MAURYCY AUGUST BENIOWSKI
WYBÓR LISTÓW I DOKUMENTÓW
Edycja komputerowa: www.zrodla.historyczne.prv.pl Mail:
[email protected]
MMIV®
/l/
List M. Beniowskiego do ojca z 23 sierpnia 1761 r. z Werbowego (?) 1 Ill[ustrissi]me D[omi]ne Colonelle! D[omi]ne Genitor mihi venerandissime. Accepta l[ite]ra D [orni] ni Ill[ustrissi]mi Genitoris summe laetatus sum, ex qua intellexi, q[uo]d D[omi]nus Ill[ustrissi]mus sanus cum Dei auxilio hucdum sit nosque iuvare in tantum n [on] potest. D[omi]nus Sp[ectabi]lis Paulus Benyovszky etiam quod nos iuvare n[on] possit, retulit D[omin]us Vajnperger, qui mihi etiam dixit coram o[mn]ibus, ut ipsi dem horologium illud aureum, flinetas, pistoletas, epiphipium etc. Sed quia ego in l[ite]ra nihil de his scriptum inveni, ea de causa ego ipsi nihil dedi p[rae]ter l flinetam miserimam et par pistoletarum, sine quibus ille disceder[e] non voluit. Perill[ust]ris D[omin]us Lentulay quod abiverit, scripsi in priori l[ite]ra etiam. Praeceptor v[er]o una cum f[rat]ribus devote orat et eos q[ua]m optime instruit, q[uo]d etiam D[om]ino Perill[ust]ri Mierka p [er] bene constat, qui nos saepius visitat seque recomendat in gratiam. Nos hic domi vix substitissemus, ni quaedam venalia inutilia habuissemus, uti est illa antiqua reda, nam concedere nullus voluit nec quidem ad pignora, sed ad illud usque tempus donec nos Altissi-
mus iuvabit aliquo modo subsistemus ad feliciora tempora. Domus tota paccata est, nisi quod aliquando etiam tribus noctibus dormire non possimus ob malum tectum, alias nobis iam pridem stukatura caecidisset ni attendissemus. Novi aliud nihil scribere queo p[rae]terquam quod D[omi]nus Nedeczky. Ni curam sedulam f [rat] rum adhibuissem, una cum praeceptore, certe ipsos pridem iam accepissent, quod satis ipsos afligit, mihique eatenus sum[m]e indignantur dicentes, quod parvulos acciperent, et me quod iis spoliarent quae habeo, et me vacuum dimitterent ad D[omin]um Ill[ustrissim]um Genitorem, quae ego nec audio, nam semper mihi repeto, quod iustus a Deo nunquam sit derelictus nec derelinquetur; speroque quod n[ostr]i inimici o[mne]s confunde[n]tur credentes nobis mała. Ego ex parte mea insto filiali illa obedientia, qua feror fer[r]ique teneor erga D[omin]um Ill[ustrissim]um Genitorem, filius indignus flexis genibus, ut D[omin]us Ill[ustrissim]us Genitor, si ita visum fuerit et placuerit, attamen paterna cum benedictione me militem faciat, ut sequar D[omi]ni Ill[ustrlssi]mi Genitoris vestigia, et honorem iam paratum n [on] relinquam, atque ut S[an]cti Mauritii Militis, Martyris ac Ducis vestigia sequar, cuius in baptismo susceptum nomen gero. Nam iam aliquot integris noctibus nec oculum claudere possum, multo minus dormire, causa v[er]o est quod iam nuperrima die intrimuissem, quod offendam Ill[ustrissim]um Genitorem, militiam ingredi potuissem; his filiali obedientia et sicero amore filiali significatis emorior [?] die 23a Aug[us]t A[nn]o 1761. filius indignus Mau. de Benjo m. p. P. s. Vitra transmitto duo vinum quidem licet siccum non est, q[uo]d distillatum transmittere n[on] possum, ideo -nam nos hic
degentes carbones nec videre multo minus emere possumus, adeoque ne res destruantur mitto sex [?] parvi [?] perisomati [?] et in dolios [?] transmitto. Nuncio sex grossos solvi
B. Jaśnie Wielmożny Panie Pułkowniku! Ojcze mój najczcigodniejszy. Otrzymawszy list Jaśnie Wielmożnego Pana Ojca ucieszyłem się bardzo; z niego dowiedziałem się, że Jaśnie Wielmożny Pan z łaski Boga jesteś zdrów i że nam zbyt wiele pomagać nie możesz. Powiadomił nas Pan Vajnperger, że Szanowny Pan Paweł Beniowski również wspomóc nas nie może. Powiedział mi także wobec wszystkich, ażebym mu ów złoty zegarek, flinty, pistolety, siodło itd. dał. Ponieważ jednak nie było o tym ani słowa w liście, dlatego nic mu nie dałem oprócz jednej bardzo lichej flinty i pary pistoletów, bez których nie chciał odejść. W poprzednim liście pisałem już, że Wielmożny Pan Lentulay odjechał. Nauczyciel zaś wraz z braćmi i szczerze się modli, i jak najlepiej ich uczy, co i Wielmożnemu Panu Mierce dobrze wiadomo, który nas często odwiedza i poleca się łasce JWPana Ojca. Nam tutaj niełatwo byłoby przeżyć, gdybyśmy nie mieli różnych niepotrzebnych rzeczy, które można sprzedać, jak np. ów stary powóz. Nikt nam bowiem nic nawet pod zastaw pożyczać nie chce. Ale jeśli i nadal Najwyższy nas wspierać będzie, tak czy inaczej dotrwamy do szczęśliwszych czasów. W domu panuje spokój, gdyby nie to, że czasem i przez trzy noce z rzędu spać nie możemy z powodu złego dachu; zresztą cały tynk już dawno by się obsypał, gdybyśmy nie uważali. Nowego nic napisać nie mogę oprócz tego, co Pan Nedeczky. Gdybym wraz z nauczycielem troskliwą opieką nie otoczył braci,
pewno by ich już dawniej zabrali byli; mocno ich to złości i mnie bardzo są niechętni, mówiąc, że malców odbiorą, że mnie ogołocą z tego, co mam, i odeszła do Jaśnie Wielmożnego Pana Ojca z pustymi rękami.2 Lecz ja tego nie słucham, gdyż zawsze sobie powtarzam, że sprawiedliwy nigdy od Boga opuszczony nie został i nie zostanie; mam również nadzieję, że nasi nieprzyjaciele życzący nam źle zostaną zawstydzeni. Ja ze swej strony na me synowskie posłuszeństwo, które mam względem Jaśnie Wielmożnego Pana Ojca, niegodny syn na klęczkach łagam, ażeby Jaśnie Wielmożny Pan Ojciec, jeżeli mu się to zdawać będzie i spodoba, uczynił mnie żołnierzem, jednak z ojcowskim błogosławieństwem, ażebym wstąpił w ślady Jaśnie Wielmożnego Pana Ojca i nie zaprzepaścił zaszczytu już zdobytego i ażebym poszedł w ślady św. Maurycego Żołnierza, Męczennika i Wodza, którego imię na chrzcie otrzymane noszę. Już bowiem przez kilka nocy oka zmrużyć ani spać nie mogę; przyczyną zaś tego jest to, że w ostatnich dniach, gdybym się nie był obawiał, że obrażę Jaśnie Wielmożnego Pana Ojca, mogłem był wstąpić do wojska. Okazawszy synowskie posłuszeństwo i prawdziwie synowską miłość umieram [?] Dnia 23 sierpnia roku 1761. syn niegodny Mau. de Benjo w. r. P. s. Wysyłam dwa gąsiory wina, chociaż nie jest ono wytrawne, jak być powinno; oczyszczonego zaś wysłać nie mogę, albowiem odczuwamy tutaj niedostatek i nie możemy kupić węgla, którego zresztą tu i nie widać, dlatego więc, aby się rzeczy nie uszkodziły wysyłam sześć małych miarek i w baryłkach przesyłam [?]. Posłańcowi wypłaciłem sześć groszy B.
