkarnacją Buddy Amitabhy. ptzecz\IwaTym samym Dalajlama V spowodował - nie jąc tego tnxłający do dziśzatarg między dwoma najwyż-
-
szymi lamami Tybetu oraz ich zwolennikami. Stronnicy panczenlamy uznali bowiem Swego pana za najwyższą reinkarnację, jako że jest on inkarnacją Buddy, podczas gdy dalajlamowie jako reinkarnacje Awalokiteśwary pochodzą
jedynie od bodhisattwy. Podobnię jak w sprawie nadania specjalnych uprawnie mnichom z trzech wielkich klasztor w w okresie świętaNowego Roku, tak i w tym przypadku Wielki Piąty, nie przewidując następstw Swego posunięcia, stworzył podstawę do trwających przez cale stulecia walk i spor w, kt re przyniosły wielkie szkody paristwu tybetariskiemu. Pod rządami pierwszego panczenlamy klasztor Taszilhtimpo zyskał nie Ęlko najwyższą rangę' r wną jedynie
znaczeniu świątyLhasy. Zacząl też ptzybierać ksztalt
architektoni czny, dzięki kt remu dziśjeszcze uchodzi za najbardziej zvłarte i zarazem ltocze miasto klasztorne Tybetu. Choć po roku 1959 r wnież ono ponioslo straty w swojej substancji architektonicznej, laikowi jednak nie rzucają się one w oczy. Nawet Sven Hedin, kt ry jako trzefovy badacz nie tak latwo wpada| w entuzjazm, pisząc w swojej Transhimalaya o Taszilhtimpo i o spędzonym tam w 1907 roku święcieNo2r2
wego Roku, znajduje słowa nacechowane wzruszeniem. Spośr d slawnych grobowc w zmar|ych panczenlam w, kt _ re opisuje Sven Hedin, zachowa|, się wprawdzie tylko jeden, a mianowicie grobowiec drugiego panczenlamy - Blo-bzang-je szesa. Hedin nie m gł natomiast opisać najwyższej partii klasztoru, połozonej z lewej strony czerwonej świątyni, kt ra zostala ukoriczona dopiero w roku I9"J.6; zautiera
ona posąg Buddy Majtrei (Przyszlości), wysokości okolo 26 metr w. Jest to najnowsza' azarazem najpotęzniejsza monumentalna rzeźba Tybetu.
Trzydziestu odlewnik w zamieszkalych w klasztorze nJĘlo 1,I5 ton miedzi i 279 kilogram w złota na wykonanie tego giganĘcznego dziela o wysokości pięciopiętrowego budynku.
Na pewno wielkie znaczenie ma fakt' że ten potężny po_ sąg Buddy wzniesiono w okresie pelnym zamieszek i niepewności. Dzisiaj w podobnie napiętej atmosferze obchodzą ją
wkolo mnisi i pielgrzymi. Ów Budda jest dla nich rękojmią trwałościnauki' kt ra nie zaniknie także w naszych czasach. Dzięki Buddzie Przyszlości m wią wiarygodne przepowiednie nauka ta będzie za 2500 lat na nowo głoszona, tak jak za zycia historycznego Buddy Śakjamuniego, kt ry 2500 lat temu wędrowal po tej ziemi i kt rego wpływ zywy jest do dziś.To jego wspaniały ukoronowany posąg stoi przed
nami w zachodniej kaplicy rozleglego klasztoru. Tak więc obaj są obecni, ten z ptzeszłościi ten przyszly, jako przyklady wiecznego dzialania duchowej siły, kt ra według nauki buddyjskiej prowadzi do poznania, a w koticu do nirwany. Jak mi powiedziano, klasztor Taszilhtimpo daje schronienie polowie wszystkich znąqch jeszcze w Tybecie mnich w' kt rych jest podobno obecnie okolo sześciuset. W dniu L8 maja 1981 roku' dniu narodzenia Buddy, zebra|o się ich 2t3
ponad trzystu w wielkiej hali nauczania, aby odbyć świętc
R
wnież tu pozostaje otwarte pytanie o dalszy roz. w j buddyzmu w Tybecie. Ale lamowie, z kt rymi rozmawia. łem, są pelni ufności. prawie nie uważaĘ za - To, czego przed kilkumlatywilnikt możliwe, stalo się faktem mi jeden znichzblyszczącymi radością oczami. Wolno nam Znowrr zbierać się i jed. noczyć w duchu Buddy. Nie pragniemy niczego więcej. Cośz tego pozbawionego pragnieri szczęścia ogarnia także gościaklasztoru, kt ry wkracza w labirynt uliczek Taszilhiimpo, prowadząrych w g rę do święĘchmiejsc, gdzie stoją oĘnkowane na czerwono budynki. Są to drogi prowadzące z nizin naszej ziemskiej egzystencji na niebiariskie wyzyny i nawet najuboższemu pielgrzymowi zostaje przekazany odblask tego, co wedlug nauki buddyjskiej człowiek może osiągnąć dzięki przenłyciężeniu Zewnętrznego Świata pozor w i odnalezieniu siebie w świecie ducha. Bielone fasady mniszych domostw, o czarno obramowanych oknach, są odchylone ku g rze dom i okno w daw-i dlatego nym Tybecie mają kształt trapez! przechodząc między nimi, mamy wrażenie, jakbyśmy szli ciasn}łn jarem; w g rze widoczny jest Ęlko wąski pas nieba. Czasem otwiera się widok na jeden z zachowanych czerwonych budynk w, obitzędy.
kt6re otaczają panteon lam w, wypełniony malowidłami ściennymi i poświęconymi figurami; jest on celem wspinających się tam codziennie mnich w, pragnących odprawić świę-
te obrzędy i oddać się medytacji. Gdy wspinamy się uliczkami w g rę ku świąĘniomi kaplicom, objawia się nam cośz symboliki tej klasztornej archi_ tektury: idziemy drogą wyprowadzającą z codzienności do miejsc' gdzie można znaleźćspok j i oświecenie. Wciąż jeszcze odczuwa się tu, że klasztor był przez stulecia ważnym centrum duchowym sekty Ż ltych Czapek. Naj214
widoczniej pa stwowe klasztory wok l Lhasy zbytnio ulegly świeckimwpływom stolicy i ścierającymsię tam przeciwstawnym tendencjom, aby mogly stać się czystymi oazami nauki medytacji. Jeślidziświększośćmnich w znajduje się w Taszilhtimpo' jest to spowodowane tymi właśnieokolicznościami, r wnież w dzisiejszych zmienionych warunkach.
Panam-dzong, niegdyśwspaniała budowla, kt rą wloski tybetolog Giuseppe Tucci widzial ieszcze w roku 1948 i dodziśIeĘ w gruzach' Tahźe wieśu st p kładnie opisał dawnej twierdzy nosi śladypoważnych zniszcze . Walka Chi czyk w z tybetariskim ruchem oporu szalala tu z wyjąt-
Gjance
-
obraz tantrycznej tradycji
Rozstanie z Taszilhtimpo jest trudne, mł|aszcza że w czasie mojej pierwszej wizyty na kwaterze w obozie wojskowym w Szigace odczulem r6żnicę między miejscem noclegowym a prawdziwym schronieniem. Nawet skromne pokoje, takie jak cele mnich w w klasztorze, mogą wywołać poczucie bez-
pieczeristwa, jeżeli są przyporządkowane jakiemuś systemowi duchowemu. Jeśliponadto system ten znajduje wyraz w takich budowlach jak gCugłag-k'ang' wielka hala zebra ', wsparta na czterdziestu ośmiukolumnach, wraz z figurami święĘchi obrazami na zwojach, gdzie mnisi zbierają się kilkakrotnie w ciągu dnia, w wczas w takim wnętrzu powstaje poczucie kosmicznego odniesienia między człowiekiem a otaczającym go światem; poczucie to nie opuściłomnie od czasu pobytu w Taszilhi.impo. O świcie,kiedy nar d chiriski poddawany jest ćwiczeniomfizycznym' wyruszamy do Gjance' miasta odległego od
Szigace około 100 kilometr w na poludnio_wsch d, czyli do miasta ,,kr lewskiego szczytlJ", bo tbk naleĘ tllmaczyć jego nazwę. Droga prowadzi przez roz|egly płaskowyż, zamknięĘ ze wszystkich stron g rami; po obu stronach drogi widać zrujnowane budynki. 216
kową gwaltownością. Z pobliskiej warowni pozostały jeszcze resztki środkowej wiezy, dzięki czemu można uzmysłowić sobie, jaką rolę odgrywały takie budowle w imponująrym krajobrazie Ębetafiskim, wprowadzając do niego znaczące podzialy i akcenty.
Jednak ich gruzy nastrajają podr żnego melancholijnie,
młlaszczajeślima on jakieś pojęcie o wznioslej wspanialości ich poprzedniego wyglądu.
Po trzech godzinach jazdy docieramy do Gjance, kt rego historyczne znaczenie młiązane jest z jego polożeniem przy jednym z ważniejszych rozga|ęzieri dr g dawnego Tybetu. Stąd prowadzi droga karawan między stromo wznoszącymi
się g rami w kierunku południowym do doliny Cz'umbi oraz przez Sikkim do Indii. Tą drogą Dalajlama XIV odbył podr ż do Indii w 1956 roku na dwuipÓltysięczne urodziny Buddy. Tą samą drogą przeszedl w lecie 1904 roku pułkownik Younghusband, wraz z wojskiem brytyjskim pod rozkazami pulkownika Macdonalda, by zaatakować Lhasę. W Gjance Brytyjczycy natrafili po taz pierwszy na zacięty op r Tybetaficzyk w' Ostrzelali miasto, czyniąc znacznę zniszczenia, uszkadzając zamek, klasztory i domy mieszkalne. o inwazji brytyjskiej i jej następstwach opowiada mała wystawa urządzona w odrestaurowanym wnętrzu zrujnowanego zamku, kt ry do dziśg ruje majestatycznie nad miastem' Już wtedy dochodziło do grabieży świątyri,dokonywanych przez Brfiiczyk w; w kronikach Zachodu fakty te są oczywiścieprzemi|czane. Jednak lupy zabrane przez najeźdźcw dostały się do r żnych europejskich muze w, gdzie
Żn
T
świadcząo pierwszym rabunku d br kultury tybetariskiej. Takim świadectwem są choćby fragmenty tronu wykutego
z
i
pozlacanego' o wielkiej wartościartystycznejl kt re znajdują się w Muzeum Etnologicznym w Lejdzie. Gjance bylo zawsze miastem bogatym, świadomym swej tradycji. Jest to w Tybecie ośrodek wytwarzania kobierc w, jakteż produkcji wielu innych uzywanych tam wyrob w welmiedzi
nianych.
Przed rokiem 1959 większośćz ośmiusetmieszka c w Gjance byla zatrudniona w tej wlaśnie gałęzi rękodzielnictwa. DziśGjance zamieszkuje 20 000 htdzi, z kt rych wielu pracuje w szybko rozrastających się komunach rolniczych.
W XIV wieku Gjance było stolicą małego księStwa o sporym znaczefliu, a to dzięki temu, że rezydłtjągy na zamku książęta panowali nad calym handlem pomiędzy Indiami a Tybetem. Zamek, kt ry nawet jako ruina robi wspaniale wrażenie, jest tak stary jak dawne księstwo, pod kt rego opieką prawie wszystkie sekty lam w wznosiły swoje klasztory - najpierw sekta Czerwonych Czapek, p źniej także sek_ ta Z6|Ęch Czapek. Panorama Gjance uksztaltowala się pod wplywem dua_ lizmu władzy świeckiej i duchownej. Mimo licznych strat i szk d, jakie miastu wyrządzi|i nie Ęlko Anglicy, dualizm zniwelowany p źniej w calym kraju dzięki skoncen_ ten jest trowaniu wladzy w ręku dalajlam w - tutaj widoczny do dzisiaj. Pod tym względem Gjance przedstawia całkowite przeciwieristwo Lhasy. Jest to miasto, w kt rym pienvotny system rząd w w Tybecie przejawia się wyraźnie w strukturze urbanistycznej. Na najwyższym wzniesieniu Gjance stoi jako rezydencja wladry, miejsce ucieczki zamek dzong przed wrogiem, sie dziba sądu, administracj i, w ięzienie, urząd podatkowy, spichrz. To wszystko mieścilosię w zamku, choć 278
w ograniczonym zakresie, aż do najnowszych czas w pano_ wania ostatnich dalajlam w. U st p zamku rozciąga się miasto wzd|uż barwnej i ru_ chliwej ulicy bazar w, kt ra ko czy się przy gl wnej bramie wielkiego, otoczonego potężnym murem zespołu klasztorne_ go: obejmowa|, on aż do początku naszego stulecia osiemna_ ścieklasztor w r żnych sekt. ChociażnaĘm rozległym tere' nie zachowały się jedynie dwa klasztory oraz olbrzymia stupa ,,stu tysięry wizerunk w (budd w)'', na kt rą można wchomimo to Gjance dziś dzii sKu-'bum [wym. kumbum] jeszcze pozwala nam odtworzyć prawdopodobny obraz daw_ nej kultury miejskiej i klasztornej. Odzwierciedla r żnorod' ne formy, w jakich lkazywal się zar wno lamaizm, jak i wla_ dza świecka,zanim nastąpilo definitywne zwycięstwo centralizmu za rząd vł Dalajlamy V.
okręg klasztorny Gjance jest o tyle czymśwyjątkowym dla Tybetu, że tutaj przedstawiciele wszystkich odmian la' od tradycjonalnego zakonu Sa-skja-pa aż do zre' maizmu
-
zjednoczeni za chroniąmogli oddawać się swym obrzędom
formowanej szkoly dGeJugs-pa
cymi ich murami
-
i świętym czynnościom. Szczeg lne uroczystości obchodzono wsp lnie w wielkiej hali zachowanego gCug-lag-k'angu. Wy-
jątkowo zdumiewający jest fakt, że jeszcze na początku XIX wieku sekta Czerwonych Czapek, 'Brug-py, [wym' Dukpa], reprezentowana przede wszystkim w Bhutanie, jak r wnież sekta Karmap w, mogły wznosić klasztory w świętym okręgu Gjance, w innych bowiem częściachkraju w tym samym czasie w klasztorach Czenronych Czapek zmniejszano liczbę mnich w lub calkiem je opuszczano i wskutek tego ulegaly zniszczeniu. ocrywiście także w Gjance wszelkie sprawy okręgu klasztornego rozstrzyga| ostatecznie najwyższy prueor Z |Ęch Czapek; sekta ta utrzymala tylko siedem z istniejących ŻI9
7 uprzednio szesnastu, a potem osiemnastu kli z klasztor w Gjance nie osiągnął jednak
-,:il'l?ll;;J
wych klasztor w wok l Lhasy lub klasztoru Taszilhrimpo. Najwyższa liczba mnich w, jaką przekazują dokumenty dotyczące świętego okręgu Gjance, wynosiła trzy tysiące. Tak
bylo w
xvIII
więku. Przeciętnie liczba ta wynosila od sześciusetdo ośmiusetmnich w. Kiedy dotarliśmy do wielkiej hali świąĘnnejgCug-lag-k'ang, otwierano wlaśnie bramy. Mnisi zapalają lampy podsycane masłem, ustawione w wielkiej liczbie przed centralną figurą ukoronowanego Buddy i przed stojącymi po jego bokach posągami Majtrei i Amitaju-sa. Wkr tce rozbłyskuje nieziemskim blaskiem mn stwo pozlacanych figur. Wierni padają wielokrotnie na ziemię, jakby olśnieni bogactwem nie_ biariskich zjawisk, ażbędą mogli, posuwając się metr po metrze do przodu, ucalować drogocenne szaĘ posąg w. Stare malowidła ściennetej sali są juź prawie niewidoczne; Ęm bardziej uwypuklają się rzeźby, kt re pochodzą w większości z XIV i XV wieku inależą do najlepszych dzieł, jakie zostaly odlane w środkowym Tybecie pod wplywem Nepalu i zachodniego Tybetu. Szczeg lnie silne wrażenie na młiedzających robi kaplica Wajroćany w zachodniej częścigCug-lag-k'angu. Pośrodku na tronie pod baldachimem siedzi Wajroćana o czterech obliczach jako centralna figura mandali budd w medytacyjnych. Zgodnie z ich porządkiem kosmicznym widzimy z lewej stro_
ny Wajroćany Buddę Ratnasambhawę jako pana południa, z prawej Amoghasiddhi, tathagatę p lnocy. Zachodowi przy porządkowany jest Amitabha, wschodowi - Akszobhja. W kapliry Wajroćany zachowaly się także dośćdobrze malowidla ścienne.Bodhisattwowie przy ścianie tylnej i przy ścianach bocznych to najlepsze przykłady wczesnej figuralnej sztuki odlewniczej w Tybecie. 220
Za posągami na regalach,
ujęte w okładki po mistrzowsku ozdobione robotą snycerską, leżą w stosach wszystkie rękopiśmienne tomy tybetariskiego kanonu buddyjskiego Kandżuru i Tandżuru.
W polożonej po stronie przeciwnej kapliry wschodniej, poświęconej Majtrei, spotykamy reprezentant w wczesnego lamaizmu: są to trzej kr lowie religii: Srong-bcan-Sgam-po [wym. wsp łczesna: Songcżin Gambo], K'ri_srongJde-brcan [wym. wsp lczesna: T'isong Decźin] i Ral-pa-czan, jak r wnieź kilku kolejnych wczesnych lam w-komentator w, kt rzy przyczynili się do rozpowszechnienia buddyzmu w Tybecie. Wszystko w tej świątynipodlega systemowi wzajemnych odniesie , zar wno pod względem temat w, jak idei kosmicznych. Nauka tarftryczna o powiązaniu z sobą wszystkiego została tu ujęta w formę obrazową. W gl wnym sanktuarium gCugłag-k'ang stoi wielka re-
plika Buddy Dżo_bo-rin-po-cz'ego (,,Drogocenny pan'') zDżo-k'angu w Lhasie, sięgająca do g rnego piętra. Po obu
jej stronach umieszczeni są Budda Śakjamuni i jeden z jego poprzednik w, szczegllnie czczony w Nepalu Budda Dipankara. R wnież tutaj płoną lampy podsycane masłem. Jakiś mnich układa z czlllościąszaĘ i błogoslawione welony
rozpostarte na ramionach i kolanach środkowej figury, kt rą Tybetafrczycy z czcią oglądają i całują, głęboko się klaniając.
Na gł wnym oltarzu sanktuarium kr luje na tronie Cong-k'a-pa i dw ch jego uczni w. W ten spos b przewaga Ż lĘch Czapek zosta|'a wyraziście ukazana także w Gjance. W zachodniej kaplicy pierwszego piętra spoĘkamy ośmiu wielkich guru sekty Sa-skja-py, kt rzy tu, w Gjance, zajmują szczeg'lną pozy cję, ponieważ cztery z wczesnych klasztor w na|eżaly do członk w sekty Sa-skja-py, zvłiązanych z tradycją Czerwonych Czapek. Ta kaplica poświęcona jest jidamowi Śamwarze, kt ry jest czczony jako pan świętej g ry Kajlas. 221
We wschodniej kapliry
Szesnastu arhat
g rnego piętra znajdują
w, siedzących w niszach
się figury
medytacyjnych
wok t centralnej figury Buddy, podobnie jak to bywa ptzcd' stawiane na wielu t'ang-kach w malarstwie tybetarlskim. Ideą zilustrowaną w tej kaplicy jest relacja nauczycicl' ucze , zachodząca między Buddą Śakjamuni a wielkimi in' dyjskimi guru, niosąqlmi słowa mistrza we wszystkie strony świata; ci guru weszli do historii buddyzmu pod naałą arhaci.
Kiedy wędrujemy przez gCugJag-k'ang, staje się dla nar jasne, że (pomyślmy przede wszystkim o wspaniałej biblioto'
ce w kapliry Wajroćany, zawierającej calkowity material do nauczania lamaizmu) znajdujemy się w miejscu, kt re jesl symbolem promieniującej na wszystkie Strony nauki tan' tryjskiego buddyzmu, kt rego podstawowe prawdy oglosil historyczny Budda. W tym kontekście musimy tah'zepatrzeć na wielki cz'Ót n (sKu-'bum) wzniesiony na planie mandali. W swojej koncep' cji podobny jest do świątyniw Borobudur na Jawie, w cen' tralnej części wyspy, a więc oddalonej o wiele Usięcy kilome'
tr w, choć formy architektoniczne Ęch dw ch znakomiĘch budowli, z kt rych każda jest jedyna w swoim rodzaju, są
calkiem odrębne. sKu-'bum [wym' Kumbum]w Gjance, wzniesiony między 141'4 a 1'4Ż4 rokiem, a potem wielokrotnie restaurowany, ma tu' u st p wielkiego okręgu klasztornego , szczeg lne znacze' nie. Jest on, jak wszystkie stupy, symbolem kosmicznej g ry Meru i nirwany Buddy. Ponadto jest on talrżę kosmicznym
miejscem spotkania wszystkich budd w, bodhisatw w, b stw inicjacji i b stw opiekuriczych, bogiri, demon w i daki' nich, kt rych oddzialywanie na nas jest niewidoczne, azosta' je ukazane mnichom i ludziom świeckim w rzeźbach i malowidlach. Ż22
W
łm dziele
architektury nie ma nic przypadkowego. r znorodnym powiązaniu zgodnym z kosmiczną nauką tantryjskiego buddyzmu. Jak gdyby uklad wsp łrzędnych naszej matemaĘki zostaI przeniesiony w przestrzefi.Przy Ęm to, co powstało z ducha religijności, jawi się nam jako dzielo architektury o niepor wnanej harmonii i doskonalości. Jednak nie Ęlko wygląd zevłnętrzny Kumbumu świadczy o jego randzę arĘsĘcznej' Przekonuje o tym także uksztaltowanie wnętrza. Musimy przytaknąć, seniorowi wsp lczesnej tybetologii Giuseppe Tucciemu, kt ry nazywa Kumbum w Gjance najznakomitszym zaĘtkiem sztuki Ębeta _ Wszystko lączy się ze wszystkim w
skiej.
Tu także w spos b sugestywny stworzono powiązanie
między buddyjsko-tantrycznym panteonem a jego ziemskimi przedstawicielami, a to dzięki obecności wszystkich ważnych świętych i guru, trzech kr l w religii i wielkich lam w.
Kiedy się wkracza na rozległy dziedziniec Kumbumu, r żnorodnościjest porywające' W bieli
wrażenie jednościw
i
zlocie wznosi się przed nami budowla potężna, a jednak sprawiająca wrażenie nieważkości,jakby należąca raczej do nieba niż do ziemi, dziewięciopiętrowa' w planie rozcz|onkowana na dwadzieścia dwie części.Nawet ten, kto nie ma pojęcia o symbolice i znaczeniu religijnym Kumbumu i jest zwyklym turystą, dawno już znudzonym mn stwem świąty, kt re obejrzal, staje olśnionywobec tej stupy; obserwowatem takie zjawisko wielokrotnie. Wąskie schody prowadzą od plaskiego fundamentu symbolizującego lotos przez bezokienną kondygnację cokołu na pierwszą platformę z szeroką bramą prowadzącą do czterech pięter, jednakowej wysokości, podzielonych pionowo na dwadzieś cia części, wraz
sześćdziesięcioma ośmioma kaplicami. Każde z Ęch czterech pięter, jak i fundament, jest u g ry zamknięte po-
z ich
Ż23
T
dw jnym gzymsem z symbolami wadźry. W ten spo's b li powstaje dalszy podzial poziomy, świetnie harmonizujący z pionowym. Sz ste piętro Kumbumu jest budowlą oktąg|ą z CTlwot' giem drzwi ozdobionych ornamentem, kt re otwierają się nn cztery strony światai dają dostęp do dalszych czterech kaplic. Te kaplice poświęcone Są tathagacie Wajroćanie,
Wadźrasanie, jako formie Buddy pierwotnego, Buddzie Śakjamuni i bogini Jum-cz'en-mo, kt ra tu uosabia element mądrościBuddy. Giuseppe Tucci wskazal na to niezwyklc przyporządkowanie najwazniejszych kaplic Kumbumu w ob' szernym opisie Gjance (Indo-Tibetica, t.IY, cz' 1' s. 291); przeciwstawil się tam narzlcającej się, lecz mylnej interpre' tacji tych czterech kaplic jako przybytk w czterech władc w stron świata, tathagat w i uznaniu ich ezoterycznego znacze' nia jako przewodnik w wiodących ku zbawieniu. Jednak inaczej, niżby się można było w tym miejscu spo' dziewać,w środku Kumbumu nie kr lowal na tronie Wajro'
kt reml
przydzielona jest tylko jedna boczna kaplica, ale Budda pierwotny, Wadźradhara, inkarnacja prapoczątku idei Buddy. Kr lowal on na tronie ponad czterema najwyżej położonymi kaplicami' kt re mialy przedstawiać oŚ świata;
ćana,
niesteĘ jego posąg się nie zachował' Wadźradhara jest gł wną zasadą duchową buddyzmu tantrycznego, a co za tym symbolem kosmosu we wszystkich jego przejawach; idzie a to wlaśnie znaczy'. symbol absolutu.