/2/ Pełnomocnictwo wystawione Beniowskiemu przez J. Elstermanna w dniu 23 lipca 1768 r. w Lubowli1 W imieniu Jego Królewskiej Mości [króla polskiego] oraz Jego Książęcej Mości JMP. podkomorzego wielkiego koronnego jako spiskiego starosty2 upoważnia się niniejszym jmp. rotmistrza barona Maurycego von Benyow do przeprowadzania we wszystkich miejscowościach i miastach starostwu spiskiemu podległych, a w szczególności w Trzynastu Miastach, osobiście lub przez swoich podwładnych wszelkich czynności związanych z gromadzeniem zaopatrzenia, ekspediowaniem go i dostarczaniem do zamku [w Lubowli] jako do siedziby [starostwa]. Nadto upoważnia się go do [wydawania] wszelkich wojskowych rozporządzeń oraz do [zarządzania] osobistego stawiennictwa [do służby wojskowej] wszystkich książęcych poddanych i lenników. Umacniając niniejsze pismo najwyższą królewską i wysoką książęcą powagą, podpisuję się pod nim i potwierdzam je. Dan na zamku w Lubowli dnia 23 lipca roku 1768, jako major wojska w służbie Jego Królewskiej Mości króla polskiego i komendant zamku J. von Elstermann [pieczęć]
/3/ Pismo M. Beniowskiego do J. Elstermanna z 24 lipca 1768 r. z Soboty Spiskiej Jaśnie Wielmożny Panie Komendancie, Wielce Szanowny Przyjacielu mój i Panie! Stosownie do danego mi przez WPana rozkazu rozpocząłem działania od wsi rusnackich. Są one wierne Jego Królewskiej Mości. Potem udałem się do Trzynastu Miast, gdzie jmp. Beeler i sędzia Lubicy również odnieśli się do sprawy przychylnie; ale kiedym następnie przybył do Nowej Wsi i przedstawiłem moją misję, nie posiadałem się ze zdumienia ujrzawszy, że ci, których uważałem za najbardziej uczciwych, są przeciwni naszym zamiarom. Przedstawiłem im sprawę jak następuje: 1mo. Ponieważ jestem z najwyższego rozporządzenia przez jmp. komendanta w całej rozciągłości upełnomocniony oraz ponieważ mam rozkaz przedsięwziąć pewne kroki mające na celu zabezpieczenie [starostwa] przed nieprzyjacielskim atakiem, przeto proszę, ażeby podporządkowali się rozkazowi i zgodnie z jego brzmieniem zadośćuczynili moim życzeniom. Odpowiedź tych panów była następująca: Trzynaście Miast musiałoby otrzymać rozkaz od samego Jego Książęcej Mości1, ażeby się zdecydować tak postąpić, jak sobie tego
życzę, ponieważ w sprawach tego rodzaju bynajmniej nie podlegają one zamkowi [w Lubowli], a tym mniej jego komendantowi; zatem wszelkie rozkazy i rozporządzenia wydane przez WPana nie mają żadnej mocy. Środków żywnościowych i innych niezbędnych rzeczy wcale nie są obowiązani dostarczać, gdyż należy to do jmp. dzierżawcy. Co więcej, oświadczyli, że chcą aż do końca zachować neutralność. Ujrzawszy, że sprawa stoi źle, zmuszony byłem uciec się do surowości. Zarzuciłem im niestałość, nieposłuszeństwo, a nawet niewierność; odparłem ich zastrzeżenia wobec rozkazu mówiąc, że wydany został przez osobę reprezentującą samego starostę, krzyczałem i robiłem, co tylko można; na koniec, głównie za pomocą gróźb, skłoniłem ich do tego, że postanowili wysłać delegację zaopatrzoną w pełnomocnictwa, która będzie się z WPanem układała. Ostrzegam, że są to ludzie przebiegli, i dlatego WPan powinieneś nalegać, ażeby przystali na niżej podane punkty i niewiele albo też wcale nie ustępować; wprost przeciwnie, nawet przemawiać do nich trzeba z wysokiego tonu, bo nie są to żołnierze, ale gryzipiórki. WPan postąpisz, jak przystoi na komendanta i jak WPanu wierność nakaże. Gdyby mimo to nie chcieli się zgodzić, to wówczas trzeba będzie starać się to jakoś powetować. Punkty, na które panowie delegaci powinni się zgodzić: 1mo. Że jako lennicy jaśnie wielmożnego starosty uznają ważność rozkazu i zadośćuczynią mu dla zachowania wierności; 2do. Że będą posłuszni jmp. komendantowi jako reprezentującemu osobę jaśnie wielmożnego starosty i podporządkują się jego zbawiennym rozporządzeniom; 3io. Że dostarczą do zamku [w Lubowli] żywność i inne potrzebne zapasy; 4to. Że oddadzą do dyspozycji jmp. komendanta około 50 koni oraz 50 pieszych;
5to. Że jako wierni poddani odnowią przysięgę wierności Jego Królewskiej Mości i naszemu jaśnie wielmożnemu staroście; 6to. Że podporządkują się także i dalszym zarządzeniom jmp. komendanta, mającym na celu zabezpieczenie [starostwa] przed nieprzyjacielskim atakiem; 7mo. Że zaaresztują jako intrygantów tych, co nie będą się chcieli z powyższym zgodzić albo co w inny sposób przeciwko powyższemu będą działali, i że w stosowny sposób ukarzą ich za niedochowanie wierności. Zgody na te punkty powinieneś WPan żądać od ichmościów pp. delegatów w imieniu Jego Książęcej Mości naszego jaśnie wielmożnego starosty; trzeba, żeby je podpisali i podporządkowali się im. Gdyby się jednak uparcie opierali, należy im pozwolić odejść; zobaczymy wówczas, co wypadnie przedsięwziąć. Jestem zdecydowany udać się z tą delegacją do naszego jaśnie wielmożnego starosty; w jaki sposób to nastąpi, będę miał zaszczyt powiedzieć osobiście, towarzysząc ichmościom pp. delegatom. Wyjaśnię też wówczas, dlaczego poddani naszego jaśnie wielmożnego pana są tacy krnąbrni. Trzeba tylko być wobec nich stanowczym, a zapewniam, że zdołamy wypełnić naszą powinność i WPan zyskasz sobie sławę wiernego i gorliwego komendanta. Bóg Wszechmogący niech nas nadal błogosławi, ażebyśmy mogli zwalczać wrogów naszego pełnego chwały króla i manifestować naszą wierność. Nb. Co do jmp. porucznika2, to zechciej WPan niezwłocznie zarządzić jego aresztowanie. W tajemnicy prosiłem o to jmp. hrabiego, ale on wszystkim o tym rozpowiedział, tak że nawet żona jmp. porucznika się dowiedziała i na pewno pospieszy powiadomić swego męża, a wtedy będzie już za późno. Jeżeli nawet jest niewinny, to nie popełnisz WPan błędu. W takich okolicznościach jak obecne żaden komendant nie może narażać się na niepewność. Gdyby
jmp. porucznik okazał się niewinny, to areszt bynajmniej nie przyniesie ujmy jego honorowi. Żony jmp. porucznika, skoro przybędzie, również nie należy wypuszczać, zanim nie uzyska się pewności. Zaprawdę, drogi przyjacielu, wielka nas czeka praca; ale jeżeli z ufnością pokładać będziemy nadzieję w Bogu, doda On nam sił i wszystko zdołamy doprowadzić do szczęśliwego końca. Pozostaję z całym szacunkiem i z należytym poważaniem WPana uniżony sługa Maurycy von Benyovsky" W pośpiechu, dnia 24 lipca 1768. W Sobocie. P. s. Przysyłani równocześnie drugi list, który WPan zechcesz dać ichmość pp. delegatom do przeczytania, ażeby się nie zorientowali, że o wszystkim szczegółowo doniosłem.