Tucci, kt ry wnikliwie zbadał Kumbum, doliczył się 188 886 figur bog w w samych rylko g rnych kaplicach, po-
nad ktÓrymi znajduje się jeszcze jedno piętro, spoglądające sĘlizowanymi oczami w cztery Strony świata (podobne zna_ my ze stup w Nepalu), orazzloĘ baldachim. W Ęch figurach osiąga sw j szczyt r żnorodnośćboskich przedstawieri, dla
kt
224
rych Kumbum stanowi ramY.
Przedstawienia te wlączone są w matematyczny system odniesieri poprzez liczby magiczne: dziewięć pięter budowli odpowiada dziewięciu piędziom, mającym po dwanaścieszerokości palca, kt re slużyły tybetariskim artystom jako schemat proporcji przy przedstawianiu ludzkiej postaci. Dzięki temu proporcje przestrzenne Kumbumu odpowiadają wymiarami medytującemu w pozycji siedzącej Buddzie, potwierdza się to w siedemdziesięciu dw ch kaplicach budowli. Dziewięć razy dwanaście łokci mierzy promieri cokolu. Wedlug rachunku buddyjskiego jest to pomnożenie czasu i przestrzeni, przy czym dziewięć jest magiczną |iczbą miary przestrzeni, dwanaście zaś odpowiednio do miesięcy i znak w zodiaku w ciągu roku - magiczną liczbą miary czasu' Sto osiem razy występuje też postać Buddy na licznych t'ang-kach wok ł postaci centralnej. Zostala tu pokazana owa wymienność zjawisk i stosunk w w panteonie buddyzmu tantrycznęgo, kt ra odpowiada r żnym konstelacjom kosmicznego bytu zgodnie z widzialnymi na niebie konstelacjami gwiezdnymi. Astrologia jest przecież częściątantrycznego Systemu odniesieri; do jego najwyr aźniejszego i naj bardziej przekonywaj ące go prze dstawienia zbliżamy się wraz z wkroczęniem w światobraz w Kumbumu w Gjance.
Jest to zarazęm odzwierciedleni,e naszego'bytowania jego w r źnorodnych objawach, a także obraz drogi, jaką musimy przebyĆ, aby się wyzwolić z zycia doczesnego, kt re buddyści odczuwają jako drogę cierpienia. Tak nalezy interpretować wznoszęnie się z piętra na piętro. Kaplice pierwszego piętra symbolizują w rzeźbie i malarstwie cztery środkiwyrazu świadomościludżkiej' jakimi dysponuje człowiek: cielesność,duch, sfera uczucia oraz doktryna jako siła porządkująca, czyli dharma. Zgodnie z tą nauką
na drugim piętrze reprezentowane są cztery formy Wrze225
czenia, kt6rę trzeba koniecznie podją , aby zna|eźć dtogę oświecenia. Trzecie piętro jest wyrazem misĘcznej sily tantr' przenikającej wszystko i wszystko jednoczącej. Przy Ęm pię' ciokrotnie stopniowane partie boczne, podobnie jak pięcio' piętrowa częśćśrodkowa pod właściwąbudowlą stupy z czte' rema kaplicami i zlotym z:łłjeczeniem odnoszą się do pięciu tathagat w, z kt rych wedlug nauki tantrycznej wszystko się wywodzi i do kt rych wszystko można sprowadzić. Kumbum w Gjance wywiera niezapomniane wrażenie niezależnie od tego, jaki jest nasz stosunek do buddyzmu, a w szczeg lnoścido lamaizmu. Jęszcze dziświdzę przed sobą ową stupę jako obraz tego nieba, o kt rym często Śnimy, choć nie wiemy, czy zobaczymy je kiedykolwiek.
Sa-skja i Źwa-lu
_
klasztory dawnego
Ęberu
odzyskana wolnośćwyznawania i praktykowania religii odnowila zycie duchowe nie Ęlko w SamjŻi, klasztorze Czerwonych Czapek. Także w okolicach Gjance i Szigace, w zagrożonych upadkiem dawnych klasztorach, budzi się nowe Ęcie, czerpiąc z ducha tradycji' Trudno przy tym orzec, co naprawdę wplynęło na Tybeta czyk w, czy sami podjęli inicjatywę, zlłlaszcza że potęga żattycn Czapek w Tybecie była od stuleci tak wielka, iżklasztory Czerwonych Czapekjuż od dawna mogły egzystować niemal wylącznie poza granicami Tybetu: w Ladakhu, Nepalu, Sikkimie, Bhutanie. Teraz także w kraju lamaizmu widzi się je wypelnione nowym Ęciem. Może nas to dziwić, ale jednocześnie powinno cieszyć, bo przecież dzięki temu zostal zahamowany rozklad zagrazający istnieniu innych ważnych zaĘtk w kultury tybeta skiej. DoĘczy to przede wszystkim położonego na południo-zach d od Szigace klasztornego miasta Sa-skja [wym. Sakja]' kt rego klasztor p łnocny padł ofiarą ,,rewolucji kulturalnej''. Zachowa| się natomiast potęZny klasztor poludniowy, jak bastion żarzący się czerwienią w plaskim terenie na tle stromych stok w g rskich, wciąż jeszcze daje nam wyo_ brażenie o dawnym znaczeniu Sakji. Jest to jeden z ptryklad w, kt re' podobnie jak Gjance, świadcząo arbitralnej właŻŻ7
dzy małych księstw w dawnym Tybecie, choć trzeba zaz*acz1ć, że Sakja przez dlugi czas dzierĘ|a w|adzę nad calym Tybetem, jakkolwiek byla tow|adza Sprawowana z łaski Mon-
gol
w.
Nigdy przedtem ani też potem - aż do najnowszych czaTybet nie był tak zagrożony z zewnątrz, że zachwialo się jego istnienie, jak w XIII wieku, kiedy Mongolowie, zjednoczeni pod wodzą Czyngis-chana, grabiąc i mordując, wtargnęli do Azji Środkowej, a Tybet znalazl się takze w zasięgu ich napierających zewsząd konnych oddzial w. W wczas duchowieristwo i szlachta Tybetu z rzadką j ednomyślno ściązaproponowali Mongolom, że się im dobrowolnie poddadzą' Nie doszlo jednak do zajęcia kraju. Dopiero pod panowa-
s
w
niem syna Czyngis-chana, ÓgÓdeja,
wojska mongolskie
wtargnęly do Tybetu; wycofały się jednak rychło, zabierając bogate lupy. W F/m historycznym momencie naczelne kierownictwo
Tybetu powierzylo zadanie pertraktowania
z Mongolami
jednemu z najmądrzejszych Tybetaficzyk w, przeorowi zalożonego w 1073 roku klasztoru Sakja, pandicie (Kun-dga'-rg1'al-mc'anowi) nazywanemu kr tko San Panem. Przeor potwierdzil militarne i polityczne podda stwo swego kraju, ale
jednocześnie dyplomatyczną zręcznościąosiągną| to, że Mongołowie uznali go za swego przedstawiciela w Tybecie. W ten spos b stal się po raz pierwszy wladcą kraju na ,,dachu świata''.
Kiedy wreszcie Mongolowie pod wpływem San Pana
i wysokiego duchowieristwa tybetariskiego przyjęli buddyzm,
mongolscy chanowie uzależni|i się religijnie od wielkich lam w i od klasztor w jako ośrodk w wladzy w Tybecie. Spowodowało to wzrost hegemonii klasztor w oraz ich przeor w takźe w samym kraju. Mimo to dawny antagonizm między szlachtą a duchowieristwem trwał nadal' 2Ż8
Dopiero Dalajlama Y rozsttzygnąl ten sp6r na ruecz boskiego kr lestwa, a zatem na korzyśćduchowie stwa, co oznaczalo upadek lokalnych księstw, jakie się uprzednio utworzyły w Sakji i w Gjance. Ważkim świadkiem dawnej potęgi lokalnej jest do dziś wlaśnieklasztor południowy w Sakji, wyglądający jak twierdza. Inaczej niż w pozostalych klasztorach Tybetu, jego warowne mury wywolują wrażenie sily i wydają się nie do zdobycia. Nawet stojąc na rozleglym dziedziilcu, czlowiek nie czuje się dopuszczony do wnętrza. Poczucie, że znalazlo się schronienie, kt re w innych klasztorach z:lłiązane jest całkowicię z ich znaczeniem religijnym, tutaj kojarzy się raczej zwrażeniem szukania ucieczki przed wrogiem. Jak w Ńet'angu przed bramami Lhasy' takźe w Sakji spoĘkamy się z wielkim świętymwczesnego lamaizmu, Atiśą, kt ry uważany jest przezwierzących za poprzednika Cong-k'a-py. Na niego w kazdym razie wskazuje legenda o zaiożeniu klasztoru Sakja, kt rego namla znaczy ,,płowa ziemia,jasnoszara ziemia'', co odnosi się do dużego, wyraźnego jasnego pola na ścianieskalnej obok klasztoru p łnocnego, tam jakoby miało się ukazać AtiśiSiedem wersji świętejsy|aby dhi, symbolizującej bodhisattwę boskiej mądrościMaridźuśriego. Klasztor p lnocny na zboczu nad rueką do dziśw większej częścileiry w gnszach i nie widać, aby planowano jego odbudowę; wzniesiono Ęlko jedną nową stupę (cz'oten). Być moze jest to młiązane ze stopniem zniszczenia a|bo też ze szczegÓ|nąpozyąą klasztoru Sakja w dziejach Tybetu. W przeciwieristwie do innych Ębetariskich miast klasztornych, w kt rych przyszli przeorzy, podobnie jak dalajlamowie, byli wyszukiwani jako dzieci i poddawani skompliko-
wanemu procesowi rozpoznawania, stanowisko ptzeora w klasztorze Sakja bylo dziędzicznę.
jedna z najważniejPoniewaz sekta Sakjapa - doniedziś srych sekt Czerwonych Czapek zna celibatu, przeorowie Sakjapy mogą mieć zony. W ten spos b doszło tam nie tylko do dziedziczenia funkcji przeora, ale do czegośw rodzaju pafisfwa w paristwie. Klasztor Sakja utrzymal do roku 1950 daleko zaawansowaną samodzielność w kraju dalajlam w. W jego granicach uchodźcy czuli się bezpieczni. Także w innych sprawach wpływ Lhasy był ograniczony. Przeorzy Sakji, kt rych uważano za inkarnacje Ma dźu-
śriego' sprawowali wladzę duchowną i świeckąna małym, liczącym tylko 3500 kilometr w kwadratowych terytorium. Ży|o na nim 1600 mieszkaric w, zkt rychpołowa mieszkala w mieścieSakja. Rządy w księstwie sprawował delegowany przezpanujących przeor w namiestnik. ostatni z tych świeckich dostojnik w, rekrutująrych się z miejscowej szlachĘ, został w roku 1960 stracony przez Chiilczyk w.
Z dwudziestu czterech klasztor w istniejących na terytorium Sakji do dziśzachowal się Ęlko potężny klasztor poludniowy z nielicznymi mnichami. Ale w Indiach, Nepalu, i Bhutanię istnieją klasztory Sakjap w, w kt rych przebywa ponad Ęsiąc mnich w; dużą ich liczbę stanowią uciekinierzy z Sakji. Obecny klasztor macierzysty pod zwierzchnictwem XLI przeora Sakji znajduje się w Radźpurze w indyjskim
stanie Madhja-Pradesz. Terytorium SaĘi leży na południo-zach d od Szigace, na drodze do Himalaj w, do Mount Evęrestu. Należy do przygranicznej streff regionu międry Lhasą a Szigace, stosunkowo gęSto zaludnionego, kt ry byl i pozostal nie tylko w dzie_ dzinie politycznej i duchowej, ale także gospodarczej centrum Tybetu. Aź do roku 1985 Sakja pozostala zamknięĘm w sobie, zwartym terenem, przede wszystkim zapewne ze względ w techniczno-komunikacyjnych. Ż30
Droga zSzigace na zach d wiedzie obok całkowicie zniszczonego Nart'angu, dawniej gl wnej drukarni Tybetu, gdzie
drewniane klocki drukarskie sławnych tekst w Kandżuru Tandżuru zostaly w czasie ,,rewolucji kulturalnej'' z,l$e jako drewno na opal. Tutaj odczuwa się rozmiary zniszcze silniej niż dalej na wsch d, na obszarze między Szigace a Lhasą, gdzie od dawna robi się starania itroszczy o planową odbudowę zniszczo-
i
nych obiekt w. Droga do Sakji jest Ęeżdżonym szlakiem. Każdy pojazd podnosi potężne chmury pyłu. Posuwamy się powoli naprz d. Kraj jest tak opustosza|y, że zapiera to oddech. Przy drodze rozciągają się Ęlko nieliczne osiedla. Domy są częściowo zamki warowne z kt rych zachozrujnowane. Dzongi walo się tylko podmurowanie' świadcząo minionej wspanialości. Do ko ca nie było pewne' czy uzyskamy pozwolenie na wyprawę do Sakji. Dopiero od września1985 roku jest ona w og le mozliwa, a pozwolenie wydawane jest niechętnie z powodu trudnych warunk w jazdy. W Chinach i podob-
nie w Tybecie o podr ży decyduje znalezienie kierowc w skądinąd mozliwa i dozwolona to rozstrzyEa, c4 jazda -odbędzie -przęz Stronę urzędową się, czy nie. Jesteśmy
-
więc uszczęśliwieni, kiedy nasz kierowca po dluższej dyskusji zgadza się podjąć planowaną wyprawę do Sakji. Klasztor południowy, osadzony na tle ścianyskalnej, na piet'wszy rzut oka wyraża potęgę. Z odda|enia przypomina prawie nowoczesny budynek. Żadnafotografia nie może oddać pierwotnej sily emanującej z tego dzięla architektury. Tu poczucie sily przeksztalcilo się w wolę tw tczą budownijak czych, oni bowiem - tak sam Sa-skja pandita - będąc świadomi ciasnych granic zewnętrzrlych swej w|adzy, właśnie dlatego tym silniej i wyraziściej pragnęli ją zaprezentować. 23t
Także wewnątrz mur w klasztor południowy jest bardzicJ warownią niż świętymprzybytkiem. To wrazenie zmienia się jednak, kiedy wkraczamy do obszernych hal, w kt rych wita nas dźwięk świętego rogul z muszli' przechowanego tu jako dar Kubilaj-chana. Z nieprzyjazną, ziejącą chlodem Stroną Zewnętrzną, z murami częściowo pokrytymi ciemnoszarym tynkiem' obramowanymi bialo i czerwono, kontrastują wnętrza hal, za-
nurzone w jasnych kolorach i połyskujące zlotem - świat tajemniczych istot z ducha tantryzmu. Stykamy się tu z cha-
rakterystycznym dla Tybetu, tak często już zaobserwowanym' napięciem między wnętrzem a światemzewnętrznym. Zdaje się, że Hewadźratantra ze swoją osobliwą personifikacją odgrywa szczeg lną rolę w Sakji. Postać ojca obejmu-
jącego gł wnymi ramionami własny kobiecy odpowiednik, a w każdej zpozostalych czternastu rąktrzymającego czarki z czaszek, w kt rych siedzą ludzie i mltierzęta, ma przypomi_ nać widzowi o przemijalności naszej ziemskiej egzystencji. Hewadźta to znaczy cześćwadźry - hołd składany diamentowemu berlu absolutnej mory duchowej i jasności, kt re jest dla inicjowanego lamy niezbędną pomocą na drodze do poznania wszelkich powiąza , a wreszcie do oświecenia. Te tajemnicze obrazy sprawiają, że Sakję można trakto_ wać jako miejsce szczeg lnych tantrycznych święce. Tutaj charakter sekty Czerwonych Czapek zachowal się w crystej formie ażpo dziefi dzisiejszy, choć w wielu ośrodkachulegl on we wczesnym okresie zwyrodnieniu. Stąd widaćwytaźnie, że to nie og lny upadek tradyryjnego lamaizmu spowodował,
iż powstal ruch reformatorski Cong-k'a-py. Wydaje mi się r wnież, że Sakja jest dowodem tego, iż niebezpiecze stwo zeświecczenia bylo oc4nviście zawsze największe w Lhasie i w jej bezpośrednim otoczeniu, tradycji zaśprzestrzegano tym surowiej, im dalej znajdowalo się centrum w|adzy. 232
W najbardziej wewnętrznej częściklasztoru znajduje się hala zavłierająca stupy (cz'oteny) pamiątkowe wielkich przeor w Sakji. Jej ściany pokryte są mandalami, owymi kosmicznymi kręgami, wykonywanymi w
r
żnych wariantach;
w środku tych kręg w widzimy r żne b stwa inicjacji oraz opiekuricze Sakjapy. obfitośćstarych brąz w i malowideł wprawia w oslupienie tu, w klasztorze poludniowym Sakji, wobec żądzy niszczenia
demonstrowanej przez chiriskie wojska. Z iej rezultatami możemy się dobrze zapoznać, oglądając ruiny klasztoru p łnocnego. I mimo woli zadaiemy sobie pytanie: kto lub co decydowało o miejscu i rozmiarach zniszczeń,jakich tu dokonano? Nikt nie potrafi dać na to odpowiedzi. Nasza konsternacja z powodu bezsensownego, nieodwracalnego zniszczenia d br ku1tury jest zrozumialatylko dla niewielu Chiricryk w. Świadomośćwartości kulturalnych jest zwykle bardzo ograniczona, nawet u tych młodych mężczyzn i kobiet, kt rzy są zatrudnieni jako przewodnicy cudzoziemc w. Osobiste zainteresowanie przeszłościąi zabytkami jej kultury spotyka się rzadko. Nawięk-
szośćpytari nie otrzymujemy odpowiędzi. A nawet wiedza większości mnich w jest zdumiewająco znikoma. Niestety w Sakji nie ma możliwościnoclegowych i dlatego czas' jaki można poświęcićna nłiędzanie, jest stosunko_ wo kr tki, szczegÓlnie wobec zajmljącej wiele czasu jazdy z Szigace i z powrotem . Aprzecież godziny spędzone w Sakji mogę za|iczyć do najsilniejszych przeĘć, jakich dziśmożna
dozna w Tybecie. W drodze powrotnej dostrzegamy ieszcze jeden maly
co nasuwa myśl, klasztor, najwidoczniej klasztor zachodni jako przestrzenna że cala Sakja była pierwotnie za|ożona mandala z klasztorami nvorzącymi realne, a zarazem ezoteryczne wejścia; w ten spos b chciano udokumentować szczeg |ne znaczenie SaĘi w granicach Ębetu. 233
Następny stary klasztor sekty Czerwonych Czapek leĘ niedaleko Szigace, w male kiej wiosce, liczącej nie więccj niż pięciuset mieszka c w; nosi ona tę samą naz$łę, co klasz. tor: Szalu (tyb. żvła-lu),kt ry zgodnie z zapisem w kronice klasztornej zalożony został w XI wieku. W okresie protektoratu mongolskiego Szalu bylo podobnie jak Sakja, samodzielnym ksiąstewkiem, dla kt rego, jak i dla innych małych ksiąstewek, Sa-skja-pandita by| zapewne kimśw rodzaju najwyższego władcy, Szalu mialo naj. większe znaczenie w okresie dzialalności wielkiego historyka tybeta skiego Bu-stona, kt ry przybyl do Szalu w 1320 roku i tu ukoriczył swoje dziśjeszcze sławne dzieło o historii buddyzmu w Indiach i w Tybecie.
Klasztor, niegdyśpięciokrotnie większy, zamieszkiwalo przed pięciuset laty, w okresie rozkwitt1 ponad trzy Ęsiące mnich w. W jego czterech zachowanych do dziśhalach pelno jest bezcennych skarb w: starych figur, wspaniałych malowideł' uszkodzonych niesteĘ przez wilgoć i dotąd nie odrestaurowanych. Podobnie jak w Sakji, tutaj r wnież jako malowidla ścienne przeważają mandale; w swej rÓżnorodności tworzą one rodzaj pisma obrazkowego, w kt rym zaszyfrowane Są ostateczne tajemnice lamaizmu Czerwonych Czapek. Mimo licznych pr b interpretacji dokonywanych przez zachodnich uczonych vważam, że doĘchczasowe wyjaśnie-
nia tego świataobraz w t|umaczą tylko ich stronę zewnętrzną' Szczeg lnie mandale w Szalu, kt re prawdopodobnie należą do najstarszych mandali tybetariskich w og le, zdają się to potwierdzać' Ich wielorako zaszyfrowane tajemne pismo jest z pewnościąpomostem do innej wielkiej tajem-
nicy Szalu: duch w-biegaczy - lung-gomp w, kt rzy byli ksztalceni tu, w Szalu' od czas w Bu-stona. Chyba żaden rozdział,, duchowej historii Tybetu nie wywolał tylu spor w, 234
co ten dotyczący lung-gomp w. Tylko dwoje Europejczyk w
informuje Alexandra David-Neel i lama Govinda -o osobistych przeĘciach doĘczących tej niepojętej dla euro-
pejskiego racjonalizmu formy odcieleśnienia,jaką w Szalu,
po wieloletniej nauce w najsurowszej ascezie i odosobnieniu, jakoby osiągnęli nieliczni lamowie. opowieści o Ęch przeno-
szących tajemnice lamach, wykształconych w Szalu, m wią nam o ich umiejętnościunoszenia się w powietrze podczas medytacji, aż do możliwościwielogodzinnego biegu ponad ziemią i przemierzania w ten spos b setek kilometr w w ciągu dnia; co prawda żadęn z Ęch lam w dziśjuż nie Ąe' Dlatego też dzialania lung-gomp w, podobnie jak wiele innych spraw w Tybecie, pozostaną nieprzeniknioną tajemnicą, a granica między rzeczywistością i legendą będzie nadal płyn-
na' co jest zresztą typowe dla calej historii tego kraju. Opuszczamy Szalu, w kt rego kilku pomieszczeniach widać, jeszcze wytaźne ślady,,rewolucji kulturalnej'': podarte rękopisy' rozbite posągi Buddy, pozdrapywane malowidła. Kierujemy się zn ,ry na wsch d i zatrrymujemy raz jeszcze
w Gjance, kt rego Kumbum tak przekonująco uzmyslawia
swą formą architektonicznąideę mandali, rozwiniętą w daw-
nych klasztorach. W bieli i złocie na tle głębokiego blękitu paŹdziernikowego nieba jest symbolem duchowości, kontrastującej z jednolicie surowym i groźnym krajobrazem tybetariskim i Ęciem codziennym Zwykłych ludzi. Trudno sobie wyobrazić większe przeciwieristwo. A jednak podr żujący po Tybecie odczuwa obie te rzeczywistości jako wielką jedność, o kt rej sensie nie można wątpi , kiedy widzi się pielgrzyto znam w wędrujących między miastem i Kumbumem czy między codziennościąi transcendentnym światem obraz w; idą oni z pewnością lunatyk w, promieniejąc uczuciem szczęścia mimo surowych warunk w Ęcia, lczuciem, kt rego profan nie jest zdolny w sobie wzbudzić. 235
zglębić, jest ich uleglość, pokora, ich gotowość przyjmowa-
nia rzeczy takimi' jakimi są, iwciąż od nowa szukania otuchy
W kołowrocie ponownych narodzin Ębetariski dzie powszedni
-
Gdyśmyodjechali z Gjance, pogoda - do tej pory slonagle się zmienila. Niebo się zaciągnęło i zrobilo olowianoniebieskie. Nadchodzi burza i niemal zmiata nasz maly autobus z przelęczy g rskiej. W oddali spada ulewa jak zasłona deszczu. I nagle krople wielkościorzecha laskowego tłuką w szyby autobusu tak głośnojak naboje karabinu maneczna
szynowego.
Na zewnątrz stoją niewzruszenie, otuleni w futrzane okryjak posągi wśrd stad swoich jak w. cia, Tybeta czycy Kobiety okręciły głowy chustami, zostawiając tylko wąskie szparki na oczy. od czasu do czasu jaki strząsają ociekające wodą futro. okolica robi takie wrażenie, jakby ją obwieszono szaroniebieskimi płachtami, kt re spadają z nieba. Przy takich spotkaniach, kiedy siedząc jak w pancerzu przejeżdżasię obok ludzi wyochronnym - w autobusie stawionych na ataki prryrody, wcią:ż powraca pytanie, jaka jest ich postawa Ęciowa, ich ocena wartościĘcia. Dlatego dzięki obserwacjom i rozmowom starałem się dowiedzieć nieco więcej o tych ludziach, niż to można uzyskać w przypadkowych spotkaniach. Typowym znakiem rozpoznawczymTybetaitczyk w, kt rych poznalem nieco bliżej i kt rych los pr bowalem trochę 236
w miejscach uosabiających sens i pociechę - klasztorach i świątyniach albo małych, nawet bardzo skromnych kapli_ cach domowych, z malym ołtarzem, być może z c'a-c'ami, glinianymi figurkami budd w lub b stw opieku czych, kt re ludzie przynieśli z pie|grzymki' Życie prostego człowieka w Tybecie nie zapewnia mu poczucia sensu i pociechy pojmujemy w nasrym rozumieniu tych sł w spogląda- welonami to,deszczu lub jąc z autobusu na okolicę zasnutą słuchając uderze kamieni spadająrych z prze|ęczy, kt6rą jedziemy pod g rę. Tybeta czyk jednak czy to będzie
-
mnich, czy człowiek świecki wie, że sansara - ,,kołowr t jest naszym przeznaczeniem. Można by to taknarodzin'' żę nazyłać losem lub fatum, jeślisię pomyśli,że buddyzm ujmuje nasz byt we wszystkich kształtach jako pełen cierpienia, a jedynym celem zycia jest pokonanie, przelamanie sansary. Choć r żne mogą być podstawy wiedzy i wyksztalcenie jest jednak jak dzisiaj Tybeta czyka - zar wno dawniej, rzeczą pewną' że każdy z nich ma świadomośćprzemijania w danym czasie bytu na ziemi oraz rychlych ponownych narodzin po śmierci. Świadomość wlasnego ,ja'' i m wienie o ,ja'' nie mają tu wielkiego znaczenia. Szczęściejest r wnie przemijające jak
cierpienie, lepsze ponowne narodziny są traktowane jako następstwo zaslug dokonanych w poprzednim zyciu. Dlatego też ludzie garną się tlumnie do świętychmiejsc, Ęsiące razy padają plackiem na ziemię i całują poz|acane posągi, kt re dają im poczucie czegośstalego' trwałego w nurcie zmieniających się ustawicznie zjawisk. Istnieje dla nich Ęlko jedno, tylko ona się liczy, do niej się odnoszą: nauka Buddy. Jest przy tym sprawą bez znaczenia, co z tej nauki rozumieją, jak głęboko w nią wnikają w swym kr tkim Ęciu. Tam, gdzie 237
rozbrzmiewają święte mantry, wiele wynika z naśladownictwa, bezkrytycznego powtarzania cudzych sł w. Ważne jest to,'że czująsię wlączeni do kręgu, kt ry obejmuje ich wszystdalajlamy, kt rego czczą, a skoriczywkich - począwszy od szy na żebraku' kt rym nie gardzą,lecz pomagają mU ze swoich skromnych zasob w. W świadomościustawiczne go n astępstw a nar odzin, Ę cia,
śmierci i ponownych narodzin zjednoczeni Są wszyscy:
ubodzy i bogaci' zkt rych większośćdziśĘje na wygnaniu, z tych także ludzie świeccy, mnisi, lamowie wysokiej rangi niewielu pozostalo w kraju. Nauka Buddy przemawia do wielu ludzi, tych kt rzy nigdy się nie nauczyli czytaĆ i pisać, ogarnięĘch niejasnym
przeczuciem, dla kt rych zajrzenie do świąĘnijest jak
spotkanie z niebem, i wysoko wyksztalconych ludzi świeckich i lam w, kt rzy wniknęli w najglębsze tajemnice pism tantrycznych. Bez pewnej wiedry o tych podstawowych wyznacznikach bytu Tybeta czykiw nie można zrozumieć ich dnia powszedniego oraz ich sposobu Ęcia.Dziśjesttak samo, jeślinawet poddala przede wszystkim mlodych mala liczba ludzi idzie komunizmoza tym się wpływowi chiriskiemu, a co wi. Trudno powiedzieć, jak dalece zmieniło to spos b myślenia i poglądy, w jakim zaśstopniu jest to Ęlko oportunizm os b dążących do sukcesu i zdobycia uznania. Nie ulegajednak żadnej wątpliwości, że po rozutiązaniu klasztor w w la_ tach sześćdziesiątychi po wlączeniu prawie wszystkich mnich w w proces pracy obowiązkowej, rodzina stała się jedynym w nowo powstalych mafundamentemĘcia narodu -także lych zakladach rzemieślniczych i przemysłowych, dzialają_ rych w nielicznych miastach. Poprzednio reprezentantami i filarami spoleczeristwa tybetariskiego były klasztory i rodzina - Ęcie wywodziło się 238
z te9o dualizmu, także z pochodząrych z niego konflikt w i napięć, dziśekonomicznym i religijnym fundamentem kra_ ju pozostala tylko rodzina, co także Chiirczycy przyjęli i zaakceptowali. W przeciwie stwie do większości bardzo zr żnicowanych struktur ludnościowych kraj w wysoko
uprzemyslowionych, a tal
ju, posiadaly ziemię lub czerpaly z niej korzyści, oraz poza wysoko postawionymi w hierarchii lamami, bylo w Tybecie Ęlko pięć dających się wyodrębnić warstw ludnościo za_ awansowanej jednorodności mimo wielkich r żnic geograficznych i terenowych tego olbrzymiego, ale na calej przestrzeni bardzo rzadko zasiedlonego kraju. obok mnich w tworząrych najbardziej jednolitą warstwę spoleczną byli jeszcze chlopi, rzemieślnicy, handlarze oraz hodowcy bydła, kt rzy przeważnie prowadżili tryb życia ko_ czownikÓw. Niewielka |iczba żolnieruy nie ma tu większego znaczenia. Warstwa chlopska byl,a zawsze fundamentem, na kt rym się opieralo dawne feudalne pa stwo tybetariskie, podobnie
jak p źniej centralistyczne patistwo dalajlam w. Chlopi w większości pełnili funkcję pewnego rodzaju poddanych, jeślimoźna posłuzyć się tym chlop w paiszczyźnianych
-
pojęciem w zestawieniu z średniowiecznymi stosunkami eu_ ropejskimi - byli też od dawna nośnikami porządku paristwowego. Ich zasiedzialość pozwoliła wprowadzić, i zotgani-
zować książętom lokalnym' a p źniej dalajlamom jako władcom centralnym w system okręg w' kt ry nadal krajo-
239
1
wi polityczną strukturę' utrzymaną przez da|ajlam w aż do
'T
roku 1959. Na początku stulecia, za Dalajlamy XIII, były w kraju 53 okręgi' Każdym zarządzał dzong (zamek). W większości przypadk w nacze|e okręgu stal czlonek szlacheckiego rodu albo lama. obaj byli bezpośrednio odpowiedzialni przed da. lajlamą i ruądem w Lhasie. Jednemu zamkowi podlegalo przeciętnie około pięciuset rodzin chlopskich obowiązanych stosownie do uprawianej ptzez nie powierzchni płacić podatek odpowiadający niekiedy nawet dw m piątym zebranych plon w. Do tego dochodził podatek pośredniw postaci zobowiązania, że do dyspozycjiprzedstawicieli rządu oraz os b podr żująrych z oficjalną misją wIaz z osobami towarzysząrymi oddawać się będzie ntierzętajuczne iprzeznaczone do transportu, zaprowiantowanie oraz pomocnik w. Chlopi, kt rzy mieszkali w bliskim sąsiedztwie klasztor w, musieli im świadczyć podobne uslugi, jak to widzieliśmy w przypadku klasztoru Samjżi. Istnieje wiele świadectvt, że te obowiązki podatkowe staly się dla większości chlop w tybeta skich niemal nię do uiszczenia, wielu też pr bowalo ich uniknąć, przerzucając się na koczowniczy tryb Ęcia, nie tak łanvy do skontrolowania.
W przeciwieristwie do innych kraj w, gdzie chlopi uważani są za coślepszego od wędrownych hodowc w bydła' wśrd ludnościtybeta skiej zawsze istniala tęsknota do nieskrępowanego Ęcia koczownik w. I jeślimożna bylo przemierzyćkraj z trzodą i namiotami, oceniano to jako spolecz_
ny awans.
Koczowniczy tryb Ęcia byl zresztą dla Tybeta czyka czymś więcej niz upragnion}łn stanem. Jeszcze dziŚ w znacznej mierze odbija się to w jego nastawieniu zyciowym. wędrowanie, koczowanie, podr żowanie jest marzeniem praŻ4o
1il1il
wie kazdego Tybetariczyka, i to takim, kt re, w przeciwieri_ stwie do innych ludzi, latwo mogą zrealizować. Tutaj tkwią korzenie powszechnego ruchu pielgrzymowania, kt ry odrodzit się z ca|'ą mocą, począwszy od 1980 roku. O mnichach wędrownych już słyszeliśmy. Rzemieślniry często ruszają w drogę w poszukiwaniu lepszego zarobku. Nie muszą tego robić tylko ci, kt rzy są na stałe zatrudnieni w większych osiedlach lub miastach. Ani bowiem dla stolarza robiącelo stoly, ani dla takiego, kt ry robi skrzynie i relikwiarze , ani też dla garbarua i kuśnierza nie ma wystarczającej pracy we wsi Ębeta skiej. Natomiast tkacze i ci, co wyrabiają ręcznie dywany, jak ci, kt rych spotkaliśmyw Gjance, pozostają na miejscu. P źniej handlarze przejmują ich wyroby i sprzedają je na r wninach. Ale chłopi także lubią udawać się w dalszą drogę. CoĘ_
godniowy dzie targowy w większych osiedlach nastręcza po temu mile widzianą okazję. Jeślinawet ktośma bardzo nie-
wiele produkt w do sprzedania, to droga na jarmark nigdy nie wydaje mu się za daleka. Radośćze spotkania zludź;mi, wysluchania nowin znaczy dla niego więcej niż spodziewany
zarobek. Dla większości ludzi Ęcie w Tybecie zawsze przebiegało na granicy minimum egzystencji. Tylko ci mogli w Ęm kraju zyskać bogactwa czy nawet jakąśniewielką posiadtość, kt rzy za skromną zap|atę dawali innym pracować na siebię, ktÓrzy posiadali wlasną ziemię lub otrzymali w lenno wielkie latyfundia od dalajlamy za szczeg lne zaslugi. Zawsze byl to Ęlko bardzo maly krąg ludzi. Przeciętne domostwo Tybetariczyka jest bardzo skromne i pozbawione jakichkolwiek wyg d. Kuchnia, legowisko z de_
rek, para skrzyri na niewielki dobytek, maly o|tarz, często nawet niewielka kaplica domowa, w kt rej pali się lampa
lilu
llll
illl
llllll
]ł
llti
ll
lltll
lrlll
illtiltl
ilili
lillil
lillilil
llltil
llll
tiil
lllllL
iilti
illllt
podsycana maslem, to caly stan posiadania większości Tybe-
241
ltlill'
ilil
tariczyk w. Zavłsze zapewniają, że nie potrzebują niczego więcej. Jak wygląda
dzie powszedni tych ludzi? W dużej mierze zaleĘ od rytmu przyrody.Ludzie wstają wrazze sloricem i ze sło cem idą spać. Pora roku i pogoda decydują o możliwościach i koniecznościach codziennych rob t. Z zasięwęm i żniwami trzeba się szybko uporać' jeślitylko pozwoli na to zmienna pogoda.
Choć ludzie potrafią czytać w chmurach i odgadują z E ry każdą zmianę pogody, nie mogą przecież polegać wy|ącznie na takim zasobie doświadcze. Zasięgają więc pora. dy kalendarza oraz obeznanego z kolejami losu mnicha, kt ry potrafi je wyjaśniać.Konstelacje gwiezdne i zmiany na niebie, takie jak zaćmienia słorica i księżyca, pojawianie się
to komet, niezwykłe zmiany w otaczającej przyrodzie planowania, ptzyznaczenie dla ma rozstrzygające wsrystko dzialu odpowiedniego czasu na roboĘ rolne' na wyb r odpowiedniego terminu na sprzedaż czy kupno, na podr ż w odwiedziny i na dalekie pielgrzymki. Nie ma ani jednej godziny dnia, ani jednego dnia w tygodniu i ani jednego tygodnia w roku' kt rego by nie dało się tomłażaći oceniać zgodnie z przeznaczeniem i skutkami wynikającymi z tego dla poszczeg lnych ludzi. Tak więc dla przeTybeta czyka to, co my nazywamy rzeczywistością schodzą całkowicie na bieg pracy, interesy, przyjemności drugi plan, najważniejsze jest to' co mu radzi i m wi na temat wydarze religia ustami swych mądrych, dysponujących właściwąwiedzą przedstawicieli. Tybetariczykowi zupelnie obca jest spontaniczność,kt ra deryduje o wielu naszych
postanowieniach i poczynaniach. Nigdy nie przeciwstawia się nieoczekiwanemu atakowi wojskowemu, nie upewniwszy się przedtem, czy nie byl on wolą bog w i czy go nie zniweczą demony. 24Ż
Jednak zależnośćod bytu, w kt rym wszystko jest z sobą powiązane, i od jego z g ry ustalonych przebieg w lvydarze , tak jak tego na:ucza tantryzm, warunkuje nie tylko zadawanie pytari mnichom i kaplanom wr zbitom z okazji wszystkich koniecznych do podjęcia decyzji, za|eżnośćta łvymaga także zlożęnia ofiary, aby wpłynąć na te decyzje i aby podziękować za pomyślny wynik. Poza tym Tybetariczyk chroni się przed zlymi wplywami i przed zagrażającym niebezpiecze stwem za pomocą amulet w i ga'u małych, przewuż-
nie srebrnych szkaplerzy z miniaturowymi buddami lub b stwami opiekuriczymi. Każdy Ębeta cryk kiedyś nosil zawsze prry sobie młynek
modlitewny dzisiaj wiele os b, talrże mlodych ludzi, znowu ułwa młynk w po przeszło dziesięciu latach, kiedy bylo to surowo zakazane. Młynek modlitewny, kt ry wprawia się w srybki obr t ruchem ręki, jest rodzajem pomostu między czlowiekiem a wszechbytem. Zawarte w mlynku papierowe paski z następująrymi po sobie sylabami: om mani padme hum ł, klejnocie, w kwiecie lotosu'' - mają prrywr6-,,O, cić i ustanowić tr,waly zvłiązek z buddyjską koncepcją prze_ nłyciężeniaziemskiego śviatapozor w i jego akĘwności. Uporczywe aż do dziśtrzymanie się przez Tybeta czyk w układ w i stosunk w średniowiecznych, nieufnośćwobec wszystkich obcych oraz ich lęk przed zmianami i nieznanymi wplywami można wyjaśnićpostawą iryciową zvłiązaną bardziej z elementem kosmicznym niż z holdowaniem zasa_ dzie ,,tu i teraz". Jak silnie odcisnąl się średniowieczny spos b myślenia naĘciu tybeta skim i wsrystkich jego tradycjach sprzed roku 1959, świadczy fakt, że nie Ęlko wśrd chlop w i koczowni. k w, ale także wśrd rzemieślnik w, zkt rych wielu mialo
male chłopskie gospodarstwa i bylo tylko pracownikami sezonowymi, można stwierdzić dziedziczne przechodzenie
Ż43
zawod w z ojca na syna' Możemy więc tybetaliskie spolecze stwo sprzed roku 1959 określićjako spoleczetisfwo stanowe w niemal czystej formie. Właśniewśrd rzemieśInik w istniały przy tym silne podzialy dotyczące opinii o poszczeg lnych zawodach. Najwyźszą pozycję zajmowaly rzemiosla
artystyczne nłiązane z klasztorami, często wykonywane przez samych mnich w wszystkim zawody malarza - przedeZ metalu i rzemieślnika odlewającego posągi i figury. Inne zawody związane z ptacą w metalu, jak np. kowal, miały, przeciwnie, dosy niski status. Dlatego wiele klasztor w nie przyjmowalo dzieci kowali jako nowicjuszy. Szczeg lną pogardą darzono rzemieślnik w, kt rzy mieli do czynienia z ludzkimi lub zwierzęcymi zwłokami. Rzeźnik, garbarz, przede wszystkim jednak ten, kto rozcinal zwłoki i zgodnie z Ębetariskim obyczajem bral dla siebie rzeczy' kt re należały do zmarlego, Po crymwllki- ciało na kwaterę
prueznaczoną dla m ok, aby tam je rozrąbać i rzucić na pożarcie sępom. Z wyjątkiem tych pogardzanych zawod w mnisi mający niższą pozycię w klasztorach mogli w zasadzie wykonywać każde ruemiosło, choć nie znalazloby się chyba między nimi wspomnianego już kowala. Ale nawet wśrd wielkich tybeta skich guru znalazl się sławny kowal wykuw ający Ęafrcuchy i budownic4' most w: T'ang_stong_ryjal-po, kt ry Ęłw XV stuleciu.
Mimo że Ębetariski dzie powszedni jest ciężki, ludzie nie tracą radości Ęcia, kt ra najdobitniej się przejawia
w ożywionych kontaktach towarzyskich. Kiedy śpiewają trady-
cyjne pieśni,nawet podczas Pra9|,lub uczą się taric w grupowych w przer,wach w placy' zawsze okazują wielką radość
wsp lnego działania. Muzykowanie i gra w karty są r wnie popularne jak recytowanie wierszy, opowiadanie bajek i przypowieści, kt re Za.wsze znajdują wdzięczp|yrLącą z
244
nych sluchaczy. Zar wno tu, jak i w całej Azji ludzie chętnie wracają przede wszystkim do starych, znanych temat w. Ra_ duje ich nie nowość'leczwciąż wysluchiwane stare historie, kt re traktuje się i ceni jako fundament Ęcia i podstawę wlasnego bytu. Jest rzeczą zrozlmia|ą, że przy takim nastawieniu do Ęcia chętnie i obficie korzysta się z każdej sposobności obchodzenia świąt.Wszak święta nie Ęlko są okazją do czynienia wszystkiego, co sprawia przyjemnośći przynosi radość,także |ączą ze sobą ludzi, kt rych jednym z podstawo_ wych doświadczefi jest samotność. Kto raz widział' z jakim zapa|'em grupy spoĘkających się koczownik w Ębeta skich rozmawiają ze sobą, ten pojmuje, co to znacay ptzez ca|e dnie' a nawet tygodnie' wędrować przez kraj w małej gromadzie, w poczuciu calkowitego odcięcia od świata, i nie doświadczaćniczego poza przemija_ niem dni i nocy. Nic więc dziwnego, że wszędzie w Tybecie i na obszarze HimalajÓw wielkie święta klasztorne i dziśtalęe przyciągają wszystkich, kt rry mogą sobie pozutolić na to, by wyrwać się od czasu do czasu z rytmu codziennych obowiązk w i oddać się świętowaniu, przy czym jest rzeczą obojętną, czy bierze się w nich udzialjako wędrowny handlarz ze skrzynką towar w na brzuchu, czy też świętujesię, nie będąc specjalnie przepracowanym. Ważne jest spotkanie z innymi ludźmi. Jest ono potrzebne w r wnym stopniu żebrakowi, jak handlarzowi cry mnichowi. Każdy bierze udzial w wytęsknionym przeĘciu zna|ezienia się w wielkiej wsp lnocie ludzi, choć wiedza o religijnym sensie świętai wewnętrzne nastawienie do niego może być bardzo r żnę. Wykonywane pruez mnich w tarice w maskach, zalłane 'cz'am, odgrywają wielką rolę podczas świątklasztornych rvliązanych z datą zalożenia klasztoru, dniem narodzin Buddy albo znamienitych guru, ale odby245
wają się także w dzie Nowego Roku lub w świętaz okazji zmieniających się rytmicznie p r roku. W Ęch ta cach otyvva caly panteon bog w i demon w, kt ry poza Ęm jest obecny w klasztorach jedynie w postaci malowidel i rueźb' Przez wie|e godzin ten tywy panteon wlada dziedziflcem klasztoru i wpływa na wyobraźnię ludzi. Nie są to występy taneczne w naszym rozumieniu tego określe_ nia. Nie slużą rozr:yłvce, nie są arĘstycznym przedstawieniem,lecz konfrontacją czlowieka z jego wlasnym wnętrzem: z myŚlami, uczuciami,lękami, potrzebami i tlumionymi prag-
nieniami. Każda bowiem z występrljących w taricu figur
ucieleśnia, podobnie jak obrazy i rzeźby w świątyniach,cząstkę naszego rozdwojonego problematycznego bytu, z wszyst_
kimi jego sklonnościami i odruchami, z jego oczekiwaniami
i
rozczarowaniami.
- 'Q7'ą7n to odta czona śmierć- powiedzia|' mi raz pewien lama w Ladakhu. Tafrce w maskach uosabiają w istocie b stwa z Ębetafiskiej Ksiggl zmałłych. B stwa te zgodnie zwierzeniami Ębe_ tariskimi spoĘkają zmar|ego w okresie 49 dni po zako czeniu jego Ęcia, zagrażając mu lub pomagając. - obok zamknięcia świąĘninajgorszą rueczą dta moje_ go ludu było polożenie kresu wielkim świętom klasztornym m wi przeor z klasztoru Sera ponieważ te świętabyly -istotną treściąjego Ęcia. Przywraca|y obrazowe, plastyczne powi7anie każdej jednostkowej rzeczy z kosmosem. Gdy to m wi, muszę wr cić myślami do książki, kt rą czyta|em przedlaĘ i w wczas zrozumiałem ją Ęlko częŚcio_ wo. Byla to Tibetische Medizinphilosophie (Tybeta ska filozofia medycyny). Jej autor, C.!ryll von Korvin-Krasi ski, jest benedyktynem w Maria Laach. Jego książka, o kt rej tozma-
wiałem z nim szczegllowo po moim pierws4'm powrocie z Tybetu, wyjaśnia słowa przeota z Hasztoru Sera, a także 246
pokazuje, nie wnikając bezpośrednio w to zagadnienie, że tybetariski i chiriski spos b myślenia nigdy się nie dadzą z sobą pogodzić, źe tybetariskie i chi skie usposobienie i nastawienie zyciowe nie mają z sobą nic wsp lnego. Tu otwiera się inny świat,światmyśli'kt ry czyni zroztlmia|ym Ęcie Tybetariczyk w. Jest to byt pojęty i przeĘĘ jako coś,co wynika z kosmicznego powiązania wszystkiego z sobą. Cudzoziemcy z trudem znajdują do niego dostęp. Także do indyjskiego sposobu myślenia prowadzi z Ębetariskiego świata myślitylko niewiele most w' Podczas gdy w Indiach panuje mnogośći r żnorodność,w Tybecie mamy konsekwencję. Wydaje się jednak, że żaden lud na tej ziemi nie doprowadzil do większej doskonałościcalościowego myślenia, ukazującego powiązanie wszystkiego z wszystkim, niż Tybetafrczycy. Musialo więc bardzo silnie ich ugodzić, kiedy istotne i ważne częściich całościowego obrazu świata zostaly pod przymuSem wyrwane i wylamane oraz zastąpione powierzchownymi, materialistycznymi tezami. Nic nie ukazuje tego wyraźniej niż wyczerpująco przedstawiona w książce Korvina-Krasiriskiego nauka o trzęch za-
sadach sformulowana na podstawie badali przeprowadzonych przez rosyjskiego \ekarza Badmajewa. Chyba nikt, przedstawiając Ębetariską naukę i kulturę, nie natrafil na nią, choć mamy tu przed sobą jeden z fundament w myślenia i wiary, decydujący o Ęcill w Tybecie ażpo dzie dzisiejszy.