Przesłuchanie Pawła Hónscha, szwagra i wachmistrza jmp. rotmistrza Beniowskiego w dniu 30 lipca 1768 r. Benevolum examenl młodego Pawła Hónscha, przeprowadzone stosownie do wydanego mi zlecenia po moim przybyciu do Soboty 30 lipca 1768 w domu jmp. sędziego miejskiego. Pyt. 1. Kiedy i z kim był w Krakowie? Odp. 1. Byłem tam z jmp. Benyowskim, a wróciliśmy do domu mniej więcej przed czterema tygodniami. Pyt. 2. W jakim celu był z jmp. Benyowskym w Krakowie? Odp. 2. Byłem tam mając zamiar udać się do regimentu, którym dowodzi jmp. pułkownik Bernardowicz, a który stacjonuje w Białej o 20 mil od Warszawy. Pyt. 3. Kto wydał mu rozkaz odbycia takiej podróży? Odp. 3. Miałem urlop od jmp. pułkownika Bernardowicza tylko do ostatniego dnia miesiąca maja włącznie. Pyt. 4. Jak długo przebywał w Krakowie i co działo się tam przez ten czas z nim i z jego zwierzchnikiem? Odp. 4. Przybyłem pod Kraków z jmp. Benyowskim w dniu, w którym miasto objęła konfederacja, a nazajutrz, gdy znaleźliśmy
się w mieście, nadciągnęli Moskale. Skoro marszałek konfederacji dowiedział się, że tam jesteśmy i że jmp. Benyowski jest luteraninem, kazał go aresztować i umieścić na zamku, gdzie go trzymano przez 13 dni, ja natomiast zostałem w naszej kwaterze. Na dzień przed moim wyjazdem został uwolniony. Wyjechałem z Krakowa za paszportem, który dostałem od marszałka konfederacji, i przybyłem tutaj. Jmp. Benyowski udowodnił konfederacji, że zwerbował około 50 ludzi w Trzynastu Miastach dla księcia Radziwiłła, i oświadczył, że chce ich przyprowadzić, jeżeli konfederacja jego i jego ludzi przyjmie. Pyt. 5. Czy jmp. Benyowsky otrzymał jakieś dowództwo od konfederacji po uwolnieniu z aresztu i dlaczego? Odp. 5. Dano mu dowództwo nad trzydziestoma kilkoma ludźmi, jak mi to po swoim powrocie powiedział; zrobił z nimi wycieczkę na Moskali, a ponieważ dobrze się spisał, dostał za to wolną drogę i paszport. Jeden z dwóch koni, które miał ze sobą, okulał, jechał więc z Krakowa razem z jmp. Jungburgiem z dwoma końmi pocztowymi i swoim trzecim do Myślenic, dalej powozem do Nowego Targu, gdzie przez półtora dnia zatrzymał go dwunastoosobowy oddział konfederatów, a stamtąd do Soboty również powozem. Pyt. 6. Co skłoniło Jungburga, żeby towarzyszyć jmp. Benyowskyemu i przybyć z nim tutaj? Odp. 6. To, że obaj zamierzali próbować szczęścia w Trzynastu Miastach. Chcieli zwerbować ludzi i przyprowadzić ich do konfederacji. Ale przybywszy tu ujrzeli, że nic z tego nie będzie, postanowili więc razem z jmp. Benyowskym szukać szczęścia gdzie indziej i wyruszyć do Anglii. Pyt. 7. W jaki sposób obaj ci panowie zamierzali szukać szczęścia w Anglii? Odp. 7. Zamiarem ich było zająć się alchemią i z tej przy-
czyny odjechaliby już przed dwoma dniami, gdyby jmp. Benyowsky na nieszczęście nie został aresztowany. Żona jmp. Benyowskyego miała pozostać tutaj. Działo się w Sobocie, roku, miesiąca i dnia jak wyżej. Johann von Jony pisarz ziemski
/5/ Przesłuchanie Jungburga, byłego porucznika regimentu kirasjerów O'Donella, zarządzone na rozkaz miejscowego komendanta i podpułkowika barona von Abschatz [........................] 9. Czy powrócił tutaj z Polski sam, czy też w towarzystwie? Odp. Razem z jmp. rotmistrzem księcia Radziwiłła Begnowskym, który obecnie znajduje się jako podejrzany w areszcie w Lubowli. 10. Czy wie, dlaczego rotmistrza aresztowano w Polsce, choć jest cesarsko-królewskim poddanym? Odp. Aresztowano go, ponieważ nie chciał zwrócić listu werbunkowego majora von Elstermanna, upoważniającego go do zwerbowania w Trzynastu Miastach około 100 pieszych i 50 jezdnych. Pismo to znajdowało się wówczas w rękach Jungburga; odebrano mu je i przekazano tutejszej komendanturze. [.........................] W Lewoczy, dnia 8 sierpnia 1768.
/6/ List majora Elstermanna do barona Abschatza, podpułkownika i komendanta twierdzy w Lewoczy z 9 sierpnia 1768 r. z Lubowli Jaśnie Wielmożny Panie Baronie, Wielce Szanowny Panie Podpułkowniku! Niniejszym mam zaszczyt i przyjemność złożyć JWPanu moje uniżone uszanowanie i donieść, że niejaki von Benyowski (znajduje się w areszcie w Lubowli). Nazwisko jego usłyszałem po raz pierwszy przed trzema miesiącami w Nowej Wsi; ożenił się on w Sobocie, co mnie doń przyjaźnie usposobiło i skłoniło do tego, żem dał wiarę jego słowom, które były zwyczajnym oszustwem, i napisałem list, który sam przed wyjazdem do Nowej Wsi ułożył, uroczyście mnie zapewniając, że Trzynaście Miast w takiej właśnie formie życzy sobie ten list otrzymać. Zamierzał podejść i mnie, i innych, ale oszustwo jego wnet poznałem z listu, który do mnie wystosował, kazałem go więc tutaj sprowadzić do aresztu. Upraszam uniżenie, ażebyś JWPan zechciał okazać mi swą łaskę i przyjaźń zwracając mi mój list, za co będę JWPanu niezmiernie zobowiązany.1 Mam zaszczyt pozostawać z należytym poważaniem, Wielce Szanowny Panie Podpułkowniku, JWPana oddanym sługą J. Elstermann Na zamku w Lubowli 9 sierpnia 1768.
I7I List M. Beniowskiego do K. Pułaskiego z 13 marca 1769 r. z Chocimia 1 En devenant aussi hors de pays polonais en Turquie avec votre cher frere, je reste son fidele camarade jusqu'a ce que bon Dieu permettra nous joindre avec vous Monsieur. Je vous recommande la starostie de Zips, dans ce chateau est le commendant Elstermann, lutherien, le lieutenant de la garnizon Tothy, Hongrois, tres bon catholique, avec sa cooperation vous pouvez tout faire. Dans le chateau sont 9 pieces de canons et une cartaune avec 3 ou 4 cent pieces fusils, le caissłer demeure hors du chateau, de qui vous pouvez toujours recevoir 20 a 30 mille. Sur cela vous pouvez prendre un grand magasin du ville, qu'elle appartient au chateau. De sept villes vous serez aussi toujours en etat de reprendre de chacunne un mille ducats. Je vous souhaite, Monsieur, un succes contentant jusqu'a jour me joindre avec vous. Je vous recommande aussi deux villes Alt et Neuschatz 7 lieux de Cracovie, ou on peut prendre plus que 20 mille, excepte Wieliczka, dans quel lieu on est en etat de reprendre plus que cent mille. Enfin avec tout respect je me nomme votre serviteur sincere Comte Hadik, generał Chocim die 13 Martii 1769.
Znalazłszy się za granicą polską w Turcji razem z drogim bratem WPana, wiernie mu będę towarzyszył, aż dobry Bóg znowu pozwoli się nam z WPanem połączyć. Polecam uwadze WPana starostwo spiskie: komendantem zamku jest tam Elstermann, luteranin, ale porucznikiem garnizonu jest Węgier i dobry katolik Tothy, z którego pomocą mógłbyś WPan wszystkiego dokonać. W zamku znajduje się 9 dział, l kartaun i 300 do 400 sztuk karabinów, a skarbnik mieszka poza murami i mógłbyś WPan mieć od niego 20 do 30 tysięcy. Ponadto jest tam wielki skład w mieście należącym do zamku. Z siedmiu miast będziesz WPan mógł mieć po tysiąc dukatów. Życzę WPanu jak najlepszego powodzenia aż do dnia, w którym się z WPanem połączę. Polecam także uwadze WPana dwa miasta, Stary i Nowy Sącz, położone o 7 mil od Krakowa, skąd można by mieć ponad 20 tysięcy, oraz Wieliczkę, z której dałoby się wyciągnąć więcej niż sto tysięcy. Pozostaję z należnym szacunkiem, WPana oddany sługa Hrabia Hadik, generał Chocim, 13 marca 1769.