Nauka o trzech zasadach opiera się na wielokrotnie przytaczanym tybetariskim zalożenil, że makrokosmos wszystsię zar wno w mikrokiego - uniwersum - odzwierciedla kosmosie ziemi, jak i w każdym poszczeg lnym czlowieku, ponieważ makrokosmos i mikrokosmos odpowiadają sobie calościowo, nie tylko w ich zewnętrznych materialnych postaciach. Z tego punktu widzenia choroby wynikają z zakl 247
cenia r wnowagi między makro_ i mikrokosmosem i właśnie Ęrm powinni się zajmować |ekarze. Zrozumienie trzech zasad leżących u podstaw makro-mikrokosmicznego świata wyobtaże zaczyna się od pojęć. Referując sprawę' doktor Badmajew posługuje się mongolskim przekladem sanskryckich s|Ów waju, pitta i kapha, kt re opisują system fizjologiczny według staroindyjskich myślicieli. Jednak jako słowa obce bardzo niedokladniewyrażają to, co nauka tybeta ska rozu_
mie pod pojęciem potr jnej struktury kosmosu. Także uzyskane zprzekladu doktora Badmajewa pojęcia chij, szar i bagdan oddają Ęlko jeden aspekt tego, o co chodzi. Tak więc chij przelożone doslownie znaczy,'powietrze'' lub ,,gaz" , analeĘ je pojmować jako: ,,rozumwszystko ustalająry iprze-
nikający'' według Korvina-Krasiriskiego. Szar znaczy |ty", a także ,,ż ,,ż lć", ale tu wedlug Korvina-Krasi skiego chodzi o ,,władającą kosmosem i wprawiającą w ruch zasadę wszelkiej dzialalności i potęgi''. W przeciwieristwie do chij, zasady rozumu' szar jest zasadą dzialania. Bagdan to ,,woda'',
ale także,,śluz'flegma''. Koryin_Krasiriski rozumie ten termin dualisĘcznie. Dla istot matęrialnych więc tęż dla - amatkę jest to zasada materii, oznacza takze ludzi ziemię, materię w każdej formie. Dla istot duchowych, kt re grają ważną rolę w tybeta skim świecie wyobrażeri i wszechobecnie wkraczają ze swym dzialaniem w dzie powszedni' przeciwnie, bagdan jest zasadą bierności. Pierwiastek duchowy
bowiem zachowuje się wobec materialnego nieaktywnie' można powiedzieć, neutralnie.
Uwagi te naturalnie jedynie z lęl
.I
religijnym - pojmowana w znaczeniu tantrycznym - to nauka leżąca u podstaw mitu pierwotnego Buddy Wadźradhary i pięciu tathagat w' czyli BuddÓw medytacyjnych' Jest ona ważna i obowiązująca zar wno dla najwyżej postawionego lamy, jak dla niewyksztalconego człowieka świeckiego. Wszyscy bowiem wierzący Tybeta czycy znajdują w tej wierze bezpiecze stwo i należą do jednej z pięciu rodzin Buddy podporządkowanej tathagatom. Jeślinawet nie kaźdy Tybeta czyk zna naukę o trzech zasadach, nie m wiąc już o dobrym jej opanowaniu - kt ż jest zorientowany w skomplikowanych naukowych czy filozoficznych powiązaniach naszej religii? to jest ona spoiwem duchowym tego ludu, kt ry czerpie z niej jednolitą, utwierdzoną kosmicznie postawę. Nic nie dowodzi tego dobitniej niż stosunekTybeta c'zy-
k
w do śmierci albo się precyzyjniej -wyrażając - do umierania' Tybetaliskie lśięgiumarłych,kt re o tym m wią, mają
korzenie w nastawieniu nłiązanym z kosmosem. Dlatego książka o Tybecie nie może się zakoitczyć bez wniknięcia w to centralne zagadnienie.
kt
odwołuję się tu ponownie do przeora z klasztoru Sera, ry na moje pytanie o postawę Tybetaliczyka wobec śmier_
ci dal mi bardzo wyczerpującą odpowiedź: sto',Prawdziwy sunek ludzi do Ęcia ukazuje się w umieraniu.'' Wskazal też nato,że nie można zrozumięćĘciaw Tybecie bezpoznania Iśiqguma ych i bez znajomości rytual w towarzyszących umieraniu i tak zwanemu stanowi pośredniemu, kt ry obej_ muje okres pomiędzy śmiercią a ponownymi narodzinami zywej istoty.
W przeciwieristwie do nauki o trzech zasadach, kt rą studiuje przede wszystkim uczony ilekarz,lub do tantr, kt rych studiowanie zastrzeżone jest dla lam w, Księga umarlych Bar-do-t'os-grol [wym' bardo t'ÓdÓl] kt rą znamy
-
-
Ż49
r żnych wersjach, uchodzi za wsp lną własnośćduchową wszystkich Tybeta czyk w, jest to rodzaj tybetariskiej Biblii, księga wybawienia lub lepiej: możliwego uwolnienia.
Zgodnie z nauką prabuddyjską, kt ra dziśjeszcze jest
w
obowiązująca dla szkoły południowej buddyst w therawadi_ n w, sama tylko karma deryduje o najblższych ponownych narodzinach zywej istoty. Przy czym karmę pojmuje się jako sumę wszystkich cryn w, myśli,tlczllć, wraże i dozna zar wno w obecnym, jak we wszystkich uprzednio minionych zywotach. Wedlug tej nauki skłonności,kt re rządzą i rządzity czlowiekiem, rozstrzygają o wejściu w nowe życie lub w ninranę, przy czym to ostatnie uvłaża się za cośniezmiernie rzadkiego - szczeg1lnie w naszej epoce. Inaczej jest w mahajanie i przede wszystkim w buddyzmie tantrycznym. Tu pojawiają się r żne tajemnicze praktyki, kt re wydają się nam częściowo niewiarygodne, jak np. wyjście świadomościprzez ciemiączko naszej czaszki, ponow_ nie otwartej przez jogę, możliwośuwolnienia się. Możli_
Należy ona do tekst w pr4lpisywanych Padmasambha_ kt re były ukryte jako skarby @ter-ma) wszędzie w Ty_ becie i na calym obszarze Himalaj w i czekaly na z g ry wytypowanego odkrywcę, kt rego przeznaczeniem bylo wprowadzenie nauk zawarĘch w tych księgach do buddy_ zmu tantrycznego. Zgodnie z legendą Padmasambhawa zakopal pierwotny rękopis Bar-do1'os-grol w Tybecie środkowym ptzy wzg rzach sGam-po. Zostal on po stuleciach odnaleziony przez Karma Lingpę, reinkarnację lcznia Padmasambhawy. Z jego rąk dotarł do wysoko postawionych lam w, ktlrzy rękopis przepisali i dali do rozpowszechnienia. Dziśteksty Bar-do-t'os-grol należą w świecie lamaickim do najważniejszych tekst w z pouczeniami oraz instrukcjami. Mają sluĘć wyzsłoleniu czlowieka Z sansary' czyli ,,kołowrotu narowie,
wośćwyzwolenia dostępna jest dla każdego umierającego, kt remu uda się pokierować swym duchem_naturą i przeprowadzić go przez nacierające nari sily kosmicznego bytu, wyobrażone plasĘcznie jako buddowie, bogowie i demony jeślizdo|a te siły, czyli złłiązanez karmą wlasne skłon-
dzin".
Zgodnie z wielowarstwowym myśleniem i takążwiarątybetariską księga Bar-doł'os-grol wskazuje także r żnorodne drogi, kt re do zr żnicowanych stopni doj- odpowiednio rza|ościczłowieka prowadzą do oświecenia w momencie umierania, aprzez to do polożenia kresu sansarze. od możliwości spontanicznego uwolnienia aż po długą drogę, prowadzącą przez medytacje i wysluchiwanie tekst w l{sięgi umarłych, istnieją trzy sposoby osiągnięcia tego, co Tybetariczycy naTywają przeprowadzaniem świadomości.Jest to moc zjednoczenia Swego ducha-natury z Amitabhą, Buddą Niezmierzonego Blasku. Uzyskuje się to wlasną mocą lub przy pomocy lam w, kt rzy wspierają umierającego lub zmarlego. Dzięki temu zjednoczeniu osiąga się upragniony stan wolny od ponownych narodzin niezależnie od osobistej kanny.
-ności,zostawić raz na zawsze za sobą.
Jak więc dokonuje się w rzeczylvistości w szczeg |ny kt ry prawie ka:żdy Tybeta czyk ma stale przed oczyma? Rozpoczyna się od studiowania albo tez tylko od sluchania tekst w, kt re za Ęciamają przygotowywać do śmierci. Dlatego znawcy Bar-do-t'os-grol słusznie odrzucają obiegowe u nas określenie ,,księga umarlych'' i m wią o ,,księ_ proces'
dze Ęcia". Podstawową bowiem myśląksięgi Bar-do-t'os-grol jest jak najbliższe zaznajomienie czlowieka w toku jego Ęwota z jedynąrzeczą pewną' jaką mieć może - ze śmiercią. odbiera więc z ust mnicha dobrze znane slowa i kiedy one zabrzmią, wie, że nadeszla godzina jego przejścia do innego świata.
250
25L j I
t0
t
buddy pierwotnego Samantabhadry w uściskuz jego nagą, bialą jum, tak jak to r wnież znajdujemy w punkcie środkowym każdej t'ang_ki przedstawiającej b stwa z księgi Bar-do-t'os-grol. Pr cz tego mnisi trąlmają w rękach małe lvymalowane karĘ z wszystkimi b stwami z Iśięgtumałłych, aby podczas czytania m c je lkarywać plasĘcznie oczom zmar-
Teksty te m wią o spotkaniu zmarlego z pięciu tathagatami, i z pozostałymi dobrymi, ale także z gniewnymi, straszliwymi b stwami. Jest ich ponad setka; umierający musi się rozpravłić, z ich wyglądem i zadavłanymi udrękami w począt_ kowym momencie swego umierania, o kt rym zgodnie z ty' betarlskim ujęciem sytuacji jeszcze nic nie wie' Zanim się zaczną czytania zksięgi Bar-do-t'os-grol, trzeba poczynić wie' jeśliśmierć le przygotowari w domu umierającego albo j zmar|ego' nastąpila nagle nawet Oltarz domowy lub kaplica domowa, kt re tybew każdym się postaci znajdują w najskromniejszej tariskim domu, powinny, jeślito możliwe, zostać przybrane kwiatami. Lampy podsycane masłem, czary z poświęconą wodą, ciastka ofiarne, owoce i naczynia z kadzidlem rozsta-
łego.
dawniej wagę do tego, żeby zapalić sto osiem lamp ofiarnych
Bardzo rzadko wszystkie czytania odbywają się przy ciele zmarlego. Przeważnie cialo już dawno zostalo porąbane na kwaterze zmarlych i rzucone ptakom na pożarcie. Ze wzg|ędu na to, jak Tybetariczycy pojmują sens istnienia, nie gra to żadnej roli, cialo pozbawione duszy nie ma wszak żadnego znaczenia dla drogi karmy. Wystarczy więc, żeby świadkiem rytualu żałobnego byl zmarly przedstawiony na obrazie, kt ry zostaje umieszczony w środkulotosu zrobionego z ciasta lub gliny.
z ciasta i napełnionych maslem. Na oltarzu, obok przechowywanych tam stale posążk w i przedmiot w, ustawia się inne naczynia i przedmioty' spe-
jące rytualowi, rozpoczynają się właściwecrynności sakralne, kt re Tybetairczycy uvłażająza najważniejsze wydarzenie
wia się w izbie. W zamożniejszych domach przykladano
Kiedy wszystkie przygotowania zostaly już zakoflczone i zaakceptowane przez obecnych mnich w jako odpowiada-
z mosiądzu lub srebra, często też wyrobionych po prostu
cjalnie przeznaczone dla kultu zmarłych, takie jak np. figury b stw z IśięgiumarĘch. Kiedy nie ma w domu t'ang-ki ze spokojnymi lub gniewnymi
kościelnej -rni chorągwi z Bar-do-t'os-grol, przynosząją mnisi z klasztoru
b
w zyciu czlowieka. Jeśliciało jest jeszcze w domu, przemawia się do niego bezpośrednio wprowadzaj ąrymi zdaniami z księgi B ar-doł'os-grol iwskazuje na trojaki spos b bycia tantrycznych pojęć:
stwa-
i zawie'
mial ją przed albo już zmarly szają, żeby umierający oczyma. Do przybor w używanych przez mnich w przy czytaniu z Księgi umałłychnależą wadźra i ghanta, mały ręczny bębe_ nek dałrlaru, para cymbal w oraz czata z czaszki _ kapala
om! Cześćniech będzie lamom w ich trojakim sposobie bycia:
bycie jako niezmierzony blask Amitabhy, - ww prawdziwym udzielająrym siły bycie w postaci pelnych spokoju, a także straszliwych b stw z kategorii lotosu, _ w działającym bycie jako Padmasambhawa, kt ry nadszedł
przemijania czlowieka' Poza Ęm z ryżem ofiarnym i ko' rej wachlaru z pawich kt tkwi newka z poświęconąwodą, w pi r. W tym wachlarzu znajduje się obraz ciemnoblękitnego
jako Pan istot zywych!
najważniejszy symbol -przedkażdym mnichem stoją: miska
Potem tekst rozwija, często wielokrotnie powtarzane'
wsrystkie aspekty bytu ziemskiego jako odzwierciedlenia na253
252 I
T
szej świadomości,co prTywraca jeszcze młiązek zm arłego
]
z otaczającym światem.
Jeśliciala zmarIegojuź nie ma w domu, początek rytualu jest bardziej skomplikowany. Trzeba najpierw zakJąć ducha zmarlego i zaruądzić, aby wszedl w przygotowany obraz. Ten proces wymaga często dlugich, uciążliwych wysilk w mni_ ch w; tylko oni mogą stwierdzić, czy zal<7inanie ducha zmar_ lego rzeczywiście się udaje.
Ta rozmowa odbyła się na początku spotkania, kt re
Zmagania mnich w z duchowym cialem zmarlego z Ęm, co może powinniśmy naz-łłaćduszą - trwają aż
-do cztbrdziestu czą wiadomą
i
tajemnicę otaczającego nas niewidzialnego duchowego świa_ ta. Księga Bar-do-t'os-grol pr buje lczynić go zrozumia|ym dla tych, kt rym ciężko prrychodzi przyjmować rzeczy duchowe, nie widząc ich. I to jest podstawa, pow d, dla kt rego my, buddyści, kt rzy nie wierrymy w żadnego Boga, potrzebujemy całego panteonu b stw, by uczynićztozumiałym świat duchowy.
w wczas - w roku 1974 - jeszcze wzmogło, jeślito możli. we, moje dawne pragnienie poznania Tybetu, dotarcia do
dziewięciu dni. Po Ęm terminie jest już rze-
Lhasy.
zdecydowan% czy zmarly odnalazł drogę
Chcialem wiedzieć' jak to się odbywa w kraju, o kt rym opowiadano Ęle sprzecznych, niewiarygodnych rzecry. Nie wszystko, co wierzący adepci podawali jako swoje przeĘcia, musiało być fantazją. Ale tęż nie wszystko, co im się rzekomo przytrafiło, częściowo w bezspornej euforii, mogło być
do nirwany wśrd wszystkich udręk i raf, czy też jego nłiązane z karmą jestestwo na nowo wstępuje w rozwijający się pl d i w ten spos b dochodzi do ponownych narodzin. Na koricu nużącego obrzędu, niezwykle skomplikowanego i trudnego do przeprowadzenia, kt rego często nie przerywa się nawet w nocy' następuje spalenie obrazu, dzięki czemu dopiero otwierają się wrota do nirwany albo
prawdziwe.
Guru, kt rego spotkałem w Leh, tak mi to wyjaśnil: - Wasze zachodnie wyobrażenie o rzeczywistości jest odmienne od tego, jakie mamy my, Tybetariczyry. To, co wy nazywacie realnością, jest dla nas tylko pozorem' snami, także snami na jawie, fantasmagoriami: przeĘcia mviązane z medytacją zawierają dla nas więcej prawdy niż to, co lvy zwykliście nazywać faktami. Jest dla nas rzeczą hiebywale trudną podążać za waszym sposobem myśleniaukierunko_ wanym na zjawiska, zdarzenia.I wasi wielcy filozofowie są tak przerażająco abstrakryjni. Grery jeszcze coświe- oni dzieli o tajemnicach duchowego bytu. Platon opisywał je' kiedy zrezygnowal z zajmowania się poezją, chcial dotrzeć do prawdziwej treściĘch tajemnic, domyślałsię, ze istnieje rzeczywistość sięgająca daleko poza wsrystko' co potrafimy pojąć naszymi ograniczonymi zmysłami. on wiedział o po_
- o wiele częściej - do najbliższego wcielenia się ponownie w ciało. Czy tym sposobem doszliśmy do kresu ĘciaTybeta czykaizarazem do jego nowego początku? tylko, ba, nawet - W księdze Bar-do-t'os-grol nie chodzi nie przede wszystkim o śmierćcia|a wyjaśniłmi tantryczny guru tybetariski, kt rego poznałem w Leh, stoliry Ladakhu. - Przechodzimy przez wiele wr t, umieramy wieloma śmierciami w naszym zyciu, jeślipragniemy poważnie brać naukę Buddy i stosować się do niej ciągnie dalej i wskazuje niewidomego chłopca. jesteśmy - Czy my wszyscy nie trochę tary jak ten niewidomy? Przeczlwamy,że istnieje coś, czego nie widzimy, a jednak możemy to pojąć. Wyczuwamy
nownych narodzinach.
Ż54
255 I J
Te słowa mnię zadziwily, podobnie jak orientacja guru w filozofii Zachodt. Jakby odgadł moje myśli, powiedzial, uśmiechając się skromnie:
- Na uniwersytecie filozofią europejską'
w Kalkucie zajmowalem się trochę
Wzmianka o Platonie przywolala duchowe mosty, kt re |ączą Azję z krajami Zachodu. I nagle stalo się dla mnie jasne, że Tybet nie jest oddalonym, niedostępnym dla nas regionem na ,,dachu świata''' tak jak go widzi wiele os b' Niezależnie od swego niezwykłego położenia geograficznego, kt re w czasie podr6Ę robi na nas wielkie wrażenie,
Zabytki architektury Tybeu
dzo dawnych czas w, aż po naszą rzeczywistość, tam odczuwa się to, co ludzi zawszę wewnętrznie poruszalo nięzależnie od radościi zmartwieri dnia powszedniego. Takie odczuwa_ nię zawsze było szczeg lnie silne w Tybecie i jak moglem stwierdzić, do dziśtakim pozostalo.
rym moźna się zapoznawać z architekturą i sztuką tybetariską, corazbardziej się rozszerza, aż do wlaściwego centrum kraju
Zrozumienie ,,Tybetu od środka'',o kt rym pisalem na początku, jest konieczne dla Ęch, kt rzy zajmują się tym krajem albo chcą podjąć podr ż na ,,dach świata''. odsłoni się w wczas wiele zagadek, kt re Tybet pozornie stawia przed nami, i znajdziemy zaskakującą odpowiedź na wiele
-
przeglqd
od roku 1985 dostępnaczęść' tybeta skich zabytk w architektury oraz świętychmiejsc kultu buddyjskiego znacznle się powiększyła zar wno w granicach Tybetariskiego Regionu Autonomicznego,jak poza nimi. Dziśten obszar, na kt _
Tyb et j est częściąduchowej rzeczywistości, się gaj ącej od bar_
pyta
-
o ważnej, choć wciąż jeszcze zbyt malo zbadanej kulturze. To, co dawniej można bylo poznać i badać jedynie na peryfe-
riach Tybetu w indyjskim Ladakhu, jak też w Nepalu, Sikkimie i Bhutanie - terazjest dostępne dla zainteresowanych takźe w Samym Tybecie orazw zamieszkanych częścio_ wo przez Tybeta czyk w zachodnich prowincjach chi skich C'inghaj i Kansu. Stosunkowo nieliczne klasztory i świąĘnieTybetu, kt re pozostawiono w spokoju w czasie ,,rewolucji kulturalnej", zostaly w ostatnich latach w części gruntownie odnowione, ich skarby sztuki są restaurowane, choć nie zavlsze calkiem zadowa|ająco. Duża częśćmalarstwa ściennego razi dziś niesteĘ jaskrawymi, krzykliwymi kolorami oraz blyszczącą warstwą izoĘącą, co pozwala Ęlko się domyślać, jaki byl jego stan pierwotny. W ostatnich latach wiele figur odnowio-
choć na pewno nie na wszystkie.
ł
I
no Z większym lub mniejszym wyczuciem stylu albo znacznię poprawiono. Przy ocenianiu rob t restauracyjnych trzeba wziąć pod uwagę fakt,że tw rcy Ęch malowideł ściennych, zwoj w malowanych (t'ang-ka) oraz rzeźb nigdy nie kierowali się w swej pr acy w zględami e stety czny mi, lecz wylącznie ikono graficznymi i kultowymi, tak więc żaden Tybeta czyk nie pojmie naszego żalu z powodu r żnicy między starym, nawet wyblakłym malowidłem, a obrazem odnowionym z zastosowaniem nowoczesnych farb. Przeciwnie!ZaleĘ mu na Ęm,żeby m c dokładnie rozpoznać Buddę lub b stwo z wszystkimi jego atrybutami. Dla podr żnika nłiedzającego Tybet' zainteresowanego' ale jeszcze nie obeznanego bliżej z buddyzmem tybetariskim
i ze światemjego
form
i
ksztalt w; największą trudność stanowi zaskakująca obcość,z jaką się bezpośrednio styka w klasztorach i świąĘniach. Należy sobie zdawać z tego spra-
wę przy planowaniu podr źy do Tybetu, mi'aszcza że jest tam bardzo niewielu ekspert w, jeślichodzi o starą kulturę, kt rzy m wią jakimśeuropejskim językiem. Chiriscy przewodniry towarzyszący turystom prawie nie m wią po Ębeta sku, nie można też liczyć, na wolny od błęd w przeklad objaśnieri lam w. Powinno się przeto samemu dobrze przygotować do podr ży. Pomocny w tym będzie spis literatury na
koricu książki. Kto się zdecyduje na jedną
z
dziśjuż licznie proponowanych wycieczek grupowych, kt re uwalniają turystę od trudnych problem w organizacyjnych w Tybecie, dobrze zrobi, jeślisię upewni' czy towarzysząry grupie przewodnik jest fachowcem. Tylko wtedy można liczyć na zadowalające doświadczenia w podr źy. Tybetariska kultura bowiem iznajdujący się w klasztorach i świątyniachwyrażający ją świat obraz w irzeźb, są tak r żnorodne i bogate, zejedynie znawca może przekazać wiedzę pottzebną do jej zrozumienia. 258
Można jeszcze zauwaĘć, że wszędzie w Ębetariskich
świątyniach i klasztorach wolno brać udzia| w obrzędach religijnych i - po uprzednim zapytaniu o pozwolenie - fotografować, przeważnie za op|atą' Korzystną przy tym rzeczą jest przygotowanie na takie okazje zawsze bardzo pożądanych i upragnionych fotografii dalajlamy. Pomagają one otwierać wiele wr t, pozatym zamknięĘch. Następujące niżej uwagi stanowią kr tki przegtąd najważniejszych miejsc.
'BRAS-SPUNGS [wym. Dżipung] ,,Stos ryżu'' Ten wźny klasztor Żattycn Czapek jest położonyosiem kilometr w na zach d od Lhasy. Zostal ufundowany w roku 1416 na polecenie Cong-k'a-py. Budynki szeroko rozciągniętego wzdluż zbocza g ry kompleksu klasztornego pochodzą przeważnie z XVII i XVIII stulecia. W latach 1'64Ż-1653 Dalajlama Y rządzil z Dźipungu Tybetem aż do czasu uko czenia budowy nowej Potali. W Dżipungu znajdują się stupy
(cz'oteny) grobowe Dalajlam w II, nI i ry. W roku 1706 klasztor ucierpiał od szk d zadanych w czasie wojny przez Mongol w. Aź do początku 1959 roku Ęlo tu osiem tysięcy mnich w. Wiosną 1959 roku trzy Ęsiące mnich w uciekło do Indii. Niżej rozciągające się zespoły budynk w mieszczą w sobie dziśw dużym stopniu ziejące pustką cele mnich w oraz kwatery gospodarcze. W roku 1735 zostala wzniesiona nad nimi gl wna hala zgromadze (gCug-lag-k'ang). Jej westybul wspiera się na ośmiu filarach pomalowanych na czerwono i kunsztownie rzeźbionych, a u wejściajest zaslonięĘ olbrzymią sloneczną pieczęcią ze znakiem wiecznego węz|a, czyli szczęścia. Na ścianachbocznych znajdują się malowidla nadnaturalnej wielkości przedstawiające czterech Wielkich Kr l w, ktdrzy odbierają cześćjako b stwa opieku cze gCugJag-k'angu. Sto ttzydzieści filar w rozczlonkowuje wielonawową halę, skąpo tylko oświetlonąw środku 259
przez maly świetlik. Sciany są pokryte malowidłami przedstawiającymi sceny z wczesnych lat Ęcia Buddy (dźataki)' Gł wną figurą w hali jest |iczący 13 metr w pozłacany Majtreja, kt ry jako Budda Przysz|ości jest Panem strzegącym Dżipungu. Na g rnym pięttze hali przechowywane są cenne druki święĘchpism Kandżuru i Tandżuru, także dziela Dalajlamy I i Dalajlamy V. Poniżej wielkiej hali zgromadzeit znajduje się hala nauki, po kt rej bokach stoją dwa potężne kotly na herbatę z masłem, nad wejściem zaśumieszczono pozlacane Kolo Prawa, & Po jego bokach leżą dwie gazele; nawiązuje ono do pierwszego kazania Buddy w parku w Sarnath, opodal Waranasi nad Gangesem. Także tutaj spotykamy w westybulu czterech Wielkich Kr l w jako malowidlo ścienne, a dalej Kolo Zywot w, trzymane przez Jamę, boga śmierci, ukazujące bieg okrężny naszego bytu i r żnorodne dziedziny Ącia pomiędzy niebem a piekłem. Na wewnętrznych ścianach hali znajdują się tantryczne b stwa opieku Sitatapatra o tysiącu cze - lHa-mo - strażniczka Lhasy, Mahakala ramion oraz wielki Czarny B g - zostały one pokonane jako jedyne demony przezPadmasambhawę i zmu-
szone do slużenia nauce buddyjskiej, obecnie dzialają tam jako bogowie strażnicy i b stwa inicjacyjne lam w. olbrzymi młynek modlitewny, stupy z relikwiami oraz figury Cong-k'a-py i Dalajlam w V' VII i VIII dominują nad przestrzenią hali. W trzech kaplicach polożonych za gl wną halą znajdujemy idąc na prawo w pier,wszej, figury szesnastu archat w, najstarszych indyjskich nauczycieli buddyzmu, kt ruy wtaz z da|szymi b stwami opieku czymi otaczają stupę. W środkowej kaplicy, kt rej ścianypokrywają p łki z książkami, kr luje Majtreja, spowity w szatę z brokatu. Na prawo znajduje się stupa z relikwiami jako symbol nirwany' obok zaśAmitajus jako patron, Pan Chroniący byt człowieka, Budda Wieczne go Życia, zajmujący centralne miejsce zar wno Ż60
w Tybecie, jak i w Chinach. W swych z|ożonych do medytacji
dłoniach trzyma on amforę ze świętąĘciodajną wodą' kt ra także podczas zgtomadzenia mnich w odgrywa wźną rolę. 'Bras-spungs (Dżipung) prawie nie ucierpiał w czasie ''rewolucji kulturalnej''. Po roku 1979 został gruntownie odrestaurowany. Zwiedzenię go wymaga przynajmniej trzech godzin.
dGA-LDAN
[wym.
Gand n] ,,Radosny"
Zalożony przez Cong-k'u-pę w roku 1409 klasztor macierzysty sekty żaltycn Czapek (dGeJugs-pa ,,Wz r cnoĘ'')
polożony jest wysoko w
g
-
rach, 45 kilometr w na wsch d od
Lhasy. Klasztor, w kt rym znajduje się gr b Cong-k'a-py, jedna z najświętszychsiedzib Tybetu, zostal w roku 1966 doszczętnie zniszczony w czasie ,,rewolucji kulturalnej''. Za-
chował się Ęlko mały budynek biblioteki usytuowany na prawo ponad gł wnymi zabudowaniami, zawierający stupę grobową Cong-k'a_py. od tego czasu (1985 r.) miejsce wiecznego spoczynku zaloĘciela sekty Żałtycn Czapek zostało jako centrum klasztoru w znacznym stopniu ponownie odbudowane. W tantrycznej kaplicy pod stupą grobową mnisi blagają w ustawicznych rerytacjach przed b stwami opiekuriczymi i przed statuą wyroczni paristwowej w N cz'ungu o pomoc ze strony Obroric w Religii. W kaplicy grobowej znajduje się stupa (cz' ten), w kt rej przechowywana jest słynna relikwia: ząb Cong-k'a-py, oraz odnowiony obraz zaloiryciel'a klasztoru. W stupę wmontowano ponownie złote okucia ze zniszczonego oryginalu, kt re wierni przechowali w ukryciu' W wyżej położonym obrębie klasztoru wzniesiono zn w domy gościnnedla lam w przybywających z innych pro_ wincji Tybetu. Nowe budynki, odrestaurowane w tradycyjnym stylu, dziwnie kontrastują z rozleglym polem ruin, przez kt re przechodzi wielu pielgrzym w, udając się na świętą drogę otaczającą kolem klasztor. Wyjeżdżającz Lhasy, po261
trzebujemy całego dnia na młiedzanie Gand nu, przy cT.vm zostaje także czas,by wziąć, udzia| w jednym zlicznych obrzęd w kultowych.
RGJAL-RCE),,Kr lewski szczyt" leĘ 2I0 kilometr w na zach d od Lhasy, w punkcie przecięcia Ębetariskiej drogi Wsch d-Zach d z trasą biegnącą z południa z Sikkim przez dolinę Cz'umbi. Od XIV wieku Gjance było stolicą księstwa należącego do obGJANCE
(tyb.
Gjance
szaru Sakji. Zamek, położony wysoko nad miastem, zostal Anglik w. W odrestaurowanych pomieszczeniach urządzono wystawę ukazującą tę brytyjską inwazję' Naprzeciwko Zamku' na ko cu odnowionej w trady_ cyjnym sĘlu uliry bazar w leż-y, otoczona kolisĘm murem' zalożona w XIV wieku dzielnica klasztor w, kt ra niegdyś liczyla osiemnaście klasztor w o r żnych kierunkach i szko_ lach wyznaniowych z trzema tysiącami mnich w należących do sekt Czerwonych t Żałtycn Czapek. Z osiemnastu klasztor w zachowały się jeszcze tylko dwa. Najważniejsze bv dowle dzielnicy klasztor w to gCugJag-k'ang, hala wsp lnych zgromadze mnich w r żnych ugrupowa , oraz Kumbum, wielka, dająca się obejśćstupa (cz'Óten), kt ra jest uważana za najpiękniejszą budowlę Tybetu. obie budowle są za|ożone na rzucie poziomym mającym kształt mandali, podobnie og lny układ dzielniry klasztor w naleĘ pojmować jako zalożenie na kształcie mandali. w roku 1904 zbwzony przez
sKU-'BUM [Buddy]"
kt ry symbolizuje świadomośćnajwyższego oświecenia
(bodhicitta), tworzą poz|,acane młie czenie stupy. Dziewięć pięter Kumbumu odnawia jako magiczną liczbę
dziewięć, symbolizującą powiązanie między człowiekiem a Wszechbytem - między mikro- a makrokosmosem. Te dziewięć pięter symbolizuje zarazem drogę wybawienia czło-
wieka.
Na zgromadzony tu w obrazach i rzeźbach panteon nalejak na odzwierciedlenie ludzkiej świadomościwe patrzeć Ę. wszystkich jej stadiach. z jej zagrozeniami i niebezpiecze stwami. Jak wszystkie buddyjskie wizerunki, obrazy nie służą adoracji, lecz samopoznaniu buddysty, kt ry okrąza Stupę, wstępując coraz wyżej na jej kolejne piętra. Na zwiedzanie Kumbumu powinno się zaplanować przynajmniej dwie godziny.
[uuym.
Kumbum] ,,Sto tysięcy wizerunk w
Kumbum, stupa wzniesiona między rokiem 141'4 a 1'4Ż4, jest jedyną w swoim rodzaju budowlą sakralną. Rzut pozio_ my odpowiada wewnętrznej, zresztątakże zarnkniętej w kręgu, strukturze mandali. Nad jej podstawą wznoszą się cztery 262
piętra z sześćdziesięciomaośmioma kaplicami' w kt rych spoĘkamy ca|y tantryczny panteon. Pięć pięter wznoszących się nad Fundamentemwie czą cztery dalsze piętra. okrągła, cylindryczna budowla mieścicztery kaplice przeznaczone dla gł wnych b stw Kumbumu (zob. s. 224). Nad nimi znajduje się jeszcze jedna kaplica dla dziśjuż nie przedstawianego w postaci figury Buddy pierwotnego Wadźradhary jako praźr dla pojęcia Buddy i symbolu absolutu nie mającego początku ani ko ca w czasie i przestrzeni. Wyżej widzimy harmikę, czy|i mvieficzenie stupy z tak samo w cztery strony światapatrzącymi oczami Buddy pierwotnego, jakie znamy z nepalskich stup. Dostojna kopuła oraz p|onący klejnot,
gCUG-LAG-K'ANG
Gl wna
[wym. Cuglak'ang],,Dom nauczania"
świątynia w Gjance naleĘ obok Dzo-k'angu w Lhasie do najwźniejszych centralnych budowli świątyn_ nych Tybetu. Jej powstanie miałoby przypaśćna okres ustanowienia księstwa Gjance w XIV wieku. Pomalowana na
zvłiedzanie
sKU-'BUM [wym. Kumbum], chin. T'AER-SY, ,,Klasztor łsięry wizerunk w [Buddy]''
wewnętrznego. w samym środku znajduje się w pozycji siedzącej figura Buddy ukoronowanego, sięgająca aż do 96r-
Miasto klasztorne Kumbum istnieje od roku
stiukowe
-
r
żnych bodhisattw w, podobnie jak
grupa siedzących figur
-bcan-sgam-py (ok. 627
trzechkr
l
-
w kapliry
w religii: Srong-
K'ri-srongJde-brcana
(7
55-
nłiefrczona z|oĘm dachem budowla mieszcząca w sobie wysoką na dwanaście metr w srebrną stupę, kt ra przypomina od niego klasztor wziął swą naz\łę. o cudownym drzewie Przed tą pamiątkową budowlą wznosi się wielki ,'dom nattczania" w Kumbumie podpierany przez sto osiem filar w i w czasach świetnościklasztoru (do 1950 roku) dający pomieszczenie trzem Ęsiącom pięciuset mnichom. Dziśw Kum_ bumie Ęje trzystu mnich w. Najstarszą zachowaną budowlą
piętrze znajdujemy kaplicę z figurami arhat w, grupujących się wok ł centralnej figury Buddy, oraz kaplicę z ośmioma Sa-skja-panditami, kt rzy w księstwie Gjance pełnili funkcję poliĘcznych i duchowych zwierzchnik w. W środkukapliry dominuje obrazowa, wyrazista mandala, kt ra poświęcona jest tantrycznemu b stwu inicjacji Śamwarze, Panu świętej
jest wzniesiona w roku 1583 świąĘniaMajtrei,
się,
rozczłonkowane ośmiomakolumnami, najważniejsze pomieszczenie gCugJag-k'ang kaplica mandali, w kt rej odbywalo się wprowadzanie lam w w tantryczną naukę tajemną. Na ścianachwidzimy piętnaście mandali z XV wieku, częściowojeszcze calkiem dobrze zachowanych. Zaliczane są one do najwybitniejszych wczesnych malowidel tybeta skich. Na obejrzenie tej wspanialej budowli świąĘnnej,wybitnej pod względem wartości artystycznej, trzebaz g ry zaplanować przynajmniej dwie godziny, co często nastręcza trudności,ponieważ Gjance jest tylko postojem pośrednim w dlugiej podr ży z Lhasy do Szigace. Można zorganizować
kt rej
cen-
trum stanowi pozlacana figura dwunastoletniego Maitrei. Ze świątyniąstykają się świątynia wadźry, zbudowana w 1594 roku oraz wzniesiona w 1604 roku świąĘniaŚakjamuniego' kwadratowa budowla typu pawilonowego z podw jnym dachem, otoczona kolorowymi mlynkami modlitewnymi, w kt rej mieści się ukoronowana figura Buddy ŚaĘamuniego. Do najważniejszych budowli miasta klasztornego naleĘ powstala w roku tssz śwtątyniaMaridźuśriego,w kt rej obok boga-
to przystrojonej figury Maridźuśriego,siedzącego na lwim
.1
;
264
w pto-
Dziśna tym miejscu stoi jako centralny święĘprzybytek
-649), oraz Ral-paczana (81.5-836), ktlrzy wprowadzili -797) buddyzm do Tybetu i szerzyli go w całym kraju. Na g rnym
g ry Kajlas. Na tylnej ścianietrzeciego piętra znajduje
1.577
stu
wincji C'inghaj, a powstalo na trakcie, kt rym lamaizm dotarl z Tybetu do Mongolii. Już od roku 1560 istnialy tu cele mnich w. Dla upamiętnienia Cong-k'a-py, kt ry się tu urodził, zbudowano wielką Stupę w miejscu' gdzie w trzy |ata po jego narodzinach na liściach dtzewa sandalowego mial się lkazać sto tysięcy razy obraz Buddy oraz świętesylaby (mantry).
nego piętra. Przed figurą jako symbole opiekuricze leżą wystawione dary z masla (tormas). Szczeg lne znaczenie w gCugłag-k'angu mają kaplice Wajroćany i Majtrei oraz bardzo piękne, dziśpolyskliwej brązowej barwy figury Majtrei
w ten
spos b, że gCug-lag-k'ang obejrzymy w drodze do Szigace, a Kumbum w drodze powrotnej.
ciemnoczerwono budowla ma, podobnie jak Kumbum, założenie architektoniczne oparte na okrąglej formie mandali; nad nim, dfuigana przez czterdzieściosiem kolumn, wznosi się hala nauczania, do kt rej światlodochodzi z dziedzifrca
tronie, znajdują się pozlacane figury Buddy Sinhanady, bodhisattw w Awalokiteśwary iWadźtapaniego, a także bogiri
i Saraswati. Przęd namalowanymi buddami, bo. i postaciami Heruki, kt re tu uosabiają ntższy panteon tybeta skiej Iśięgiumarłych, siedzą figury pięciu tathagat w oraz otoczonego zlotą aureolą Cong_k'ap_y. Z rokl,l1649 pochodzi szko|'a tantr, w kt rej spoĘkamy plaWasudhary dhisattwami
Styczne przedstawienia wielkich tantr Guhjasamadźatantry, Śamwary i innych. Kalaćakratantne poświęconow roku
-
1817 dom' w kt rym dziśzn w odbywają się obrzędy Kalaćakry, tak obchodzi je także dalajlama, jako czynności kultowe promujące pok j w całym świecie. Także szkoła medyryny tybetariskiej zalożonaw 1757 roku jest dziśznw czynna jako miejsce nauki i leczenia.
W przeciwie stwie do budowli kultowych w
rejonie Lhasy oraz Szigace architektura Kumbumu ujawnia silne wpływy chiriskie z okresu panowania dynastii Ming. Słynne są dziśznowu przygotowywane na wielkie świętafigury gfor-ma (forma), dekoracje z mąki jęczmiennej i masla'
w kt rych, jak się og lnie przyjmuje, zaklęte są moce zlych, ale także pomocnych b stw. Po bokach wejściado k]asztoru stoją rzędy stup, kt re mają przypominać ważne wydarzenia z Ącia Buddy Śakjamuniego. Na terenie klasztoru znajduje się mala, skromna gospoda, w kt rej można przenocować, aby także wziąć udział w odbywająrych się wczesnym rankiem obrzędach. Na zsłiedzanie Kumbumu trzeba zarezetwować przynajmniej sześćgodzin.
BLA-BRANG [wym. Labrang], chin. LAPULENG-SY, ,,Rezydencja lamy, palac"
To miasto klasztorne położone na wysokości2900 metr w nad rzeką Sang-cz'u, dopływem Huangho (Rzeki Z ł-
tej) jest najbardziej na wsch d wysuniętą miejsowościąTybetu; znajduje się w odległości260 kilometr w na poludnie od
Lanczou, administracyjnej stolicy prowincji Kansu. Nie266
gdyśnajwiększe za|,ożenie klasztorne lamaizmu Z ltych Czapek - powstało w 1708 roku; Ąło tam stale trzy tysiące sześciuset mnich w. Obecnie pozostala z niego jedynie niewielka część,świadczącajednak nadal o dawnym znaczeniu tego miasta klasztornego. Podobnie jak Kumbum jest ono ogniwem|ączącym lamaizm Ębetaliski i mongolski, ale oddziała_ lo r wnież silnie na lamażm w Chinach. W centrum Labrangu jest wielka hala zgromadze , ozdobiona podw jnym złotym dachem' oraz wysoka świątyniaMajtrei, przypominająca Taszilhiimpo i tak jak tam kierującanadzieję ludzi ku nowemu Buddzie, oczekiwanemu za 2500 lat, i ku jego naukom,
niosąrym pocieszenie wobec ciągle narastającej nędzy tej ziemi. Labrang jest najbardziej na wsch d wysuniętym zalożeniem klasztornym żałtycn Czapek, o charakterze typowo tybeta skim. W jego stylu architektonicznym widać mniej wplyw w chi skich niż w Kumbumie. Powstal stosunkowo p źno, ważny jest raczej ze względu na historię religii niż ze względ w artystycznych. Na przyjazd z Lanczou do Labran_ gu i jego zwiedzenie potrzebne są trzy dni. od roku 1985 znajduje się tam teżzajazd.
LHASA Administracyjna stolica Tybeta skiego Regionu Autonomicznego byla do roku 1959 rezydencją dalajlam w. Jedynie nieliczne spośrd ważnych budowli tego starego miasta o bogatej tradycji nie ulegly zniszczeniu podczas chiriskiej okupacji; przedtem cudzoziemcy nie mieli w og le prawa wstępu do Lhasy' obecnie zmienil się nawet charakter miasta. Nowoczesne chiriskie budynki decydują o wyglądzie dużej częścipanoramy stolicy. Jedynie Dżo-k'ang, gl wna
świąĘnialam w w Lhasie, pozostal nie zmieniony wraz otaczającym go Parkh'orem. Ale nawet plac przed Dżo_k'angiem ryskal nowy wygląd. od roku 1982 wznosi się nowe
z
267
budynki w stylu upodobnionym do tradycyjnej architektury tybeta skiej. Na zwiedzanie Lhasy i jej okolic nalezy przeznaczyć pięć do sześciu dni. Poza otwartym w roku 1985 nowoczesnym hotelem ,,Lhasa'' w pobliżu pałacu letniego Norbulingk'a są w Lhasie także nłyczajne niedrogie schroniska.
DZO-K'ANG ,,Dom Pana" Zalożony w połowie VII wieku przez kr |a Srong-bcan_sgam_po' w Xl wieku rozbudowany, sw j obecny kształt uzyskał w XIV wieku. Pokrywające go złocone dachy miedziane pochodzą z XVII wieku. W roku 1959 Dżo-k'ang zostal zamknięty jako świątyniai służylpoczątkowo jako kino i restauracja. W latach I97 2-197 5 odrestaurowano najważniejsze jego wnętrza. od 1'979 roku Dżo-k'ang jest zn w dostępny jako gl wne sanktuarium Lhasy i codziennie odwiedzany przez setki pielgrzym w,kt rzy przed wejściem do świąĘni wykonują poklony. Do wnętrza świątyni wchodzi się przez przedsionek wsparty na ośmiu kolumnach oraz przez pomieszczenie stanowiące przejście do wielkiej hali zgromadze ;w tym przejściustoją posągi czterech strażnik w świat w (lokapalowie). Wielka hala zgromadzefi ('Lu-k'ang) znajduje się kolo dziedzi ca otrzymującego światłoz E ry. Z lewej strony hali stoi tron dalajlamy' na kt rym zasiadał w czasie wielkich uroczystości. Zha|i wkracza się przez drmłi zrobione z drzewa sandalowego do Dzo-k'angu wewnętrznego, dawnego sanktuarium, kt rego częścipochodzą z czasu fundacji; jest on otoczony osiemnastoma kaplicami, a światło otrzymuje z zewnętrznego' otwartego od g6ry dziedziiłca. Wzrok pada tu najpierw na statuę bodhisattwy Awalokiteśwary o jedenastu glowach, ,,Pana, kt ry dobrotliwie spogląda na nas z g ry", otaz na stojące na prawo od niego trzy figury Majtrei. Zgodnie z uświęconązasadą kaplice naleĘ 268
zutiedzać, idąc od lewej ku prawej' Znajdują się w nich: Cong-k'a-pa z ośmioma uczniami, tathagata Amitabha jako wlad-
ca zachodu, a obok w niszy pamiątkowa stupa dla Sa-skja-pandity. W następnych kaplicach przy lewej ścianie bocznej ustawionych jest osiem posąg w budd w, opiekun w lecznictwa,
Czdnrźni o tysiącu ramion i jedenastu głowach, o kt rym legenda głosi, że sam się stworzyl' oraz Majtreja. Dalej kaplica Cong-k'a-py, do kt rej wchodzi się po schodach, oraz kaplica jeziora ot'ang, niegdyś podobno pokrywającego teren' na kt rym znajduje się Dzo_k'ang. Gl wna kaplica, większa od innych, mieści się pośrodkutylnej ściany, między kaplicami Amitabhy i Majtrei; jest poświęcona najświętszej
rzeźbie Dzo_k'angu
_
Buddzie Dżo_bo-rin-po_cz'emu. Według legendy Statua ta jest dzielem boskich mocy' a zosta-
ła stworzona w Indiach p lnocnych za zycia Buddy. Jakiś kr l indyjski miał ją przes|ać do Cz'ang-an jako prezent dla cesarza chiliskiego w podzięce za otrzymaną pomoc. Stamtąd dotarła w VI[ wieku do Tybetu jako prezent ślubnychi skiej żony kr la Srong-bcan_Sgam-py' księżniczki Wen Cz'eng z dynastii T'ang. Posąg byl początkowo ustawiony w świątyni
Ra-mo-cz'e, a po śmierci kr la ze względu na bezpieczeir stwo zostal przeniesiony do Dżo-k'angu. Posąg wielokrotnie restaurowano i uzupelniano. Na temat czasu jego powstania można snuć tylko domysly. Rzeźba stoi pośrodku kaplicy, tak że można ją obejśćdokoła. otaczają ją figury Buddy, sześciuodzianych w brokat bodhisattw w, a także b stwa opiekuricze oraz posągi Dalajlam w V i XIII. Nad kaplicą znajduje się puste pomieszczenie prrykryte zlotym dachem' kt re oznacza miejsce, gdzie znajduje się posąg Dżo_bo, jako sakralny ośrodek Dżo-k'angu. Po prawej stronie znajdują się kaplice poświęcone Czdnraziemu, Padmasambhawie' Maj_ trei, Amitajusowi i kr lowi Srong-bcan-sgam-pie. Schodami
wprawym rogu dociera się do świąĘnkipatronki Lhasy, dPal' JdanJha-mo [wym. Paldźin lhamo]. Filary i boazeria przy wejściu do kaplic pokryte są figuralną p|askorzeźbą w drze'
ra wykazuje wpływ Nepalu i pochodzi ptzypuszczal' nie z czasu zalożenia Dżo-k'angu w VII wieku. Wewnętrzne sanktuarium otoczone jest wielu dalszymi, częściowo niedo_ stępnymi pomieszczeniami sakralnymi. Prawie wszystkie ściany pokryte są malowidłami' niedawno odrestaurowan1łni,
wie,
kt
a pochodzącymi z XVII wieku. Kaplice z malowidłami wcześniejsąmi nie byly jeszczejesienią roku 1985 ponownie udostępnione, ponieważ ich restauracja jest w toku. Liczne rzeźby, kt re oglądamy na pierwszym piętrze, są uzupelnione, mają nową polichromię albo wykonane są calkiem na nowo; wymienię np. grupę kr la Srong-bcan-sgam-py i jego obu żon, chiriskiej księżniczki Wen Cz'eng i nepalskiej księżniczki Bhrikuti. Także w tantrycznych pomieszczeniach g r_ nego piętra z bardzo pięknymi t'ang-kami, kt re ukazują legendarne misĘczne kr lestwo Szambhala, prawie wszystko jest odnowione. Mimo to Dżo-k'ang pozostawia wrażenie czegoś bardzo jednolitego i zamkniętego w sobie, a niezliczeni pielgrzymi, codziennie wędrująry po tym sanktuarium,
poglębiają jeszcze to wrażenie. Szczeg |nie piękny jest widok z najwyższego piętra ponad złocistymi dachami i ornamentami symbolizująrymi pomyślność(garidzira) w kierunku Potali, rezydencji dalajlam w. Na zwiedzanie Dżo-k'angu naleĘ zatezerwować trzy do czterech godzin, ni,aszcza że można tu dużo zyskać także na uważnym obej_ rzeniu detali.