/8/ Oświadczenie M. Beniowskiego złożone 21 marca 1772 gubernatorowi Ile de France Des Roches'owi 1 Z największą przyjemnością i skwapliwością, przez gorliwość i przywiązanie dla WPana, spełniam Pańskie życzenie. Z urodzenia jestem Węgrem ze znakomitego domu baronów de Benyousky i służyłem w randze generała w wojsku Cesarzowej, naszej władczyni.2 Ojciec mój był trzynastym baronem z domu Aladarów3, matka wywodzi się z domu hrabiów Revay, z pochodzenia więc jestem Polakiem. Kiedy w roku 1765 król polski, elektor saski, umarł, a do jego królestwa wtargnęli nieprzyjaciele, udałem się do Warszawy, żeby prowadzić tam sprawy pewnego księcia — wśród niepokojów, wywracania praw i obalania najpierwszych mężów stanu. Sekretny rozkaz spowodował uwięzienie wielmożów królestwa4; ponieważ należałem do stronnictwa księcia biskupa krakowskiego5 i innych magnatów, zażądano od księcia Repnina, ambasadora rosyjskiego, ażeby i mnie uwięził. Powiadomiony o tym zamiarze, nie wiedząc, co czynić, udałem się co prędzej do pewnego przyjaciela księcia Radziwiłła, którego poprosiłem o opiekę. Przebywałem tam aż do czasu zawiązania się generalnej konfederacji barskiej. Marszałek Pu-
łaski wezwał mnie do wzięcia w niej udziału, natychmiast więc przystąpiłem do konfederacji krakowskiej pod dowództwem marszałka Czarnockiego. Jako oficer regimentu de Castres zostałem wzięty do niewoli przez Moskali, którzy zajęli Kraków. Wykupiłem się za dwa tysiące dukatów, a następnie przystąpiłem do konfederacji barskiej, gdzie otrzymawszy rangę pułkownika i generała, walczyłem z Moskalami pod dowództwem [?] twierdzy żwanieckiej (o czym świadczą akta konfederacji). Kiedy nieprzyjaciel został odparty, otrzymałem rozkaz udać się do Turcji z p. Pułaskim. Basza natolski i chocimski przyjął mnie życzliwie i dał mi pomoc w ludziach i pieniądzach. Bezzwłocznie powróciłem do królestwa polskiego i stoczyłem nad Prutem bitwę z Moskalami, w której zostałem ranny i dostałem się do niewoli. Zawieziono mnie do Kijowa, gdzie spotkałem marszałka Czarnockiego, hr. Potockiego i młodszego Pułaskiego z trzema tysiącami ludzi. Przeniesiono mnie następnie do Kazania, dokąd jechałem przez Nieżyn i Tułę; za pośrednictwem pewnego niemieckiego chirurga posłałem do jego eminencji księcia biskupa krakowskiego, przebywającego w Kałudze, list, w którym powiadomiłem go o mojej niedoli. Gubernator Kazania, p. Krasnin-Samaryn, pozwolił mi, podobnie jak wszystkim innym, swobodnie poruszać się po mieście. Dnia 15 sierpnia 1769 przybył do mnie oficer rosyjski i w tajemnicy wręczył mi listy od uwięzionych książąt z rozkazem, żebym je zawiózł do Kaługi. Porozumiawszy się ze zwierzchnikami i zasięgnąwszy ich rady w tej sprawie, wyjechałem z Kazania, udając przed gubernatorem, żem zapałał gorącą chęcią zwiedzenia kopalni miedzi, i przybyłem do Kaługi dzięki pomocy pułkownika Baszemetriewa, dowódcy twierdzy, który sprzyjał więźniom. Wyznaczono mnie, żebym osobiście rokował z książętami i magnatami. Pułkownik został uwięziony, co sprawiło, że dostałem tylko kilka poleceń, i wnet udałem się do Petersburga. W Petersburgu podążyłem na
Corso i nająwszy mieszkanie w domu pułkownika Soaczeka, wykonałem polecenia tak, jak się do tego zobowiązałem. Kiedy miałem już wracać do Kazania, zostałem uwięziony z rozkazu Cesarzowej rosyjskiej, a ponieważ nie wiedziano nic pewnego o mojej ucieczce, wysłano mnie jako więźnia do Kaługi, dokąd przybyłem i połączyłem się z książętami. Nawiązawszy przyjaźń z komendantem, zawarliśmy między sobą umowę, dzięki której, wspomagani przez Tuga [?], mieliśmy wrócić do Polski. Komendant przygotował już wszystko, żeby nam ułatwić ucieczkę, gdy 18 października 1769 przybył z Petersburga oficer gwardii z rozkazem aresztowania komendanta. Komendant uprzedził oficera, zabijając go, i poszukał ocalenia w ucieczce, wszystkich nas zostawiając w więzieniu. Tego samego dnia zostaliśmy zakuci w łańcuchy i wywieziono nas do Petersburga; odtąd nie miałem żadnych wiadomości o moich towarzyszach niedoli. W Petersburgu wtrącono mnie do więzienia w twierdzy. Czwartego dnia zostałem doprowadzony przed oblicze Orłowa i Czernyszewa, którzy wypytywali mnie o różne sprawy. Nie mogąc niczego ode mnie wydobyć, nawet groźbami, przyrzekli mi w imieniu Cesarzowej łaskę, jeżeli przysięgnę wierność i odkryję sekrety, które mi powierzono. Ponieważ nie chciałem tego uczynić, znowu wtrącono mnie do więzienia, skąd za pośrednictwem pewnego oficera napisałem do księcia Lobkowitza, przedstawiciela [Austrii] przy Jej Cesarskiej Mości, ale nie dostałem odpowiedzi. Kiedy w kilka dni później znowu stanąłem przed komisją, użyto przemocy, żeby mnie zmusić do podpisania następującego oświadczenia: Ja niżej podpisany przyznaję się, że nie tylko chciałem wydobyć się z więzienia, ale ponadto popełniłem morderstwo i zgrzeszyłem bluźnierstwami przeciwko Jej Cesarskiej Mości. Jeżeli wyrok na mnie zostanie złagodzony dzięki przyrodzonej dobroci Jej Cesarskiej Mości, zobowiązuję się niniejszym, odzyskawszy wolność, nigdy
nie stanąć nogą na ziemiach podległych Jej Cesarskiej Mości, a tym bardziej nie podnosić przeciwko niej broni. W Petersburgu, dnia 22 listopada 1769. Baron Maurycy August Aladar de Benyousky, generał pierwszej konfederacji Kiedy podpisałem to pismo, znowu wtrącono mnie do więzienia. Na koniec dnia 24 listopada o północy przybył oficer na czele 28 ludzi, nałożył mi żelaza na nogi i rzucił na wóz. Podążyliśmy w kierunku Moskwy; towarzyszem mojej niedoli był major Wynblat. Za całe pożywienie mieliśmy chleb i wodę; minęliśmy Niżny, Kosmodemianskoj, a w Solichansku przebywaliśmy kilka dni wskutek niedyspozycji oficera, który nas prowadził. Dnia 28 grudnia tegoż roku pewien żołnierz powiedział mi, że pięć poczt stamtąd siepacze prowadzą jakichś ludzi i że zatrzymali się oni w pewnej odległości. Ponieważ znajdowali się niedaleko, gorąco pragnęli spotkać się z ludźmi równie nieszczęśliwymi i zdołali przekonać oficera swojego, że ich do nas nocą zaprowadził. Poznałem wówczas jaśnie oświeconego księcia biskupa krakowskiego: łzy nie dały mu mówić. Nie pozwolono nam długo ze sobą przebywać i zostaliśmy rozdzieleni. Aż do Tobolska, stolicy Syberii, odbywaliśmy drogę razem, ale w osobnych powozach. W Tobolsku zatrzymaliśmy się na krótko bardzo, a potem wędrowaliśmy przez pustkowia Tartarii, ciągnięci przez psy, bez wieści o reszcie świata i cierpiąc dotkliwy głód. Po drodze na Syberii spotykaliśmy oficerów różnych narodowości, przebywających na wygnaniu. Wreszcie 2 maja 1770 przybyliśmy do portu w Ochocku. Plenister, który tam był komendantem, przyjął nas życzliwie. Wnet potem przybyło dwóch oficerów rosyjskich, którzy oświadczyli, że są strażnikami ich wysokości książąt więzionych w Kałudze. Nawiązałem z nimi znajomość. Dnia 3 września tegoż roku załadowano nas na statki i udaliśmy się do portu Bolszego. Dnia 24 grudnia dostałem list od biskupa krakowskiego za pośrednictwem pewnego kupca. Dowiedziałem się zeń, że
książęta zostali przewiezieni do północnej Tartarii, do Anadyr, i że oddział żołnierzy rosyjskich skłonny jest do buntu, żeby ich oswobodzić. Napisałem do majora Wynblata powiadamiając go o tym, co powinien uczynić, żeby nas obu uwolnić. [...] Waszej Ekscelencji uniżony sługa Maurycy August z Aladarów de Benyousky generał pierwszej konfederacji Pisano na Ile de France 21 marca 1772.