POTALA
Potala wraz ze swyrni złocistymi dachami wznosi się ponad 200 metr w nad miastem. Jest to jedna z najbardziej majestaĘcznych budowli nie Ęlko Tybetu, ale całego świata. 270
Dociera się do niej od frontu po stromych stopniach; droga prowadzi przez potężną bramę obok wielkiego wiszącego bębna i dalej na dziedziniec' gdzie odprawia się świąteczne obrzędy, przede wszystkim zaśta ce sakralne' Ponad tym rozleglym dziedzi cem pnie się w g rę owa Ępowa wielopię_ trowa trapezoidalna budowla, kt ra, jak cala Potala, jest kwintesencją tradycyjnej architektury tybetariskiej. od Ęlu prowadzi droga aż do najniższej kondygnacji palacu przez ma|y dziedziniec, na ktÓrego ścianiewidzimy miecz Ma dźuśriego,bodhisattwy boskiej mądrości, symbolu wszystkie-
go, co jest treściąi powolaniem lamaizmu. Na trzynastu pię-
trach palacu znajduje Się ponad Ęsiąc pomieszcze Dziewięciu kr l w i dziesięciu dalajlam w od VII wieku spra-
.
wowało stąd rządy nad Tybetem. Swoje obecne rozmiary i ksztalt Potala uzyskala w XVII wieku pod rządami Dalajlamy
v.
Ręliktem pier,wotnej Potali jest wykute częściowow ska_ le pomieszczenie, kt re poka4łvane jest jako komnata ślubna kr la Srong-bcan-Sgam-py i księżniczki Wen Cz'eng' W komnacie tej znajduje się posąg Awalokiteśwary o Ęsiącu ramion' pochodząry jakoby z czasl za|ożenia Potali. W podziemiach Potali znajdują się groby ośmiu dalajlam w. Wznosi się tam stupa Z relikwiami, wykonana ze z|ota, srebra i drogich kamieni' o wysokości prawie 14 metr w' w 1653 roku Dalajlama V przeni st się ze swej rezydencji w klasztorze Dźipung do Potali. W roku 1717 Dżungarry splądrowali pałac. Chi skie wojska okuparyjne i czerwona gwardia ,,re_ wolucji kulturalnej'' najwidoczniej nie wyrządzily wielu szk d w pałacu, w jego halach audiencyjnych i w licznych pomiesz_ czeniach reptezentacyjnych. Malowidla ścienne, na kt rych
przedstawiano zvłiązki dalajlam w z chi skim dworem cesarskim, są dobrze zachowane i częściowo odrestaurowane. Galerie, wypełnione niezliczonym i rzeźbami budd w' bodhi271.
sattw w, dalajlam w, wielkich czarodziej w (mahasiddh w) oraz b stw opiekuriczych fiidam w) nadają palacowi cha'
rakter tajemniczego uświęcenia. Na najwyzszym pięttze z pra'
wej strony znajdują się prywatne pokoje dalajlamy, kt re można także zwiedzać. Leiry tlilaj zlotoż |ta szata oficjalna Dalajlamy XIV, rozpostartana siedzeniu tronu, w oczekiwa' niu na jego powr t. Z dachu tozciąga się piękny widok na całą Lhasę, a taŁ'ze na przeciwleglą stronę w kierunku GÓry Że|azne! na kt rej znajdowala się sławna tybetariska szkola medyczna, zniszczona w czasie ,,rewolucji kulturalnej". Na mtiędzanie Potali wraz z wejściem i zejściem na|eĘ przezlaczyć ptzynajmniej cztery godziny.
NORBULINGK'A ,,Park klejnot w" z palacami
letnimi
dalajlam w W Norbulingce, wielkim kompleksie parkowym leżącym przed bramami Lhasy' znajduje się kilka letnich rezydencji, z kt rych pierwsza została zbudowana w roku 1755 przez Dalajlamę VII. Na zlecenie Dalajlamy XIII powstaly zabudowania pawilonowe w stylu chiriskim, przedzielone kanalami. Letni palac Dalajlamy XIV zostal zbudowany między 1954 a 1956 rokiem jako ostatnia budowla Tybetu nawiązu' jąca do form tradyryjnych. Z tego miejsca Dalajlama XIV opuścilI7 marca 1959 roku sw j kraj. W palacu są pomiesz_ czenia reprezentacyjne z malowidłami ściennymi, przedstawiającymi Sceny z historii Tybetu i z Ęcia Buddy. Pomieszczenie z tantrycznymi rzeŹbami kultowymi świadczy o bliskim złłiązkur wnież tego ostatniego dalajlamy z duchem tantryzml,bezkt rego nie możnawyobrazić sobie Tybetu aniĘcia Tybetariczyk w. Hala nauczania z tronem dalajlamy za'wieta poza posągami Buddy i Cong-k'a-py także Statuę Padma_ sambhawy i to wskazuje także na buddyjsko-tantryczną tradycję w nauce Tybetu. Na zapoznanie się z rozległym par272
kiem i pałacem Dalajlamy XIV nalezy przeznaczyć dwie do trzech godzin. Na dokladne nviedzenie palacu potrzebna jest godzina.
RA-MO-CZ'E,,Wielkie ogrodzenie"
Jest trzecim zabytkiem architektury, kt rego powstanie trzęba datować na okres zalożenia Lhasy. Jednak jego historia jest prawie całkowicie legendarna. Glosi ona, że zaloĘcielką była pochodząca z Nepalu księzniczka Bhrikuti, zona kr la Srong-bcan-sgam-py. Na wplyw Nepalu wskazuje także konstrukcja dachu świąĘni,kt ra już w XIX wieku była w stanię rozpadu i dawala schronienie nielicznym Ęlko mni_ chom. od 1959 roku służyłajako ośrodek szkolenia komunistycznego. w 1982 roku świątyniabyla ruiną' Jesienią 1985 roku widzialem tam rzemieślnik w pracująrych nad jej odbudową. Jej fasada jest okryta kolorowymi płachtami, co określają jako cTynną świąĘnię;w kaplicy rozjaśnionej lampami podsycanymi masłem, wyposażonej w nowe wizerunki Buddy, mnisi odprawiali naboże stwo. Ra-mo-cz'e leĘ na p łnoc od Lhasy, oddalone o 15 minut drogi pieszo od bramy parku. Warto je odwiedzić, aby się przekonać o poboznej gorliwości,z jaką Tybetairczycy oddają się odbudowie swo-
ich zabytk w.
Klasztor BRAG-LHA-KLU-HUG ,,Pieczara nag w, b stw skal" Jest to świętemiejsce na G rze Żelaznej. R wnież to zalożenie pochodzi z okresu fundacji Lhasy. Mur maniwskazuje drogę do klasztoru, kt ry zbudowany jest przed pieczarą poświęconą świętymwężom kin (naga). W ścianie pieczary wykute są figury Buddy; legenda podaje, że one Same wymodelowały się ze skaly. Na obejrzenie klasztoru wystarczy niecała godzina. 2',73
nt SMIN.GROL-GLING W p I drogi między lotniskiem a miastem Cet'ang, przy skręcającej na prawo bocznej szosie, w odleglości około 10 kilometr w od zbocza g ry IeĘ klasztor sMin-grol-gling
Centralna budowla otoczona jest murem. Przed nią stoi kwadratowa stupa' kt ra swymi kolorowymi proporczykami oznacza to miejsce jako święĘprzybytek' Mowa tu o gł wnym klasztorze sekty Czerwonych Czapek rŃing-ma-py, kt ry w swojej aktualnej postaci powstał około roku 1676. Zachowany budynek centralny byl po zamknięciu klasztoru przez Chifrczyk w używany jako spichlerz na zbo' że' Jesienią 1985 roku klasztor byl znowu czynny.Duża część jego dawnych cennych skarb w, kt rymi zaopiekowala się ludnośćwiejska, powr ciła na miejsce i można je dziśoglą[wym. MindÓling].
dać w klasztorze. Są to przede wszystkim indyjskie stupy wo-
tywne z btązu, a także wczesne figury z brązu, nalezące do
panteonu tantrycznego. Na najwyższym piętrze klasztoru znajdują się malowidła ścienneprzedstawiające wielkich nauczycieli buddyzmu, przy czym niekt re rykle figuralne nadają formę obrazową religijnym dysputom i ich rezultatom. Zwiedzanie sMin-grol-gling powinno trwać dwie godziny.
NACZ'UNG (ryb. GNAS-CZ'UNG) Do roku 1959 był siedzibą paristwowej wyroczni Tybetu. Fakt, że Chiitczycy nie zniszczyli tej pochodzącej z XVII wieku budowli, kt ra byla miejscem zamieszkania i urzędowania wr żbity z N cz'ungu, jest zadzivłiający, byl
on bowiem przez stulecia najbardziej znienawidzonym przez Chirlczyk w reprezentantem Tybetu. Gł wna ha|a, gdzie zadawano pytania wyroczni, pozostała w dużej mierze nietknięta. Malowidła ścienne z przedstawieniami Pehara,
b
stwa wcielającego się
-
kaplan w wyroczni
214
-
i
w wyrocznię, jego następc w są stosunkowo dobrze zachowane.
Jedynie całe wyposażenie wnętrza tej historycznej siedziby naleĘ uznać za Stracone. Brak też poz|acanego dachu oraz jego cennych starych ozd b. Upiorną atmosferę, jaka panowała w Nźcz'ungu w czasach, gdy dzialali tu potężni tancerze, przekazujący wyroki boga w transie Ęch wyro_ - a odmożna k w zależal czasem los Tybetu tę atmosferę sobie uzmyslowić dzięki tantrycznym malowidlom przedstawiają_ cym na
czarnp tle odarte ze sk
ry ludzkie ciala oraz posta-
ci demon w. Malowidła te znajdują się na drzwiach sali. Na ścianach otaczającego dziedziniec obejścia r wnież zachowaly się tantryczne obrazy o dużej wartości; wymagają one jednak gruntownej konserwacji. W bocznym pomieszczeniu,
po prawej stronie gł wnej hali, znajduje się szkola dla
N cz'ungu potrzeba oko_ ło godziny. Najlepiej polączyć tę wizytę ze zvłiedzaniem klasŹ_ młodych mnich w. Na zwiedzanie
toru Dżipung, oddalonego tylko o kilometr; naleĄ to uwzględnić przy planowaniu wyprawy i uzgodnić z kierowcą'
Ńpt'ANG
(tyb.
sŃE-r'ANG)
Klasztor, w kt rym znajduje się gr b wielkiego uczonego indyjskiego Atiśi,położony jest 30 kilometr w na poludnio-
zach d od Lhasy, bezpośrednioprzy drodze na lotnisko' Trudny do ustalenia, ale niewątpliwie wczesny jest czas po-
wstania XII-XIII wiek tego malego klasztoru poświę_ conego bogini Tarze (tyb. sGrol-ma), patronce Atiśi.Wchodzi
-
-
się do niego przez otoczony murem dziedziniec. W budowli jest stupa upamiętniająca Atiśę.Przed stupą ustawione są trzynastowieczne posągi Buddy z brązu, pochodzące z zachodniego Tybetu, oraz dwie stare stupy zbrązu i dwadzieściajeden figur zbrązu przedstawiająrych Tarę Zieloną; następnie figura bodhisattwy, pochodząca zapewne także z X|\ wieku i osiem figur stojących bodhisattw w, zgrupowanych wok l posągu Buddy; ich forma wskazuje na bardzo
wczesny okres powstania. Malowidła ścienne ze scenami z Ęcia Atiśi,kt ry przyby| do Tybetu w roku 1042 na zaptoszenie kr,5la i na nowo wprowadził tu buddyzm, uzupełniają wizerunek tego klasztoru, dobrze zachowanego i pozostającego pod troskliwą opieką. Nalezy zabiegać o zwiedzenie go
po drodze z lotniska do Lhasy, na co Wstarcza niecala godzina.
SA-SzuA [wym. Sakja], .Szara ziemia" Miasto klasztorne, polożone ok. 150 kilometr w na poludnio_zach d od Szigace w prowincji Cang, należące do sekty Sa-skja-pa. Wraz z mianowaniem w 1249 roku Sa-skja-pandity (1I8Ż-I25L) namiestnikiem Mongoł w w Tybecie Sakja stala się przejściowo jednym z najważniejszych miast tybeta skich. Składa się ona z położonegona zboczu g ry klasztoru p łnocnego, calkowicie zniszczonego w czasie ,'rewolucji kulturalnej", oraz klasztoru poludniowego. Jest to ogromna budowla centralna na planie kwadratu zbudowana na
r
wninie; jlżzdalekamożnarozpoznać,że jest tozaloże-
nie obronne. Za wysokimi murami, wzmocnionymi wieżami na naroznikach, znajduje się hala nauczania, kt rej stare, bardzo cenne wyposażenie w dużej mierze ocalało. Godna uwagi jest bogata biblioteka, a także malowidla ścienne i wielki zbi r figur woĘwnych, kt re przynosili pielgrzymi z Indii, Nepalu i z Tybetu zachodniego. Najważniejszą relikwią jest
r
g z muszli, podobno podarowany chiriskiemu cesa_
tzouli przez indyjskiego kr la Dharmapalę (769-816).
Dzieje tego rogu sięgają okresu mongolskiego. Jego p źniejszy wlaściciel Kubilaj-chan ofiarował go potem klasztorowi Sakja. W gt wnej hali klasztoru południowego mozna zoba_ czyć tantryczne malowidla i rzeźby, wśrd kt rych częSto wy-
stępuje Hewadźra. Hewadźratantra odgrywa szczeg |ną rolę w kulcie Sa-skja-py' Gdy mnisi recytują wybrane fragmenĘ 2',16
tantry, dmie się jednocześnie w r g. Pod ścianami stoją nadnaturalnej wielkościposągi Buddy, otoczone figurami uczni w. W tylnych kaplicach napotykamy znowu grlpy rzeźb tantrycznych. a wśrd nich Uszniszawidźaję, matkę wszystkich budd w, oraz Buddę Wadźradharę pierwotnego. W prawej kapliry stoi osiemnaście stup grobowych r żnych książąt Sakji. Sa-skja-pandita jest tu przedstawiony w rzeźbie - ma ale nie jest tu pocho_ na glowie typową Czerwoną Czapkę wany. Malowidla ścienne przedstawiają nauczycieli tradycji Sa-skja-py. Szczeg lnie ważne są malowidła w tylnych kaplicach przedstawiające mandale, kt rę raz jeszcze pokazują, jakie znaczenie mial tantryzm dla Sakji i klasztoru poludniowego. Na terenie klasztoru p lnocnego wzniesiono nową bialą stupę, kt ra ma Zapewne przypominać o wielkim niegdyśznaczeniu tego sanktuarium, dziśprawie calkowicię zniszczonego. Na zwiedzanie Sakji (wliczając w to drogę z Szigace) potrzebny jest caly dzieri' Dobrze jest wyjechać
z
wcześnie rano.
bSAM-JAS [wym.
Samjżi]
Klasztor |eżący na lewym brzegu rzeki Cangpo, 60 kilo_ metr w w lini powietrznej na poludniowy wsch d od Lhasy; jest to najstarszy klasztor Tybetu, zalożony w VIII wieku, w formie architektonicznej mandali. Kwadratową budowlę centralną otacza do dziśmur na planie koła, symbolizujący kosmiczny krąg. Klasztor był zagrożony zniszczeniem już na początku XX wieku. Tylko nieliczni mnisi sekty rŃing-ma-py [wym. Ńingmapy]' wywodzącej się wprost od Padmasambhawy, pelnili tu sluzbę do roku 1959' G rne piętro środko_
wej częścibudowli, niegdyś wznoszące się na ksztalt wieĘ, jako najświętszemiejsce klasztoru zostalo - zniszczone w czasie ,,rewolucji kulturalnej''' Stupy, stojące po bokach drogi wiodącej wzd|uż rzeki Cangpo w kierunku klasztoru, 277
TI są dziśświeżooĘmkowane. W pierwszej hali budowli centralnej - słuĄ do nauki i medytacji - widzimy z ptavłej strony Hewadźrę pośrd innych b stw tantrycznych, kt re wskazują na zaloĘciela klasztoru i na kulty tantryczne, dawniej tu uprawiane. W następnej hali znajduje się ukoronowa-
ny Bu{da, otoczony przez dw ch straznik w i ośmiustoją_ cych bodhisattw w' Na suficie namalowane są wielkie mandale. Rzeźba przedstawiająca Atiśęwskazuje ia znaczenie, jakie wielki indyjski naucryciel i odnowicięl tybeta skiego buddyzmu miał taŁ'ze d|a Samjżi. Na lewo od gł wnej hali znajduje się pomieszczenie z Awalokiteśwarą o tysiącu ra_ mion, kt ry w podniesionych na wysokość piersi gl wnych rękach trzyma spełniająry Ęczenie klejnot. Na pierwszym
piętrze można zobaczyć bardzo uszkodzone malowidla ścienne' na kt rych ukazane są r6żne stadia budowy klasztoru. Kaplica Padmasambhawy poświęconajest pamięci zaloĘciela sekty rŃing-ma-py' Na trzecim piętrze, przy wyjściu na otwarty obecnie dach' zachowalo się jako ostatni relikt ma_ lowidło przedstawiające dakinię,,podniebną wędrownicę''. Z dachuroztacza się widok na pozostałe budynki, kt re mają
częściowo rĆxnież świeckie przeznaczenie. Na zwiedzenie Samjźi potrzebny jest cały dziefize względu na trudny dojazd z Cet'angu. Z Samjii można w ciągu czterech godzin dojś
pieszo do zeriskiego klasztoru Czibu(?), gdzie obecnie zn w mieszka trzydzieścisiedem mniszek pod opieką i przewodnictwem rin-po-cz'ego.
SERA,,ogrodzenie zr ż" . Sera powstała w 1'419 roku jako ostatni wielki klasztor Z ltych Czapek w okolicach Lhasy. Ważny klasztor sekty
dGe_lugs-pa, sluŻący nauczaniu, kt rego ostatnia rozbudowa datuje się na wiek XVIII, zostal w roku 1947,w czasie walk wewnętrznych, ostrzelany ptzez oddzialy Ębetariskie, 278
pIZy czym duże partie starego miasta klasztornego zostały zniszczone. Trzy wielkie hale, slużące do studi w początkowych (Se-ra-smad), ezoteryki i dla mnich w spoza klasztoru, zostały odrestaurowane w latach siedemdziesiątych XX wieku. Drogą prowadzącąpod sam klasztor dociera się najpierw do hali Se-ra-smad, gdzie są stare malowidla ze scenami zaczerpnięĘmi z legend opowiadających o Ąciu Buddy. Z Ęlnych kaplic lewa poświęconajest b stwom tantrycznym, Zgrupowanym wok l postaci Jamantaki' b stwa z glową byka nłycięzcy śmierci.W jednej z hal bocznych znajduje się
-ukoronowany
Budda - prawdopodobnie p źniejsza kopia Dzo-bo z Dżo-k'angu. ośmiubodhisattw w i dwa b strva opiekuricze noszące wadźrę otaczają Buddę. Po prawej stronie widzimy Cong-k'a_pę w kapliry wraz Z dwoma ulubionymi uczniami oraz innymi naucrycielami Ębetariskiego buddyzmu, wśrd kt rych rozpoznajemy takze Atiśęi'Brom-Stona. Szczeg lna uwaga nalezy się księgom Sery, poukładanym w stosy aż po sufit kaplic. W hali przeznaczonej na studia ezoteryczne znajduje się obok zwyklych, otoczonych nimbem wielkich figur posąg Awalokiteśwary o Ęsiącu rąk, kt rego głowy nie są Zgrupowane jedna nad drugą, ale jak w japoriskiej figurze bodhisattwy Kwannon jedna obok drugiej. Ta forma nie występuje poza tym nigdzie indziej w Tybecie. Szczeg lna uwaga należy się przepięknym haftom aplikaryjnym umieszczonym nadwejściem do hal; przedstawiają one obok malowideł specyficznie Ębeta ską technikę obrazowania. Na młiedzanie Sery trzeba przeznaczyć dwie
godziny.
SZALU
(tyb. ŹWA-LU) Ważny klasztor Czerwonych Czapek, zalożony w XI wieku, leży ok. 20 kilometr w na zach d od Szigace przy bocznej drodze, biegnącej ku południowi, ź|e przystosowanej do Ż79
scu wznosi się potężna ściana,gdzie w czasie wielkich świąt
jazdy samochodem. W tym k]asztorze Ąlo niegdyś trzy Ęsiące ośmiusetmnich w; obecnie pozostaly z niego cztery hale' Zachowane są w stopniu zr żnicowanym. Mandale z XIV i XV wieku należą do najwybitniejszych wczesnych malowideł' jakie dziśmożna zobaczyć w Tybecie. NiesteĘ, są one
poważnie uszkodzone przez wilgoć. Szalu jako ośrodek
kształcenia nadziemnychbiegaczy, zdolnych przemierzać setki kilometr w nad ziemią w Stanie nieważkoŚci, prryciąga| oczywiście wielu pielgrrq w i mnich w' kt rzy przynosili figurki zbrązu jako dary ofiarne. Wiele z tych wotywnych brąz, w, pochodzących częściowo z Nepalu i z zachodniego Tybetu, można dziśzn6w oglądać w klasztorze. Na zwiedzanie Szalu należy zarezerwo\ilać p l' dnia, licząc od Ęazdu z Szigace.
SZIGACE
- posiadłościziemskiej'' Drugie co do wielkości miasto w Tybecie, lezy ok. 300 ,,Szczyt majątku
kilometr w na zachld od Lhasy. Dzieli je od stolicy dziesię-
ciogodzinna jazda samochodem; droga prowadzi przez wysokie przelęczę. Do roku 1959 miasto bylo siedzibą panczenla_ my, drugiego pod względem znaczenia autorytetu religijnego
lamaizmu. Leżący powyżej miasta zamęk panczenlam w został całkowicie zniszczony inaczej niż Potala w czasie
-
,,rewolucji kulturalnej''. Dziesiąty panczenlama siedzial w więzieniu w Pekinie, zmarl w 1989 roku. W samym Szigace nie zachowaly się żadne dawne budowle. Zalożony przed brama_
mi miasta macierrysty klasztor panczenlam w Taszilhtimpo naleĘ jednak do najznaczniejszych budowli Tybetu. bKRA-SZIS-LHUN-PO goslawie stw"
[wym. Taszilh{impo],,Mnogośćbło-
Jest olbrzymim miastem klasztornym dGeługs_py otoczonym pierścieniem mur w, nad ktÓrymw najwyżsrym miej280
l
wieszano olbrzymie t'ang-ki, przechowylvane w klasztorze, z obr azami stosownymi do obchodzonych uroczystości.Klasz_ tor został zalożony w roku L447 przez ucznia Cong_k'a-py, p źniejszego Dalajlamę I, kt ry jest talrże pochowany w Taszilhi.impo' W centrum klasztoru znajduje się wielka hala zgrornadze i nauczania (gCug-lag-k'ang), przed kt rą rozciąga się dziedziniec otoczony podw jnymi galeriami; mogly się na nim odbywać zgtomadzenia pod golym niebem i tarice
sakralne' Halę gl wną podtrzymuje czterdzieści osiem olbrzymich filar w drewnianych. Światlo dostaje się do niej przez otwory w g rnej partii ścianypoludniowej. Malowidła ściennesą tu częściowo tak zniszczone, że trudno na nich cokolwiek rozpoznać' ośrodkiem sakralnym hali jest tron panczenlamy pod ź lqm baldachimem. Za gl utną halą, po prawej stronie, w kwadratowej kapliry jest statua Buddy uko-
ronowanego z dwoma uczniami po bokach; przed nim mniejsza grupa trzyosobowa: Cong-k'a-pa ze swymi dwoma ulubionymi uczniami. Po bokach stoją odziani w brokat
mahabodhisattwowie (,,wielcy bodhisattwowie", czyli,,wielcy bohaterowie myśli oświeconej'') w liczbie ośmiu.Dalej na Dalajlamy I lewo widzimy statuę za|oĘciela Taszilhtimpo plawo zaśstatuę pierwszego panczenlamy w tej kapli- na cy. w sąsiadującej z nią kaplicy Tary znajduje się stojąca
pośrodku figura Tary Cintamanićakra i towarzyszące jej Tara Biala i TaraZielona. Na czas powstania Taszilhtimpo można datować przykrytą zlocistym dachem kaplicę grobową zalo-
Ącidra, w kt rej znajduje się srebrna stupa Dalajlamy I, z drogocennymi zlotymi okuciami i drogimi kamieniami' Stare malowidła ściennew tej kaplicy mają dużą wartośćarĘsĘczną; wśrd nich kuszenie Buddy przezMarę'diabła prrypomina obrazy Bruegla i Boscha. Mauzolea panczenlam w nie przetrwaly (z wyjątkiem grobowca drugiego panczen|a-
28r
il na przez mieszkaric w wsi i ptzez nich przechowana, kiedy chiriskie oddzia|y grabily iniszczyly klasztory i świątynie. Tak_ że cenne malowidla na t'ang-kach z przedstawieniami mahasiddh w zosta|y uratowane przez wieśniak w i zwr cone klasztorowi. W łm malym odbudowywanym klasztorze od-
kulturalnej''. Ale jesienią 1985 roku prace my' ',rewolucji przy odbudowie zniszczonych partii byly już w toku. Zlewej strony, na g rze, widoczna jest świątyniaMajtrei, wznosząca się nad wszystkimi budowlami Taszilhtimpo i najp źniejsza z nich' Jej poświęcenie odbyło się w roku 19|7, powstaIa zaś jako przybytek dla wykonanej jednocześnie figury Majtrei,
nosi się to samo wrażenie, co w prawie wszystkich historycznych miejscach Tybetu: wiele zabytk w, kt re początkowo uznano za stracone, uratowali i przechowali prości mieszwieśniacy i pasterze' kalicy tego kraju
liczącej 26,2 metra wysokości' Jest dowodem na to' jakie
możliwościwykonawcze miały do ostatnich czas w warsztaty klasztornego miasta, zatrudniające w wczas jeszcze ponad trzydziestu arĘst w-rzemieślnik w' Na staranne miedzenię klasztoru Taszilhtimpo ttzeba przeznaczyć co najmniej trzy godziny.
DOLINA JARLUNGU Na poludnio-wsch d od Lhasy, po prawej stronie rzeki Cangpo rozciąga się urodzajna dolina Jarlungu; odchodzą od niej doliny boczne, dostępne od roku 1985' w Cet'angu (,,Placu zabaw") otwarto hotel; stąd można odbyć calodniową wycieczkę, żeby obejrzeć osnute legendami kurhany pierwszych kr l w Tybetu. Groby nie zostały jeszcze otwarte. Kurhan kr la Srong_bcan-sgam-py jest zwiericzony malą buddyjską świąĘnką.W g rach przed najwyżej po|ożonym grobem kr lewskim znajdują się rzeŹby dw ch siedzących lw w z szaroniebieskiego kamienia; material i styl zdają się świadczyć o zachodnim pochodzeniu. Potężne rzeźby pochodzą być może z IX wieku' a więc byłyby najstarsąmi zabytkami Ębetariskimi' W dolinie Jarlungu odbudowano zamek Jum-bu-bla-sgang' jedną z najstarszych siedzib wladc w Tybetu. Także niedaleko położonyklasztor Czang Zu(?) jest obecnie w trakcie odbudowy po dużych zniszczeniach' Jako coś szczeg lnie drogocennego pokazywana jest tu t'ang-ka Tary Bialej' do kt rej wyhaftowania uĄto ponad 20 000 pereł. Podobnie jak liczne inne skarby klasztoru, zostala uratowa282
-
{
tl'i
1
I
i Ę
i
{l| byłby nłliązany ze swoją religią jak Tybetarlczycy; w kontraściez ich nieustanną walką z biedą i trudnościami dnia powszedniego jawi mi się to jak jakiścud' Książka o Tybecie musiala także staĆ się książką traktującą o tym cudzie, bez ptzemilczania jednakże ciemnych stron i zagroże takiego
Ęcia.
Postowie i podziękowanie autora Zamys| napisania książki o Tybecie powstal na długo przed wszystkimi moimi książkami o krajach azjaĘckich. Zamiar ten powziąłem w 1959 roku po pierwszych spotkaniachz lamami tybetaliskimi i ze środowiskiem, w kt rym ich Surowo uporządkowane zycie przebiega w calkiem inny spo_ s b niż nasze. Wnikliwe rozpatrywanie tybeta skich form religii oraz zrodzonej z Ęch form kultury, podobnie jak wiele dalszych podr6Ę, kt re wciąż prowadziły mnie w stronę Hi_ malaj w orazw zasięg tybeta skiej kultury, utwierdziły mnie w zamiaruę ptzyczynienia się książką o Tybecie do zrozumienia tego świata, kt ry prawie zawsze widziany jest i przedsta-
wiany jedynie z zewnątrz, bez uwzględnienia jego duchowych przeslanek i podstaw religijnych. Pierwsze odwiedziny Tybetu jesienią 1980 roku mialy na celu potwierdzenie wyni_ k w moich bada nad Tybetem. Tu po dwudziestoletnich gorliwych staraniach Chiriczyk w' chcąrych wpoić temu ludowi ,,nowoczesny" spos b myślenia,trwal nadal, jak mogłem stwierdzić, nienaruszony duch buddyzmu mimo wielu uciążliwościi trudnych warunk w, kt re znosić musieli lu_ dzie. Ani w Indiach, ani w Nepalu, ani w Azji Południowo-Wschodniej, nigdzie na świecie z wyjątkiem małej lvyspy Bali nie napotkałem ludu, kt ry w tak nieskażony spos b
-
284
Jeś|iprzyjrzymy się dokladnie Tybeta czykom, będziemy mogli zderydowanię stwierdzić, że dziśtakżę - ćwierć wieku po rozpoczęciu przez Chiilczyk w pr b przekszta|cenia ich świadomościi wychowania w nowym duchu - spos b ich myśleniai dzialania jest ukierunkowany religijnie. Dlatego prawie wszyscy Tybetańczycy odczuwają uzyskaną ponownie swobodę wyznawania i prakĘkowania relĘii jako zwycięstwo jak to w rozmowie ze mną sformulował duchowe. Albo
pewien lama:
z nimi
-
Droga do naszych bog w jest zn w wolna. Możemy przestawać bez maskowania się.
Wbrew wszelkim oporom i trudnościom Tybetariczycy jak już odnaleźli drogę do domu, do swych bog w, a ci
powiedziano
istotami,
nie są istotami,
kt
-
rym oddaje się cześć,lecz
kt rych się wewnętrznie doświadcza,nawet jeśli
odbywa się to podczas oddawania im czci. Ta książka nie mogla powstać bez pomocy wielu ludzi, zar wno tu, na Zachodzie, jak w Tybecie i w krajach regionu Himalaj w. Za rozmowy osobiste, kt re czyniły mi trudny temat Tybetu coraz bliższym, chcialbym podziękować Jego Świątobliwości Dalajlamie XIV, Jego Wysokości Rangdźung Rigpe Dordże, czternastemu Gjalwa Karmapie' Kalu-rin-po_ -cz' emut, Bakula-rin-p o-cz' emtJ, guru tantrycznemu Cz' ime Rigdzin lamie, jak też wszystkim licznym lamom oraz mni-
chom w Tybecie, Indiach, Nepalu, Sikkimie i Bhutanie, ktlrzy pomagali mi wniknąć w tajemnice tantrycznego buddyzmu.
285
Moje podziękowania na|eżą się także prof. Lokesz
Chandrze z Delhi, Heidi i Ulrichowi von Schroderom z Zu-
rychu, Michaelowi Henssowi z Zurychu, Gęrdowi Wolfgangowi Essenowi z Hamburga, a także wielu innym, kt rzy w niezliczonych rozmowach o Tybecie i jego kulturze przyczyni|i się do rozjaśnieniatrudnych problem w' jakie starałem się uczynić, bardziej zrozumialymi w tej książce.
Bibliografia Obszerne zestawięnie literatury doĘczącej Tybetu, doprowadzone do roku 1970, znaleźćmożna w: S. Chandhuri, Bibliography of Tibetan Studies. Calcutta 1971.
M. Abelein, Shisha Pangmą. Eine deutsche Tibetexpedition bezwingt denletzten Achttausender, Bergisch Gladbach 1980. W. Anderson, Das offene Geheimnis. Der tibetische Buddhismus als Religion und Psychologie, Bern, Mrinchen 1981. J. i M. Argi.ielles, Das grosse Mandala-Buch, Freiburg in Breisgau
I974.
J.F. Avedon, Ein Interview mit dem Dąlai Lama, Mtinchen 1982.
D.M. Back, Eine buddhistische
Jenseitsreise. Das sogenannte ,,Totenbuch der Tibeter" aus philologischer SlcŁl, Wiesbaden 1979. J. Bacot (tlum.)' Le poćte tibetain Milarepa, Paris 1925. N. Barber, Fron the Land of Lost Content. The Dalai Lamas Fight for
Tibet,Boston L970.
U. Baumgardt, Geistliche Titel und
Bezeichnungen in der Hierarchie des tibetischen Kerus unler besonderer Beriiclcsichtigung d.er Ge-
-lugpa Schuk (rozprawa), (Opuscula Tibetana, t. VIII), Zijlrich 1977.
O. Baumhauer (vryd.), Dokurnente zur Entdeckungsgeschbhte, Tibet und Zentrąląsien, t' II, Stuttgart 19 5. H. Bechęrt i R. Gombrich (wyd.), Die Welt des Buddhtsnłs, Mtinchen 1984. Ż87
A. Becker, Eine
chinesische Beschreibung von Tibet aus dem
XWII
Iahrhunden (rozprawa), Miinchen 1976. H.Beckh, Die Tibetische [Jbersetzungvon Kdliddsas Meghaduta. Nach dem roten und schwarzen Tanjur herausgegeben und ins Deutsche iłbertragen, 1906. (Aus dem Anhang zu dem Abhandlungen des KÓniglichen Preussischen Akademie der Wissenschaften, Philolog.-hist., Abh. III, s. 3-85). R. Beer (wyd.) i I. J. Schmidt (tlum.), Der Weise und der Tor. Buddistische Legenden aus Tibet,I*ipzig, Weimar 1978. C. Bell, Tibet einst und jetzt,I-eipzig 1925. E. Bernbaum, Der Weg nąch Shambhala. Auf der Suche nach dem sagenhaften K nigreich im Himalaya, Hamburg 1982. S. Beyer, The Cult of Tara. Magic and RituąI in Tibet, Berke(ey,I-ns Angeles, l-ondon 1973, przedruk 1978. A. Bharati, Die Tantra-Tradition,Freiburg in Breisgau 1977. B. Bhattacharya (wyd.), Siidhanamdla, t. I-II, Baroda 1925, t968' B. Bhattacharya (vryd.)' GuhyasamĘa Tantra of Tathdgataguhyaka, Baroda I93I,1967. B. Bhattacharya (wyd.), Nr.spannayogćivali of Mahapandita Abhayakaraguptą, Baroda 1949.
B. Bhattacharya (wyd.),An Introduction to Buddhist Esoterism,Yaranasi (Indie) 1964, New Delhi 1980. B. Bhattacharya (wyd.), The Indie Buddhist lconography. Mainly based on the Sddhanamdla and Cognate Tantric Texts of Rituals, Calcutta 19 8. B. Bhattacharya, Tantric Buddhist Iconographic Sources, New Delhi r974.
R. Blęchsteiner, Die gelbe Kirche, Wien 1937. J. Blofęld, Der Weg zur Macht, Prąktischer Fiihrer zur tantrischen Mystik Tibets, Weilheim/Obb. I97 0. J. Blofeld, Die Macht des heiligen Lautes. Die geheirne Tradition des Mantra, Bern, Mtinchen, Wien 1978. G. Bogle, Ins Land der lebenden Buddhas. Entdeckungssreise in das
v ers chlos s ens e Tibet 1 774- 1 7 75, D armstadt 1 984. E.R. Boręr, China ohne Maske. Die tibetische TragÓdie, wyd' 2, toz-
szęrzorle, Kreuzlingen
1
973.
W. Bosshard, Durch Tibet und Turkistan, Stuttgart 1930. 288
H. Brautigam , Miirchen aus Tibet, Frankfurt am Main 1979. M. Brauen, Heinrich Hąłrers Impressionen aus Tibet,Innsbruck 1974. K. von Bruchhausen, Die bitische Espedition nach Lhasa,w: Marine Rundschau, t. XV, 1904, s. 1248-1267. B'R. Burmann, RelĘion and Politics in Tibet, New Delhi 1979.
l
Catalogue of the Tibętan Collection and other Lamaist articles in the Newark Museum, t. I-V, Newark, New Jersey, 1950 i nast., 1971 i nast.
t
ł
L. Chandra i R. Vira,'4 New Tibeto-Mongol Pantheon, t. I-XX, New Dęlhi 196I-1972. W.E. Clark, Two Ląmaistic Pantheons, New York 1965. C. Copeland, Tankas from the Koelz Collection, Ann Arbor 1980. L.S. Dagyab, Tibetan Religbus Art, t. I-IL Wiesbadęn 1977. L.S. Dag1rab, Die Sadhanąs der Sałnrnlung Ba-Ri Blpa-Rtsa,w: Ikonographie und Symbolik des Tibetischen Buddhismus, wyd. K. Sagaster, Wiesbadęn 1983 (,,Asiatische Forschungen''' t. LXXVII)' cz. A I (tekst), cz. A II (ilustracje). Dalai Lama, Mein Leben und mein Volk. Die TragÓdie Tibets, Mtinchen, Zijrich 1965. Dalai Lama (G.T. Gyatsho), Das Auge der Weisheit, Bern, Mtinchen,
Wien 1975.
E. i G.L. Dargyay
(wyd.). Das tibetische Buch der Toten, Bern, Mtinchen, Wien 1977. E.M. Dargyay, The Rise of Esoteric Buddhisłn in Tibet, wyd. 2, przejrzane, New Delhi 1979. G.L. Dargyay (wyd. i tlw.),Atiśa's ,,ruwelenlcranz des Bodhisattva", Ztuich 1978 (Opuscula Tibetnnn, t. IX). L. Dargyay (nvyd. i tlum.), Die Legende von den Sieben Prinzessinen (Suptakumaikd-Avaddna), Wien 1978. S.C. Das, Contibutions on the Religion and History of Tibet, 18811882, przedruk, New Delhi 1970. S.C. Das, Joumey to Lhasa and Central Tibet, Inndon L902, przedruk, New Delhi 1970.
S.B. Dasgupta, L974.
An
Introduction
to Tantric Buddhism, Calcutta
tlt A. David-Neel, Arjopa. Die
erste Pilgerfahrt einer weissen Frau nach der cerbotenen Stadt des Dalai Lama,I-eipzig 1930. A. David-NeęI, Heilige und Hexer, Glaube und Aberylaube im Lande des Lamaismus,
A. David-Neel,
M
I*ipzig
1932.
nche und Strauchritter,I'r-ipzigL933. A. David_Nęel, Meister und Schtiler, Lnipzig 1'934. A. David-Neet, Unbeknnnte Tibetische Tącte, Weisheixbilcher der Menschheit, Mtinchen 1955. A. David-Neel,Altes Tibet Neues China,Wiesbaden 1955. A. David_Nęęl, Der Weg zur Erleuchtung. Geheimlehren und Zeremonien in Tibet, Stuttgart 1960. A. David-Neę|, Unsterblichkit und Wiedełgeburt' Lehren und Brtiuche in China, Tibet und Indien, Wiesbaden 1962. A. David-Nęe|, Leben in Tibet. IQłlinarische und andere Trąditionen ąus dem Ląnde des ewigen Schnees' Basel 1976. A. David-Nęe|, Wanderer mit dem lłind. Reisetagebilcher in Briefen
-
1904-1917, Wiesbaden 1979. A. David-Nęel, Liebeszauber und Schwarze Magie,Basel 1983. K. Dawa_Samdup (wyd.)' Shichąlcrasambhdra Tantra. A Buddhist Tantra (Tantic Tets, t. VII), I-ondon, Calcutta 1919. N. Douglas, Tibetan Tantric Charms and Amulets, New York 1978. N. Douglas i M. White, Karmapa. The Black Hat Lama of Tibet,
London 1976. K. Dowman (wyd.), Der heilige Nat, Bern, Miinchen, Wien L982.
H. Eimer, Berichte ilber das Leben
des Atiśa(Dtpamkaraśnjnana), Wiesbaden 1977. W.Y. Evans-Wentz, Yoga und Geheimlehren Tibets, Wd. 2, Miinchen 1937.
W.Y. Evans-Wentz, Milarepa.
Tibets grosser Yo6z, Weilheim/Obb.
I971.
W.Y' Evans-Wentz, Der
geheime
Weilheim/Obb. 1972.
Ęad der grossen
Befreiung, wyd. 3,
W.Y. Evans-Wentz, Das tibetąnische Totenhuch oder die Nąchtod-Erfahrungen auf der Bardo-Stufe,wyd. 13, Olten 1978. to the Holy Places of Central Tibet,
A. Ferrari, Mk'yen Brtse's Guide Romę 1958. 290
W. Filchner (wyd.), Sturm ilber Asien. Erlebnisse eines diplołnatischen G e h eima genten,
Berlin 1924.
W. Filchner, Kumhunt Dschąmba Ling, Leipzig L933. E. Finckh, Grundhgen tibetischer Heilkunde, t. \ Uelzen 7975, t. Il, Uelzen 1985. W.H. Fischle, Der Weg zur Mitte. Wandlungssyrnbole in tibetischen Thangkas, Stuttgart, Ztirich, brw.
A.H' Franckę, Der Filhlingsmythus
der Kesarsage, 1902, Osnabriick
1968.
F. Fremantle i C. Trungpa (przekl. i komentarze), Das Totenbuch der
Tibeter, Diisseldorf, KÓln 1976. E. Furholzer,lno! Arro! So sah ich Tibet,BęrLin 1942. K. Futterer, Geographische Skizze von Nordost-Tibet, Gotha 1903, Petęrmanns Mitteilungen, rozszerz. nr L43. S. i
R. Gelder,|Isumfi)rTibet,'Vł|ien, Diisseldorf 1965.
A.A. George, Augustinus Antonius Georgius, Alphabetum
Tibetanum Missionum apostolicorum commodo edihłm, Roma 1762. M. Gerner, Schneeland Tibet,Frankfurt am Main 1981. Getty, The Gods of Nonhem Budd,hism, O:rford i914, przedruk Rutland (Vermont) i ToĘo 1962. J. van GoidsenhoveryArt Lamaique. Art des Drcłx, Bnissel 1970.
A.K. Gordon, Tibetan Religious Art, New York 1963. K. Gordon, The Iconography of Tibetan Ląmaism, New York 1972. Lama A. Govinda, Grundhgen tibetbcher Mystik,wyd.2, rozszerzone,
Zi ch, Stuttgart 1.966. Lama A. Govinda, Der Weg der Weissen Wolken, Znrich 1969. Lama A. Govinda, Die psychologische Halnng der fi)hbuddhistischen Philosophie und ihre systematische Darstellung nach der Tradition des Abhidhamrna, Wiesbaden, brw. Lama A. Govinda, Mandala, wyd. 3, rozuerzone, Znrich 1973. Lama A. Govinda, Scht)pferische Meditation und mulrudimensionales Bewusstsein, Freiburg in Breisgau L977. Lama A. Govinda, Der Srupa. Psychokosmisches Lebens und Todessyłnbol, Freiburg in Breisgau L978. L.G. Govinda, Tibet in Pictures. A loumey into the Past, t.I-II, Berkeley 1979. 291
f J. Grueber, Als Kundschafter des Papstes nach China: 1656-1664Die erste Durchquerung Tibets, Stuttgart 1985' A. Griinwędel, Ein Kapitel des Ta-she-sung, wi ,,Festschrift fiir A. Bastian", Berlin 1896, s.461'-482. A. Gr0nwedel, Mythologie des Buddhismus in Tibet und der Mongolei, Leipzig 1900, Osnabruck t970. A. Griinwędel (ttum.), Tdrandtha's Edelsteinmine, das Buch von den Vermittlern der Sieben Inspirationen, bmw. 1914, Osnabrtick r970.
A. Gninwędel (tłum.), Die Geschichten der 84 Zauberer (Mahdsid'
dhas),w Baessler-Archiv, 1916, tom' V, s.|3'7---Ż28' (wyd. i tlum.)' Die Tempel von Lhasa. Gedicht des ersten Dalai Lama filr Pilger bestimml, w: Sitzungsberichte der Heidelberger Akademie der Wissenschaften, Phil.-hist. Klasse'
A. Grtinwędel
Heidelberg 1919.
(wyd. tłum'), Die Legende des Nd'Ro-pa,I-nipzigl933' H. von Guenther (vryd. i t|um.), The Life and teachĘ of Na-ropa,
A' Griinwędel
Oxford 1963.
H. von Guenther, The Tąntric Ww of Life, Berkeley, lnndon 1962. H. von Guenther, Tantra als Lebensanschauung, Bern, Mtinchen,
Wien 1974.
H' von Guenthęr i T. Trungpa, Tantra im Licht der Wrklichkeit. Wis' sen mit haktische Anwendung, Freiburg in Breisgau 1976.
T.K.D. Gupta, Der Vajra _ eine redische Waffe,Więsbaden 1975. G. Gyalfag, Tibet einst wid heute, Rikon 1979. H. Harrer, Sieben lahre in Tibet, Frankfurt am Main 1952. H. Hauser i E. Siao, Tibet,Leipzigbrw. S. Hedin, Transhimalaya. Entdeckungen undAbenteuer in Tibet,t'III,
tripzig
1909.
W. Heissig, Tibet und die Mongolei ąls literarische Provinzen, Ko|n, Opladen 1967. M. Hellbach (tłum.),
Wege zur universellen Verantyvortung.
Aus Tushi'
ta 2. (Przekaz ustny tradycji tybetariskiej), Rheinberg 1981.
M. Henss, Tibet. Die l(ulturdenlłntjler, Zirich I98I. M. Henss, Kola chalcra. Ein tibetisches Einweihungsrinal, ZiJrtich 1985. M. Hermanns, Mythen und Mysterien der Tibeter, Stuttgart bnr. 292
M. Hęrmanns, SchÓpfungs- und Abstammungsmythen der Tibeter' w: ,,Anthropos". ,,Internationale Zeitschrift fiir Volker und Spra-
. chenkunde", t. XLI-XLIV, 19 46-19 49, s. 27 5--298; 8I7 -847 M. Hermanns, Die Nomądenvon Tibet, Wien 1949. M. Hermanns, Himmelsstier und GletscherlÓwe. Mythen, Sagen und Fabeln aus Tibet,Kassel 1955. M. Hermanns, Die Familie der Amdo-Tibeter, Freibtrg, Miinchen
1959.