/9/ Uwagi gub. Des Roches dotyczące p. barona de Aladar de Beniowsky, 20 marca 1772, Ile de France1 Cudzoziemiec ten przedstawia się jako baron Maurycy August Aladar de Benyousky, generalny regimentarz świętej konfederacji. W taki właśnie sposób podpisał list wystosowany do p. hrabiego de Marcy, ambasadora w Wiedniu przy jej Cesarskiej Mości. Dał mi pod otwartą pieczęcią dwie przepisane kopie, z których jedną załączam. Pan de Aladar powiedział mi, że jest polskiego pochodzenia, że jest trzynastym baronem tego nazwiska, że jego dziadek przybył do Siedmiogrodu na zaproszenie Cesarza, który nadał jego rodzinie znaczne majętności w tej prowincji, ażeby ją zaludnić. Baron de Aladar we wczesnej młodości wstąpił do wojska, ale nie mogąc dojść do ładu ze swoim pułkownikiem, porzucił służbę i wrócił do Siedmiogrodu, gdzie oddał się nauce, ażeby posiąść wiedzę, jaką szlachcic powinien posiadać. Przez rok przebywał we Francji, był też kilkakrotnie na dworze wiedeńskim. Podczas swoich podróży dał się poznać księciu saskiemu Albertowi, który go darzy szczególną łaskawością. Pan de Aladar doznał wielu dowodów tej łaskawości, kiedy ów książę podróżował do Siedmiogrodu. Na podstawie opowiadań owego cudzoziemskiego oficera mógłbym podać wiele innych -jeszcze wiado-
mości, ale nie byłoby rzeczą właściwą powierzać ich pismu, które czeka taka długa droga, a zresztą rozprzestrzenia się one po Europie, tak jak tutaj, czyniąc wiarygodnymi te pierwsze informacje. Uważam za swój obowiązek zdać dokładnie sprawę z tego, co mi pan de Aladar powiedział, odtwarzam z pamięci to, co w niej zachowałem z jego własnych słów. Był na sejmie, na którym książę Poniatowski wybrany został polskim królem. Wraz ze stronnictwem, do którego na sejmie należał, znalazł się potem w konfederacji, która zawiązała się przeciwko temu, co z tego sejmu wynikło. Został generał-regimentarzem owej konfederacji i książę Albert udekorował go Orderem Orła Białego. Dowodził dość znacznym oddziałem na Podolu, gdzie stoczył liczne potyczki. Mimo że stawiał opór i choć w starciach nie został pokonany, przewaga nieprzyjaciela zmusiła go do cofania się i do ustępowania pola. Na koniec, znalazłszy się na granicy Podola i Wołoszczyzny, w małej twierdzy, zaatakowany został jednocześnie przez znaczne siły rosyjskie i przez silny oddział wojsk króla polskiego. Został pobity, ranny i wzięty do niewoli. Zawieziono go do Kijowa, a stamtąd do Kazania. Okazywano mu wielkie względy i odnoszono się doń z ludzkością. Wiadomości, jakie odebrał w Kazaniu, spowodowały, że się odważył na własną rękę udać do Moskwy czy też do Petersburga. Uwięziono go tam i z żelazami na nogach, surowo go traktując i przerzucając z więzienia do więzienia, wywieziono aż do najdalszych granic Syberii. Przemierzył całą tę ogromną prowincję i znalazł się w Ochocku. Zapomniałem powiedzieć, że zanim został zawieziony do Kijowa i do Kazania, bezpośrednio po bitwie znalazł się w twierdzy w Kałudze, gdzie spotkał biskupa krakowskiego 2, również więźnia. (Zdarzenie to miało miejsce potem, jak został aresztowany w Moskwie czy też w Petersburgu, nie jestem pewien w którym z tych dwu miast.) Związani wspólnym celem i uczuciami, a także znajomością z owym biskupem, utworzyli spisek, żeby uciec, i przypusz-
czalnle udałoby się im to, gdyby nie chwiejność i słabość prałata. Do spisku wchodził pułkownik dowodzący w Kałudze, który ocalił się i wyjechał do Polski na służbę konfederatów, biskup zaś i baron zostali wywiezieni na Syberię. Ponieważ ich powozy jechały czasami obok siebie, dało im to sposobność do rozmowy i skorzystali z niej, żeby nawiązać ze sobą łączność, która prawie nigdy nie uległa przerwaniu i która trwała od czasu spotkania w twierdzy w Kałudze. Biskupa wywieziono na północny kraniec Kamczatki, nad granicę kraju Koriaków, a baron znalazł się, jak powiedziałem wyżej, w Ochocku. [...] Cudzoziemiec ten pokryty jest bliznami, niektóre z nich zniekształcają jego ciało i utrudniają mu poruszanie się. Zachował mimo to zdrowy i pełen wigoru wygląd, ma przyjemny wyraz twarzy, bije odeń inteligencja, a jest przy tym przebiegły i powściągliwy: rozmawia chętnie, ale nie porusza spraw, o których nie chciałby się wypowiadać, i nigdy nie mówi, czego by nie chciał powiedzieć. Sądzę, że z natury jest dumny i władczy, ale komu raz zaufał, ten może być pewien jego lojalności. Mam podstawy do przypuszczeń, że otworzył przede mną swoje serce jedynie dlatego, że jestem człowiekiem króla. Odkąd się na to zdecydował, wydaje się, że co dzień musi coś uczynić dla kawalera Des Roches. Posiada wiadomości ze wszystkich dziedzin, a znajomość rzeczy najbardziej obcych jego dawnemu stanowi często okazała się mu przydatna w niezwykłych kolejach jego życia. [...] Kawaler Des Roches Na Ile de France, 20 marca 1772.
/10/ Doniesienie o Beniowskim z Kantonu zamieszczone w „Gentleman's Magazine" w n-rze czerwcowym z 1772 r.1 Następująca niezwykła relacja, zawarta w liście z Kantonu, datowanym 19 listopada 1771, jest podobno prawdziwa. Pod sam koniec września 1771 do Makao, osady portugalskiej położonej przy ujściu rzeki Kanton, przybył jakiś statek o niezwykłym wyglądzie; miał na pokładzie 65 ludzi, przeważnie żołnierzy, którymi dowodził oficer w randze pułkownika, niejaki baron de Benyorsky, poddany królowej Węgier. Na statku znajdowało się 5 osób ubranych po kobiecemu. Pułkownik złożył następujące sprawozdanie: Królowa Węgier wysłała go z pięcioma tysiącami ludzi w maju 1769 roku do Polski, żeby się przyłączył do katolickich konfederatów, którzy walczyli z polskimi protestantami, popieranymi przez Rosjan. Wkrótce doszło do bitwy, w której protestanci pokonali swych przeciwników i większą ich część wzięli do niewoli. Pułkownika razem z wieloma jego rodakami wywieziono do Kazania. Trzymano ich tam w ścisłym odosobnieniu i okrutnie traktowano, skutkiem czego zdecydowali się na ucieczkę. Wnet nadarzyła się sposobność, zmniejszono mianowicie liczbę strażników, dzięki czemu udało się im obezwładnić wartę i zdobyć na niej broń. Z niewiarygodnymi trudnościami odbyli drogę na Kamczatkę, nad wy-
brzeże Tartarii, gdzie pułkownik miał znajomego, na którego pomoc liczył. Ów znajomy zaopatrzył pułkownika w statek i pułkownik wsiadł nań z 85 współwięźniami. Był przedtem w służbie morskiej stanów Malty i znał się trochę na nawigacji, postanowił więc popłynąć do Chin, ale ponieważ miał statek skąpo zaopatrzony, zamierzał się trzymać wybrzeża. Silna wichura wiejąca od zachodu udaremniła to zamierzenie, pułkownik pożegnał się przeto z myślą o powrocie na brzeg i płynął na wschód i południe, dopóki nie ujrzał lądu Północnej Ameryki [przypuszczalnie Kalifornii — przyp. Red.] na 57° szerokości płn. Tam jego ludzie nabrali sił, przeciwstawiając się wszelkim trudnościom, jakie tylko przyroda jest zdolna nastręczyć. Stamtąd usiłował popłynąć do Acapulca, ale przeszkodziły mu w tym przeciwne wiatry. Zmuszony skierować się ku Wyspom Filipińskim, postanowił udać się do Manili, ale przeciwne wiatry znowu pokrzyżowały mu plany. Popłynął zatem do Makao, przezwyciężywszy zdumiewające trudności, po pięciu miesiącach spędzonych w drodze z Kamczatki. Pozostaję itd. P.s. Potem jak napisałem powyższy list, doszła mnie z Makao następująca osobliwa relacja (każdy dzień przynosi nowy materiał dotyczący tych ludzi). Otóż jedna z osób ubranych po kobiecemu przed kilkoma dniami umarła. Jej zwłoki przysłano na brzeg z nader niezwykłą prośbą do gubernatora, żeby mianowicie zostały pogrzebane w miejscu zaszczytnym, w którym nikt przedtem nie leżał, oraz żeby baronowi wolno było uczestniczyć w pogrzebie i oddać szczególne honory zmarłej. Ta niecodzienna prośba wzbudziła ciekawość, zawsze zresztą znamienną dla rzymskiego duchowieństwa, i dwóch poczciwców z zakonu franciszkanów, korzystając z nocy, zajrzało do trumny, gdzie znalazło ciało mężczyzny.2 Takie oszustwo w najwyższym stopniu oburzyło Portugalczyków i zwłokom kazano sprawić zwyczajny pogrzeb. Rozmaite są opinie na temat, kim był
zmarły. Według niektórych baron twierdzi, że był to książę Rzeszy; inni utrzymują, że był to biskup. Cała ta historia wywołała falę domysłów niezbyt przychylnych dla pozostałych spódniczek. Kopia pisma przysłanego przez barona Benyorskiego z Makao do pewnego Pana w Kantonie. Wzięto mnie do niewoli w roku 1769. Wraz ze mną na wygnanie zostali wywiezieni książęta: Szolti, biskup krakowski, Szangusko, Rzeviusky, Pacz, biskup kijowski. Kamczatka, na 63° szerokości płn. i 175° długości, w miesiącu maju 1771 żeglowałem na pokładzie galioty „Św. Piotr" i dopłynąłem aż do 238° długości i 57° szerokości północnej, skąd skierowaliśmy się ku wyspie Marian. Wskutek wielkiej burzy i bardzo silnego wiatru znalazłem się w Japonii, przybiłem do portu Namgu, gdzie wysiadłem na brzeg; stamtąd dostałem się na wyspę Tonza es Bongo, a następnie udałem się do Nangeasaki, skąd przy pomyślnym wietrze znów wypłynąłem i minąwszy wyspy Uljina, Formozę i wyspy Bastea, na koniec wziąłem prosty kurs na Makao, dokąd przybyłem w miesiącu wrześniu 1771. Podpisano Baron Maurycy August Aladar i Benyorsky, pułkownik w służbie Jej Cesarskiej Mości i generał — regimentarz konfederatów Wyjechałem z 85 ludźmi, przybyłem z 62.
/11/ Reakcja biskupa J. A. Załuskiego na doniesienia prasowe o rzekomym zesłaniu go na Sybir i ucieczce z Beniowskim do Macaol Memento mori. [...] O sobie trzy razy morzonym. R. 1764-67-71 Zaś przed półtora lata gdy siedząc w Kałudze W długiej sedentaryi tęsknię, sobą nudzę, Gazeciarz drukowanych hamburski nowinek 2 [...] Romanse o nas pisał [...] Że nas czterech [...] Posłano na wygnanie aż do Syberyi, Powtórnie do Kamczatki, krainy Rosyi Od Chiny niedalekiej. Tam się z bohatyrem Przyszło poznać Benjorskim *, co wzięt był jasyrem, Który chcąc ujść z niewoli, umówił nas, w sforze Żeśmy się wszyscy jednej puścili na morze Do samej Japonii, w niewieści przebrani Strój, żebyśmy za zbiegów nie byli poznani. * Bendorski czy Benihorski, rodem Siedmiogrodźczanin (Transylwanus) miał być w konfederacji polskiej, wzięty potem w niewolą od wojska rosyjskiego, posłany był do Kamczatki. [...] Ma się teraz znajdować w wojsku francuskim i komenderuje trzy regimenty.
Żeśmy do chineńskiego (płynąc stamtąd dalej) Rzeczonego Macao portu zawitali. I że tam ten, co starszym w leciech, biskup polski Był umarł (co Załuskim będąc, chciał być Wolski). Na przygody znaczniejsze w areszcie kałuskim JW Pasterza Trzody Kijowskiej i jego towarzyszów Przebrały was hamburskie gazety w niewieście Biskupów stroje, do Chin wysłały nareście. To pisząc, musiał wtenczas mózg mieć pomieszany Lub czytać Owidowe gazeciarz Przemiany.
/12/ Doniesienie o Beniowskim z Petersburga zamieszczone w „Wiadomościach Warszawskich" nr 64 z 8 sierpnia 1772 r. Z Moskwy. 2 Petersburga d. 23 czerwca. Przed kilką tygodniami w wielu codzoziemskich gazetach ogłoszono różne relacje tak z Anglii, jako i Francji, tyczące się pewnego Węgrzyna, a nazywającego się Beniowski albo, jak inni pisali, Benyorski, który mając z sobą koło 80 osób znalazł sposób przypłynienia z Kamczatki aż do Macao w Chinach. Tych listy, którzy pisali, iż on z Kazanu przez niezmierne pustynie Syberii północnej miał się przedrzeć aż do Kamczatki, są takimi bajkami napełnione, że im wierzyć nie można. List następujący autentyczny zawiera w sobie prawdziwą wiadomość o tej awanturze pomienionego człowieka: „Przychodzi mi z wielkim ukontentowaniem donieść WMPanu rzecz osobliwszą, która lubo w swym początku niewarta jest uwagi, w dalszym jednakże jej ciągu może być przyczyną osobliwszych skutków. Pewien awanturnik mieniący się być Węgrzynem z urodzenia, a nazywający się Maurycy August Alardor Baron Bengerski albo Beniorski, służył przedtem w wojsku cesarskim.1 Stamtąd zdezertowawszy, udał się na służbę do wojska pruskiego, ale i tam długo
nie bawiwszy, podobnym sposobem umknął i udał się do konfederatów polskich. Roku 1769 dostał się wojsku naszemu w niewolą i z innymi więźniami zaprowadzony był do Kazanu. Tam będąc znalazł sposób ucieczki i miał śmiałość udać się stamtąd do Petersburga, gdzie tyle zbrodni popełnił, że go wzięto w areszt i wysłano na wygnanie do Syberii. Ten człowiek, żadnymi karami nie powściągniony, związał się z innymi wygnańcami, mianowicie: z Gurieffem i Babarykinem, którzy byli zesłani do Kamczatki za występki stanu. Ułożyli między sobą projekt i wykonali zabić wojewodę albo rządcę owego kraju, zabrać skarb publiczny i szukać środków do odzyskania wolności. Czego chcąc dokazać, upewnili sobie niektórych ludzi okrętowych, częścią przez obietnice, częścią przez groźby, częścią przez inne zdrady. Udali przed nimi, że mieli zlecenie ode Dworu objechać morze koło Kamczatki i szukać na nim przejścia do dalszych krajów. Na koniec opanowawszy fregatę rosyjską nazwaną „S. Piotr", która szczęściem dla nich znajdowała się podówczas przy tych brzegach, wsiedli na nią w liczbie osób 62 z tym umysłem, aby się mogli przebrać do Ameryki albo do Kalifornii, o której mniemają, że nie musi być daleka od Kamczatki, ale burze i wiatry przeciwne odmieniły to ich ułożenie. Przypłynąwszy do 50 stopnia szerokości północnej, opatrzyli się w wodę i inne rzeczy im potrzebne i puścili się ku Acapulco, ale wiatry przeciwne znowu im przeszkodziły i przymusiły obrócić się ku Wyspom Filipińskim, gdzie spodziewali się trafić do portu Manili, ale zamiast tej drogi przylądowali do brzegów mariańskich, potem do Tonsa es Bugo, stamtąd do Nagisaki, Ulima i Formosa, skąd wzięli drogę do Macao i tam pomyślnie przypłynęli. Wyjechali oni w miesiącu maju 1771 z Kamczatki, leżącej pod stopniem 63 szerokości północnej, a 176 długości. Przebiegłszy 238 stopniów długości północnej, a 57 szerokości, przybyli do Chiny w miesiącu septembrze tego roku.
Kompania angielska, która tam jest ustanowiona, posłała najpierwszą tę nowinę do Londynu, skąd i my o niej dowiedzieliśmy się. Przybycie tych cudzoziemców do Chiny sprawiło tam wielkie zadziwienie. Awanturnik węgierski stanąwszy tam dał sobie to imię, które wyżej wyraziliśmy, i tytuły dawnego pułkownika austriackiego oraz marszałka konfederacji polskiej. Do tych tytułów przywłaszczonych przydał i to, że Moskale wzięli go w niewolą w Polszcze i zaprowadzili do Kazanu, skąd jak on mówił, uciekł do Kamczatki, a stamtąd do Chin. Lubo on to potwierdzał i oświadczał się z tym uroczyście, przełożeni jednak nad kompanią nie wierzyli temu bynajmniej, rozumiejąc, że to wszystko zmyślał dla ukrycia tajemnej i śmiałej wyprawy do znalezienia na tym morzu drogi do Chin tak długo próżno szukanej. Jakoż w samej rzeczy ta ich przypadkowa żegluga pomyślniejsza jest daleko niż tylu innych żeglarzów umyślnie tego przyścia [!] szukających. Będzie to znaczna rzecz w historii żeglug, że jedna kupa kryminalistów wynalazła tę drogę tak potrzebną przez obszerne morza, o której całe narody przez tak długi czas dowiedzieć się nie mogły."2
/13/ List M. Beniowskiego do K. Pułaskiego z 20 sierpnia 1772, Compiegne 1 20 aout 1772, Compiegne a la Cour Monsieur La liaison amiable avec laquelle j'ai vecu avec vous, et principalement avec feu Mr votre frere St. Augustowszky, et dont je me sens aujourd'hui encore dedie, me conduit a vous ecrire les presentes lettres, pour vous convaincre, que je vous suis attache, et avec combien de consideration je vous suis voue. MMssrs les CCtes Vielhorszky et Ogynszky m'ont communique 1'endroit de votre sejour, et je m'en suis informe de vos intentions. J'ai eu 1'honneur et 1'occasion de parler de vous chez Mr le Duc d'Aiguillon, et vous pouvez conter, que toutes les compagnies, ou on parlera de vous, seront informees de vos merites. Vous serez peut etre etonne, que je me trouve'actuellement en France, et a la Cour, pour satisfaire a votre expectation et a 1'amitie, en voila le recit. Vous vous ressouviendrez qu'apres que les Russes ont force Okopp, j'ai resiste avec Mr votrc cher frere, et mon ami special a Zvaniecz, d'ou ensuite apres le depart des Russes nous nous sommes retires en Turquie a Chotyn, et d'ou enfin ennuye de notre