M. Hermanns (tłum. i wyd.)' Das Nationalepos der Tibeter. Gling KÓnig Ge Sar, Regensburg 1965. HeiIM' Hęrmanns, Schamanen - Pseudoschafnanen, Erloser und bringer, t. I-III, Wiesbaden 1970. G. Heyde, FunfĄ lahre unler Tibetem, Herrnhut 1921. O.M. Hinze, Tantra Vidyd. Wissenschaft des Tantra, Znrich 1976. H. Hoffmann (wyd. tłum.), Quellen zur Geschichte der tibetischen Bondęr Akademie der Wissenschaftęn und ReĘon. ',Abhandlungen 1950. Literatur", Mainz, Wiesbaden der
H. Hoffmann , Mi-la, ras-pa. Sieben Legenden, Miinchen 1950. H. Hoffmann, Dk Grciber der tibetischen KÓnige im Distrikt 'P'yonsrygas, w: ,,Nachrichten der
Akademie der Wissenschaften in GÓttin-
gen", Phil.-hist. Kl. 1950, s.
1-14.
H. Hoffmann, Die ReĘonen Tibex,Freiburg, Mtinchen 1956. H. Hoffmann, Das Kilacalcra, dk letzte Phąse des Buddhismus, w: ,,Saeculum", nr L5, s. 125-L3L, Freiburg, Miinchen 1964. H. Hoffmann, Synbolik der tibetbchen Religionen und des Schamanisnas, Stuttgart 1967. H. Hoffmann (wyd. i tlum.), Mcirchen aus ł et, Dtisseldorf' K
R.E' Hue' Souvenirs d'un
-48,
vły d. 2., P
voyage dnns
aris 1962.
la Tąrtarie et le Thibet, 1844-
F S Hummel, Elemente der tibetischen Kunst,I-eipzig 1949. S. Hummel, Geheimnisse tibetischer Malereien, I*ipzig 1949. S. Hummel, Lamaistisc he Srudien, I-nipzig 1950. S. Hummel, Der lamaistische Rirualdolch (Phur-Bu) und dic alt-vorderorientalischen Nagelemensche-łl, w:,,Asiatische Studien'' 1 l 4, t952, s.
41-51.
P.C. von Korvin-Krasinski, Die tibetische Medizinphilosophie. Der Mensch als Milcrokosmos, Zijrrich 1953, S. Kuroda, Mahayana. Die Hauptlehren des
n rdlichen Buddhismus,
Lripzig brw.
H.S. Landor, Auf verbotenen Wegen. Reisen und Abenteuer in Tibet, I-elpzig 1905.
S. Hummel, Geschichte der tibetischen Kunst, Leipzig 1953. S. Hummel, Tibetisches Kłnsthandwerk in Metąll, Leipzig L954. S. Hummel, Die lantabtbche Kunst in der Umwelt von Tibet,l-nipzig 1955.
J.C. Huntington, The Phur-Pą, Tibetąn Ritual Dagers, (,,Artibus Asiae", suppl. 33), Ascona 1975. T. Illion, Rtitselhaften Tibet, Hambur g 1936.
N.N. Jigmei iin.,Tibet, Luzern 1981.. L. Jisl, V. Sis i J. Vaniś,Tibetische lÓłnst,Pragl958.
Lati Rinbochay i J. Hopkins, Death,Intermediate State and Rebirth in Tibetan Buddhism, I-ondon 1979.
D'Y. LauĄ Das Erbe Tibets,Bern |972. D.Y. Lauf' Tsche-ring-ma, die Bełgg ttin des langen Lebens und ihr
Gefolge, w:,,Ethnologische Zeitschrift", ZiJrrich 197 2, I, s. 259269. D.Y. Laul Geheimlehren tibetischer Totenbilcher. Jenseitswelten und Wandlung nach dem Tode, Freiburg in Breisgau 1.975. D.Y. Lauf, Verborgene Botschaft tbetischer Thangkas, Freiburg in Bre-
isgau 1976.
D.Y. Lauf, E
ne Ikonographie des tibetischen Buddhismus, Graz 1979. B. Laufer (wyd. i tlum.), Der Roman einer tibetischen KÓnigin,I*ipzig
B.W. Jussow, Tibet, I-eipzig 1953.
1911.
M.M. Kaltr,
Selected Chapters from the Abhidhanottara-Tantra. The Union of Female and Male Deities. Rozprawa, Columbia Univer-
sity 1979.
H. Karmay, EarĘ Sino-TibetanArt, Warminster ]'975' R. KaschewsĘ, Das Leben des lamaistbchen Heiligen Tsongkhapa Blo-Bzan-Grags-Pa (1357-1419), daryestellt und erliiutert ąnhąnd seiner Wta ,,Quellon alkn Glticl<s", t.
I-II,
Wiesbaden
L9'71..
C. Klaus, Der aus dem Lotos Entstandene. Ein Beitrag zur lkonographie und lkonologie des Padmasambharą nach dem Rin chen gter mdzod, Wiesbaden 1982.
E.E. Koch, Auf dem Dach der Welt. Tibet - Die Geschichte der Dalai Lamas, Frankfurt am Main L960. C.F. Koeppen, Die Religion des Buddha und ihre Entstehung, t. I-II, wyd. bez zmian, Berlin 1.906.
J. Kolmas, The Iconography of Delhi
the Derye l(anjur and Tanjur, New
1978.
J. Kongtrul, Das Licht der Gewissheit, Freiburg in Breisgau 1978.
294
B. Laufer (wyd. i tlum.)' Das Citraląl{shana nach dem tibetischen Tanjur,I-eipzig L9L3. B. Laufer (tłum')' Milaraspa, Hagen, Darmstadt 1922. A. Lavizzari-Raęuber' Thangkas: Rollbilder aus dem Himalaya. Kunst und mystische Bedeutung, Koln 1984.
P.H. Irhmann i J' Ullal, Tbet, Das stille Drąmą auf dem Dach der Erde,Hamburg 1981. F.D. Irssing, Yung-Ho-Kung. An Iconography oj the Ląmaist Cathedral in Peking, t. I, Stockholm 1942.
F.D. Irssing i A. Wayman, Introduction to the Buddhist Tantric Systems,Den Haag 1968, Wd.2., New Delhi 1978. F.D. Irssing i A. Wayman (tlum.)' Mkhąs Grub Rje's Fundamentab oj the Buddhist Tantras, Den Haag, Paris 1968. P. Lindegger, Giechische und rÓmische Quellen zum peipheren Tibet,
częŚćI: Friihe Zeugnisse bis Herodot, w: Opuscula Tibetana, fasc. 10, 1979, częśćII:Uberlieferungen von Herodot bis zu den Alełanderhistoiken, w: Opuscula Tibetana, fasc. 14, 1982. J. I-owry, TibetanArt, London 1973. Ż95
r H. Lucas, Lamaistische Maskn. Der Tanz der Schreckensg tter, Kas_ sęl1'962.
B.C. olschak, Tibet Erde der G ueł' Vetgessene Geschichte, Mythos und Saga. Zirich, Stuttgart 1960.
S. Luetojohann (tlum.), Die Legende vom grossen Srupa. prophezeiun_ gen ąus Tibet,Haldensłang 1981.
B,C. Olschak, Perlen alttibetischer Literatur, Basel 1967. B.C. Olschak i G.T. WangyaI, Mystik und Kunst Alttibefs, Bern, Stutt-
M. MacDonaLd, Le Mandola du MatijuśrimtIlakalpa, Paris 1962. M' MacDonald i Y. Imaeda (wyd.), Essąi sur lArt Tibet, Paris
B.C. Olschak i G.T. Wangyal (tlum.), Guide to the lewel Island. Weg
1977.
M'-T. de Mallman, ttude iconographique sur Ma juśi'Paris 1964. M.-T. de Mallman, Introdiiction d l,iconographie d.u Tantrisme Boud.dhĘue, Paris 1975' C.R. Markham, Narrative of the mission of G. Bogle to Tibet, ąnd the
joumey of I. Manning to Lhasa, with notes and lives, London 1g79. W.M. McGovern,Als Kuli nach Lhasa, Berlin brw. J. Mehlig (wyd.), Buddhistische Mdrchen,I-eipzig t994.
R.O. Meisezahl, Die GÓttin
Vajrava-ra'ht, Eine ikonographische Studie nąch einem Sadhana-Tact von Advayavajra,I'eidęn 1967 ' R.O. Meisezahl, Geist und Ikonographie des Vajrayana_Buddhismus,
St Augustin 1980.
w.J'G. van Meurs, Tibetan Tempie Paintings,Iridęn
bruck brw. R. von Muralt (!vyd.), Meditations-Sutras des Mah yana_Buddhbmus, t. I-II, Wd 2, Zlirrich 1973. R. de NebesĘ-Wojkowitz, Des tibetische Staatsorakel,w: ,'Archiv fiir VÓlkerkunde'', t' I, Wien L946, s. 13 _155. R. de NebesĘ-Wojkowitz, Where the Gods ąre Mountains,lnndon 19s6.
R. de NebesĘ-Wojkowitz, oracles ąnd Demons of Tibet, S'Graven-
hage 195 , przedruk Graz 19j5. E.Neumeier, Mdtarah und Ma-Mo. Studien zur Mythologie des Lama_ ismus (rozprawa), Mrinchen 19 0. T.D. Norbu, Tibet Verbrene Heimat, Wien, Berlin, Frankfurt am
Main 19
296
6.
filhrer zur luweleninsel (Tib.-eng1.-dt.), Zirich 1973.
E. Olson, Tantric Buddhist Art. Katalog wystawy, New York 1974. om Mani Pądme Hum, Kata|og wystawy, Mus e Royal de Mariemont 1980. P. Pal, The Art of Tibet, New York 1969. P, Pa|, Tibetąn Art in the I'G. Ford Collection, w: ,,Atts of Asia'', t. V, 2.6,1975, s.5G-- 1. P.Pal,Att of Tibet,KataLogwystawy. Los Angeles County Museum of
tut
1983.
Paintings, Vaduz (Indie), 1984. E. Pander, Das lamaische Pantheon, w. ,,Zeitschrift fiir Ethnologie"
P.
P al, Tib etan
ŻI,1889, s.44_78.
1953.
A. Migot, Vor den Toren Tibets, Stuttgart 1954. A. Mookerjee i M. Khanna, Dle Well des Tantra in Bild und Deutung, Bern, Mtinchen, Więn 1978. C.C. Muller i W. Raunig (wyd.), Der Weg zum Dach der WeIt,Inns_
-
Eart 1972.
E. Pander, Das Pąntheon des Tschangtscha Hutuktu, Ein Beitrag zur Ikonographie des Lamaismw, Berlin 1840. (VerÓffentlichungen aus dem Koniglichęn Museum ftir V
T. Pemba, Tibet im Jahr des Drachen, Freiburg, Basel,
Wien
1968.
L. Petech, Tibet,w:,,Handbuch der Orientalistik", t. V/5 (,,Geschichte Mittelasiens"), s. 311-347. L. Petech, Aristołacy and Govemment in Tibet 1728 to 1959, Rome 1973.
W. von Pochhammer, Die Auseinandersetzung um Tibets Grenzen, Frankfurt am Main, Berlin 1962. ,,Proceedings of Symposium on Quinghai-Xizang (Tibet) Plateau", Peking 1980.
G. Rabten, Leben und Lehren eines
tibetischen Meditationsmeisters
(tlum. i wyd. B.A. Wallace), Hamburg 1981. I. Rr{cz, Kunst in Tibet,Bern, Stuttgart 1968.
S.K. Rnmłtchłrndra Rao, Tantru, Mantm.Yantra.I'he Tantru Prycho/c6y, New
Delhi
1979.
S.H. Ribbach, Vier Bilder des Pądmąsambhava und seiner Gefolsschaft, w: ,,Mitteilungen aus dem Museum ftir VÓlkerkunde in Hamburg", t.V,19I'1.
H.E. Richardson,Tibet
-
Bęrlin 1964. A. dę Riencovt, Tibet im
Geschichte und Schicksal, FranKurtMain, Wandel Aslens, Wiesbaden ].951.
G. Roerich, Tibetan Paintings, Paris 1925. G. N. Roerich,The Blue Annals (Debłher-Sngon8-Po), wyd. 2, New
Dęlhi 1976. V. Ronge, Des Tibetische Handwerktum vor
1959, Więsbadęn 1978.
H. Riitimann, Der wahre Pfad, Geschichte einer Flucht aus Tibet,Erlenbach, Zirich, Stuttgart 1969,
K. Sagaster (wyd. i tlum.), Die weisse Geschichte. Eine mongol. Quelk zur Lehre von den Beiden Ordnungen. Religion und Staat in Tibet und der Mongolei, (,,Asiatische Forschungen", t. XLI.), WiesbaG.
E. E. E. E.
den 1976. Sandberg, The Exploration of Tibet. Its History and Panicul.ars from 1623 to 1904,I-ondon Calcutta, 1904. Schiifer, Berye, Buddhas und Biiren, Berlin 1933. Schiifer, Unbekanntes Tibet, Berlin t937. Schźifer, Dach der Erde. Tibetacpedition 1934_1936, Berlin 1938. Schiifer, Fest der weissen Schleier, Braunschweig 1.950.
E. Schiifer, Uber den Hiłnalaya ins Land der
GÓtter, Braunschweig
1950.
J.J. Schatz, Heiliger Himalaya,Minchen 1952.
A. Schiefner (tłum.)' Tiran tha's Geschichte
des Buddhismus in Indien, St. Petersburg 1869. E. Schlagintwęit, Buddhism in Tibet. Illustrated by Literary Documents and Objects of Religious Worship,1863, wyd. 2, London 1.968. E. Schlagintweit, Die Konige von Tibet von der Entstehung Mriglrcher Macht in Y rlung bis zum Erk)schen in Ląd k, Miinchen 1866.
E. Schlagintwęit' Die Lebensbeschreibungvon
Padma Sambhava, dem Begrtinderdes Lamaismus 747 n' Chr., częśćl: Die Voryeschichte,
Mrinchen 1899; częśćIIl. Wrken und Erkbnisse in Indicn,
298
der KÓniglichc brrycrische Akrrdcmie der Wis',Abhandlungcn senschaften", XXll, s. 519-576. T. Schmid, The eighty-ftve Siddhas, Stockholm 1958. U. von Schroeder, Indo-Tibetan Bronzes, Hongkong 1981. G. Sch0ttlęr, Die letzten tibetischen orakelpiester, Wiesbaden 1971. D. Schuh (vyd.), Mrirchen, Sagen und Schwrinke vom Dach der Welt. Tibetisches Erztihlgut in deutscher Fassung, t. I-IV, St Augustin w:
1982.
G. Schulemann, Geschichte der Dalai Lamas,I-eipzig 1958. W. Schliemann, Die Kunst Zentralasiens als Ausdrucl<sform religiÓsen Denkens, KÓln, Opladen 1967. P. Schwieger (wyd. i tłum.), Ein tbetisches Wunschgebet um Wederyeburt in der Sukhdvatt,St Augustin 1978. A scientific Guilebook to south Xizang (Tibet), Peking 1980. Beispiel der friedliebenden Politik der Voll<sR.D. Senanayake, Tibet
-
republik China, Minstęr I97 3.
W. Senft, Tibets GÓuer leben, Graz 1983. T.W.D. Shakabpa, Tibet. A political History, New York 1984. C.A. Sherring, Westem Tibet and the Indian Borderland, Nęw Delhi 1974.
N.C. Sinha, cutta
14n
Introduction to the History and Religion of Tibet, Cal-
1975.
V. Sis i J. Vaniś,Der
Weg nach
Lhasa,Praga 1956.
D.L. Snellgrove, Buddhist Himalaya. Travek and Studies in Quest of the Origin and Nature of Tibetan Religion, Oxford 1957.
D.L. Snellgiwe (vtyd. i tlum.), The Hevajra Tantra, a critical
study.
CzęśćI: Introduction ąnd Trarnlation. CzęśćII: Sanslcrit and Tibetan Texts, t. I-II, I-ondon 1959, wyd. 3, 1976. D.L' Snellgrove, The Chester Bester BeatĘ Library,A Catalogue of the Tibetan Collection, Dublin 1969. David Snellgrove i Hugh Richardson, Tybet. Zarys histoii kulrury, ptzeloĘl Stanisław Godziriski, Warszawa 1978. D. Snellgrove, Himalayan Pilgrimage, Boulder, Colorado 1981. J. Snelling, The Sacred Mountain,I-ondon, Den Haag 1983. E.A. Stęin, Tibetan Civilization, London 19']2. W. StÓtzner, Ins unerforcchte Tibet. Tagebuch der Expedition StÓtzner 1914,1-eipzig 1924.
F B. i M. Ślovirkov , Tibetischen Mtźrchen,v,ryd.2, Hanau 1976. ber Lhąsa. Das neue Tibet unter Pekings Herrschaft, Bern, Mtinchen 1978.
H. Suyin, Chinąs Sonne
A. Tafel, Meine Tibetreise, t. I-II, Berlin, Stuttgart,I-e,ipzig19L4. R.D. Taring, Eine Tochter Tibets. Leben im Land der vertriebenen GÓtter, Hamburg, Dtissęldorf 1972.
Z.J.Taring, Lhasa Tsug-Lag Khang Gi Sata and Karchhag. The index and plan of Lhasa Cathedral in Tlbel, Raipur brw. L. Thomas, Tibet im Gewitter, Berlin, Darmstadt 1951. Tibet heute (tom ilustracji), Peking 1974. Tibet Kunst des Buddhismus. Katalog wystawy ,,Haus der Kunst",
Miinchen
1977.
Tibetisch-mystische Lebenswerse, Mtinchen L953. H. Tichy, Zum heiligsten Bery der Welt,Wien1937. U. ToĘa-Fuong, Die KuĘlastiken der SammlungWemer Schulernąnn im Museum filr Ostasiatische Kunst, K
Wiesbaden 1983 (,,Asiatische Forschungen", t. 78). C. Trungpa, Yisual Dhąrma. The Buddhist Art of Tibet, Berkeley,
Ipndon
1975.
C. Trungpa, Feuer trinken, Erde atmen. Die Magie des Tantra, Koln 7982.
C. Trungpa' Spiritueller Materialismus. Vom wąhren geistigen
Weg,
Freiburg in Breisagau 1975. C. Trungpa, Dąs Mcjrchen von der Freiheit und der lłeg der Meditation, Freiburg in Breisagau 1978. C. Trungpa, Das Spiel der lllusion, Haldenwang 1980. G. Tucci, Indo-Tibetica, t. I-IV, Roma 1932-1941. G. Tucci, Indo-Tibetica, t. I, Mc'od rten' e ,,Zs'a ts'a" nel Tibet-Indiano et occidentalę, Roma ]'932. G. Tucci, Indo-Tibetica, t, II, Rin c'en Bzan Po e la inąscita del Buddhbmo nel Tibet intomo al Mille, Roma 1933. G. Tucci, Indo-Tibetica, t. ilI, 1 templi del Tibet occidentąle ed il loro simbolismo artistico, t. I-II, Roma 1935-1936. G. Tucci, Indo-Tibetica, t. IY , Gyantse ed i Suoi Monastei, t. I-IU,
Roma
300
1.941.
G. Tucci, Tibetan Painted Suolls, t. I-UI, Rome 1949. G. Tucci, A Lhasą e oltre, Roma 1950, przekład angielski: To Lhasa and beyond. Diary of the expedition to Tibet in the year 1948,Rome 195 G. Tucci, Teoria e pratica del Mąndala, Roma 1949, przeklad angielski: Theory and practice of the Mandala, I-ondon 19 1. G. Tucci, Tibet. Land of Snows, London 1967,wyd.2., 1973. G. Tucci, Tibet,Minchęn, Genf, Paris 1973 (,'Archaeologia Mundi''). G. Tucci i W. Heissig, Die Religionen Tibets und der Mongolei, Stutt.
gart 1970.
T. Tulku, Psychische Energte durch inneres Gleichgewicht.
Wege zu
hÓherem Bewusstsein, Selbstheilung und Meditation, Freiburg in
Breisgau 1979. T. Tulku, Selbstheilung durch Entspannung,Bern, Miinchen 1980. T. Tulku (wyd. i tlum.), Ruhig und Hąr. Das Rad der AnaĘtischen Meditation, wy d. 2, Haldenwang 1981.
H.Uhlig,Am
Thron der GÓtter. Abenteuerliche Reisen im Hindukusch und Himalaya, Miinchen 1978.
H. Uhlig, Dąs Bild des Buddha, Berlin 1979. H. Uhlig, Himalaya. Reich dertąusend Buddhas, Berlin, Frankfurt am
Main, Wien 1980.
H. Uhlig, Tantrische Kunst
des Buddhismus, Berlin, Frankfurt am
Main, Wien 1981.
L.A. Waddell, The Buddhism of Tibet or Lamabm, London 1895, Cambridge 1934, Kathmandu, New Dęlhi 1978 (Buddhism and Lamabm of Tibet).
L.A. Waddell, Lhasa and
its mysteries.
Wth a record of the expedition
of 1903-1904, I-ondon t905,Taipei 1972. E. Waldschmidt (wyd.), Das Catusparisatsutra. Eine kanonische Lehrschrift ilber die Begrilndung der Buddhistischen Gemeinde, Berlin 1962.
G. Wangyal, Tibetische Meditationen, Zurich
19'15.
A. Wayman, The Buddhist Tantras. Light on indołibetan esotericism, New York 1973. 301
-Ęl
il A.
nan, Yoga of the Guhyasamćijatantra' The Arcane Love of Fo,rty Wenes. A Buddhist Tantra Commentary,New Delhi 1977 '
Wa1T
G. Wegener, Tibet und die englische expedition, Halle a' d' S' 1904' D. Weinęr, Tib et an and H imalay an lłoo dbloc k Prints, New York 1 974' F. Weller (wyd. i tłum.), Dąs Leben des Bud-dhą von Afuaghosa,L'eipzig 19Ż6.
H' Weyer, M. Grassnick' H. Kitzki i R. Nyffeler, Tibet
-
Wąhrheit
und Legende, Karlsruhe 1982. F. Wilhelm, Pri)fung und Initintion im Buche Pausya und in der Bio'
Spis rzeczy
graphie des Ndropa, Wiesbaden 1965.
B' Zimmęl, Der ]ahre
Lhasa aus dem Zeitschrift fiir Buchwe_
erste Bericht tiber Tibets Hauptstadt
1661, w:
Biblios. Ósterreichische
sen, t. II, zęsz.3l4, L953, s. IŻ7_I45. W. Zwalf, Heritage of Tibet, London 1981.
T}bet
-
tajemniczy światna skraju Chin
O ,,dachu świata"i jego mieszkaricach Przybluenia Życie między bogami i demonami...
Ębeta
ska dolina
......''.....'.........:'..::.'r:.'.].]
kr l w
2t
3l 4t
Droga do Lhasy ............ Lhasa _ znaczenię i przemiany tybeta skiej stoliry...........''... Na początku bylo jajo Dżo-k'ang _ architekturawzięta z mitu ............ Cong-k'a-pa i ustanowienie święta Wielkiej Modlitwy podpory paristwa? Klasztory Dzieri powszedni mnich w Wspinanie się na Potalę Wyrocznia paristwowa w Nd,cz'ungu Bosry kr lowie między średniowieczem a teraźniejszością..... Przelęcze polożone na wysokości 5000 metr w n.p.m. prowadzące do świętego miasta Szigace ..'.................. Gjance - obraz tantrycznej tradycji Sa-skja i Żwa-lu _ klasztory dawnego Tybetu W kołowrocie ponownych narodzin tybetaIiski dzie powszedni......... Zabytk't architektury Tybetu
t l3
_
-
48
s1 7t 7lt
9t 105
129 150
10 175 198
216
))1
236
przegląd Posłowie i podziękowanie autora
257
Bibliografia...
Ż8'7
284