sejour, je pris la partie de rentrer en Pologne pour me joindre a vous, parce que Mon. votre cher frere me comuniqua votre lettre envoye par un Juif, qui nous informa, que vous etiez a Monasterczc. Je suis sorti de Chotyn avec 50 housards et autant Lipky; passant la Vallachie pres de Cserniowcze, j'ai trouve plusieurs confederes disperses avec lesquels joint j'ai passę Siniatyn. Autour de Stanislavow un troupe Russe sous le commandement de Mr colonel lieut. Brincken m'attaqua, et apres presque totale defaite a fait prisonniers. Toute suitę dans ce malheureux etat on m'a conduit a Kiow, ou j'ai trouve Mr comte Potoczky, marechal Czarnoczky, et votre cher frere Cseresinszky avec plusieurs autres. De Kiow on nous a transporte a Casan, ou mes malheurs devinrent encore plus vifs et plus cruels. Les Russes m'ont soupconne d'une certaine secrete correspondance avec MMrs les Senateurs de Pologne, detenu en secrete prison a Kaługa. Sous ce pretexte, animes de leur haine ancienne contre moi, ils m'ont arrete, et conduit de prison en prison secrete a Petersbourgh d'ou enfin on m'exila passant la Syberie en Kamtschatka, 1'endroit le plus eloigne de notre continent, 1300 lieues distant de Petersbourgh; le meme [!] temps MMrs les Senateurs de Kaługa etoient transportes en Syberie. 1769, 26 novembre on m'a amene de Petersbourgh et 7 octobre 1770 je suis arrive a Kamtschatka; apres avoir souffert les tourments excessifs de la faim et froid, excepte le dur et tyrannique traitement de mes conducteurs. Ce court recit vous presentera mon fatale sort, dans lequel j'aurois du finir mes tristes jours, si la main du tout Puissant ne m'aura [!] conduit, pour me delivrer de cet esclavage; voila comme ca [!] est arrive. Arrivant a Kamtschatka, j'ai trouve plusieurs malheureux exiles comme moi, parmi lesquels etoient 38 officiers d'etat major, tous hommes braves et vigoureux; j'ai lie une amitie etroite avec eux et nous nous pretames le sermant de chercher les moyens des nous delivrer au risque de notre vie de cet malheureux esclavage; enfin
le 27 avril 1771 je me mis a la tete de 59 compagnions bien armes, j'ai attaque le fort duquel je me suis aussitót rendu le maitre d'ou approvisionne des armes et amunition, je suis sans delai descendu au port, ou tous les vaisseaux Russes etoient mouilles et apres une petite resistence je m'empare aussi de tous les vaisseaux. Cette a peu pres la manierę, dont mes ennemis [ont ete vaincus?]; mais comme a la longueur je n'aurois pu esperer aucun secours etranger, je pris la partie de me sauver par mer. Apres avoir fait bruler les vaisseaux, et rasę la forteresse, je me suis embarque sur un galiot nomme St. Pierre avec 72 hommes, et sorti en plaine mer. Mon cher ami, il sera trop long de vous raconter toutes les fatalites de ma triste navigation; il souffira [de] dire, que j'ai quitte la terre 11 mai 1771, et apres avoir combattu la mer et les vents feroces je suis arrive heureusement 15 juillet 1772 en France, ou je suis a present recu et protege gracieusement de la Cour, ainsi que tout mon monde. Les Russes mecontents de mon succes m'on annonce dans les gazettes publiques comme un deserteur de S.M. I. R. A. et de Roi de Prusse, que je commis a Petersbourgh plusieurs brigandages etc. Mais, Dieu merci, tous ces bruits n'ont pu penetrer ici avec 1'effet lequel mes ennemis avoient desire. La Cour me rend justice, et le public applaudit pour ma conduite. Mon cher ami, apres avoir appris mon histoire, ecrivez-moi et rendez-moi en votre personne lequel je viens de perdre en feu Mr votre frere, St. August[owszky]. Si je suis a porter quelque service, je vous prie indiquez-le moi. Mai que vous vous resouvinsiez de moi sans faute, ressouvenez-vous du Hadek, gene[ral] adjut[ant] et vous le trouverez en moi. Mr Cseresinszky, Trzaska, Kaminszky sont restes a Kasan en bonne sante, quand je suis parti. J'ai 1'honneur de m'y nommer avec la plus parfaite consideration et l'amitie, Monsieur, Votre tres humble et tres obeissant serviteur B. Maurice August Benyowszky colonel
20 sierpnia 1772, na dworze w Compiegne. Monsieur Przyjacielskie stosunki, w jakich żyłem z WPanem — przede wszystkim zaś ze zmarłym bratem WPana, starostą augustowskim — a którymi dziś jeszcze czuję się z WPanem związany, skłoniły mię do napisania niniejszego listu: pragnę WPana przekonać, jak bardzo jestem WPanu oddany i jak wielki żywię dlań szacunek. Dowiedziawszy się od pp. hrabiów Wielhorskiego i Ogińskiego o miejscu pobytu WPana i o Jego zamiarach, miałem już zaszczyt i sposobność mówić o WPanu w domu księcia d'Aiguillon. Możesz WPan być pewien, że kiedykolwiek będzie mowa o WPanu, zawsze będę wszystkim przypominał WPana zasługi. Dziwisz się WPan zapewne, że jestem teraz we Francji, i to na dworze. Dla zaspokojenia ciekawości WPana i z obowiązku przyjaźni opowiem więc WPanu moje przygody. Przypominasz sobie WPan, że kiedy Rosjanie zdobyli Okopy, broniłem się wraz z drogim bratem WPana a moim niezapomnianym przyjacielem w Żwańcu. Po odejściu Rosjan wycofaliśmy się stamtąd za granicę turecką do Chocimia. Dokuczała nam bezczynność, postanowiłem przeto powrócić do Polski, ażeby przyłączyć się do WPana; drogi brat WPana zaznajomił mię z listem, który mu WPan przysłałeś przez jakiegoś Żyda, a z którego dowiedzieliśmy się, że WPan jesteś w Monastercu. Opuściłem Chocim z 50 huzarami i z tyluż Lipkami, a przechodząc przez Wołoszczyznę, w pobliżu Czerniowiec natknąłem się na rozproszonych konfederatów, z którymi połączywszy się, minąłem Sniatyń. Koło Stanisławowa zaatakował mię oddział rosyjski pod dowództwem podpułkownika Brinckena, zadał mi druzgocącą klęskę i wziął do niewoli. W tym smutnym stanie zawieziono mię niezwłocznie do Kijowa, gdzie spotkałem się z p. hrabią Potockim, marszałkiem Czarnockim i drogim bratem WPana, starostą czereszeńskim, a także z wieloma innymi. Z Kijowa zostaliśmy przeniesieni do Kazania, i tu spot-
kało mnie jeszcze większe i jeszcze bardziej okrutne nieszczęście, Rosjanie bowiem zaczęli mnie podejrzewać o utrzymywanie sekretnej korespondencji z senatorami polskimi 2 więzionymi w Kałudze. Pod tym pozorem, od dawna czując do mnie niechęć, zaaresztowali mię i przenosząc z więzienia do więzienia zawieźli do Petersburga, skąd na ostatek zostałem wyprawiony przez Syberię na Kamczatkę, najdalsze miejsce naszego kontynentu, oddalone o tysiąc trzysta mil od Petersburga; równocześnie pp. senatorowie też wywiezieni zostali z Kaługi na Syberię. Opuściłem Petersburg 26 listopada 1769, a 7 października 1770 przybyłem na Kamczatkę, wycierpiawszy niemało od głodu i zimna, nie licząc surowego i tyrańskiego postępowania eskorty. Krótkie to opowiadadanie o moich przygodach da WPanu wyobrażenie mojego nieszczęśliwego losu: z pewnością ptzyszedłby na mnie kres, gdyby ręka Wszechmocnego mnie nie prowadziła i nie wyzwoliła z niewoli. A stało się to następująco. Przybywszy na Kamczatkę spotkałem wielu równie jak ja nieszczęśliwych wygnańców, wśród których było 38 sztabsoficerów, ludzi dzielnych i śmiałych. Zawarłem z nimi ścisłą przyjaźń i przysięgliśmy sobie szukać sposobów wydobycia się z nieszczęsnej niewoli, choćby z narażeniem życia. Na koniec 27 kwietnia 1771 r. stanąłem na czele 59 dobrze uzbrojonych ludzi, uderzyłem na twierdzę i opanowałem ją w oka mgnieniu; zaopatrzywszy się w broń i amunicję, nie tracąc czasu udałem się stamtąd do portu, gdzie stały rosyjskie okręty; po krótkiej walce opanowałem je wszystkie. W taki mniej więcej sposób moi nieprzyjaciele zostali pokonani, lecz ponieważ nie można było znikąd spodziewać się pomocy, postanowiłem uchodzić morzem. Spaliwszy okręty w porcie i zburzywszy twierdzę, wsiadłem na galiotę „Sw. Piotr" wraz z 72 ludźmi i wypłynąłem na pełne morze. Długo byłoby opowiadać, kochany przyjacielu, o wszystkich okropnościach mojej smutnej żeglugi; wystarczy powiedzieć, że odbiwszy od lądu 11 maja 1771 r., długo walcząc z morzem i rozhuka-
nymi wiatrami, w dniu 15 lipca 1772 r. przybyłem szczęśliwie do Francji, gdzie zostałem dobrze przyjęty i wraz z moimi ludźmi łaskawie potraktowany przez dwór. Rosjanie, niezadowoleni z mojego powodzenia, ogłosili w gazetach 3, że jestem dezerterem Jej Cesarsko-Królewskiej Mości, i króla pruskiego4 oraz że w Petersburgu dopuściłem się wielu rozbojów itd. Ale dzięki Bogu wszystkie te potwarze nie osiągnęły skutku, jakiego moi nieprzyjaciele oczekiwali. Dwór stoi po mojej stronie i wszyscy odnoszą się do mnie z uznaniem. Drogi mój przyjacielu, kiedy już znasz całą moją historię, napisz do mnie i zastąp mi sobą twojego zmarłego brata, starostę augustowskiego. Jeżelibym mógł WPanu oddać jakąś przysługę, daj mi WPan znać. Żeby sobie mnie przypomnieć, przywiedź sobie WPan na pamięć jeneralnego adiutanta Hadeka, a znajdziesz go WPan we mnie. PP. [starosta] czereszeński, Trzaska, Kamiński zostali w Kazaniu i kiedy stamtąd odjeżdżałem, byli w najlepszym zdrowiu. Mam zaszczyt pozostawać z największym uszanowaniem i przyjaźnią, WPana najniższym i oddanym sługą B[aron] Maurycy August Benyowszky, pułkownik
/14/ Stan służby barona Beniowskiego, syna Samuela barona Beniowskiego, generała-majora w służbie Jej Cesarskiej Mości [królowej] Węgier 1 Rok 1756. Wstąpił na służbę u Jej Cesarskiej Mości [królowej] Węgier; był najpierw porucznikiem w węgierskim regimencie piechoty Pallfyego. 1758. Był kapitanem w regimencie huzarów Baranyaiego. 1759. Sprawował funkcje pierwszego adiutanta przy generale Laudon przez cały okres wojny przeciwko Jego Królewskiej Mości królowi Prus. 1761. Dostał się do niewoli na Śląsku. 1762. Dowiedziawszy się o śmierci ojca, porzucił służbę austriacką i wszedł w służbę polską. 1763. Przyjął w Polsce służbę w regimencie kawalerii Kalicz [?] jako major i pełnił ją aż do 1767. Podczas konfederacji województwa krakowskiego od roku 1768 był adiutantem wspomnianej konfederacji. 1769. Kiedy konfederacja krakowska połączyła się z barską, przeszedł do konfederacji barskiej wraz z trzema tysiącami ludzi i pełnił funkcje generalnego kwatermistrza w randze brygadiera. Rosjanie wzięli go do niewoli walczącego z bronią w ręku. Jako je-
nieć został wywieziony na Kamczatkę, skąd w roku 1771 udało mu się uciec. W roku 1772 przybył do Francji i miał zaszczyt wejść w służbę Jego Królewskiej Mości jako pułkownik własnego korpusu pieszych ochotników. W tym samym roku Rzeczpospolita Polska, wynagradzając usługi, jakie baron de Benyowszky jej oddał, przysłała mu patent na generała-majora ze wstęgą Orderu Orła Białego. 1773. Jego Królewska Mość powierzył baronowi Benyowszky'emu założenie osady na Madagaskarze; udał się on na tę wyspę ze swoim korpusem i pozostaje po dziś dzień w służbie. Baron de Benyowszky
PRZYPISY /1/ 1 Tytuły dokumentów w aneksie pochodzą od wydawców. Teksty obcojęzyczne przełożył Leszek Kukulski. List niniejszy ukazuje się tu po raz pierwszy z autografu znajdującego się w Archiwum Prowincji OO. Kapucynów w Krakowie (ul. Loretańska 11), sygn. A. P. 104. Odnaleziono go w zespole materiałów źródłowych do biografii Beniowskiego gromadzonych w II pół. XIX w. przez ks. Wacława Nowakowskiego. Informację o tym podaje o. Kornel Gadacz, Of. Cap., Inwentarz Arch. Prowinc. Krak. Zakonu OO. Kapucynów, Lublin 1961, s. 80. Autograf składa się z 2 arkuszy o wym. 16X20 cm. Tekst rozmieszczony jest na s. 1—5, s. 6—7 czyste, na s. 8 notatka o opłaceniu posłańca. Mikrofilm oryginału w Bibliotece Jagiellońskiej; tamże kopia (z błędami) sporządzona w 1893 r. przez Ż. Paulego (sygn. 5124, s. 8—9, zbiory J. Bartoszewicza). 2 Mowa tu o przyrodnich siostrach i szwagrach, którzy już wówczas zabiegali o zagarnięcie majątku Beniowskłch, co wkrótce rzeczywiście nastąpiło. /2/ 1 Dokumenty nr 2—6 są tłumaczeniami z niemieckiego wg tekstów z Archiwum Ministerstwa Wojny w Wiedniu, ogłoszonych przez T. E. Modelskiego w „Przewodniku Naukowym i Literackim" 1917, kolejno na s. 850, 850—853, 853—856, 856, 857—858. 2 Ks. Kazimierza Poniatowskiego.
/3/ 1 Tj. starosty spiskiego, K. Poniatowskiego. 2 Tothy. /4/ Łagodne badanie, w odróżnieniu od bolesnego, przeprowadzanego na torturach.
1
/6/ Listu tego Abschatz nie zwrócił, lecz przesłał do Wiednia. W związku z tym Elstermann w zamian za jego zwrot proponował wydanie władzom austro-węgierskim Beniowskiego, ale i ta propozycja została w grudniu 1768 r. odrzucona.
1
/7/ Tekst tego listu znamy jedynie z podwójnego odpisu. Po raz pierwszy został on przytoczony w tzw. raporcie zaleszczyckim sporządzonym dla K. Poniatowskiego. Z raportu tego znajdującego się w Arch. Drezdeńskim, Grantz, (ł moskiewskim?) odpisał go W. Konopczyński i streścił w książce Kazimierz Pulaski, Kraków 1931, s. 72. Odpis zaś zachował w Wypisach źródlowych do konfederacji barskiej, w Bibl. Jag., sygn. 36/61, s. 172. Początek tego dokumentu brzmi następująco: „Z raportu zaleszczyckiego de 25 Martii. Excerpt dla informacji JOXJMCI Podkomorzego Koronnego. Szpiegowie JP. Lesseur powróciwszy przyprowadzili Żyda z Chocimia, u którego znaleziono list generała Hadik pisany do Pułaskiego młodego w ten sens..." 1
Po tekście listu Konopczyński daje następujące streszczenie: „Brat drugi Pułaskiego przypisał się w liście Hadika do brata swego, że pragnie widzieć się z nim, ale chce, aby mu pieniędzy przysłał, po które Drozdowskiego przyszłe." Z innej notatki Konopczyńskiego wynika (s. 146), że Kazimierz Pułaski stał wówczas w górach za Nadworną. Wielu go opuściło i zabrało pieniądze. /8/ 1
Tłumaczenie z francuskiego wg tekstu ogłoszonego przez A. Rochona, Voyage & Madagascar et aux Indes Orientales par..., Pacis 1791, s. 198— 205. 2 Tj. Marii Teresy. 3 Imię węgierskie. Z postaci historycznych nosił je m. in. syn słynnego Attyli. 4 Tj. K. Sołtyka, J. Załuskiego oraz S. i W. Rzewuskich. 5 Tj. K. Sołtyka. /9/ Tłumaczenie z francuskiego wg tekstu z Archives du Ministere de Colonies, Fonds Madagascar, C 5, Carton 3, 1769—1773, ogłoszonego przez P. Cultru, De colonia in insulam Delphinam vulgo Madagascar a barone M. A. de Benyowszky deducta, Parisiis MCMI, s. 87—89, 91. 2 Tj. K. Sołtyka. 1
/10/ Tłumaczenie z angielskiego wg tekstu zamieszczonego w „The Gentleman's Magazine" for june 1772, s. 272—273, London. 2 Relacja ta zasługuje na zaufanie. Rozwiewa ona bowiem stworzony w pamiętnikach mit o rzekomo zmarłej w Makao córce komendanta Kamczatki 1
Niłowa, Afanazji, którą Beniowski miał zabrać jako swoją narzeczoną. Jak widać, już w czasie podróży pan Maurycy przemyśliwal nad sposobami uprawdopodobnienia pamiętnikarskiej fikcji. Gdy go zdemaskowano, rozpuszczał plotki o księciu Rzeszy czy biskupie. /11/ Tekst wg pierwodruku: Przypadki niektóre JW. Jmci Księdza Józefa Zaluskiego, biskupa kijowskiego, które mu się w niewoli moskiewskiej polszostoletniej trafily R. 1767—73, wierszem od niego podróżnym w Regnowie opisane, Roku 1773, s. 37—39, 43—44. 2 Doniesienie zamieszczone w ,,Gentleman's Magazine" (por. poprzednia pozycja aneksu) zostało przedrukowane albo wykorzystane przez większość gazet europejskich, w tym również przez prasę niemiecką, francuską, rosyjską i polską (por. następna pozycja aneksu). 1
/12/ Tj. austriackim. 2 List ten jest jednym z elementów prowadzonej wówczas przez Rosję publicystycznej i dyplomatycznej kampanii mającej na celu zdyskredytowanie Beniowskiego zwłaszcza w oczach Francji. Obawiano się bowiem, że na francuskich okrętach powróci on i zawładnie Kamczatką. 1
/13/ 1 Autograf tego listu zachował się w Archiwum Państwowym m. Krakowa na Wawelu w zbiorach dzikowskich, sygn. A. Dz. T. 1235. Tekst francuski, z rażącymi błędami ortograficznymi, które w wydaniu niniejszym poprawiono, rozmieszczony jest na czterech stronach arkusza o wym. 40X30,6 cm, złożonego we dwoje. Po raz pierwszy anonimowe
/14/ 1 Tłumaczenie z francuskiego wg tekstu z Archives du Ministere de Colonies, Fonds Madagascar, C. 5, Carton 8, ogłoszonego przez P. Cultru, De colonia in insulam Delphinam..., s. 94—95. Jak wynika z dopisków wydawcy, jest to autograf Beniowskiego sporządzony w 1777 r.